- Michael? A więc to naprawdę ty- uśmiechnął się- To ty nas straszysz,
debilu jeden.
- Nie, to nie tak.
- Śledzisz nas, i o mało...Agrr, czemu
musisz..
- Możesz się przymknąć?
- Nie rozkazuj mi! Jesteś duchem! Skąd
wiem, ze mogę ci ufać.
- Przysięgam. Daj mi wyjaśnić.
- Masz pięć minut.
- Okej. Nie opuszczam Nibylandii, nie
oddalam się z tamtą... Dziś zrobiłem wyjątek- wyjaśnił.- Musiałem sie z Toba zobaczyć.
- Susie cię pozdrowiła?
- tak. I powinnaś.. Powinniście mieć
szlaban do końca życia- powiedział podchodząc do fotela, po czym nim
usiadł.- Mogłyście zginąć.
- Ten ktoś.. O kim wspominała Sue.
- Kate.. Nie jesteście bezpieczne. O mało ciebie nie zabił. Wiesz
jak się wkurzył, gdy okazało sie, że żyjesz? Wykończy i ciebie i Paris.
- Ha. Nie boje się.
Podniósł jedną brew do góry.
- Okej. Boje się jak cholera- usiadłam w
fotelu na przeciw.- Ale co ja mogę. Nie da się zabić ducha..Chyba, że.. Posłuższysz
mi, jako królik doświadczalny- podniosłam jedna z książek i rzuciłam w niego.
Pstryknął i znikł, a książka opadła na fotel.
- Może mnie najpierw wysłuchasz sadystko-
usłyszałam jego głos tuż przy uchu.
- Mów.
- Dziękuje. A więc tak jak wspominałem, on
nie może cię dorwać.
- Co do tego ma Paris?
- Chodź.
- Nigdzie z tobą nie idę- zerwałam sie z
miejsca i wycofałam sie na schody.- Nie ufam ci- to go zabolało. Spuścił głowę.

- Czy kiedykolwiek cię oszukałem? Lub skrzywdziłem?
- Paris i reszta będą się nie pokoić.. Spotkajmy
się.. Dziś w nocy i- Michael pokręcił energicznie głową.
- Nie ma mowy.
- Dlaczego?
- Bo nie Kate. Sama niegdzie nie
pójdziesz. To jest za niebezpieczne- oświadczył.
- Michael..
- Nie Kate.
- Pojawiasz się tutaj i mi rozkazujesz. I niby,
czemu mam cię słuchać? Podaj jeden powód.
- Katie.. Grozi
ci niebezpieczeństwo. Posłuchaj.. Zawsze chciałem dla ciebie dobrze. I nadal
tego chce. Nie chce by on cię skrzywdził.
- Ale kto? Powiedz imię.
- Nie mogę.
- Normalnie jak z Voldemortem- usiadłam na
schodach- Dlaczego mnie to spotyka? Czemu nie mogę być normalną nastolatką,
która ogląda sie za przystojniakami na plaży.. A nieuganiającą sie za
duchami... A raczej będącą na celowniku jakiegoś psychopaty.
Michael usiadł koło mnie na schodku i
westchnął.
- Nigdy nie byłaś i nie będziesz normalna
nastolatką. Jesteś niezwykła.
- W innej sytuacji wzięłabym to, jako
komplement- rzuciłam spuszczając głowę.
- taka jest prawda. Potrafisz rozmawiać z
duchami. Nie każdy to umie.
- Dlaczego Paris .. Nie umie?
- Bo nie przeżyła tyle cierpienia, co
ty...Do tego przeżyłaś śmierć kliniczną.
- Dlaczego nie ukażesz sie Paris i jej nie
będziesz prawił morałów.
- Boże... Co z ciebie za uparciuch.
- Pierdol się- warknęłam i wstałam. Złapał
mnie za ramie a ja stanęłam.- Jakim cudem ty..
- Próbuje ci to wytłumaczyć, a ty mi
dogadujesz, więc zamknij na chwile tą ładna buźkę.
- Nie jesteś taki jak za życia.
- Niektóre rzeczy się zmieniają, wiec
usiądź łaskawie-zrezygnowana go posłuchałam i usiadłam.
- Wracając na poprzedni tor, spytałaś
czemu nie ukaże sie Paris- skinęłam głową- Nie mogę.
- A w NIbylandi. Tam sie jej pokazałeś.
