czwartek, 2 lipca 2015

Believe In Ghost, Section 2

Zacznę tak.. jak mija wam dzień? Ja od dwóch godzin jestem w Londynie, i znalazłem chwilę by dodawć notkę. Szczerze pisząc tą i końcówkę ostatniej zaczerpnąłem trochę z little susie, bo słuchałem całego albumu history i męczyłem się z końcówką gdy włączyła mi się własnie ta piosenka. Zawsze powoduje u mnie.. dziwne ( tak dobre okreslenie) uczucie. Z jednej strony przechodzą mnie dreszcze, z drugiej jest mi przykro i jestem zdołowany przez tekst.. a z trzeciej strony jestem totalnie zagubiony. Sam nie wiem czemu. No, ale nic. Dodaję tę smutną lecz prawdziwą piosenkę do dzisiejszej notki. Przeczytałem, że to jest prawdziwa historia.. bo gdzies pisało co nieco o niej, ale nie zagłębiam się za bardzo w tą historię. Jednak duch Susie wkroczy do opowiadania :) Zapraszam do czytania i komentowania.
            --------------------------------------------------------------------------------------------

Strach mnie sparaliżowała. Chciałam uciec, krzyczeć, ale zamiast tego stałam i z niedowierzaniem patrzyłam na maleńką dziewczynką. Wiedziałam, ze nas nie skrzywdzi. Patrząc na nas.. W jej oczach krył się strach. Bała się tak samo jak my. Musiała być całkiem sama poszukując swojej mamy. Zimno wgryzało mi się w ciało, wargi drżały ze strachu i zimna a serce waliło jak szalone. Dziewczynka popatrzyła na nas z nadzieją, przytuliła swojego misia. Katem oka zerknęłam na Paris.
- Ona nas skrzywdzi- szepnęła cicho.
- Boi się...
- Czego.. To ona jest duchem- powiedziała zirytowana Paris.- Kate nie podchodź.
- Pobawimy się?- Spytała smutno- Bo moja mamusia gdzieś się zgubiła.
Najbardziej ciekawiło mnie, to, ze słyszymy i rozumiemy, co mówi. Zazwyczaj duchów się nie widzi, ani nie słyszy. Ich głos jej dla nas szumem.
- Kate ona się tylko patrzy.. I na pewno chce nas skrzywdzić.
- Spytała się czy się z nią pobawimy.
- Ona nic nie mówiła Kate- spojrzałam, na Paris.
- Dlaczego ona cię nie słyszy?
- Bo nie była przy śmierci innej osoby. Ty byłaś...
- Paris...Widzisz ją?
- Nie, tak sobie stoję- mruknęła cofając się do tyłu. Złapałam ją za nadgarstek.
- Skoro nie słyszysz duchów, czemu je widzisz.. 
- Nie, wiem...
- Jak się nazywasz?- Spytałam.
' Zwariowałam. Urządzam sobie pogadankę z duchem. Przed momentem nie umiałam wydobyć z sobie słowa a teraz?"
- Susie...
- Nie zginęłaś w wybuchu?
- Nie...Nie wiem dokładnie, co sie stało.. Pamiętam tylko ból..- Powiedziała to tak smutnym głosem, że zrobiło mi się przykro.- To jak pobawicie sie ze mną.
- teraz nie możemy. Może innym razem.
- Teraz- powiedziała stanowczo...- O nie..
- Co sie stało?
- Kate ktoś tam szedł- szepnęła Paris.
- Uciekajcie... On nie może was widzieć- rzuciła mała. Przez chwilę nas obserwowała- Ani mnie z wami- dodała. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
- czekaj... Znasz..- Raz kozie śmierć- Michaela Jacksona?- Uśmiechnęła się i pokiwała głową.- Gdzie jest?
- Gdzieś gdzie jest jego miejsce...- Dodała.
- Pozdrów go
- " Co? Oszalałaś?"- Usłyszałam głos swojego rozsądku.
Pokiwała głową i pobiegła. Gdy przebiegała koło mnie poczułam cholerny chłód, i ból, przez co krzyknęłam i padłam na kolana.
- Kate, co ci?- Zapytała Paris.
Odwróciłam głowę, mała biegła przez korytarz, gdy nagle wyparowała.
- Po prostu, bo..- Nie dokończyłam słysząc jak wybija północ.- No nie...
- Kate, chodźmy proszę- poprosiła. Wstałam i poszłam razem z Paris. Za nami ktoś podążał, ale nie wiedziałyśmy, kto. Było słychać kroki, coraz głośniejsze. Zaczęłyśmy biec, te kroki też się nasiliły.

