piątek, 10 lipca 2015

Wyjaśnienie...Przepraszam

Hej chciałbym jedną rzecz wyjaśnić co do Believe In Ghost. Okej napisałem, że Michael może żyć jak normalny facet ale z tym podrywaniem kobiet.. good to opowiadanie zaczyna mnie wkurzać.. Jakby to powiedzieć chodziło mi o te umarlaki.. te normalne kobiety go nie widzą ( Matko jestem psychiczny :). Więc dla obcych jest on duchem, ale po prostu Michael już trochę duchem i ' ma znajomości'.  Więc spokojnie on nie zmartchywywstał. Spokojnie, to duch. Wiem, ze mogliście odnieść takie wrażenie.. ale na prawdę chodziło mi tylko o duchy... oni po prostu mieszkaja w takiej dzielnicy. Z resztą to będzie w kolejnych cześciach. Oni zazwyczaj wychodzą nocą, bo to dziwnie by wyglądało jakby Kate gadała sama do siebie :)

Alex zadałaś mi pytanie co spaliłem.. szczerze to chyba gorączka. Bo większość tej notki pisałem właśnie wczoraj z gorączką trzęsąc się pod kołdrą. Promieniowanie zrobiło mi coś z mózgiem i powstaje takie coś :) Ale spokojnie.. na codzień taki nie jestem.

Przepraszam jeśli jakoś.. no, to opowiadanie jest dziwne, ale zaczynałem je pisać gdy byłem małym chłopcem więc co się dziwić. Postanowiłem zrobić sobie też przerwę z tym opowiadaniem.


Szczerze planuje niewięcej niż 12 rozdziałów i doszedłem do wniosku... to opowiadanie miało być podzielone na dwie części. A ja nie zamierzam z tego robić jakiegoś zmierzchu czy.. innej bajki o wampirach.. więc skończy się to w dość wkurzającym momencie i może kiedyś to dokończę.
Nie chce rozpoczynać na dobre tego opowiadania. Chce w najbliższym czasie ( najpóźniej do października) skończyć The Most Beautiful Girl In The World, to opowiadanie i You Rock My World, bo mam kilka nowych pomysłów. Jeden z nich będzie opowiadanie o Lisie i Michaelu. Będę się starał dawać więcej faktów do tego opowiadania, ale nic więcej nie mówię.

Przepraszam za błędy.
Pozdrawiam. Mike

czwartek, 9 lipca 2015

Believe In Ghost, Section 4

No i dodaję kolejną notkę. Szczerze.. sam nie wiem czy.. Kate i Mike będą razem. Trochę tak głupio bo Mike jest w koncu ojcem Paris. No, ale cholera w każdym opowiadaniu wychodzi tak, że prędzej czy później ci się w sobie zadużą. Musieliby mieć jakieś kaftany bezpieczeństwa, albo odciągnąć ich od siebie. Okej, planuje, ze Kate i Paris..z resztą dowiecie sie w tej notce.. co będzie z ich przyjaźnią.
Zapraszam do czytania i komentowania.

                 -----------------------------------------------------------------------------------------------
- To on!- Rzuciłam przekonana, ze to mój tato, chce zejść do piwnicy.
- To nie on Kate, to podstęp- rzucił nerwowo, musiał się domyśleć, że chce wyjść z kryjówki, bo złapał mnie za nadgarstek. Miał takie zimne dłonie, że moje ciało przeszedł dreszcz.
- Michael to on- powiedziałam, po czym chciałam wyjść, ale on mi na to nie pozwolił. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie, zakrył usta i trzymał za nadgarstek. Po chwili przekonałam, się, ze ma rację. Po schodach schodziła zmora z najgorszych koszmarów.

Spojrzałam przestraszona na Michaela.
Tak wyglądała ta postać.
- Nic nie mów- wyszeptał mi do ucha, skinęłam głową. Do piwnicy zeszła jakaś postać w kapturze, dało dostrzec się czarne oczy. Ściągnęła kaptur. Zaczęłam bać się jeszcze bardziej. Była to dziewczyna w moim wieku. Miała całe czarne oczy, podkrążone na czerwono dokoła,  ogromną ranę na policzku i rozciętą dolną wargę. Od policzka po szyję szły blizny. Miała czarne włosy i była strasznie blada. Nie umiałam na nią patrzeć, więc odwróciłam wzrok i popatrzyłam na Michaela. Jego twarz nie wyrażała, żadnych uczuć. Była jak z marmuru. Nie było najmniejszej zmarszczki. Można by uznać go za piękną rzeźbę. Był jak posąg. Jedynie klatka piersiowa unosiła się do góry i opadała, chociaż wcale nie było mu to potrzebne. Kątem oka zerknął na mnie, i posłał współczujący uśmiech, wtuliłam się w niego zamykając jak najmocniej oczy. Zbierało mi się na łzy. Jednak tej dziewczyny to wcale nie interesowało. Wiedziałam, ze się rozgląda.
' Wstrzymaj powietrze na chwile'- polecił Michael. Wciągnęłam powietrze tak jak mi kazał' I ani drgnij '- dodał. Usłyszałam kroki zbliżające się w naszą stronę, po czym one nagle przymilkły. Otworzyłam oczy i wtedy zobaczyłam kolejną postać schodzącą do piwnicy. Po budowie wiedziałam, ze to mężczyzna. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza wtedy odezwał się niski, bardzo chrypki mrożący krew w żyłach głos.
- Ona tu jest. Słyszę bicie jej serca.
- Mi- szepnęłam, lecz Michael mocniej przyłożył mi rękę do ust i pokręcił głowę.
' On to robi specjalnie'
- Nie znajdziemy jej.- Rzuciła dziewczyna- Zapewne Jackson ją ostrzegł.
- Nich go szlag- słysząc to chciało mi się śmiać. Spojrzałam na Michaela, przewrócił oczami.
' Nie pytaj'
- Co mamy zrobić z tym na górze?
Chwile się zastanawiał, po czym rzucił ostateczną decyzję, a moje serce słysząc to.. Rozpadło się na milion małych kawałeczków.
- Poderżnij mu gardło.
Zaczęłam się szarpać, lecz Michael mnie przytrzymał. Dziewczyna założyła kaptur i wróciła na górę, podczas gdy ten debil, który jest mendom i jak go dorwę, nie wiem jeszcze, jak ale zajebie go zmienił się w pył i znikł.
- Kate!- Usłyszałam krzyk mojego taty, po czym zapadła cisza. Zaczęłam się wyrywać Michaelowi, a gdy mi się to udało wbiegłam po schodach na górę i wpadłam do salonu. Padłam na kolana obok ciała mojego taty.
- tato- szepnęłam przez łzy.- Otworzył oczy.- Tatusiu.
- Katie.
- Dzwoń po karetkę- rzuciłam do Michaela.
- Do kogo mówisz... Mi.. Michael?- Zapytał widząc Michaela w salonie. Michael pokiwał głową- Zaopiekuj się nią.
- Nie. Masz żyć. Na co czekasz. Dzwoń po to pieprzone pogotowie.
- Kate nie- powiedział tato.- Nie opłaca się.
- Mam tylko ciebie...
- Żegnaj córciu- szepnął zamykając oczy wybuchłam płaczem i przyłożyłam głowę do jego torsu.
- Kocham cie tato...- Pojedyncza łza skapała na jego klatkę piersiową, która zamarła.
***
- Kate.. Musimy stąd iść- rzucił Michael. Od trzech godzin się nie ruszałam leżąc przytulona do ciała taty.
- Odejdź- szepnęłam.
- Co?
- Wynoś się! To twoja wina!- Wykrzyknęłam.
- Kate.
- Nie podchodź. Mogłeś zadzwonić na pogotowie i go ratować.
- Nie mogłem. Kate żniwiarka wbiła mu sztylet prosto w serce. To cud, że żył jak przyszliśmy na górę.
- Kto?
- Żniwiarka.
- Kto to jest?
- To wysłannicy ciemności. Oni i upadły anioły chcą się ciebie pozbyć.
- Dlaczego?
- Katie.. Już wiele razy uniknęłaś śmierci. Oni chcą pozbawić cię duszy.
- To znaczy zabić?
- To jest sto razy gorsze niż śmierć Katie. Oni są wysłanikami.. Szukali cię.. Jakby cie znaleźli.. 
- Umarłabym na zawsze. Bez duszy.. Nie ma życia..wiecz..- popatrzyłam na Michaela pokiwał głową.
- Nie mogłem cię puścić Heaven. To było za niebezpieczne.
- To, co teraz? Nie możesz mnie chronić na każdym kroku- rzuciłam odsuwając się od ciała taty. 
- Muszę. Oni nie spoczną póki cię nie wykończą.
- To, co mamy robić?
- Muszę cię chronić tak długo, aż nie dają sobie spokoju.
- Czyli ile?
- Nie wiem dokładnie..- Przewróciłam oczami.
- zapewne do mojej śmierci.
- Kate.. Czy ty mnie słuchasz..
- No..
- Właśnie widzę jak.. Powiedziałem, ze już wiele razy uniknęłaś śmierci..
- Ale musze umrzeć.
- Umrzesz.. Jedynie jak oni zdobędą twoją duszę.
- Jestem wampirem.
- Nie.
- Istnieją wiedźmy?