- Nie pokazałem tylko kamera mnie nagrała.
- Prince nie wierzy, ze to ty.
Westchnął głęboko.
- Tak, wiem.
- Poza tym twój syn to skończony skórwiel.
- Będzie trzeba popracować nad twoim słownictwem
droga panno McKay.
Przewróciłam oczami- I nad zachowaniem
też.
- Daruj sobie umarlaku.
- I kto tu się zmienił. Jesteś nieznośną
dziewczynką. Doprawdy bawi mnie to, ale następnym razem sie pokłócimy.
- Czy ty próbujesz mnie poderwać.
- Jestem martwy i jestem ojcem twojej
przyjaciółki- rzucił z uśmiechem- To doprawdy było by komiczne.
- takie rzeczy sie zdarzają.
- Oh Katie, Katie- pokręcił głową.
- Jakim cudem umiem cie dotknąć.
- czasem umiem sie ' zmaterializować'.
- A jest taki dzień, kiedy masz ciało?- Skinął
głową- Kiedy?
-25.06- Usłyszałam jego głos w głowie.
- Jak tyś to?
- E.. Taka sztuczka..
- Powiem Paris, ze tego dnia masz ciało
ucieszy się.
- Nie możesz- zerwał sie z miejsca.
- Dlaczego? Ona tęskni za tobą.
- ja za nią też. Ale będzie cierpieć
jeszcze bardziej.
- Przytuli cię. Nawet nie wiesz jak długo
na to czekała.
- Nie może. Będę dla niej przezroczystą
poświatą.
- Co z ciałem?
- Dla niej jestem duchem.
- Życie jest czasem do dupy- westchnęłam.
- Zgadzam się w stu procentach-
popatrzyłam na niego.
- A ten ktosiek.. Ma ciało.- Nie wyciągaj ode mnie.
- No, plosie.
- Zależy.
- No to nie może nas skrzywdzić.
- Naprawdę myślisz, że brak ciała mu przeszkodzi w skrzywdzeniu i ciebie i jej.
- Nom.
- Jakoś nie przeszkadzało mu przestraszyć cie na cmentarzu- po plecach przeszedł mi zimny dreszcz.
- Chwila... Byłeś tam. To ty stałeś w cieniu.
- Tak.
-.1. Oszukałeś mnie, bo powiedziałeś, że nie opuszczasz Nibylandii, a 2. Dlaczego nic nie zrobiłeś. Widziałeś, ze podchodzę, d tego drzewa.. Gdzie stało to coś.
- Jakbyś była mądra nie podeszłabyś.
- i kto tu jest niemiły.
- Jestem szczery.
- Mam cię dość. Idź już.
- Nie tak szybko McKay.
- Spieprzaj Jackson...Mów, dlaczego ten ktoś chce mnie skrzywdzić, a nie mnie upominasz, bo robi się to.. Wkurzające.
Uśmiechnął się sie, przygryzając wargę.
- Lubię cie wkurzać, ale masz racje. Wracajmy do szczegółów.
- Dlaczego ja umiem z tobą gadać i cię dotknąć?
Zamilkł na chwilę, po czym odparł.
- Jestem twoim strażnikiem.
- Cos typu Anioł stróż.
- ta cos tego typu.
- Ale jesteś duchem? I po co mi strażnik.
- Grę 10 pytań zostawimy an, kiedy indziej Kate.
- dlaczego odpowiadasz mi tak wymijająco?
- Bo tak lubię.
- A może się boisz- uśmiechnęłam się diabelsko, lecz widząc jego niezruszoną minę uśmiech spełzł mi z ust.- Istnieją wampiry?
- Chciałabyś, co?
- Wiesz, romas z wampirem, nieźle sie zapowiada- przewrócił oczami i oparł się o ścianę. - Nie rób tak!- Znów przewrócił oczami.
- Jesteś cholernie irytujący.
- A ty dziecinna. Myślałem, ze wyrosłaś z wampirów.
- A ja myślałam, ze wyrosłeś z głupoty... Ale jak widzę jest u ciebie wrodzona i zapóźno dla ciebie. Nie ma już nadziei...Chwila nie wspomniałeś nic o Prince'ie, gdy go tak wyzwałam.
- Niezła była by z was para- posłałam mu mordercze spojrzenie, na co zachichotał- No dobra...źartuje. Ale chyba nie jest tak źle.