Wpadłyśmy do jakiegoś korytarza, a kroki ucichły. Było słychać nasze głośne oddechy. Złapałam sie za serce, nadal czułam ten ból, gdy ta mała przebiegła obok mnie. Lecz opłacało sie tędy iść. Michael jest w Neverlandzie naprawdę. To nie jest kłamstwo.
' Wierzysz jakieś dziewczynce?"- Po raz kolejny odezwał się głos rozsądku, który naprawdę zaczął mnie irytować.
' No wiesz jest duchem'
- Kate słyszałaś?- Spytała Paris, odwróciłyśmy się. Za nami były drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Stałyśmy kawałek za nim, ale dokładnie widziałyśmy te drzwi, lekko uchylone, a potem jak są zamykane na.. Klucz?
- Hej to jest niezłe- powiedziała Paris.
Złapałam ją za rękaw i pociągnełam w kierunku wyjścia.- No, co?
- Zanim ta mała uciekła.. Powiedziała, że ktoś nie może nas tam zobaczyć. Bała się go.
- Myślisz, ze to jakiś szef duchów?- Delikatny uśmiech wpełzł mi na twarz. 
- Nie wiem.. Ale jest on na tyle niebezpieczny, że nawet duchy sie go boją.
- Ciekawe czy tato go zna.
- On siedzi w Neverlandzie- odparłam narzucając kaptur na głowę, na dworze zrobiła się prawdziwa wichura- Widoczno twój tatuś koleguje się z Susie.
- Z kim?
- Tą małą.
- Powaliło cię. Nie uwierzę ci, ze z nią gadałaś... To nienormalne... Nie możliwe.
Gwałtownie sie zatrzymałam.
- Widziałaś ducha, ktoś nas śledzi i chce się nas pozbyć... Już dawno powinnaś zmienić swoje zdanie, co jest możliwe a co nie.
- Po prostu nie wierze, że takie rzeczy istnieją...
- Paris też nie chce w to wierzyć! Chce być normalna dziewczyną, która wiedzie życie jak każda nastolatka, a nie uganiać się za duchami.. A raczej być śledzona przez duchy i na każdym kroku je spotykać. Mnie też to nie cieszy.
- Wiem.. Przepraszam.
- Nie masz, za co mnie przepraszać. Też chce by ten koszmar się skończył- oświadczyłam.
- Mamy przerąbane.
- Czemu?
- Jak Prince sie skapnie, że uciekłyśmy i o północy chodziłyśmy po opuszczonych fabrykach...
- Nie chce być w naszej skórze.
- Tobie bardziej współczuje- mruknęła- Za pewne dostaniesz opieprz od Prince, Josepha i swojego taty.
- Ta.. twój dziadek trochę mnie przeraża- odparłam z uśmiechem.
- Nie tylko ciebie. Jak sie wydrze.. Nie ma zmiłuj się.
- Chodź tam jest wyjście.
W ciszy szłyśmy w kierunku wyjścia. Paris otworzyła drzwiczki i wyszła, chciałam zrobić to samo, ale wtedy poczułam na ramieniu ludzkie palce i szarpnięcie.
Odwróciłam się rozglądając dokoła.
- Katie, co jest?
- Ktoś szarpnął mnie za ramię..- Powiedziałam. Koło drzewa zobaczyłam jakiś ruch.. Podeszłam tam.
- Kate wracaj!- Powiedziała stanowczo. Cień poruszył się bardzo szybko i nim zorientowałam się, co sie dzieje, pobiegł w moja stronę i zamiast wpaść na mnie, ( co jest takie ludzkie) przeszedł przez moje ciało.
Otworzyłam usta d krzyku i wtedy odkryłam, ze nie mogę złapać tchu. Od palców rozchodził sie chłód, który wgryzał mi się w całe ciało.  Płynął żyłami, powodując okropny, palący, nie do wytrzymania ból.  Ból ścisnął serce. Biło coraz wolniej, nogi zrobiły się jak z waty.. 
Popatrzyłam na przerażoną Paris, który zaczęła biec w moim kierunku. Chciałam cos powiedzieć, ale przed oczami rozbłysło mi białe światło, które po chwile, zmieniło sie w całkowitą ciemność.