- Czemu pytasz?

- Zapytam je czy jest jakieś zaklęcie byś mówił po ludzku i o wiele więcej.. A nie tak wymijająco.
- Haven nie załamuj mnie.
- Istnieją czy nie?
- A bo ja wiem? Ja nie wiem, czym ja jestem.
- Duchem.
- Duch nie ma ciała Heaven- odparł siadając w fotelu.
- O to wiem, kim jesteś?
- Kim?
- Cholernie irytującym, wrednym, aroganckim, egoistycznym, małomównym, i cholernie odważnym dupkiem... Czyli po prostu jesteś facetem.
- ha. Ha ha- podparł się o rękę.- Musimy iść.
- Jest ktoś, kto nam pomoże.
- Jest taka osoba, dlatego zbieraj się.
- Gdzie będę mieszkać? Chyba nie u Paris..

- Kate.

- Nie będę jej narażać. Patrz, co się stało z tatą. To przeze mnie nie żyje. - Wstałam i przeczesałam ręką włosy. - Nie pozwolę umrzeć Paris! Nie jej.
- Kate nie płacz.
- Michael proszę przytul mnie- wyszeptałam. Michael podszedł do mnie i przyciągnął mnie bliżej. Zawiesiłam ręce na jego karku, a on otulił mnie w talii. Przy nim czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, ze chce dobrze.- Michael.. Nie pozwól mnie skrzywdzić.
- Nigdy na to nie pozwolę...
- Zaopiekujesz się mną.
- Kate.. Będziemy musieli wyjechać z Los Angeles.. Będą się domyślać, ze mieszkasz w Neverlandzie. Do tego szkoła.
- Znajdę nową. Proszę cię.- Powiedziałam wycierając łzy.
- Okej..
- Matko jutro Paris tu przyjdzie.
- Zadzwoń do niej... Kate jak wyjedziemy nie wrócimy tak szybko.
- Przecież wiem. Co ja bez niej będę robić.
- Musisz to przemyśleć. Możemy zostać i zamieszkasz z Paris. A ja będę cię jakoś chronił.
- Nie chce jej narażać. Nie umiałabym spojrzeć ci w oczy po czymś takim.
- Jutro z nią pogadasz.. Kate wszystko okej- spytał, gdy podtrzymałam się jego ramienia.
- Słabo mi.
- Chodź.. Musisz się przespać.
- Ale gdzie.
- W Neverlandzie.
***
Michael powiedział, ze mogę spać spokojnie, ponieważ nic mi nie grozi.  Nie rozumiałem tego. Skoro w Neverlandzie jestem bezpieczna, czemu nie możemy zostać tu dłużej.
' Bo w końcu żniwiarze domyślą się waszej kryjówki'
Przekręcałam się z boku na bok. Otworzyłam oczy i spojrzałam na sufit. Ciągle widziałam tę żniwiarkę i mojego tatę gdy umierał. Odkryłam kołdrę i wstałam z łóżka. Byłam ubrana w koszulę Michaela. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam delikatnie drzwi. Wyjrzałam na korytarz było totalnie cicho. Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Postanowiłam skierować się w stronę sypialni Michaela. Idąc do niej rozglądałam się czy jestem sama. W końcu doszłam do wielkich dwuskrzydłowych drzwi. Dotknęłam gałki w drzwiach i ją przekręciłam po czym otworzyłam drzwi wchodząc do środka. Michael leżał na łóżku. Podeszłam do łóżka. Po czym usiadłam na skraju. Był ubrany w te same dżinsy co poprzednio, ale zdjął swoją białą koszulę. 
' Pewnie biedaczek zasnął tak jak padł na łóżko'
Czułam się niepewnie, przy nim. 
- Michael- szepnęłam- Misiek- pomrugał powiekami i spojrzał na mnie.
- Co tu robisz? Dlaczego nie śpisz?

- Nie umiałam. To mnie dobija..I..

- I..
- Mogę spać z tobą.. W sensie tak o nie mam nic na myśli, żeby było jasne- Michael zaczął się śmiać.
- Z czego się lejesz.
- Z tego jak słodko się zawstydzasz- oświadczył.
- Ty padalcu- wzięłam jedną poduszkę i walnęłam go w łeb. Zaśmiał się w poduszkę. Po czym zakrył się ręką. Położyłam się, obok, ale to nic nie dało, więc się przybliżyłam i podniosłam jego rękę i położyłam na mojej szyi. Byliśmy tak blisko, ze stykaliśmy się nosami.
- mam cie na oku McKay.. Nie waż się dobierać mi do rozporka.
- Chciałbyś erotomanie. Nigdy się tam nie dobiorę.
- Myślałem, ze podoba ci się mój tyłek.
- No własnie tyłek, to dwie inne strony. I nie podoba.
- Przed chwilą powiedziałaś, że podoba ci się.
- Ach dasz mi spać.
- Nie, bo chce pogadać.
- O czym?
- Dlaczego nie znajdziesz sobie chłopaka?
- Bo są głupi i niedojrzali im chodzi tylko o pójście z dziewczyną do łóżka
- Dość czarne wizje..
- Nie czarne, ale prawdziwe.
- jesteś za młoda by być cyniczna.
- Jezu jesteś z innego pokolenia... To nie cynizm tylko realizm loczkowany.
- Loczkowany? Lepszej nazwy nie miałaś?
- Wymachiwacz tyłka z trybem ekspert.
- No wiesz ty, co.
- Mówię fakty.. Te dziewczyny śliniły się na twój widok i rozbierały cię.
- jak?
- Wzrokiem. Patrzyły na ciebie i wyobrażały sobie ciebie w pewnej sytuacji.
- Oh- jęknął, po czym się zawstydził. Zamknął oczy i się skrzywił, a ja zachichotałm, po czym spoważniałam.
- Mike, to mój tatuś jest teraz duchem.
- Mam nadzieję.
- czemu masz nadzieję?
- Niekiedy podczas zabicia kogoś przez żniwiarza zachodzi do przemiany.
- Nie mój tatuś nie będzie psychopatą z chrapką na moją dusze.
- Miejmy nadzieję.
- Jak myślisz istnieją wiedźmy i wampiry?
- ty znowu o tym..- Pokiwałam głową- Jednego wampierzego dupka znam.
- tak, gdzie mieszka.
- Nie poznasz go.
- A co zazdrosny jesteś- otworzył usta by coś powiedzieć, lecz szybko wrócił- Śpij.
- Nie odpowiedziałeś.
- Idź lulu.
- Jackson.
- Tak, jestem zazdrosny, bo ty ciągle o tych pieprzonych wampirach. Też nim chce być.
Wybuchłam śmiechem.
- Ciebie uwielbiam taki, jaki jesteś kanalio.
- Moja słodka pijawka- pocałował mnie w czoło.
- Mickey mogę nie gadać z Paris?
- Nie chcesz?
- Nie dam rady się z nią pożegnać. Ona będzie się wypytywać i namawiać mnie bym została. A ja nie pozwolę jej skrzywdzić.
- Zrobisz jak uważasz, a teraz śpij.