- jest okropny. Ciągle tylko jedno mu w głowie. Wszyscy sie zmienili po twojej śmierci- oświadczyłam, i próbowałam sie nie rozpłakać się, ale było za późno- Szlag!
Michael podszedł do mnie uklęknął na przeciw mnie i wytarł tą łzę.
- Wow, masz gorsze nastroje od kobiety w ciąży- zaśmiałam się.
- Ta.. Wspominałeś kiedyś o tym.
- Nie płacz.
- Brakuje mi ciebie powalony, irytujący małpiszonie, który jest
najcudowniejszym Piotrusiem Panem pod słońcem- odparłam. Michael przyciągnął
mnie do siebie, poczułam dobrze znane mi perfumy. Black Orchid Toma Forda. Na
początku nie był do nich przekonany, ale dał się namówić Karen.
- Nie płacz.. Proszę..I nie łaskocz mnie.
- Nic nie robię.
- Twoja grzywka mnie łaskocze w szyje-
oświadczył i odsunął mnie trochę od siebie.- Silna z ciebie dziewczynka wiesz-
pogłaskał mnie po policzku.
- Po jaka cholerę brałeś te leki.
- Conrad powiedział..
- Nie miałeś własnego mózgu? Michael raz
byłeś na odwyku.. Nie pamiętasz, co się wtedy działo... Opowiadałeś mi
przecież.
- kate, gdy czujesz ból chcesz się go
pozbyć. Ja od dawna miałem z tym problemy... I nie umiałem spać. A te leki mi
pomagały.
- tak ci pomogły, ze odebrały nam ciebie.
Zastanawiałeś się, co czują twoi fani? Nie chcą się poddawać, bo wiedzą, ze ty
nie chcesz by byli smutni. Ale nie da się nie płakać, myśląc, ze cię nie ma...
- Spuścił głowę- Paris próbowała się zabić. Tak jej ciebie brakowało. Wiesz, co
mi powiedziała? Że ma nadzieję, ze cię spotka. Że znów będzie mogła się do
ciebie przytulić. Usłyszeć bicie twojego serca.. Usłyszeć twój delikatny głos-
popatrzył na mnie zaszklonym wzrokiem- Cos ty narobił MJ?
Nie winię cię.. Ale miałeś własna głowę.
Mogłeś przemyśleć wszystkie za i przeciw.
- Wiem- powiedział ochrypłym tonem.
- jakbyś nie umarł... Byłbyś w stanie nas
ciągle chronić.
- Kate kiedyś i tak bym umarł.
- Kiedyś! No właśnie. Odeszłeś w czasie,
kiedy cie najbardziej potrzebowaliśmy. Dlaczego nas opuściłeś? Po jego policzku
spłynęła łza, Michael wciągnął powietrze i odwrócił głowę.- Muszę iść.
- nie idź- powiedział błagalnie.
- Ale, po co mam zostać. Żeby się łudzić,
ze wrócisz. Nie będziesz ciągle przy nas... Ciebie nie ma.
- Jestem przy was cały czas duchem.
- Dlaczego nie ciałem?
- Katie.
- Cześć Mike- wstałam i skierowałam się w
stronę drzwi. Michael złapał mnie za rękę.
- Haven..
- Nie Mike- wyrwałam mu rękę i wbiegłam po
schodach na górę.- Nie rób mi złudnej nadziei. Lepiej.. Odejdź całkowicie... Zegnaj
Piotrusiu.
- Katie...No..Otworzyłam drzwi i
obejrzałam się. Jego oczy były zaszklone, a po bladych policzkach płynął
strumień łez.
- Zapomnij o nas. Przynajmniej o mnie.
Paris możesz nawiedzać.
- Nie mogę.
- Przykro mi- odwróciłam się i wyszłam z
piwnicy. Zamknęłam za sobą drzwi i się o nie oparłam.
W oczach zebrała mi się masa łez. Nie
chciałam wrócić do salonu, więc wbiegłam po schodach na górę do swojego pokoju,
zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko wybuchając płaczem. Podniosłam
delikatnie głowę i popatrzyłam na bok. Sięgnęłam tam ręką. Było tam zdjęcie
moje, Paris, Prince'a i Michaela. Blanketa wtedy jeszcze nie było.
- Dlaczego to zrobiłeś Piotrusiu?