Obudziłam się z potężnym bólem głowy. Otworzyłam oczy i skrzywiłam się widząc białe światło.
' Doprawdy oryginalne.'
- Chwila... Kopnęłam w kalendarz?
- Nie, ale bardzo chciałaś- odwróciłam głowę na bok, wtedy zobaczyłam zapłakaną Paris. - Jesteś w szpitalu- oświadczyła. Rozejrzałam się.. Byłam podłączona do tych wszystkich urządzeń. Głośno westchnęłam. Nigdy nie lubiłam szpitali.
- Ile tu jestem?- Spytałam słabym głosem.
- Od tygodnia. Byłaś w śpiące...Oni..Oni reanimowali cie prawie pół godziny.. Myślałam, ze to koniec. Że stracę cię tak jak tatę- wybuchła płaczem.
- Paris nie płacz- -poprosiłam.
- Mówiłam, ci żebyś tam nie podchodziła.
- Wiem..Ale to nie dało mi żyć. Gdzie Prince?
- W domu. Babcia rozmawia z lekarzami- oświadczyła.- O wilku mowa- dodała wycierając łzy. Do sali weszła jej babcia z lekarzem.
- Witam panno McKay.. Jak sie pani czuje?
- Boli mnie głowa i jestem zesztywniała.
- Tydzień leżała pani w śpiące- usiadł obok mojego łóżka na krzesełku.- Gdy została pani do nas przywieziona pani serce nie biło.
- Wiem.
- Przeżyła pani takie coś jak śmierć kliniczna- oświadczył.
- Oh...Ale nic już mi nie ma- uśmiechnął się.
- Zrobimy badania.
- I jak będzie okej.
- Pojutrze pani wyjdzie do domu- dodał i wyszedł. Opadłam na poduszki, głośno wzdychając.
' Nie ździerżę dłużej niż jeden dzień w tym szpitalu'.

***
- Pojebało was!- Krzyknął Prince krążąc nerwowo po pokoju. Dwa dni temu wróciłam do domu ze szpitala, a on nie mógł sobie oszczędzić wrzeszczenia na nas przy swojej dziewczynie. Do tego szlabanu nie dałyśmy rady uniknąć. Ja zostałam opieprz od taty, Prince'a i Josepha.
- Nie krzycz na nas- poprosiła Paris.
- Jesteście głupie i nieodpowiedzialne
- Babciu- Paris zwróciła sie do starszej kobiety.
- Dlaczego pozwoliłeś im wtedy wyjść?- Zapytała starając się zachować spokój.
- Nie pozwoliłem.
- Nie zauważył, bo pieprzył się z tą wywłoką!- Wrzaskneła wskazując na Sandrę.
- No, no wypraszam sobie.
- Weź stul dziób- wymsknęło mi się.
- A ty..
- Co riposty się skończyły? To doprawdy smutne, idź lepiej zobacz czy twoja klienteria nie czeka przy latarni- mruknęłam pod nosem. Paris zachichotała, a ona wybiegła z uniesioną głową.
- Jak śmiałaś jej tak powiedzieć?- Warknął patrząc na mnie.
- Nie warcz na nią. Ma rację- mruknęła Paris siadając koło mnie.
- Kate to było nie miłe z twojej strony- powiedziała spokojnie Pani Katherine.
- Wiem.
- Ona ma racje babciu. Ten drań się ciągle na nas wydziera i poucza nas.. Więc my też mamy prawo coś powiedzieć na jego laleczkę.
- Jestem starszy!
- Za to głupi jak but. Nie wierzę, ze jesteś moim bratem!
- Dzieciaki przestańcie. Co sie z wami stało? Kiedyś tacy nie byliście.
- Kiedyś żył tato... I wszystko było łatwiejsze- mruknęła Paris. Spuściła głowę.
- No właśnie.. Nie ma go i musicie trzymać się razem.
- Wasza babcia ma rację- szepnęłam- Michael nie chciałyście się kłócili- dodałam.
- A ty skąd możesz wiedzieć, co chciałby nas ojciec syknął Prince.
- Kate miała z nim najlepszy kontakt. Zawsze umiała z niego wszystko wyciągnąć. Jak myślisz, skąd wiedziałam, ze całowałeś sie z Patty Ossbron na urodzinach Dicka?
- Hej..
- Tata mówił jej wiele rzeczy. Tamtego dnia, na urodzinach Blanketa... Tata zniknął po wizycie Pani Presley... Tylko Kate wie, co sie stało.. No właśnie, co sie stało?- Spytała zerkając na mnie. Wszystkie pary oczu spojrzały na mnie.
- Nie ważne. Obiecałam waszemu tacie, ze nie powiem. 
- No wiesz ty, co..- Szturchnęła mnie łokciem.- I tato jest przy nas nadal..
- ta znów zaczyna- jęknął zirytowany Prince padając na sofę koło Josepha.
- O co chodzi?- Zapytała zaciekawiona Katherine.
- Paris nie odpowiedziała, tylko poszła po płytę gdzie był film z Neverlandu i dyktafon. Po chwili leciał już film, a tymczasem Paris opowiedziała wszystko swojej babci i dziadkowi. Zatrzymała na dwudziestej szóstej minucie i podeszła do ekranu telewizora- Kto to jest?
- Nikogo takiego tam nie było- powiedział zaskoczony Joseph.
 Paris przybliżyła tamta postać wtedy, Katherine wykrzyknęła.
- O mój boże! To Michael!
- Michael nie żyje- warknął Joseph- Nie ma go.
- To on. Nikt inny tak nie wygląda Joe.
- On nie żyje.
- Joseph! Rozpoznam własnego syna-usłyszałam zbieganie po schodach. Popatrzyłam na nie i zobaczyłam zapłakanego Blanketa.
- Blanket co się stało?- Spytałam. Rzucił mi sie na szyję i przytulił.
- U mnie w pokoju ktoś jest- szepnął. Popatrzyłam na Paris. Światło zaczęło migać  telewizor zgasł. Blanket sie mocniej przytulił. Usłyszeliśmy kroki. Paris spojrzała na Katherine, która wyglądała jakby zaraz miała umrzeć ze strachu.
- Idę do piwnicy- powiedziałam.
- Żartujesz- szepnęła Paris.
- Trzeba zobaczyć korki.- Odłożyłam na bok koc. Wzięłam latarkę.- Idzie ktoś ze mną? Wszyscy siedzieli cicho.
- Jak nie wrócę za 10 minut, idźcie do piwnicy- rozkazałam.
- Kate nie- powiedziała Paris bliska łez.
- Cicho bądź Paris. Zobaczymy naszego " Martwego" przyjaciela- skierowałam się w stronę zejścia do piwnicy. Oświeciłam latarkę i skierowałam strumień światła na schody, po czym powoli po nich zeszłam. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz. Myślałam, ze oszaleję ze strachu.
Gdy byłam na dole, poświeciłam po piwnicy rozglądając się za kimś, gdy poczułam zimną rękę na ramieniu.
- Witaj Kate.
Odwróciłam się i poświeciłam na tą postać, wtedy latarka wypadła mi z ręki.
- Mi..Michael?