ROK PÓŹNIEJ
Wielka Brytania, Godzina 6: 30

- Pobudka- usłyszałam wesoły głos. Zakryłam się poduszką i przekręciłam się na drugi bok.
- Daj mi spać Jackson.
-  Heaven no wstawaj, bo sam cie wyciągnę z tego łóżka.
- Tylko spróbujesz- odrzuciłam poduszkę na bok.
Od naszej ' ucieczki' minął równy rok. Już jestem przyzwyczajona do tego, ze wszędzie śledzą mnie ci pieprzeni żniwiarze ciemności i śmierci. Anioły ciemności też zaczeły dawać o sobie znaki a Michael jest moim ' pełno prawnym' opiekunem do mojej osiemnastki. Czyli cztery miesiące.

Pomimo wyjazdu musiałam też pozmieniać wiele rzeczy.
Mój wygląd jest trochę inny. Mam dłuższe falowane włosy, robię sobie mocniejszy makijaż i inaczej się ubieram. Jednak charakterek mam ten sam.
- Heaven no, rusz ten seksowny tyłek- mruknął Michael, wtulajac twarz w moją szyję.
' Podrywacz'
Pomimo iż znam go prawie 7 lat, dotarło do mnie... że w ogóle go nie znam. Naprawde. Tamten Michael to całkiem inna osoba. Tamten traktował mnie jak swoją córkę i przyjaciółkę swojej córki. Traktował mnie jak dziecko... A ten.. Jak wspólnika. Wie, że dam sobie rade i jestem bardziej odpowiedzialna. Jesteśmy ' towarzyszami' i zawsze sobie pomagamy. A i poznałam trochę inne oblicze Michaela.

Gdy przyjaźniłam się z Paris i on żył, nigdy nie ważyłby się mnie poderwać..  Ostatnio jednak dowiedzieliśmy się, ze po śmierci ( nie wiem, jakim cudem) nie jest już jej ojcem. Jest wolnym człowiekiem. Oczywiście nadal może ją traktować jak córkę, ale w świetle.. Prawa.. Ona nie jest jego córką. Bardzo mnie to zdziwiło, bo myślałam, ze po śmierci wciąż się jest rodziną. Myślałam, też, że on jest po 50 a ma 24 lata, jako strażnik. Więc.. To nie jest ten sam Michael Jackson. Tamten umarł na zawsze. Ten jest nowym i całkiem innym. Przez cały rok traktował mnie jak ojciec, ale gdy dowiedział się, że może ze mną flirtować. Zaczął to robić i bardzo go to bawi. Wiem jak to dla was wygląda. Według mnie nadal jest ojcem Paris i nie umiem się przyzwyczaić. Śmierć jest do dupy. Z resztą życie też. A jak już o śmierci mowa.. Czy wiecie, ze przez ten cały czas?. Byłam do połowy martwa? Jedną nogą stoję nad światem umarlaków. Dlatego ci powaleni idioci na mnie polują. Wracając do Michaela. Jest dla mnie troskliwy jak ojciec, ale korzysta też, ' z drugiej młodości' Już kilka razy przyłapałam go na flirtowaniu z jakimiś babami. Ze mną też mu się zdarza. Co kończy się zawsze wybuchem śmiechu przez nas obojga. Nie wyobrażam sobie zbytnio byśmy mogli być razem. Za życia.. To by wyglądało.. Chyba każdy domyśla się każdy jak.
' Ale macie nowe życie'
' Weź stul pysk. To ojciec mojej przyjaciółki'
' Która się wypięła na tobie, gdy dowiedziała, się, ze Brandon na ciebie leciał'
Tak, ostatnio Paris zadzwoniła do mnie i nieźle się pokłóciłyśmy. Była też za o to, ze nie powiedziałam, jej gdzie jestem. Trochę mnie to zabolało, ale miała rację. Sama zrezygnowałam z tej przyjaźni. Jednak zrobiłam to z troski o nią.
Co do Michaela... Dogaduje mi, i nie powiem, co robi. Jest aroganckim, egoistycznym, odurzającym, uwodzącym... Nie dokończę, bo nie wypada. Pewne jest, ze jest najlepszym przyjacielem i strażnikiem na świecie. Raz się zdarzyło, że musiał walczyć. To było na początku i ja się cholernie bałam. Ale mu kibicowałam. A to zawsze coś, co nie?
Jego wygląd ten się zmienił. Wygląda jak w Give In To Me.. I coraz częściej nuci tę pioseneczkę.' Ciekawe, czemu'
 Jest cholernie przystojnym małpiszonem. Co mnie wkurza.. Nie będę przecież go podrywać. Owszem czasem coś palne.. No jest przystojny, ale on tego z moich ust nigdy nie usłyszy. Nigdy. Co do jego przystojności To nie ucieka uwadze kelnerką, lekarką i innym babą, które kręcą tyłkiem przed nim. Nie wiedzą, ze to Michael. Myślą, że jest po prostu podobny.
Mnie to wkurza jak cholera, a go to bawi.

Poczułam jak się unoszę, otworzyłam oczy i raptownie zaplotłam ręce na jego karku.
- Co robisz buraku.
- Próbuje cię obudzić.- Wszedł do łazienki.
- Nie zrobisz tego.
Uśmiechnął się sie chytrze.
Włączył prysznic. Złapałam sie mocniej jego karku, ale i tak udało mu sie mnie odciągnąć i po chwili stałam cała morka pod prysznicem w jego czerwonej koszuli i czarnych bokserkach.
- Ha. Ha. Ha- powiedziałam otulając się ramionami i drżąc z zimna.
- Rozbudziłaś się.
- Ooo nie chcesz, żebym była całkiem rozbudzona.
- Lubię jak się wkurzasz- rzucił przygryzając wargę.
- Debil, daj mi spokój. To, co zrobię to moja sprawa... Nie twój interes0 wyszłam spod prysznica, przechodząc obok niego.
- Mój Boże, nawet nie masz pojęcia jak bardzo bym chciał żeby to była prawda. Naprawdę jesteś irytująca..I nawet jakbym nie chciał żeby to było prawdą. Ale niestety, to, co zrobisz, gdzie pójdziesz i co sobie pomyślisz, jest jak najbardziej moją cholerną sprawą. Żniwiarze zaczęli się jeszcze bardziej tobą interesować.
- Więc co robimy?
- Musimy udać się w pewne miejsce...

I Jak? Szczerze nie wiem na co go oceniam. Ale wiem, ze teraz wiele się będzie działo.
Przepraszam za zaniedbuje wasze blogi.. musze się wziąść w garść. Przepraszam za błędy. I za resztę. Jak mogliście zauważyć.. Paris.. Nie przyjaźni się z Kate. I tak po zostanie. Co do tej żniwiarki... to zdjęcie..ah.. musiałem je wrzucić :)

Pozdrawiam. Mike




poniedziałek, 6 lipca 2015

Believe In Ghost, Section 3



- Michael? A więc to naprawdę ty- uśmiechnął się- To ty nas straszysz, debilu jeden.
- Nie, to nie tak.
- Śledzisz nas, i o mało...Agrr, czemu musisz..
- Możesz się przymknąć?
- Nie rozkazuj mi! Jesteś duchem! Skąd wiem, ze mogę ci ufać.
- Przysięgam. Daj mi wyjaśnić.
- Masz pięć minut.
- Okej. Nie opuszczam Nibylandii, nie oddalam się z tamtą... Dziś zrobiłem wyjątek- wyjaśnił.- Musiałem sie z Toba zobaczyć.
- Susie cię pozdrowiła?
- tak. I powinnaś.. Powinniście mieć szlaban do końca życia- powiedział podchodząc do fotela, po czym  nim usiadł.- Mogłyście zginąć.

- Ten ktoś.. O kim wspominała Sue.
- Kate.. Nie jesteście bezpieczne. O mało ciebie nie zabił. Wiesz jak się wkurzył, gdy okazało sie, że żyjesz? Wykończy i ciebie i Paris.
- Ha. Nie boje się.
Podniósł jedną brew do góry.
- Okej. Boje się jak cholera- usiadłam w fotelu na przeciw.- Ale co ja mogę. Nie da się zabić ducha..Chyba, że.. Posłuższysz mi, jako królik doświadczalny- podniosłam jedna z książek i rzuciłam w niego. Pstryknął i znikł, a książka opadła na fotel.
- Może mnie najpierw wysłuchasz sadystko- usłyszałam jego głos tuż przy uchu.
- Mów.
- Dziękuje. A więc tak jak wspominałem, on nie może cię dorwać.
- Co do tego ma Paris?
- Chodź.

- Nigdzie z tobą nie idę- zerwałam sie z miejsca i wycofałam sie na schody.- Nie ufam ci- to go zabolało. Spuścił głowę.

- Czy kiedykolwiek cię oszukałem? Lub skrzywdziłem?
- Paris i reszta będą się nie pokoić.. Spotkajmy się.. Dziś w nocy i- Michael pokręcił energicznie głową.
- Nie ma mowy.
- Dlaczego?
- Bo nie Kate. Sama niegdzie nie pójdziesz. To jest za niebezpieczne- oświadczył.
- Michael..
- Nie Kate.
- Pojawiasz się tutaj i mi rozkazujesz. I niby, czemu mam cię słuchać? Podaj jeden powód.
 - Katie.. Grozi ci niebezpieczeństwo. Posłuchaj.. Zawsze chciałem dla ciebie dobrze. I nadal tego chce. Nie chce by on cię skrzywdził.
- Ale kto? Powiedz imię.
- Nie mogę.
- Normalnie jak z Voldemortem- usiadłam na schodach- Dlaczego mnie to spotyka? Czemu nie mogę być normalną nastolatką, która ogląda sie za przystojniakami na plaży.. A nieuganiającą sie za duchami... A raczej będącą na celowniku jakiegoś psychopaty.
Michael usiadł koło mnie na schodku i westchnął.
- Nigdy nie byłaś i nie będziesz normalna nastolatką. Jesteś niezwykła.
- W innej sytuacji wzięłabym to, jako komplement- rzuciłam spuszczając głowę.
- taka jest prawda. Potrafisz rozmawiać z duchami. Nie każdy to umie.
- Dlaczego Paris .. Nie umie?
- Bo nie przeżyła tyle cierpienia, co ty...Do tego przeżyłaś śmierć kliniczną.
- Dlaczego nie ukażesz sie Paris i jej nie będziesz prawił morałów.
- Boże... Co z ciebie za uparciuch.
- Pierdol się- warknęłam i wstałam. Złapał mnie za ramie a ja stanęłam.- Jakim cudem ty..
- Próbuje ci to wytłumaczyć, a  ty mi dogadujesz, więc zamknij na chwile tą ładna buźkę.
- Nie jesteś taki jak za życia.
- Niektóre rzeczy się zmieniają, wiec usiądź łaskawie-zrezygnowana go posłuchałam i usiadłam.
- Wracając na poprzedni tor, spytałaś czemu nie ukaże sie Paris- skinęłam głową- Nie mogę.
- A w NIbylandi. Tam sie jej pokazałeś.
- Nie pokazałem tylko kamera mnie nagrała.
- Prince nie wierzy, ze to ty.
Westchnął głęboko.
- Tak, wiem.
- Poza tym twój syn to skończony skórwiel.
- Będzie trzeba popracować nad twoim słownictwem droga panno McKay.
Przewróciłam oczami- I nad zachowaniem też.
- Daruj sobie umarlaku.
- I kto tu się zmienił. Jesteś nieznośną dziewczynką. Doprawdy bawi mnie to, ale następnym razem sie pokłócimy.
- Czy ty próbujesz mnie poderwać.
- Jestem martwy i jestem ojcem twojej przyjaciółki- rzucił z uśmiechem- To doprawdy było by komiczne.
- takie rzeczy sie zdarzają.
- Oh Katie, Katie- pokręcił głową.
- Jakim cudem umiem cie dotknąć.
- czasem umiem sie ' zmaterializować'.
- A jest taki dzień, kiedy masz ciało?- Skinął głową- Kiedy?
-25.06- Usłyszałam jego głos w głowie.
- Jak tyś to?
- E.. Taka sztuczka..
- Powiem Paris, ze tego dnia masz ciało ucieszy się.
- Nie możesz- zerwał sie z miejsca.
- Dlaczego? Ona tęskni za tobą.
- ja za nią też.  Ale będzie cierpieć jeszcze bardziej.
- Przytuli cię. Nawet nie wiesz jak długo na to czekała.
- Nie może. Będę dla niej przezroczystą poświatą.
- Co z ciałem?
- Dla niej jestem duchem.
- Życie jest czasem do dupy- westchnęłam.

- Zgadzam się w stu procentach- popatrzyłam na niego.
- A ten ktosiek.. Ma ciało.
- Nie wyciągaj ode mnie.
- No, plosie.
- Zależy.
- No to nie może nas skrzywdzić.
- Naprawdę myślisz, że brak ciała mu przeszkodzi w skrzywdzeniu i ciebie i jej.
- Nom.
- Jakoś nie przeszkadzało mu przestraszyć cie na cmentarzu- po plecach przeszedł mi zimny dreszcz.
- Chwila... Byłeś tam. To ty stałeś w cieniu.
- Tak.
-.1. Oszukałeś mnie, bo powiedziałeś, że nie opuszczasz Nibylandii, a 2. Dlaczego nic nie zrobiłeś. Widziałeś, ze podchodzę, d tego drzewa.. Gdzie stało to coś.
- Jakbyś była mądra nie podeszłabyś.
- i kto tu jest niemiły.
- Jestem szczery.
- Mam cię dość. Idź już.
- Nie tak szybko McKay.
- Spieprzaj Jackson...Mów, dlaczego ten ktoś chce mnie skrzywdzić, a nie mnie upominasz, bo robi się to.. Wkurzające.
Uśmiechnął się sie, przygryzając wargę.
- Lubię cie wkurzać, ale masz racje. Wracajmy do szczegółów.
- Dlaczego ja umiem z tobą gadać i cię dotknąć?
Zamilkł na chwilę, po czym odparł.
- Jestem twoim strażnikiem.
- Cos typu Anioł stróż.
- ta cos tego typu.
- Ale jesteś duchem? I po co mi strażnik.
- Grę 10 pytań zostawimy an, kiedy indziej Kate.
- dlaczego odpowiadasz mi tak wymijająco?
- Bo tak lubię.
- A może się boisz- uśmiechnęłam się diabelsko, lecz widząc jego niezruszoną minę uśmiech spełzł mi z ust.- Istnieją wampiry?
- Chciałabyś, co?
- Wiesz, romas z wampirem, nieźle sie zapowiada- przewrócił oczami i oparł się o ścianę. - Nie rób tak!- Znów przewrócił oczami.
- Jesteś cholernie irytujący.
- A ty dziecinna. Myślałem, ze wyrosłaś z wampirów.
- A ja myślałam, ze wyrosłeś z głupoty... Ale jak widzę jest u ciebie wrodzona i zapóźno dla ciebie. Nie ma już nadziei...Chwila nie wspomniałeś nic o Prince'ie, gdy go tak wyzwałam.
- Niezła była by z was para- posłałam mu mordercze spojrzenie, na co zachichotał- No dobra...źartuje. Ale chyba nie jest tak źle.
- jest okropny. Ciągle tylko jedno mu w głowie. Wszyscy sie zmienili po twojej śmierci- oświadczyłam, i próbowałam sie nie rozpłakać się, ale było za późno- Szlag!
Michael podszedł do mnie uklęknął na przeciw mnie i wytarł tą łzę.
- Wow, masz gorsze nastroje od kobiety w ciąży- zaśmiałam się.
- Ta.. Wspominałeś kiedyś o tym.
- Nie płacz.

- Brakuje mi ciebie powalony, irytujący małpiszonie, który jest najcudowniejszym Piotrusiem Panem pod słońcem- odparłam. Michael przyciągnął mnie do siebie, poczułam dobrze znane mi perfumy. Black Orchid Toma Forda. Na początku nie był do nich przekonany, ale dał się namówić Karen.
- Nie płacz.. Proszę..I nie łaskocz mnie.
- Nic nie robię.
- Twoja grzywka mnie łaskocze w szyje- oświadczył i odsunął mnie trochę od siebie.- Silna z ciebie dziewczynka wiesz- pogłaskał mnie po policzku.
- Po jaka cholerę brałeś te leki.
- Conrad powiedział..
- Nie miałeś własnego mózgu? Michael raz byłeś na odwyku.. Nie pamiętasz, co się wtedy działo... Opowiadałeś mi przecież.
- kate, gdy czujesz ból chcesz się go pozbyć. Ja od dawna miałem z tym problemy... I nie umiałem spać. A te leki mi pomagały.
- tak ci pomogły, ze odebrały nam ciebie. Zastanawiałeś się, co czują twoi fani? Nie chcą się poddawać, bo wiedzą, ze ty nie chcesz by byli smutni. Ale nie da się nie płakać, myśląc, ze cię nie ma... - Spuścił głowę- Paris próbowała się zabić. Tak jej ciebie brakowało. Wiesz, co mi powiedziała? Że ma nadzieję, ze cię spotka. Że znów będzie mogła się do ciebie przytulić. Usłyszeć bicie twojego serca.. Usłyszeć twój delikatny głos- popatrzył na mnie zaszklonym wzrokiem- Cos ty narobił MJ?
Nie winię cię.. Ale miałeś własna głowę. Mogłeś przemyśleć wszystkie za i przeciw.
- Wiem- powiedział ochrypłym tonem.
- jakbyś nie umarł... Byłbyś w stanie nas ciągle chronić.
- Kate kiedyś i tak bym umarł.
- Kiedyś! No właśnie. Odeszłeś w czasie, kiedy cie najbardziej potrzebowaliśmy. Dlaczego nas opuściłeś? Po jego policzku spłynęła łza, Michael wciągnął powietrze i odwrócił głowę.- Muszę iść.
- nie idź- powiedział błagalnie.
- Ale, po co mam zostać. Żeby się łudzić, ze wrócisz. Nie będziesz ciągle przy nas... Ciebie nie ma.
- Jestem przy was cały czas duchem.
- Dlaczego nie ciałem?
- Katie.
- Cześć Mike- wstałam i skierowałam się w stronę drzwi. Michael złapał mnie za rękę.
- Haven..
- Nie Mike- wyrwałam mu rękę i wbiegłam po schodach na górę.- Nie rób mi złudnej nadziei. Lepiej.. Odejdź całkowicie... Zegnaj Piotrusiu.
- Katie...No..Otworzyłam drzwi i obejrzałam się. Jego oczy były zaszklone, a po bladych policzkach płynął strumień łez.
- Zapomnij o nas. Przynajmniej o mnie. Paris możesz nawiedzać.
- Nie mogę.
- Przykro mi- odwróciłam się i wyszłam z piwnicy. Zamknęłam za sobą drzwi i się o nie oparłam.
W oczach zebrała mi się masa łez. Nie chciałam wrócić do salonu, więc wbiegłam po schodach na górę do swojego pokoju, zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko wybuchając płaczem. Podniosłam delikatnie głowę i popatrzyłam na bok. Sięgnęłam tam ręką. Było tam zdjęcie moje, Paris, Prince'a i Michaela. Blanketa wtedy jeszcze nie było.
- Dlaczego to zrobiłeś Piotrusiu?

Usłyszałam grzmot i popatrzyłam w kierunku okna. Rozpoczęła się prawdziwa ulewa. Wstałam i usiadłam n przeciw okna, czując we włosach wiatr, wpadający do środka przed uchylone okno. Zadrżałam czując zimny powiew powietrze. Przyciągnęłam nogi pod brodę i patrzyłam przed siebie.
Czułam, ze Michael tu jest. Ze mnie obserwuje. Stał za mną. Słyszałam jak przełyka głośno ślinę. Przymknęłam oczy, by nie wybuchnąć płaczem i igronrując go.
- Nigdy cię nie opuszczę. I to nie chodzi o to, ze jestem tym pieprzonym strażnikiem. Rozumiałaś mnie jak nikt inny. I czy ci się to podoba czy nie... Będę przy tobie i będę cię chronił. Nie pozwolę cię skrzywdzić Heaven- zacisnęłam usta. Nie lubiłam jak tak do mnie mówił. Kiedyś ciągle ktoś tak do mnie mówił, ale wtedy Mike zaczął mówić do Mnie Kate lub Katie i tak zostało.- Przepraszam, ze was zraniłem. Byłem tylko człowiekiem miałem prawo popełniać błędy. I cholernie ich żałuje. Nawet nie wiesz jak bardzo za wami wszystkim tęsknie- usłyszałam jak podchodzi, po czym usiadł na łóżku- Chciałbym przytulić Paris, Prince'a i Blanteka. Chciałbym by wiedzieli jak bardzo ich kocham i jak żałuje, tego, co zrobiłem. Oddałbym cała nieśmiertelność by spędzić jeden dzień z moimi dziećmi...Chwilę z nimi porozmawiać jak kiedyś...- Odwróciłam głowę i popatrzyłam na niego. Trzymał nasze zdjęcie, na które skapła pojedyncza łez- Zycie jest niesprawiedliwe. Nim zorientowałam się, co robię, wstałam i podeszłam do niego, po czym uklęknęłam przed nim.
- Nie płacz.
- Popełniłem największy błąd życia.
- Nie potrzebnie na ciebie naskoczyłam- wytarłam łzę z jego policzka- No już powiedz CIZZZ- Michael roześmiał się.- Dzielny Piotruś.
- Obiecaj mi, że będziesz uważać.
- Obiecuję... Na wszystko. No już towarzyszu głowa go góry. Jeszcze znajdziemy sposób byś mógł widzieć się z dzieciakami- jego kąciki ust delikatnie drgnęły- A teraz chowaj się, bo Paris idzie- rzuciłam, gdy usłyszałam kroki.
- Pamiętaj jestem cały czas przy tobie.
- tak wiem.. Idź już- Michael w jeden chwili znikł, a ja poczułam się całkiem sama. Otuliłam się ramionami. Wtedy do pokoju wpadła Paris.
- Katie co jest?
- Nic.
- Tu był tato.
- Skąd wiesz? Słyszałaś go?
- Nie...Ale widzę to w twoich oczach.
- jaki jest?
- To jest twój ojciec. Najlepiej go znasz.
- Mylisz się.. No to jak.
- Wygląda jak w Erze Bad, dokładniej jak w Dirty Dianie, Em jest sto razy bardziej uparty i irytujący i..
- I?
- Cholernie za wami tęskni.
- ja za nim też. Ale znajdziemy sposób bym mogła z nim rozmawiać.
- Nawet wiem gdzie możemy zacząć szukać wskazówek, co do duchów.
- A dokładniej.
- Dowiemy się, co nieco o nich.. Jak się przed nimi chronić... I jak z nimi się dogadać- powiedziałam z uśmiechem.
- Już to widzę Paris Jackson i Kate McKay pogromczynie duchów- wybuchłam śmiechem.
- Od jutra zaczynamy- powiedziała Paris uśmiechając się szeroko. Miała podobny uśmiech do jej wkurzającego tatuśka. Przytuliłyśmy się.
' Nie poddamy się. Więc niech lepiej duchy trzymają się od nas z daleka, albo mocno oderwą w swoje stare zadki... O ile je mają?.. Okej koniec mojego rozumowania na dziś.'
***
Dziś wracał mój tato z delegacji, co oznaczało, ze będę musiała wrócić do domu. Najchętniej zostałabym u Jacksonów. Tam się czuje bezpiecznie. Nie to, co tu. Wzięłam swoje rzeczy i zeszłam na dół.
- Musisz jechać?- Zagadnęła Paris ze smutkiem.
- Musze. Tako się uwziął. Ale przyjedziesz jutro do mnie?
- No raczej..Trzeba poznać tajemnicę..- ściszyła głos i przybliżyła się- Naszych duchów. Lepiej niech z nami nie zadzierają.
Zaśmiałam się i pokręciłam rozbawiona głową. Przytuliłyśmy się, wtedy podeszła do nas Pani Katherine.
- odwiedzaj nas kochanie.
- Oczywiście. I nie ma pani nic przeciwko, ze Paris wpadnie jutro do mnie i zostanie na noc.
- No nie wiem.
- Babciu jutro weekend. Proszę- no dobrze. Wykrzyknęłyśmy triumfalnie i dałyśmy sobie piątki.
- Pamiętaj Kate, ten dom jest twoim domem wpadaj, kiedy tylko masz ochotę-  Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niej.
- Uwielbiam panią.
- A ja ciebie. No leć.
Paris i pani Katheriene podeszły ze mną aż do samochodu. Już miałam wsiąść do środka, gdy usłyszałam głos blanketa.
- Zaczekaj- odwróciłam głowę, i popatrzyłam na niego.- Zapomniałaś tego.- Podał mi mój pamiętnik.
- Skąd go masz. Zgubiłam go w wieku 11 lat- oświadczyłam patrząc zaskoczona na Paris. 
- Nie wiem.. Był na strychu. Zobaczyłem napis Kate McKay, więc przybiegłem ci go oddać.
- dziękuje- pocałowałam go w policzek, na co się zarumienił.
- Piękna z ciebie dziewczyna- odparł.
- Dobra brat nie podrywaj mi kumpeli- zaśmiała się Paris.
- To lecę- wsiadłam do samochodu, a gdy odjeżdżaliśmy pomachałam im na pożegnanie.
- I fajnie minął wam czas?- Zagadnął tato.
- Bardzo. Szkoda, ze tak szybko to minęło. Tato a Bedzie mogła do mnie Paris jutro wpaść- odparłam otwierając mój pamiętnik i go przeglądając.
- Pewnie- uśmiechnął się do mnie.- O Dirty Diana leci. Twoja ukochana piosenka.
- Uwielbiam ją. W tym teledysku MJ wyglądał jak najseksowniejszy facet pod słońcem.
Tato roześmiałby się.
- Jakby tak wyglądał.. Umówiłabyś się z nim?- Zapytał.
- Jakby miał 21 lat.. To, czemu by nie- odparłam z uśmiechem nucąc po cichu tekst mojej ukochanej piosenki, gdy nagle zamarłam. Zobaczyłam wpis z 15 kwietnia 2008 roku. 
Drogi Pamiętniku.
Piszę do ciebie, ponieważ boje się o tym, komu kolwiek powiedzieć... Ktoś mnie śledzi. I to nie jest człowiek. Chodzi za mną wszędzie i śni mi się każdej nocy. Boje się. Czuje jego obecność, widzę jego cień za sobą, słyszę jego głos... 
Gdy zeszłam dzis do piwnicy... Zamarłam. Stała tam postać w czarnym kapturze. Słysząc mnie podniosła głowę, a ja zobaczyłam ogromne czarne oczu. Nie miało koloru. Patrzyły na mnie obłąkane i wściekłe.. Do tego ciągle śni mi się jakiś opuszczony domek i cmentarz przy nim. Nie wiem, co mam robić. Bardzo się boje. Obok jest rysunek jak one wyglądają.
Wziełam do ręki kartkę. Było tam kilka rysunków. Zakaptrurzona postać, cmentarz, i te wielkie czarne oczy. Przeszedł mnie zimny dreszcz.
Przewinełam na kolejną kartkę z pamiętnika.

' On tu jest...' 
I nie pisało nic więcej. Przełknełam głosno ślinę.
- Katie jesteśmy- rzucił wesoło tato.
' To w tym domu zobaczyłam tego demona. Ciekawe czy znów tam jest'
- Kiedy ostatni raz odwiedziłeś, nasz dom?- Zapytałam biorąc na plecy plecak.
- Przed pół rokiem, ale pani Rosalie się nim opiekowała.
Wziął swoją walizkę i torbę. Ja chwyciłam za rączke mojej walizki, i poszłam za tatą. Otworzył drzwi i wszedł do środka.
- Co tu się do cholery..- Rzucił widząc, ze wszystko jest poprzewracane.
Odłożyłam plecak i wbiegłam do salonu.
- panie Rosie.. Prosze Pani- weszłam do kuchni i chciałam znów to krzyknąć, zamiast tego wrzasnełam przerażliwie. Pani Morgan leżała na ziemi nie ruszając się. Ale miała otwarte z przerażenia szeroko oczy
- tato- powiedziałam zrozpaczony głosem. Tato wszedł do kuchni.
- matko Boska Kate wyjdź stad- polecił. Wróciłam do salonu, nie umiejąc się uspokoić. Popatrzyłam na schody. Wbiegłam po nich do swojego pokoju. Zamknełam je na klucz.
' To nie jest za rozsądne'

- Michael błagam. Potrzebuję cię do cholery! Proszę Mike.. Okno się otworzyło a po chwili koło mnie stanął Mike. Popatrzyłam na niego i rzuciłam mu się na szyję.
- katie, co sie stało?
Opowiedziałam mu o wszystkim. O Pani Rosalie i o tym, co przeczytałam w pamiętniku. Nigdy nie widziałam Michaela w takim stanie.
- Kate musicie uciekać.
- Ale gdzie? 
- jak najdalej stąd.. On was znajdzie..
- Ty mnie ochronisz. Jesteś moim strażnikiem.
- Kate musiałbym zabrać cię do Neverlandu... A to nie jest...
- Wiem, zę to pytanie nie na miejscu, ale dlaczego wyglądasz jak w Dirty Dianie?
- Po śmierci każdy jest młody.
- Ale dlaczego akurat tak?
- Bo to twój ukochany teledysk.. I nie zadawaj mi takich pytań. Chodź musimy iść na dół.- Złapał mnie za rękę. Spletliśmy palce, a ja się przytuliłam do jego boku.
- A co z tatą?
- Nie wiem. Coś wymyślę.
- Powiemy, zę jesteś moim facetem- Michael się uśmiechnął- No, co, uwielbiam cie w Dirty Dianie.
- A w czym mnie nie uwielbiasz?
- W In The Closeth, Naomi za bardzo cie obmacuje- oświadczyłam Michael zachichotał. Usłyszałam trzaski w piwnicy.- Tato- zbiegliśmy po schodach na dół rozgladajac się za moim jedynym opiekunem. Wszędzie było puste i wyglądało jeszcze gorzej.
- Piwnica.
- Chcesz, zebym została?
- Nie. To jest za niebezpieczne. Miej sie na baczności i bądź ostrożna... Nie waż się o niej zapomniać.
- przytulam się do umarlaka... Jak mam zapomnieć o ostrożności.
Michael nic nie odpowiedział na tę odzywkę. Skierowaliśmy się w stronę piwnicy. Otworzył drzwi i wszedł do srodka. Szłam przytulajac się do jego boku i rozglądajac dokoła. Zeszliśmy na sam dół.
- Gdzie jest mój tatuś?
- Nie wiem, Kate...- Chodź- pociągnął mnie za jakiś szafę. Zmieściliśmy się oboje, ale musieliśmy stać bardzo blisko siebie. Po chwili po schodach ktoś zaczął schodzić.
- Kate- usłyszałam głos taty.
- To on.
- To nie on Kate, to podstęp- rzucił Michael.

- Michael to on- chciałam wyjść, lecz przytrzymał się i zakrył mi usta dłonią. Po chwili przekonałam się, ze miał rację. Po schodach nie schodził mój tata... Tylko zmora z najgorszych koszmarów.

Witam! Przepraszam, ze dodaję teraz rozdział, ale mam problemy z laptopem. Wredny.. nie powiem co. Ah szkoda, gadac. Raz dałem go młodszemu bratu i takie coś. No, ale nic. Co do notki. Oceniam ją na ..1. Wyszła fatalnie. W kolejnych częściach będzie się trochę więcej działo.
Bo przez pół notki gadała z Michaelem,a  potem znalazła martwą sąsiadkę w kuchni. Ja to mam wyobrażnię. Nie chce do tego opowiadania dodawać wampirów, a Magda truje mi łeb. Bo dodają tego czegoś. Chociaż na jedno wychodzi. Co zmieni jednem wampirzy dupek więcej? Chociaż ta maruda nie będzie susyć mi łba. Przeglądajac notki, które mam napisane doszedłem też do wniosku, ze prędzej czy później ta dwójka zakocha się w sobie, co jest nieconormalne. Ale samo opowiadanie w sobie jest... mało normalne :) Więc... chcielibyście by kiedyś Kate była z MJ? 
Już sobie to wyobrażam... Matko Boska.. mniejsza. 
Takich ktosi widziała niegdyś Kate. I jeszcze wiele razy się pojawią.



No, a teraz przepraszam za błędy. I to coś. Kolejna po jutrze, a jutro TMBGITW i najprawdo podobniej notka z pamiętnika tym razem w wersji Angie. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam za masę błędów.
Pozdrawiam. Mike





czwartek, 2 lipca 2015

Believe In Ghost, Section 2

Zacznę tak.. jak mija wam dzień? Ja od dwóch godzin jestem w Londynie, i znalazłem chwilę by dodawć notkę. Szczerze pisząc tą i końcówkę ostatniej zaczerpnąłem trochę z little susie, bo słuchałem całego albumu history i męczyłem się z końcówką gdy włączyła mi się własnie ta piosenka. Zawsze powoduje u mnie.. dziwne ( tak dobre okreslenie) uczucie. Z jednej strony przechodzą mnie dreszcze, z drugiej jest mi przykro i jestem zdołowany przez tekst.. a z trzeciej strony jestem totalnie zagubiony. Sam nie wiem czemu. No, ale nic. Dodaję tę smutną lecz prawdziwą piosenkę do dzisiejszej notki. Przeczytałem, że to jest prawdziwa historia.. bo gdzies pisało co nieco o niej, ale nie zagłębiam się za bardzo w tą historię. Jednak duch Susie wkroczy do opowiadania :) Zapraszam do czytania i komentowania.
            --------------------------------------------------------------------------------------------

Strach mnie sparaliżowała. Chciałam uciec, krzyczeć, ale zamiast tego stałam i z niedowierzaniem patrzyłam na maleńką dziewczynką. Wiedziałam, ze nas nie skrzywdzi. Patrząc na nas.. W jej oczach krył się strach. Bała się tak samo jak my. Musiała być całkiem sama poszukując swojej mamy. Zimno wgryzało mi się w ciało, wargi drżały ze strachu i zimna a serce waliło jak szalone. Dziewczynka popatrzyła na nas z nadzieją, przytuliła swojego misia. Katem oka zerknęłam na Paris.
- Ona nas skrzywdzi- szepnęła cicho.
- Boi się...
- Czego.. To ona jest duchem- powiedziała zirytowana Paris.- Kate nie podchodź.
- Pobawimy się?- Spytała smutno- Bo moja mamusia gdzieś się zgubiła.
Najbardziej ciekawiło mnie, to, ze słyszymy i rozumiemy, co mówi. Zazwyczaj duchów się nie widzi, ani nie słyszy. Ich głos jej dla nas szumem.
- Kate ona się tylko patrzy.. I na pewno chce nas skrzywdzić.
- Spytała się czy się z nią pobawimy.
- Ona nic nie mówiła Kate- spojrzałam, na Paris.
- Dlaczego ona cię nie słyszy?
- Bo nie była przy śmierci innej osoby. Ty byłaś...
- Paris...Widzisz ją?
- Nie, tak sobie stoję- mruknęła cofając się do tyłu. Złapałam ją za nadgarstek.
- Skoro nie słyszysz duchów, czemu je widzisz.. 
- Nie, wiem...
- Jak się nazywasz?- Spytałam.
' Zwariowałam. Urządzam sobie pogadankę z duchem. Przed momentem nie umiałam wydobyć z sobie słowa a teraz?"
- Susie...
- Nie zginęłaś w wybuchu?
- Nie...Nie wiem dokładnie, co sie stało.. Pamiętam tylko ból..- Powiedziała to tak smutnym głosem, że zrobiło mi się przykro.- To jak pobawicie sie ze mną.
- teraz nie możemy. Może innym razem.
- Teraz- powiedziała stanowczo...- O nie..
- Co sie stało?
- Kate ktoś tam szedł- szepnęła Paris.
- Uciekajcie... On nie może was widzieć- rzuciła mała. Przez chwilę nas obserwowała- Ani mnie z wami- dodała. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
- czekaj... Znasz..- Raz kozie śmierć- Michaela Jacksona?- Uśmiechnęła się i pokiwała głową.- Gdzie jest?
- Gdzieś gdzie jest jego miejsce...- Dodała.
- Pozdrów go
- " Co? Oszalałaś?"- Usłyszałam głos swojego rozsądku.
Pokiwała głową i pobiegła. Gdy przebiegała koło mnie poczułam cholerny chłód, i ból, przez co krzyknęłam i padłam na kolana.
- Kate, co ci?- Zapytała Paris.
Odwróciłam głowę, mała biegła przez korytarz, gdy nagle wyparowała.
- Po prostu, bo..- Nie dokończyłam słysząc jak wybija północ.- No nie...
- Kate, chodźmy proszę- poprosiła. Wstałam i poszłam razem z Paris. Za nami ktoś podążał, ale nie wiedziałyśmy, kto. Było słychać kroki, coraz głośniejsze. Zaczęłyśmy biec, te kroki też się nasiliły.

Wpadłyśmy do jakiegoś korytarza, a kroki ucichły. Było słychać nasze głośne oddechy. Złapałam sie za serce, nadal czułam ten ból, gdy ta mała przebiegła obok mnie. Lecz opłacało sie tędy iść. Michael jest w Neverlandzie naprawdę. To nie jest kłamstwo.
' Wierzysz jakieś dziewczynce?"- Po raz kolejny odezwał się głos rozsądku, który naprawdę zaczął mnie irytować.
' No wiesz jest duchem'
- Kate słyszałaś?- Spytała Paris, odwróciłyśmy się. Za nami były drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Stałyśmy kawałek za nim, ale dokładnie widziałyśmy te drzwi, lekko uchylone, a potem jak są zamykane na.. Klucz?
- Hej to jest niezłe- powiedziała Paris.
Złapałam ją za rękaw i pociągnełam w kierunku wyjścia.- No, co?
- Zanim ta mała uciekła.. Powiedziała, że ktoś nie może nas tam zobaczyć. Bała się go.
- Myślisz, ze to jakiś szef duchów?- Delikatny uśmiech wpełzł mi na twarz. 
- Nie wiem.. Ale jest on na tyle niebezpieczny, że nawet duchy sie go boją.
- Ciekawe czy tato go zna.
- On siedzi w Neverlandzie- odparłam narzucając kaptur na głowę, na dworze zrobiła się prawdziwa wichura- Widoczno twój tatuś koleguje się z Susie.
- Z kim?
- Tą małą.
- Powaliło cię. Nie uwierzę ci, ze z nią gadałaś... To nienormalne... Nie możliwe.
Gwałtownie sie zatrzymałam.
- Widziałaś ducha, ktoś nas śledzi i chce się nas pozbyć... Już dawno powinnaś zmienić swoje zdanie, co jest możliwe a co nie.
- Po prostu nie wierze, że takie rzeczy istnieją...
- Paris też nie chce w to wierzyć! Chce być normalna dziewczyną, która wiedzie życie jak każda nastolatka, a nie uganiać się za duchami.. A raczej być śledzona przez duchy i na każdym kroku je spotykać. Mnie też to nie cieszy.
- Wiem.. Przepraszam.
- Nie masz, za co mnie przepraszać. Też chce by ten koszmar się skończył- oświadczyłam.
- Mamy przerąbane.
- Czemu?
- Jak Prince sie skapnie, że uciekłyśmy i o północy chodziłyśmy po opuszczonych fabrykach...
- Nie chce być w naszej skórze.
- Tobie bardziej współczuje- mruknęła- Za pewne dostaniesz opieprz od Prince, Josepha i swojego taty.
- Ta.. twój dziadek trochę mnie przeraża- odparłam z uśmiechem.
- Nie tylko ciebie. Jak sie wydrze.. Nie ma zmiłuj się.
- Chodź tam jest wyjście.
W ciszy szłyśmy w kierunku wyjścia. Paris otworzyła drzwiczki i wyszła, chciałam zrobić to samo, ale wtedy poczułam na ramieniu ludzkie palce i szarpnięcie.
Odwróciłam się rozglądając dokoła.
- Katie, co jest?
- Ktoś szarpnął mnie za ramię..- Powiedziałam. Koło drzewa zobaczyłam jakiś ruch.. Podeszłam tam.
- Kate wracaj!- Powiedziała stanowczo. Cień poruszył się bardzo szybko i nim zorientowałam się, co sie dzieje, pobiegł w moja stronę i zamiast wpaść na mnie, ( co jest takie ludzkie) przeszedł przez moje ciało.
Otworzyłam usta d krzyku i wtedy odkryłam, ze nie mogę złapać tchu. Od palców rozchodził sie chłód, który wgryzał mi się w całe ciało.  Płynął żyłami, powodując okropny, palący, nie do wytrzymania ból.  Ból ścisnął serce. Biło coraz wolniej, nogi zrobiły się jak z waty.. 
Popatrzyłam na przerażoną Paris, który zaczęła biec w moim kierunku. Chciałam cos powiedzieć, ale przed oczami rozbłysło mi białe światło, które po chwile, zmieniło sie w całkowitą ciemność.


Obudziłam się z potężnym bólem głowy. Otworzyłam oczy i skrzywiłam się widząc białe światło.
' Doprawdy oryginalne.'
- Chwila... Kopnęłam w kalendarz?
- Nie, ale bardzo chciałaś- odwróciłam głowę na bok, wtedy zobaczyłam zapłakaną Paris. - Jesteś w szpitalu- oświadczyła. Rozejrzałam się.. Byłam podłączona do tych wszystkich urządzeń. Głośno westchnęłam. Nigdy nie lubiłam szpitali.
- Ile tu jestem?- Spytałam słabym głosem.
- Od tygodnia. Byłaś w śpiące...Oni..Oni reanimowali cie prawie pół godziny.. Myślałam, ze to koniec. Że stracę cię tak jak tatę- wybuchła płaczem.
- Paris nie płacz- -poprosiłam.
- Mówiłam, ci żebyś tam nie podchodziła.
- Wiem..Ale to nie dało mi żyć. Gdzie Prince?
- W domu. Babcia rozmawia z lekarzami- oświadczyła.- O wilku mowa- dodała wycierając łzy. Do sali weszła jej babcia z lekarzem.
- Witam panno McKay.. Jak sie pani czuje?
- Boli mnie głowa i jestem zesztywniała.
- Tydzień leżała pani w śpiące- usiadł obok mojego łóżka na krzesełku.- Gdy została pani do nas przywieziona pani serce nie biło.
- Wiem.
- Przeżyła pani takie coś jak śmierć kliniczna- oświadczył.
- Oh...Ale nic już mi nie ma- uśmiechnął się.
- Zrobimy badania.
- I jak będzie okej.
- Pojutrze pani wyjdzie do domu- dodał i wyszedł. Opadłam na poduszki, głośno wzdychając.
' Nie ździerżę dłużej niż jeden dzień w tym szpitalu'.

***
- Pojebało was!- Krzyknął Prince krążąc nerwowo po pokoju. Dwa dni temu wróciłam do domu ze szpitala, a on nie mógł sobie oszczędzić wrzeszczenia na nas przy swojej dziewczynie. Do tego szlabanu nie dałyśmy rady uniknąć. Ja zostałam opieprz od taty, Prince'a i Josepha.
- Nie krzycz na nas- poprosiła Paris.
- Jesteście głupie i nieodpowiedzialne
- Babciu- Paris zwróciła sie do starszej kobiety.
- Dlaczego pozwoliłeś im wtedy wyjść?- Zapytała starając się zachować spokój.
- Nie pozwoliłem.
- Nie zauważył, bo pieprzył się z tą wywłoką!- Wrzaskneła wskazując na Sandrę.
- No, no wypraszam sobie.
- Weź stul dziób- wymsknęło mi się.
- A ty..
- Co riposty się skończyły? To doprawdy smutne, idź lepiej zobacz czy twoja klienteria nie czeka przy latarni- mruknęłam pod nosem. Paris zachichotała, a ona wybiegła z uniesioną głową.
- Jak śmiałaś jej tak powiedzieć?- Warknął patrząc na mnie.
- Nie warcz na nią. Ma rację- mruknęła Paris siadając koło mnie.
- Kate to było nie miłe z twojej strony- powiedziała spokojnie Pani Katherine.
- Wiem.
- Ona ma racje babciu. Ten drań się ciągle na nas wydziera i poucza nas.. Więc my też mamy prawo coś powiedzieć na jego laleczkę.
- Jestem starszy!
- Za to głupi jak but. Nie wierzę, ze jesteś moim bratem!
- Dzieciaki przestańcie. Co sie z wami stało? Kiedyś tacy nie byliście.
- Kiedyś żył tato... I wszystko było łatwiejsze- mruknęła Paris. Spuściła głowę.
- No właśnie.. Nie ma go i musicie trzymać się razem.
- Wasza babcia ma rację- szepnęłam- Michael nie chciałyście się kłócili- dodałam.
- A ty skąd możesz wiedzieć, co chciałby nas ojciec syknął Prince.
- Kate miała z nim najlepszy kontakt. Zawsze umiała z niego wszystko wyciągnąć. Jak myślisz, skąd wiedziałam, ze całowałeś sie z Patty Ossbron na urodzinach Dicka?
- Hej..
- Tata mówił jej wiele rzeczy. Tamtego dnia, na urodzinach Blanketa... Tata zniknął po wizycie Pani Presley... Tylko Kate wie, co sie stało.. No właśnie, co sie stało?- Spytała zerkając na mnie. Wszystkie pary oczu spojrzały na mnie.
- Nie ważne. Obiecałam waszemu tacie, ze nie powiem. 
- No wiesz ty, co..- Szturchnęła mnie łokciem.- I tato jest przy nas nadal..
- ta znów zaczyna- jęknął zirytowany Prince padając na sofę koło Josepha.
- O co chodzi?- Zapytała zaciekawiona Katherine.
- Paris nie odpowiedziała, tylko poszła po płytę gdzie był film z Neverlandu i dyktafon. Po chwili leciał już film, a tymczasem Paris opowiedziała wszystko swojej babci i dziadkowi. Zatrzymała na dwudziestej szóstej minucie i podeszła do ekranu telewizora- Kto to jest?
- Nikogo takiego tam nie było- powiedział zaskoczony Joseph.
 Paris przybliżyła tamta postać wtedy, Katherine wykrzyknęła.
- O mój boże! To Michael!
- Michael nie żyje- warknął Joseph- Nie ma go.
- To on. Nikt inny tak nie wygląda Joe.
- On nie żyje.
- Joseph! Rozpoznam własnego syna-usłyszałam zbieganie po schodach. Popatrzyłam na nie i zobaczyłam zapłakanego Blanketa.
- Blanket co się stało?- Spytałam. Rzucił mi sie na szyję i przytulił.
- U mnie w pokoju ktoś jest- szepnął. Popatrzyłam na Paris. Światło zaczęło migać  telewizor zgasł. Blanket sie mocniej przytulił. Usłyszeliśmy kroki. Paris spojrzała na Katherine, która wyglądała jakby zaraz miała umrzeć ze strachu.
- Idę do piwnicy- powiedziałam.
- Żartujesz- szepnęła Paris.
- Trzeba zobaczyć korki.- Odłożyłam na bok koc. Wzięłam latarkę.- Idzie ktoś ze mną? Wszyscy siedzieli cicho.
- Jak nie wrócę za 10 minut, idźcie do piwnicy- rozkazałam.
- Kate nie- powiedziała Paris bliska łez.
- Cicho bądź Paris. Zobaczymy naszego " Martwego" przyjaciela- skierowałam się w stronę zejścia do piwnicy. Oświeciłam latarkę i skierowałam strumień światła na schody, po czym powoli po nich zeszłam. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz. Myślałam, ze oszaleję ze strachu.
Gdy byłam na dole, poświeciłam po piwnicy rozglądając się za kimś, gdy poczułam zimną rękę na ramieniu.
- Witaj Kate.
Odwróciłam się i poświeciłam na tą postać, wtedy latarka wypadła mi z ręki.
- Mi..Michael?

No cześć. Znowu sie powatrzam no nic.. jutro pojawi się nowa z Liberian Girl, a po jutrze kolejna z tego. Szczerze teraz musiał pojawić się Michael, który powróci dopiero w 7 rozdziale. Cholernie nie kusiło, zeby dodać go w tym rozdziale. Chociaż na pocżatku mówiłem sobie stanowcze " Nie". Jednak Kate nie będzie za bardzo wierzyć, w to co widzi.. Przepraszam za błędy.
A i dziękuje, za te 10 tyś wyświetleń :)
Pozdrawiam. Michael