Usłyszałam grzmot i popatrzyłam w kierunku
okna. Rozpoczęła się prawdziwa ulewa. Wstałam i usiadłam n przeciw okna, czując
we włosach wiatr, wpadający do środka przed uchylone okno. Zadrżałam czując
zimny powiew powietrze. Przyciągnęłam nogi pod brodę i patrzyłam przed siebie.
Czułam, ze Michael tu jest. Ze mnie obserwuje. Stał za mną.
Słyszałam jak przełyka głośno ślinę. Przymknęłam oczy, by nie wybuchnąć płaczem
i igronrując go.
- Nigdy cię nie opuszczę. I to nie chodzi
o to, ze jestem tym pieprzonym strażnikiem. Rozumiałaś mnie jak nikt inny. I
czy ci się to podoba czy nie... Będę przy tobie i będę cię chronił. Nie pozwolę
cię skrzywdzić Heaven- zacisnęłam usta. Nie lubiłam jak tak do mnie mówił. Kiedyś
ciągle ktoś tak do mnie mówił, ale wtedy Mike zaczął mówić do Mnie Kate lub
Katie i tak zostało.- Przepraszam, ze was zraniłem. Byłem tylko człowiekiem
miałem prawo popełniać błędy. I cholernie ich żałuje. Nawet nie wiesz jak
bardzo za wami wszystkim tęsknie- usłyszałam jak podchodzi, po czym usiadł na
łóżku- Chciałbym przytulić Paris, Prince'a i Blanteka. Chciałbym by wiedzieli jak
bardzo ich kocham i jak żałuje, tego, co zrobiłem. Oddałbym cała
nieśmiertelność by spędzić jeden dzień z moimi dziećmi...Chwilę z nimi porozmawiać
jak kiedyś...- Odwróciłam głowę i popatrzyłam na niego. Trzymał nasze zdjęcie,
na które skapła pojedyncza łez- Zycie jest niesprawiedliwe. Nim zorientowałam się,
co robię, wstałam i podeszłam do niego, po czym uklęknęłam przed nim.
- Nie płacz.
- Popełniłem największy błąd życia.
- Nie potrzebnie na ciebie naskoczyłam-
wytarłam łzę z jego policzka- No już powiedz CIZZZ- Michael roześmiał się.- Dzielny
Piotruś.
- Obiecaj mi, że będziesz uważać.
- Obiecuję... Na wszystko. No już
towarzyszu głowa go góry. Jeszcze znajdziemy sposób byś mógł widzieć się z
dzieciakami- jego kąciki ust delikatnie drgnęły- A teraz chowaj się, bo Paris
idzie- rzuciłam, gdy usłyszałam kroki.
- Pamiętaj jestem cały czas przy tobie.
- tak wiem.. Idź już- Michael w jeden
chwili znikł, a ja poczułam się całkiem sama. Otuliłam się ramionami. Wtedy do
pokoju wpadła Paris.
- Katie co jest?
- Nic.
- Tu był tato.
- Skąd wiesz? Słyszałaś go?
- Nie...Ale widzę to w twoich oczach.
- jaki jest?
- To jest twój ojciec. Najlepiej go znasz.
- Mylisz się.. No to jak.
- Wygląda jak w Erze Bad, dokładniej jak w
Dirty Dianie, Em jest sto razy bardziej uparty i irytujący i..
- I?
- Cholernie za wami tęskni.
- ja za nim też. Ale znajdziemy sposób bym
mogła z nim rozmawiać.
- Nawet wiem gdzie możemy zacząć szukać
wskazówek, co do duchów.
- A dokładniej.
- Dowiemy się, co nieco o nich.. Jak się
przed nimi chronić... I jak z nimi się dogadać- powiedziałam z uśmiechem.
- Już to widzę Paris Jackson i Kate McKay
pogromczynie duchów- wybuchłam śmiechem.
- Od jutra zaczynamy- powiedziała Paris
uśmiechając się szeroko. Miała podobny uśmiech do jej wkurzającego tatuśka.
Przytuliłyśmy się.
' Nie poddamy się. Więc niech lepiej duchy
trzymają się od nas z daleka, albo mocno oderwą w swoje stare zadki... O ile je
mają?.. Okej koniec mojego rozumowania na dziś.'
***
Dziś wracał mój
tato z delegacji, co oznaczało, ze będę musiała wrócić do domu. Najchętniej zostałabym
u Jacksonów. Tam się czuje bezpiecznie. Nie to, co tu. Wzięłam swoje rzeczy i
zeszłam na dół.
- Musisz jechać?- Zagadnęła
Paris ze smutkiem.
- Musze. Tako się
uwziął. Ale przyjedziesz jutro do mnie?
- No raczej..Trzeba poznać tajemnicę..- ściszyła głos i przybliżyła się- Naszych duchów. Lepiej niech z nami nie zadzierają.
- No raczej..Trzeba poznać tajemnicę..- ściszyła głos i przybliżyła się- Naszych duchów. Lepiej niech z nami nie zadzierają.
Zaśmiałam się i
pokręciłam rozbawiona głową. Przytuliłyśmy się, wtedy podeszła do nas Pani
Katherine.
- odwiedzaj nas
kochanie.
- Oczywiście. I
nie ma pani nic przeciwko, ze Paris wpadnie jutro do mnie i zostanie na noc.
- No nie wiem.
- Babciu jutro
weekend. Proszę- no dobrze. Wykrzyknęłyśmy triumfalnie i dałyśmy sobie piątki.
- Pamiętaj Kate,
ten dom jest twoim domem wpadaj, kiedy tylko masz ochotę- Uśmiechnęłam
się i przytuliłam się do niej.
- Uwielbiam panią.
- A ja ciebie. No
leć.
Paris i pani
Katheriene podeszły ze mną aż do samochodu. Już miałam wsiąść do środka, gdy
usłyszałam głos blanketa.
- Zaczekaj-
odwróciłam głowę, i popatrzyłam na niego.- Zapomniałaś tego.- Podał mi mój
pamiętnik.
- Skąd go masz. Zgubiłam
go w wieku 11 lat- oświadczyłam patrząc zaskoczona na Paris.
- Nie wiem.. Był
na strychu. Zobaczyłem napis Kate McKay, więc przybiegłem ci go oddać.
- dziękuje-
pocałowałam go w policzek, na co się zarumienił.
- Piękna z ciebie
dziewczyna- odparł.
- Dobra brat nie
podrywaj mi kumpeli- zaśmiała się Paris.
- To lecę-
wsiadłam do samochodu, a gdy odjeżdżaliśmy pomachałam im na pożegnanie.
- I fajnie minął
wam czas?- Zagadnął tato.
- Bardzo. Szkoda,
ze tak szybko to minęło. Tato a Bedzie mogła do mnie Paris jutro wpaść-
odparłam otwierając mój pamiętnik i go przeglądając.
- Pewnie-
uśmiechnął się do mnie.- O Dirty Diana leci. Twoja ukochana piosenka.
- Uwielbiam ją. W
tym teledysku MJ wyglądał jak najseksowniejszy facet pod słońcem.
Tato roześmiałby
się.
- Jakby tak
wyglądał.. Umówiłabyś się z nim?- Zapytał.
- Jakby miał 21
lat.. To, czemu by nie- odparłam z uśmiechem nucąc po cichu tekst mojej
ukochanej piosenki, gdy nagle zamarłam. Zobaczyłam wpis z 15 kwietnia 2008
roku.
Drogi Pamiętniku.
Piszę do ciebie,
ponieważ boje się o tym, komu kolwiek powiedzieć... Ktoś mnie śledzi. I to nie
jest człowiek. Chodzi za mną wszędzie i śni mi się każdej nocy. Boje się. Czuje
jego obecność, widzę jego cień za sobą, słyszę jego głos...
Gdy zeszłam dzis
do piwnicy... Zamarłam. Stała tam postać w czarnym kapturze. Słysząc mnie
podniosła głowę, a ja zobaczyłam ogromne czarne oczu. Nie miało koloru.
Patrzyły na mnie obłąkane i wściekłe.. Do tego ciągle śni mi się jakiś
opuszczony domek i cmentarz przy nim. Nie wiem, co mam robić. Bardzo się boje.
Obok jest rysunek jak one wyglądają.
Wziełam do ręki
kartkę. Było tam kilka rysunków. Zakaptrurzona postać, cmentarz, i te wielkie
czarne oczy. Przeszedł mnie zimny dreszcz.
Przewinełam na
kolejną kartkę z pamiętnika.
' On tu
jest...'
I nie pisało nic
więcej. Przełknełam głosno ślinę.
- Katie jesteśmy-
rzucił wesoło tato.
' To w tym domu
zobaczyłam tego demona. Ciekawe czy znów tam jest'
- Kiedy ostatni
raz odwiedziłeś, nasz dom?- Zapytałam biorąc na plecy plecak.
- Przed pół
rokiem, ale pani Rosalie się nim opiekowała.
Wziął swoją
walizkę i torbę. Ja chwyciłam za rączke mojej walizki, i poszłam za tatą.
Otworzył drzwi i wszedł do środka.
- Co tu się do
cholery..- Rzucił widząc, ze wszystko jest poprzewracane.
Odłożyłam plecak i
wbiegłam do salonu.
- panie Rosie..
Prosze Pani- weszłam do kuchni i chciałam znów to krzyknąć, zamiast tego
wrzasnełam przerażliwie. Pani Morgan leżała na ziemi nie ruszając się. Ale
miała otwarte z przerażenia szeroko oczy
- tato- powiedziałam
zrozpaczony głosem. Tato wszedł do kuchni.
- matko Boska Kate
wyjdź stad- polecił. Wróciłam do salonu, nie umiejąc się uspokoić. Popatrzyłam
na schody. Wbiegłam po nich do swojego pokoju. Zamknełam je na klucz.
' To nie jest za
rozsądne'
- Michael błagam.
Potrzebuję cię do cholery! Proszę Mike.. Okno się otworzyło a po chwili koło
mnie stanął Mike. Popatrzyłam na niego i rzuciłam mu się na szyję.
- katie, co sie stało?
Opowiedziałam mu o
wszystkim. O Pani Rosalie i o tym, co przeczytałam w pamiętniku. Nigdy nie
widziałam Michaela w takim stanie.
- Kate musicie
uciekać.
- Ale gdzie?
- jak najdalej
stąd.. On was znajdzie..
- Ty mnie
ochronisz. Jesteś moim strażnikiem.
- Kate musiałbym
zabrać cię do Neverlandu... A to nie jest...
- Wiem, zę to
pytanie nie na miejscu, ale dlaczego wyglądasz jak w Dirty Dianie?
- Po śmierci każdy
jest młody.
- Ale dlaczego
akurat tak?
- Bo to twój
ukochany teledysk.. I nie zadawaj mi takich pytań. Chodź musimy iść na dół.- Złapał
mnie za rękę. Spletliśmy palce, a ja się przytuliłam do jego boku.
- A co z tatą?
- Nie wiem. Coś
wymyślę.
- Powiemy, zę
jesteś moim facetem- Michael się uśmiechnął- No, co, uwielbiam cie w Dirty
Dianie.
- A w czym mnie
nie uwielbiasz?
- W In The
Closeth, Naomi za bardzo cie obmacuje- oświadczyłam Michael zachichotał.
Usłyszałam trzaski w piwnicy.- Tato- zbiegliśmy po schodach na dół rozgladajac
się za moim jedynym opiekunem. Wszędzie było puste i wyglądało jeszcze gorzej.
- Piwnica.
- Chcesz, zebym
została?
- Nie. To jest za
niebezpieczne. Miej sie na baczności i bądź ostrożna... Nie waż się o niej
zapomniać.
- przytulam się do
umarlaka... Jak mam zapomnieć o ostrożności.
Michael nic nie
odpowiedział na tę odzywkę. Skierowaliśmy się w stronę piwnicy. Otworzył drzwi
i wszedł do srodka. Szłam przytulajac się do jego boku i rozglądajac dokoła.
Zeszliśmy na sam dół.
- Gdzie jest mój
tatuś?
- Nie wiem,
Kate...- Chodź- pociągnął mnie za jakiś szafę. Zmieściliśmy się oboje, ale
musieliśmy stać bardzo blisko siebie. Po chwili po schodach ktoś zaczął
schodzić.
- Kate- usłyszałam
głos taty.
- To on.
- To nie on Kate,
to podstęp- rzucił Michael.
- Michael to on-
chciałam wyjść, lecz przytrzymał się i zakrył mi usta dłonią. Po chwili
przekonałam się, ze miał rację. Po schodach nie schodził mój tata... Tylko
zmora z najgorszych koszmarów.
Witam! Przepraszam, ze dodaję teraz rozdział, ale mam problemy z laptopem. Wredny.. nie powiem co. Ah szkoda, gadac. Raz dałem go młodszemu bratu i takie coś. No, ale nic. Co do notki. Oceniam ją na ..1. Wyszła fatalnie. W kolejnych częściach będzie się trochę więcej działo.
Bo przez pół notki gadała z Michaelem,a potem znalazła martwą sąsiadkę w kuchni. Ja to mam wyobrażnię. Nie chce do tego opowiadania dodawać wampirów, a Magda truje mi łeb. Bo dodają tego czegoś. Chociaż na jedno wychodzi. Co zmieni jednem wampirzy dupek więcej? Chociaż ta maruda nie będzie susyć mi łba. Przeglądajac notki, które mam napisane doszedłem też do wniosku, ze prędzej czy później ta dwójka zakocha się w sobie, co jest nieconormalne. Ale samo opowiadanie w sobie jest... mało normalne :) Więc... chcielibyście by kiedyś Kate była z MJ?
Już sobie to wyobrażam... Matko Boska.. mniejsza.
![]() |
Takich ktosi widziała niegdyś Kate. I jeszcze wiele razy się pojawią. |
Pozdrawiam. Mike
Hej!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale widzę połączenie z moim opowiadaniem xDDD
Ale Twoje jest milion razy lepsze ;)
Szczerze, to tutaj pasuje mi Mike z Ghosts niż z ery Bad xDDD
Jesteś utalentowany! I to bardzo!
Zastanawia mnie ten "ktuś" którego się wszystkie duchy boją..
Czekam na nexta i życzę Ci dużo weny!
Pozdrawiam,
Susie.
Hejka!
OdpowiedzUsuńJa Cie kręce. No Kate mnie rozwala tymi tekstami " poza tym twój syn to skończony skurwiel ". Tekst roku. No ja po prostu już nie daje rady, po ich jakże bogatej rozmowie tak mnie brzuch rozbolał od śmiechu, że nie wyrabiam. :-D Powiem Ci szczerze, że jestem jak najbardziej za tym żeby Kate była z Michaelem. Będzie się działo jak nic. Może to trochę dziwne no bo w końcu Mike jest duchem,no ale czegoś takiego to jeszcze nie było. I chętnie o takim czymś bym poczytała.;-)
Czekam na TMBGITW i pozdrawiam.
Basia.
Heja!
OdpowiedzUsuńChłooopaaakuu! Co ty wyprawiasz z moim mózgiem? To jest takie cuudne. Już olewam to, że boje sie horrorów, już olewam to, że potem dostaje lęków, ale to jest takie uzależniające. Heaven - jak Mike zwracał się tak do Katie czułam takie przyjemne uczucie, nadal je czuje.. Ono jest nie do opisania. ^^. Bardzo mi się podoba HIStoria, baa ja oszalałam na jej punkcie. No ciekawie sie kto chce zrobić krzywde Katie.. Szczerze? Zazdroszcze Heavena, że ma styczność z Mike.. A w DD przyznam, że Mike jest cholernie przystojnyy ♡
Odpowiadź na Twe pytanie; Taak niech oni będą ze sobą.. To doda taką fajną aure całemu opowiadaniu. Czekam z ogromną niecierpliwością na nexta. Życzę weny. Pozdrawiam ~MeryMJ
Heavena xD Heaven miało być ;D
UsuńPrzepraszam za błędy, ale pisze z telefonu ;D
Hej!
OdpowiedzUsuńSzczerze? Myślałam, że to ja mam chore pomysły, ale przy tym nawet moja wyobrażnia sie może schować!
Genialne, chociaż mi też tu się widzi Mike z Ghosts. Może dlatego, że wczoraj oglądałam. Związek z duchem? Nie mogę się doczekać.
Weny życzę i u mnie nowa!
Alex ;)
przykro mi ale nie solidaryzuję się z resztą. Michael i Katie? Przecież on jest ojcem jej przyjaciółki!!! Mi to zakrawa o patologie.... Nawet jeśli wygląda jak z ery Bad to i tak ma 30 a ona jest nastolatką!!! Przeczuwałam, że tak będzie od drugiej notki. Dla mnie to za duża różnica wieku i w ogóle. Przecież to ojciec jej przyjaciółki.... I co Paris potem będzie słuchać jaki to jest przystojny jej ojciec? Masakra....
OdpowiedzUsuńAle cóż..... to Twoje opowiadanie, zrobisz co chcesz. Ja mogę jedynie powiedzieć co myślę.
Przepraszam
Pozdrawiam