No cześć. Znowu sie powatrzam no nic.. jutro pojawi się nowa z Liberian Girl, a po jutrze kolejna z tego. Szczerze teraz musiał pojawić się Michael, który powróci dopiero w 7 rozdziale. Cholernie nie kusiło, zeby dodać go w tym rozdziale. Chociaż na pocżatku mówiłem sobie stanowcze " Nie". Jednak Kate nie będzie za bardzo wierzyć, w to co widzi.. Przepraszam za błędy.
A i dziękuje, za te 10 tyś wyświetleń :)
Pozdrawiam. Michael

5 komentarzy:

  1. Rany!
    To chyba moje ulubione opowiadanie Twojego autorstwa!
    Takie inne, straszniejsze xD
    Kocham!
    Chyba ostatnio mam fazę na wszelkie duchy i w ogóle.
    Pozdrawiam.
    Susie.

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak mogłeś skończyć w takim momencie?
    Jestem strasznie ciekawa co będzie w następnym rozdziale. Już nie mogę się doczekać. Jak mija mi dzień? Tak sobie, dzisiaj musiałam podjąć najtrudniejszą decyzję w moim życiu. Wybrać szkołę ponadgimnazjalną, a że ja co pięć minut zmieniam zdanie to było trochę trudno. Ale już wszystko ok,a teraz idę spać bo jestem cholernie zmęczona jeżdżeniem z miasta do miasta itd.
    Więc pozdrawiam, miłego pobytu w Londynie :-) Ale ci zazdroszczę :-D
    Basia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Jestem przerażona i jednocześnie zazdroszczę Kate! Jak mogłeś przerwać w takim momencie?! Z tego Prince'a gnojek wyrósł. Chyba za dużo czasu z dziadkiem... Życzę Ci miłego pobytu w Londynie, weny i czasu na kolejną notkę!
    Pozdrawiam.
    Alex ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze... XD Zajebiste opo! Uwielbiam horrory xD a w szczególności z Michaelem xD Mam nadzieję, że w końcu się ujawni. Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Dlaczego w takim momencie? Nie zdzierże noo.. Ja tu czytam czytam, sie nakręcam, a tu koniec :(. Notka cudna, ehh wczoraj oglądałam jakiś program o duchach i mam mieszane uczucia bo nie wierze w nie. Little Susie, niedawno jakoś właśnie zaciekawiła mnie historia tej dziewczynki i piosenka o tym tytule jest moją jedną z ulubionych z HIStory. Wiesz? Nie wiem co napisać, ale chcę powiedzieć, że mnie nakręciłeś do kolejnych notek. Czekam na nexta. Życze weny.
    Ps; U mnie nn, Zapraszam.
    Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń