Hej chciałbym jedną rzecz wyjaśnić co do Believe In Ghost. Okej napisałem, że Michael może żyć jak normalny facet ale z tym podrywaniem kobiet.. good to opowiadanie zaczyna mnie wkurzać.. Jakby to powiedzieć chodziło mi o te umarlaki.. te normalne kobiety go nie widzą ( Matko jestem psychiczny :). Więc dla obcych jest on duchem, ale po prostu Michael już trochę duchem i ' ma znajomości'. Więc spokojnie on nie zmartchywywstał. Spokojnie, to duch. Wiem, ze mogliście odnieść takie wrażenie.. ale na prawdę chodziło mi tylko o duchy... oni po prostu mieszkaja w takiej dzielnicy. Z resztą to będzie w kolejnych cześciach. Oni zazwyczaj wychodzą nocą, bo to dziwnie by wyglądało jakby Kate gadała sama do siebie :)
Alex zadałaś mi pytanie co spaliłem.. szczerze to chyba gorączka. Bo większość tej notki pisałem właśnie wczoraj z gorączką trzęsąc się pod kołdrą. Promieniowanie zrobiło mi coś z mózgiem i powstaje takie coś :) Ale spokojnie.. na codzień taki nie jestem.
Przepraszam jeśli jakoś.. no, to opowiadanie jest dziwne, ale zaczynałem je pisać gdy byłem małym chłopcem więc co się dziwić. Postanowiłem zrobić sobie też przerwę z tym opowiadaniem.
Szczerze planuje niewięcej niż 12 rozdziałów i doszedłem do wniosku... to opowiadanie miało być podzielone na dwie części. A ja nie zamierzam z tego robić jakiegoś zmierzchu czy.. innej bajki o wampirach.. więc skończy się to w dość wkurzającym momencie i może kiedyś to dokończę.
Nie chce rozpoczynać na dobre tego opowiadania. Chce w najbliższym czasie ( najpóźniej do października) skończyć The Most Beautiful Girl In The World, to opowiadanie i You Rock My World, bo mam kilka nowych pomysłów. Jeden z nich będzie opowiadanie o Lisie i Michaelu. Będę się starał dawać więcej faktów do tego opowiadania, ale nic więcej nie mówię.
Przepraszam za błędy.
Pozdrawiam. Mike
piątek, 10 lipca 2015
czwartek, 9 lipca 2015
Believe In Ghost, Section 4
No i dodaję kolejną notkę. Szczerze.. sam nie wiem czy.. Kate i Mike będą razem. Trochę tak głupio bo Mike jest w koncu ojcem Paris. No, ale cholera w każdym opowiadaniu wychodzi tak, że prędzej czy później ci się w sobie zadużą. Musieliby mieć jakieś kaftany bezpieczeństwa, albo odciągnąć ich od siebie. Okej, planuje, ze Kate i Paris..z resztą dowiecie sie w tej notce.. co będzie z ich przyjaźnią.
Zapraszam do czytania i komentowania.
-----------------------------------------------------------------------------------------------




Zapraszam do czytania i komentowania.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
- To on!- Rzuciłam przekonana, ze to mój tato, chce zejść do
piwnicy.
- To nie on Kate, to podstęp- rzucił
nerwowo, musiał się domyśleć, że chce wyjść z kryjówki, bo złapał mnie za
nadgarstek. Miał takie zimne dłonie, że moje ciało przeszedł dreszcz.
- Michael to on- powiedziałam, po czym chciałam
wyjść, ale on mi na to nie pozwolił. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie,
zakrył usta i trzymał za nadgarstek. Po chwili przekonałam, się, ze ma rację.
Po schodach schodziła zmora z najgorszych koszmarów.
Spojrzałam przestraszona na Michaela.
![]() |
Tak wyglądała ta postać. |
- Nic nie mów- wyszeptał mi do ucha, skinęłam głową. Do piwnicy
zeszła jakaś postać w kapturze, dało dostrzec się czarne oczy. Ściągnęła
kaptur. Zaczęłam bać się jeszcze bardziej. Była to dziewczyna w moim wieku. Miała
całe czarne oczy, podkrążone na czerwono dokoła, ogromną ranę na policzku
i rozciętą dolną wargę. Od policzka po szyję szły blizny. Miała czarne włosy i
była strasznie blada. Nie umiałam na nią patrzeć, więc odwróciłam wzrok i
popatrzyłam na Michaela. Jego twarz nie wyrażała, żadnych uczuć. Była jak z
marmuru. Nie było najmniejszej zmarszczki. Można by uznać go za piękną rzeźbę.
Był jak posąg. Jedynie klatka piersiowa unosiła się do góry i opadała, chociaż
wcale nie było mu to potrzebne. Kątem oka zerknął na mnie, i posłał
współczujący uśmiech, wtuliłam się w niego zamykając jak najmocniej oczy.
Zbierało mi się na łzy. Jednak tej dziewczyny to wcale nie interesowało.
Wiedziałam, ze się rozgląda.
' Wstrzymaj powietrze na chwile'- polecił
Michael. Wciągnęłam powietrze tak jak mi kazał' I ani drgnij '- dodał.
Usłyszałam kroki zbliżające się w naszą stronę, po czym one nagle przymilkły.
Otworzyłam oczy i wtedy zobaczyłam kolejną postać schodzącą do piwnicy. Po
budowie wiedziałam, ze to mężczyzna. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza
wtedy odezwał się niski, bardzo chrypki mrożący krew w żyłach głos.
- Ona tu jest. Słyszę bicie jej serca.
- Mi- szepnęłam, lecz Michael mocniej
przyłożył mi rękę do ust i pokręcił głowę.
' On to robi specjalnie'
- Nie znajdziemy jej.- Rzuciła dziewczyna-
Zapewne Jackson ją ostrzegł.
- Nich go szlag- słysząc to chciało mi się
śmiać. Spojrzałam na Michaela, przewrócił oczami.
' Nie pytaj'
- Co mamy zrobić z tym na górze?
Chwile się zastanawiał, po czym rzucił
ostateczną decyzję, a moje serce słysząc to.. Rozpadło się na milion małych
kawałeczków.
- Poderżnij mu gardło.
Zaczęłam się szarpać, lecz Michael mnie
przytrzymał. Dziewczyna założyła kaptur i wróciła na górę, podczas gdy ten
debil, który jest mendom i jak go dorwę, nie wiem jeszcze, jak ale zajebie go
zmienił się w pył i znikł.
- Kate!- Usłyszałam krzyk mojego taty, po
czym zapadła cisza. Zaczęłam się wyrywać Michaelowi, a gdy mi się to udało
wbiegłam po schodach na górę i wpadłam do salonu. Padłam na kolana obok ciała
mojego taty.
- tato- szepnęłam przez łzy.- Otworzył
oczy.- Tatusiu.
- Katie.
- Dzwoń po karetkę- rzuciłam do Michaela.
- Do kogo mówisz... Mi.. Michael?- Zapytał
widząc Michaela w salonie. Michael pokiwał głową- Zaopiekuj się nią.
- Nie. Masz żyć. Na co czekasz. Dzwoń po
to pieprzone pogotowie.
- Kate nie- powiedział tato.- Nie opłaca
się.
- Mam tylko ciebie...
- Żegnaj córciu- szepnął zamykając oczy
wybuchłam płaczem i przyłożyłam głowę do jego torsu.
- Kocham cie tato...- Pojedyncza łza skapała
na jego klatkę piersiową, która zamarła.
***
- Kate.. Musimy stąd iść- rzucił Michael. Od trzech godzin się nie
ruszałam leżąc przytulona do ciała taty.
- Odejdź- szepnęłam.
- Co?
- Wynoś się! To twoja wina!- Wykrzyknęłam.
- Kate.
- Nie podchodź. Mogłeś zadzwonić na pogotowie i go ratować.
- Nie mogłem. Kate żniwiarka wbiła mu sztylet prosto w serce. To
cud, że żył jak przyszliśmy na górę.
- Kto?
- Żniwiarka.
- Kto to jest?
- To wysłannicy ciemności. Oni i upadły anioły chcą się ciebie
pozbyć.
- Dlaczego?
- Katie.. Już wiele razy uniknęłaś śmierci. Oni chcą pozbawić cię
duszy.
- To znaczy zabić?
- To jest sto razy gorsze niż śmierć Katie. Oni są wysłanikami.. Szukali
cię.. Jakby cie znaleźli..
- Umarłabym na zawsze. Bez duszy.. Nie ma życia..wiecz..- popatrzyłam
na Michaela pokiwał głową.
- Nie mogłem cię puścić Heaven. To było za niebezpieczne.
- To, co teraz? Nie możesz mnie chronić na każdym kroku- rzuciłam odsuwając
się od ciała taty.
- Muszę. Oni nie spoczną póki cię nie wykończą.
- To, co mamy robić?
- Muszę cię chronić tak długo, aż nie dają sobie spokoju.
- Czyli ile?
- Nie wiem dokładnie..- Przewróciłam oczami.
- zapewne do mojej śmierci.
- Kate.. Czy ty mnie słuchasz..
- No..
- Właśnie widzę jak.. Powiedziałem, ze już wiele razy uniknęłaś
śmierci..
- Ale musze umrzeć.
- Umrzesz.. Jedynie jak oni zdobędą twoją duszę.
- Jestem wampirem.
- Nie.
- Istnieją wiedźmy?
- Czemu pytasz?

- Zapytam je czy jest jakieś zaklęcie byś mówił po ludzku i o
wiele więcej.. A nie tak wymijająco.
- Haven nie załamuj mnie.
- Istnieją czy nie?
- A bo ja wiem? Ja nie wiem, czym ja jestem.
- Duchem.
- Duch nie ma ciała Heaven- odparł siadając w fotelu.
- O to wiem, kim jesteś?
- Kim?
- Cholernie irytującym, wrednym, aroganckim, egoistycznym,
małomównym, i cholernie odważnym dupkiem... Czyli po prostu jesteś facetem.
- ha. Ha ha- podparł się o rękę.- Musimy iść.
- Jest ktoś, kto nam pomoże.
- Jest taka osoba, dlatego zbieraj się.
- Gdzie będę mieszkać? Chyba nie u Paris..
- Kate.

- Nie będę jej narażać. Patrz, co się stało z tatą. To przeze mnie
nie żyje. - Wstałam i przeczesałam ręką włosy. - Nie pozwolę umrzeć Paris! Nie
jej.
- Kate nie płacz.
- Michael proszę przytul mnie- wyszeptałam. Michael podszedł do
mnie i przyciągnął mnie bliżej. Zawiesiłam ręce na jego karku, a on otulił mnie
w talii. Przy nim czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, ze chce dobrze.-
Michael.. Nie pozwól mnie skrzywdzić.
- Nigdy na to nie pozwolę...
- Zaopiekujesz się mną.
- Kate.. Będziemy musieli wyjechać z Los Angeles.. Będą się domyślać,
ze mieszkasz w Neverlandzie. Do tego szkoła.
- Znajdę nową. Proszę cię.- Powiedziałam wycierając łzy.
- Okej..
- Matko jutro Paris tu przyjdzie.
- Zadzwoń do niej... Kate jak wyjedziemy nie wrócimy tak szybko.
- Przecież wiem. Co ja bez niej będę robić.
- Musisz to przemyśleć. Możemy zostać i zamieszkasz z Paris. A ja
będę cię jakoś chronił.
- Nie chce jej narażać. Nie umiałabym spojrzeć ci w oczy po czymś
takim.
- Jutro z nią pogadasz.. Kate wszystko okej- spytał, gdy
podtrzymałam się jego ramienia.
- Słabo mi.
- Chodź.. Musisz się przespać.
- Ale gdzie.
- W Neverlandzie.
***
Michael powiedział, ze mogę spać spokojnie, ponieważ nic mi nie
grozi. Nie rozumiałem tego. Skoro w Neverlandzie jestem bezpieczna, czemu
nie możemy zostać tu dłużej.
' Bo w końcu żniwiarze domyślą się waszej kryjówki'
Przekręcałam się z boku na bok. Otworzyłam oczy i spojrzałam na
sufit. Ciągle widziałam tę żniwiarkę i mojego tatę gdy umierał. Odkryłam kołdrę
i wstałam z łóżka. Byłam ubrana w koszulę Michaela. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam
delikatnie drzwi. Wyjrzałam na korytarz było totalnie cicho. Wyszłam z pokoju i
zamknęłam za sobą drzwi. Postanowiłam skierować się w stronę sypialni Michaela.
Idąc do niej rozglądałam się czy jestem sama. W końcu doszłam do wielkich dwuskrzydłowych
drzwi. Dotknęłam gałki w drzwiach i ją przekręciłam po czym otworzyłam drzwi
wchodząc do środka. Michael leżał na łóżku. Podeszłam do łóżka. Po czym
usiadłam na skraju. Był ubrany w te same dżinsy co poprzednio, ale zdjął swoją
białą koszulę.
' Pewnie biedaczek zasnął tak jak padł na łóżko'
Czułam się niepewnie, przy nim.
- Michael- szepnęłam- Misiek- pomrugał powiekami i spojrzał na
mnie.
- Co tu robisz? Dlaczego nie śpisz?
- Nie umiałam. To mnie dobija..I..

- I..
- Mogę spać z tobą.. W sensie tak o nie mam nic na myśli, żeby
było jasne- Michael zaczął się śmiać.
- Z czego się lejesz.
- Z tego jak słodko się zawstydzasz- oświadczył.
- Ty padalcu- wzięłam jedną poduszkę i walnęłam go w łeb. Zaśmiał
się w poduszkę. Po czym zakrył się ręką. Położyłam się, obok, ale to nic nie
dało, więc się przybliżyłam i podniosłam jego rękę i położyłam na mojej szyi.
Byliśmy tak blisko, ze stykaliśmy się nosami.
- mam cie na oku McKay.. Nie waż się dobierać mi do rozporka.
- Chciałbyś erotomanie. Nigdy się tam nie dobiorę.
- Myślałem, ze podoba ci się mój tyłek.
- No własnie tyłek, to dwie inne strony. I nie podoba.
- Przed chwilą powiedziałaś, że podoba ci się.
- Ach dasz mi spać.
- Nie, bo chce pogadać.
- O czym?
- Dlaczego nie znajdziesz sobie chłopaka?
- Bo są głupi i niedojrzali im chodzi tylko o pójście z dziewczyną
do łóżka
- Dość czarne wizje..
- Nie czarne, ale prawdziwe.
- jesteś za młoda by być cyniczna.
- Jezu jesteś z innego pokolenia... To nie cynizm tylko realizm
loczkowany.
- Loczkowany? Lepszej nazwy nie miałaś?
- Wymachiwacz tyłka z trybem ekspert.
- No wiesz ty, co.
- Mówię fakty.. Te dziewczyny śliniły się na twój widok i
rozbierały cię.
- jak?
- Wzrokiem. Patrzyły na ciebie i wyobrażały sobie ciebie w pewnej
sytuacji.
- Oh- jęknął, po czym się zawstydził. Zamknął oczy i się skrzywił,
a ja zachichotałm, po czym spoważniałam.
- Mike, to mój tatuś jest teraz duchem.
- Mam nadzieję.
- czemu masz nadzieję?
- Niekiedy podczas zabicia kogoś przez żniwiarza zachodzi do
przemiany.
- Nie mój tatuś nie będzie psychopatą z chrapką na moją dusze.
- Miejmy nadzieję.
- Jak myślisz istnieją wiedźmy i wampiry?
- ty znowu o tym..- Pokiwałam głową- Jednego wampierzego dupka
znam.
- tak, gdzie mieszka.
- Nie poznasz go.
- A co zazdrosny jesteś- otworzył usta by coś powiedzieć, lecz
szybko wrócił- Śpij.
- Nie odpowiedziałeś.
- Idź lulu.
- Jackson.
- Tak, jestem zazdrosny, bo ty ciągle o tych pieprzonych
wampirach. Też nim chce być.
Wybuchłam śmiechem.
- Ciebie uwielbiam taki, jaki jesteś kanalio.
- Moja słodka pijawka- pocałował mnie w czoło.
- Mickey mogę nie gadać z Paris?
- Nie chcesz?
- Nie dam rady się z nią pożegnać. Ona będzie się wypytywać i
namawiać mnie bym została. A ja nie pozwolę jej skrzywdzić.
- Zrobisz jak uważasz, a teraz śpij.
ROK PÓŹNIEJ
Wielka Brytania, Godzina 6: 30
- Pobudka- usłyszałam wesoły głos. Zakryłam się poduszką i
przekręciłam się na drugi bok.
- Daj mi spać Jackson.
- Heaven no wstawaj, bo sam cie wyciągnę z tego łóżka.
- Tylko spróbujesz- odrzuciłam poduszkę na bok.
Od naszej ' ucieczki' minął równy rok. Już jestem przyzwyczajona
do tego, ze wszędzie śledzą mnie ci pieprzeni żniwiarze ciemności i śmierci.
Anioły ciemności też zaczeły dawać o sobie znaki a Michael jest moim ' pełno
prawnym' opiekunem do mojej osiemnastki. Czyli cztery miesiące.
Pomimo wyjazdu musiałam też pozmieniać wiele rzeczy.
Mój
wygląd jest trochę inny. Mam dłuższe falowane włosy, robię sobie mocniejszy
makijaż i inaczej się ubieram. Jednak charakterek mam ten sam.
- Heaven
no, rusz ten seksowny tyłek- mruknął Michael, wtulajac twarz w moją szyję.
'
Podrywacz'
Pomimo iż
znam go prawie 7 lat, dotarło do mnie... że w ogóle go nie znam. Naprawde.
Tamten Michael to całkiem inna osoba. Tamten traktował mnie jak swoją córkę i
przyjaciółkę swojej córki. Traktował mnie jak dziecko... A ten.. Jak wspólnika.
Wie, że dam sobie rade i jestem bardziej odpowiedzialna. Jesteśmy ' towarzyszami'
i zawsze sobie pomagamy. A i poznałam trochę inne oblicze Michaela.

Gdy przyjaźniłam się z Paris i on żył, nigdy nie
ważyłby się mnie poderwać.. Ostatnio jednak
dowiedzieliśmy się, ze po śmierci ( nie wiem, jakim cudem) nie jest już jej
ojcem. Jest wolnym człowiekiem. Oczywiście nadal może ją traktować jak córkę,
ale w świetle.. Prawa.. Ona nie jest jego córką. Bardzo mnie to zdziwiło, bo
myślałam, ze po śmierci wciąż się jest rodziną. Myślałam, też, że on jest po 50
a ma 24 lata, jako strażnik. Więc.. To nie jest ten sam Michael Jackson. Tamten
umarł na zawsze. Ten jest nowym i całkiem innym. Przez cały rok traktował mnie
jak ojciec, ale gdy dowiedział się, że może ze mną flirtować. Zaczął to robić i
bardzo go to bawi. Wiem jak to dla was wygląda. Według mnie nadal jest ojcem
Paris i nie umiem się przyzwyczaić. Śmierć jest do dupy. Z resztą życie też. A
jak już o śmierci mowa.. Czy wiecie, ze przez ten cały czas?. Byłam do połowy
martwa? Jedną nogą stoję nad światem umarlaków. Dlatego ci powaleni idioci na
mnie polują. Wracając do Michaela. Jest dla mnie troskliwy jak ojciec, ale
korzysta też, ' z drugiej młodości' Już kilka razy przyłapałam go na
flirtowaniu z jakimiś babami. Ze mną też mu się zdarza. Co kończy się zawsze
wybuchem śmiechu przez nas obojga. Nie wyobrażam sobie zbytnio byśmy mogli być
razem. Za życia.. To by wyglądało.. Chyba każdy domyśla się każdy jak.
' Ale macie nowe życie'
' Weź stul pysk. To ojciec
mojej przyjaciółki'
' Która się wypięła na tobie,
gdy dowiedziała, się, ze Brandon na ciebie leciał'
Tak, ostatnio Paris
zadzwoniła do mnie i nieźle się pokłóciłyśmy. Była też za o to, ze nie
powiedziałam, jej gdzie jestem. Trochę mnie to zabolało, ale miała rację. Sama
zrezygnowałam z tej przyjaźni. Jednak zrobiłam to z troski o nią.
Co do Michaela... Dogaduje
mi, i nie powiem, co robi. Jest aroganckim, egoistycznym, odurzającym,
uwodzącym... Nie dokończę, bo nie wypada. Pewne jest, ze jest najlepszym
przyjacielem i strażnikiem na świecie. Raz się zdarzyło, że musiał walczyć. To
było na początku i ja się cholernie bałam. Ale mu kibicowałam. A to zawsze coś,
co nie?
Jego wygląd ten się
zmienił. Wygląda jak w Give In To Me.. I coraz częściej nuci tę pioseneczkę.'
Ciekawe, czemu'
Jest cholernie
przystojnym małpiszonem. Co mnie wkurza.. Nie będę przecież go podrywać. Owszem
czasem coś palne.. No jest przystojny, ale on tego z moich ust nigdy nie
usłyszy. Nigdy. Co do jego przystojności To nie ucieka uwadze kelnerką, lekarką
i innym babą, które kręcą tyłkiem przed nim. Nie wiedzą, ze to Michael. Myślą,
że jest po prostu podobny.
Mnie to wkurza jak
cholera, a go to bawi.
Poczułam jak się unoszę,
otworzyłam oczy i raptownie zaplotłam ręce na jego karku.
- Co robisz buraku.
- Próbuje cię obudzić.-
Wszedł do łazienki.
- Nie zrobisz tego.
Uśmiechnął się sie
chytrze.
Włączył prysznic.
Złapałam sie mocniej jego karku, ale i tak udało mu sie mnie odciągnąć i po
chwili stałam cała morka pod prysznicem w jego czerwonej koszuli i czarnych
bokserkach.
- Ha. Ha. Ha-
powiedziałam otulając się ramionami i drżąc z zimna.
- Rozbudziłaś się.
- Ooo nie chcesz, żebym
była całkiem rozbudzona.
- Lubię jak się
wkurzasz- rzucił przygryzając wargę.
- Debil, daj mi spokój.
To, co zrobię to moja sprawa... Nie twój interes0 wyszłam spod prysznica,
przechodząc obok niego.
- Mój Boże, nawet nie
masz pojęcia jak bardzo bym chciał żeby to była prawda. Naprawdę jesteś
irytująca..I nawet jakbym nie chciał żeby to było prawdą. Ale niestety, to, co
zrobisz, gdzie pójdziesz i co sobie pomyślisz, jest jak najbardziej moją
cholerną sprawą. Żniwiarze zaczęli się jeszcze bardziej tobą interesować.
- Więc co robimy?
- Musimy udać się w
pewne miejsce...
I Jak? Szczerze nie wiem na co go oceniam. Ale wiem, ze teraz wiele się będzie działo.
Przepraszam za zaniedbuje wasze blogi.. musze się wziąść w garść. Przepraszam za błędy. I za resztę. Jak mogliście zauważyć.. Paris.. Nie przyjaźni się z Kate. I tak po zostanie. Co do tej żniwiarki... to zdjęcie..ah.. musiałem je wrzucić :)
Pozdrawiam. Mike
poniedziałek, 6 lipca 2015
Believe In Ghost, Section 3
- Michael? A więc to naprawdę ty- uśmiechnął się- To ty nas straszysz,
debilu jeden.
- Nie, to nie tak.
- Śledzisz nas, i o mało...Agrr, czemu
musisz..
- Możesz się przymknąć?
- Nie rozkazuj mi! Jesteś duchem! Skąd
wiem, ze mogę ci ufać.
- Przysięgam. Daj mi wyjaśnić.
- Masz pięć minut.
- Okej. Nie opuszczam Nibylandii, nie
oddalam się z tamtą... Dziś zrobiłem wyjątek- wyjaśnił.- Musiałem sie z Toba zobaczyć.
- Susie cię pozdrowiła?
- tak. I powinnaś.. Powinniście mieć
szlaban do końca życia- powiedział podchodząc do fotela, po czym nim
usiadł.- Mogłyście zginąć.
- Ten ktoś.. O kim wspominała Sue.
- Kate.. Nie jesteście bezpieczne. O mało ciebie nie zabił. Wiesz
jak się wkurzył, gdy okazało sie, że żyjesz? Wykończy i ciebie i Paris.
- Ha. Nie boje się.
Podniósł jedną brew do góry.
- Okej. Boje się jak cholera- usiadłam w
fotelu na przeciw.- Ale co ja mogę. Nie da się zabić ducha..Chyba, że.. Posłuższysz
mi, jako królik doświadczalny- podniosłam jedna z książek i rzuciłam w niego.
Pstryknął i znikł, a książka opadła na fotel.
- Może mnie najpierw wysłuchasz sadystko-
usłyszałam jego głos tuż przy uchu.
- Mów.
- Dziękuje. A więc tak jak wspominałem, on
nie może cię dorwać.
- Co do tego ma Paris?
- Chodź.
- Nigdzie z tobą nie idę- zerwałam sie z
miejsca i wycofałam sie na schody.- Nie ufam ci- to go zabolało. Spuścił głowę.

- Czy kiedykolwiek cię oszukałem? Lub skrzywdziłem?
- Paris i reszta będą się nie pokoić.. Spotkajmy
się.. Dziś w nocy i- Michael pokręcił energicznie głową.
- Nie ma mowy.
- Dlaczego?
- Bo nie Kate. Sama niegdzie nie
pójdziesz. To jest za niebezpieczne- oświadczył.
- Michael..
- Nie Kate.
- Pojawiasz się tutaj i mi rozkazujesz. I niby,
czemu mam cię słuchać? Podaj jeden powód.
- Katie.. Grozi
ci niebezpieczeństwo. Posłuchaj.. Zawsze chciałem dla ciebie dobrze. I nadal
tego chce. Nie chce by on cię skrzywdził.
- Ale kto? Powiedz imię.
- Nie mogę.
- Normalnie jak z Voldemortem- usiadłam na
schodach- Dlaczego mnie to spotyka? Czemu nie mogę być normalną nastolatką,
która ogląda sie za przystojniakami na plaży.. A nieuganiającą sie za
duchami... A raczej będącą na celowniku jakiegoś psychopaty.
Michael usiadł koło mnie na schodku i
westchnął.
- Nigdy nie byłaś i nie będziesz normalna
nastolatką. Jesteś niezwykła.
- W innej sytuacji wzięłabym to, jako
komplement- rzuciłam spuszczając głowę.
- taka jest prawda. Potrafisz rozmawiać z
duchami. Nie każdy to umie.
- Dlaczego Paris .. Nie umie?
- Bo nie przeżyła tyle cierpienia, co
ty...Do tego przeżyłaś śmierć kliniczną.
- Dlaczego nie ukażesz sie Paris i jej nie
będziesz prawił morałów.
- Boże... Co z ciebie za uparciuch.
- Pierdol się- warknęłam i wstałam. Złapał
mnie za ramie a ja stanęłam.- Jakim cudem ty..
- Próbuje ci to wytłumaczyć, a ty mi
dogadujesz, więc zamknij na chwile tą ładna buźkę.
- Nie jesteś taki jak za życia.
- Niektóre rzeczy się zmieniają, wiec
usiądź łaskawie-zrezygnowana go posłuchałam i usiadłam.
- Wracając na poprzedni tor, spytałaś
czemu nie ukaże sie Paris- skinęłam głową- Nie mogę.
- A w NIbylandi. Tam sie jej pokazałeś.
- Nie pokazałem tylko kamera mnie nagrała.
- Prince nie wierzy, ze to ty.
Westchnął głęboko.
- Tak, wiem.
- Poza tym twój syn to skończony skórwiel.
- Będzie trzeba popracować nad twoim słownictwem
droga panno McKay.
Przewróciłam oczami- I nad zachowaniem
też.
- Daruj sobie umarlaku.
- I kto tu się zmienił. Jesteś nieznośną
dziewczynką. Doprawdy bawi mnie to, ale następnym razem sie pokłócimy.
- Czy ty próbujesz mnie poderwać.
- Jestem martwy i jestem ojcem twojej
przyjaciółki- rzucił z uśmiechem- To doprawdy było by komiczne.
- takie rzeczy sie zdarzają.
- Oh Katie, Katie- pokręcił głową.
- Jakim cudem umiem cie dotknąć.
- czasem umiem sie ' zmaterializować'.
- A jest taki dzień, kiedy masz ciało?- Skinął
głową- Kiedy?
-25.06- Usłyszałam jego głos w głowie.
- Jak tyś to?
- E.. Taka sztuczka..
- Powiem Paris, ze tego dnia masz ciało
ucieszy się.
- Nie możesz- zerwał sie z miejsca.
- Dlaczego? Ona tęskni za tobą.
- ja za nią też. Ale będzie cierpieć
jeszcze bardziej.
- Przytuli cię. Nawet nie wiesz jak długo
na to czekała.
- Nie może. Będę dla niej przezroczystą
poświatą.
- Co z ciałem?
- Dla niej jestem duchem.
- Życie jest czasem do dupy- westchnęłam.
- Zgadzam się w stu procentach-
popatrzyłam na niego.
- A ten ktosiek.. Ma ciało.- Nie wyciągaj ode mnie.
- No, plosie.
- Zależy.
- No to nie może nas skrzywdzić.
- Naprawdę myślisz, że brak ciała mu przeszkodzi w skrzywdzeniu i ciebie i jej.
- Nom.
- Jakoś nie przeszkadzało mu przestraszyć cie na cmentarzu- po plecach przeszedł mi zimny dreszcz.
- Chwila... Byłeś tam. To ty stałeś w cieniu.
- Tak.
-.1. Oszukałeś mnie, bo powiedziałeś, że nie opuszczasz Nibylandii, a 2. Dlaczego nic nie zrobiłeś. Widziałeś, ze podchodzę, d tego drzewa.. Gdzie stało to coś.
- Jakbyś była mądra nie podeszłabyś.
- i kto tu jest niemiły.
- Jestem szczery.
- Mam cię dość. Idź już.
- Nie tak szybko McKay.
- Spieprzaj Jackson...Mów, dlaczego ten ktoś chce mnie skrzywdzić, a nie mnie upominasz, bo robi się to.. Wkurzające.
Uśmiechnął się sie, przygryzając wargę.
- Lubię cie wkurzać, ale masz racje. Wracajmy do szczegółów.
- Dlaczego ja umiem z tobą gadać i cię dotknąć?
Zamilkł na chwilę, po czym odparł.
- Jestem twoim strażnikiem.
- Cos typu Anioł stróż.
- ta cos tego typu.
- Ale jesteś duchem? I po co mi strażnik.
- Grę 10 pytań zostawimy an, kiedy indziej Kate.
- dlaczego odpowiadasz mi tak wymijająco?
- Bo tak lubię.
- A może się boisz- uśmiechnęłam się diabelsko, lecz widząc jego niezruszoną minę uśmiech spełzł mi z ust.- Istnieją wampiry?
- Chciałabyś, co?
- Wiesz, romas z wampirem, nieźle sie zapowiada- przewrócił oczami i oparł się o ścianę. - Nie rób tak!- Znów przewrócił oczami.
- Jesteś cholernie irytujący.
- A ty dziecinna. Myślałem, ze wyrosłaś z wampirów.
- A ja myślałam, ze wyrosłeś z głupoty... Ale jak widzę jest u ciebie wrodzona i zapóźno dla ciebie. Nie ma już nadziei...Chwila nie wspomniałeś nic o Prince'ie, gdy go tak wyzwałam.
- Niezła była by z was para- posłałam mu mordercze spojrzenie, na co zachichotał- No dobra...źartuje. Ale chyba nie jest tak źle.
- jest okropny. Ciągle tylko jedno mu w głowie. Wszyscy sie zmienili po twojej śmierci- oświadczyłam, i próbowałam sie nie rozpłakać się, ale było za późno- Szlag!
Michael podszedł do mnie uklęknął na przeciw mnie i wytarł tą łzę.
- Wow, masz gorsze nastroje od kobiety w ciąży- zaśmiałam się.
- Ta.. Wspominałeś kiedyś o tym.
- Nie płacz.
- Brakuje mi ciebie powalony, irytujący małpiszonie, który jest
najcudowniejszym Piotrusiem Panem pod słońcem- odparłam. Michael przyciągnął
mnie do siebie, poczułam dobrze znane mi perfumy. Black Orchid Toma Forda. Na
początku nie był do nich przekonany, ale dał się namówić Karen.
- Nie płacz.. Proszę..I nie łaskocz mnie.
- Nic nie robię.
- Twoja grzywka mnie łaskocze w szyje-
oświadczył i odsunął mnie trochę od siebie.- Silna z ciebie dziewczynka wiesz-
pogłaskał mnie po policzku.
- Po jaka cholerę brałeś te leki.
- Conrad powiedział..
- Nie miałeś własnego mózgu? Michael raz
byłeś na odwyku.. Nie pamiętasz, co się wtedy działo... Opowiadałeś mi
przecież.
- kate, gdy czujesz ból chcesz się go
pozbyć. Ja od dawna miałem z tym problemy... I nie umiałem spać. A te leki mi
pomagały.
- tak ci pomogły, ze odebrały nam ciebie.
Zastanawiałeś się, co czują twoi fani? Nie chcą się poddawać, bo wiedzą, ze ty
nie chcesz by byli smutni. Ale nie da się nie płakać, myśląc, ze cię nie ma...
- Spuścił głowę- Paris próbowała się zabić. Tak jej ciebie brakowało. Wiesz, co
mi powiedziała? Że ma nadzieję, ze cię spotka. Że znów będzie mogła się do
ciebie przytulić. Usłyszeć bicie twojego serca.. Usłyszeć twój delikatny głos-
popatrzył na mnie zaszklonym wzrokiem- Cos ty narobił MJ?
Nie winię cię.. Ale miałeś własna głowę.
Mogłeś przemyśleć wszystkie za i przeciw.
- Wiem- powiedział ochrypłym tonem.
- jakbyś nie umarł... Byłbyś w stanie nas
ciągle chronić.
- Kate kiedyś i tak bym umarł.
- Kiedyś! No właśnie. Odeszłeś w czasie,
kiedy cie najbardziej potrzebowaliśmy. Dlaczego nas opuściłeś? Po jego policzku
spłynęła łza, Michael wciągnął powietrze i odwrócił głowę.- Muszę iść.
- nie idź- powiedział błagalnie.
- Ale, po co mam zostać. Żeby się łudzić,
ze wrócisz. Nie będziesz ciągle przy nas... Ciebie nie ma.
- Jestem przy was cały czas duchem.
- Dlaczego nie ciałem?
- Katie.
- Cześć Mike- wstałam i skierowałam się w
stronę drzwi. Michael złapał mnie za rękę.
- Haven..
- Nie Mike- wyrwałam mu rękę i wbiegłam po
schodach na górę.- Nie rób mi złudnej nadziei. Lepiej.. Odejdź całkowicie... Zegnaj
Piotrusiu.
- Katie...No..Otworzyłam drzwi i
obejrzałam się. Jego oczy były zaszklone, a po bladych policzkach płynął
strumień łez.
- Zapomnij o nas. Przynajmniej o mnie.
Paris możesz nawiedzać.
- Nie mogę.
- Przykro mi- odwróciłam się i wyszłam z
piwnicy. Zamknęłam za sobą drzwi i się o nie oparłam.
W oczach zebrała mi się masa łez. Nie
chciałam wrócić do salonu, więc wbiegłam po schodach na górę do swojego pokoju,
zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko wybuchając płaczem. Podniosłam
delikatnie głowę i popatrzyłam na bok. Sięgnęłam tam ręką. Było tam zdjęcie
moje, Paris, Prince'a i Michaela. Blanketa wtedy jeszcze nie było.
- Dlaczego to zrobiłeś Piotrusiu?
Usłyszałam grzmot i popatrzyłam w kierunku
okna. Rozpoczęła się prawdziwa ulewa. Wstałam i usiadłam n przeciw okna, czując
we włosach wiatr, wpadający do środka przed uchylone okno. Zadrżałam czując
zimny powiew powietrze. Przyciągnęłam nogi pod brodę i patrzyłam przed siebie.
Czułam, ze Michael tu jest. Ze mnie obserwuje. Stał za mną.
Słyszałam jak przełyka głośno ślinę. Przymknęłam oczy, by nie wybuchnąć płaczem
i igronrując go.
- Nigdy cię nie opuszczę. I to nie chodzi
o to, ze jestem tym pieprzonym strażnikiem. Rozumiałaś mnie jak nikt inny. I
czy ci się to podoba czy nie... Będę przy tobie i będę cię chronił. Nie pozwolę
cię skrzywdzić Heaven- zacisnęłam usta. Nie lubiłam jak tak do mnie mówił. Kiedyś
ciągle ktoś tak do mnie mówił, ale wtedy Mike zaczął mówić do Mnie Kate lub
Katie i tak zostało.- Przepraszam, ze was zraniłem. Byłem tylko człowiekiem
miałem prawo popełniać błędy. I cholernie ich żałuje. Nawet nie wiesz jak
bardzo za wami wszystkim tęsknie- usłyszałam jak podchodzi, po czym usiadł na
łóżku- Chciałbym przytulić Paris, Prince'a i Blanteka. Chciałbym by wiedzieli jak
bardzo ich kocham i jak żałuje, tego, co zrobiłem. Oddałbym cała
nieśmiertelność by spędzić jeden dzień z moimi dziećmi...Chwilę z nimi porozmawiać
jak kiedyś...- Odwróciłam głowę i popatrzyłam na niego. Trzymał nasze zdjęcie,
na które skapła pojedyncza łez- Zycie jest niesprawiedliwe. Nim zorientowałam się,
co robię, wstałam i podeszłam do niego, po czym uklęknęłam przed nim.
- Nie płacz.
- Popełniłem największy błąd życia.
- Nie potrzebnie na ciebie naskoczyłam-
wytarłam łzę z jego policzka- No już powiedz CIZZZ- Michael roześmiał się.- Dzielny
Piotruś.
- Obiecaj mi, że będziesz uważać.
- Obiecuję... Na wszystko. No już
towarzyszu głowa go góry. Jeszcze znajdziemy sposób byś mógł widzieć się z
dzieciakami- jego kąciki ust delikatnie drgnęły- A teraz chowaj się, bo Paris
idzie- rzuciłam, gdy usłyszałam kroki.
- Pamiętaj jestem cały czas przy tobie.
- tak wiem.. Idź już- Michael w jeden
chwili znikł, a ja poczułam się całkiem sama. Otuliłam się ramionami. Wtedy do
pokoju wpadła Paris.
- Katie co jest?
- Nic.
- Tu był tato.
- Skąd wiesz? Słyszałaś go?
- Nie...Ale widzę to w twoich oczach.
- jaki jest?
- To jest twój ojciec. Najlepiej go znasz.
- Mylisz się.. No to jak.
- Wygląda jak w Erze Bad, dokładniej jak w
Dirty Dianie, Em jest sto razy bardziej uparty i irytujący i..
- I?
- Cholernie za wami tęskni.
- ja za nim też. Ale znajdziemy sposób bym
mogła z nim rozmawiać.
- Nawet wiem gdzie możemy zacząć szukać
wskazówek, co do duchów.
- A dokładniej.
- Dowiemy się, co nieco o nich.. Jak się
przed nimi chronić... I jak z nimi się dogadać- powiedziałam z uśmiechem.
- Już to widzę Paris Jackson i Kate McKay
pogromczynie duchów- wybuchłam śmiechem.
- Od jutra zaczynamy- powiedziała Paris
uśmiechając się szeroko. Miała podobny uśmiech do jej wkurzającego tatuśka.
Przytuliłyśmy się.
' Nie poddamy się. Więc niech lepiej duchy
trzymają się od nas z daleka, albo mocno oderwą w swoje stare zadki... O ile je
mają?.. Okej koniec mojego rozumowania na dziś.'
***
Dziś wracał mój
tato z delegacji, co oznaczało, ze będę musiała wrócić do domu. Najchętniej zostałabym
u Jacksonów. Tam się czuje bezpiecznie. Nie to, co tu. Wzięłam swoje rzeczy i
zeszłam na dół.
- Musisz jechać?- Zagadnęła
Paris ze smutkiem.
- Musze. Tako się
uwziął. Ale przyjedziesz jutro do mnie?
- No raczej..Trzeba poznać tajemnicę..- ściszyła głos i przybliżyła się- Naszych duchów. Lepiej niech z nami nie zadzierają.
- No raczej..Trzeba poznać tajemnicę..- ściszyła głos i przybliżyła się- Naszych duchów. Lepiej niech z nami nie zadzierają.
Zaśmiałam się i
pokręciłam rozbawiona głową. Przytuliłyśmy się, wtedy podeszła do nas Pani
Katherine.
- odwiedzaj nas
kochanie.
- Oczywiście. I
nie ma pani nic przeciwko, ze Paris wpadnie jutro do mnie i zostanie na noc.
- No nie wiem.
- Babciu jutro
weekend. Proszę- no dobrze. Wykrzyknęłyśmy triumfalnie i dałyśmy sobie piątki.
- Pamiętaj Kate,
ten dom jest twoim domem wpadaj, kiedy tylko masz ochotę- Uśmiechnęłam
się i przytuliłam się do niej.
- Uwielbiam panią.
- A ja ciebie. No
leć.
Paris i pani
Katheriene podeszły ze mną aż do samochodu. Już miałam wsiąść do środka, gdy
usłyszałam głos blanketa.
- Zaczekaj-
odwróciłam głowę, i popatrzyłam na niego.- Zapomniałaś tego.- Podał mi mój
pamiętnik.
- Skąd go masz. Zgubiłam
go w wieku 11 lat- oświadczyłam patrząc zaskoczona na Paris.
- Nie wiem.. Był
na strychu. Zobaczyłem napis Kate McKay, więc przybiegłem ci go oddać.
- dziękuje-
pocałowałam go w policzek, na co się zarumienił.
- Piękna z ciebie
dziewczyna- odparł.
- Dobra brat nie
podrywaj mi kumpeli- zaśmiała się Paris.
- To lecę-
wsiadłam do samochodu, a gdy odjeżdżaliśmy pomachałam im na pożegnanie.
- I fajnie minął
wam czas?- Zagadnął tato.
- Bardzo. Szkoda,
ze tak szybko to minęło. Tato a Bedzie mogła do mnie Paris jutro wpaść-
odparłam otwierając mój pamiętnik i go przeglądając.
- Pewnie-
uśmiechnął się do mnie.- O Dirty Diana leci. Twoja ukochana piosenka.
- Uwielbiam ją. W
tym teledysku MJ wyglądał jak najseksowniejszy facet pod słońcem.
Tato roześmiałby
się.
- Jakby tak
wyglądał.. Umówiłabyś się z nim?- Zapytał.
- Jakby miał 21
lat.. To, czemu by nie- odparłam z uśmiechem nucąc po cichu tekst mojej
ukochanej piosenki, gdy nagle zamarłam. Zobaczyłam wpis z 15 kwietnia 2008
roku.
Drogi Pamiętniku.
Piszę do ciebie,
ponieważ boje się o tym, komu kolwiek powiedzieć... Ktoś mnie śledzi. I to nie
jest człowiek. Chodzi za mną wszędzie i śni mi się każdej nocy. Boje się. Czuje
jego obecność, widzę jego cień za sobą, słyszę jego głos...
Gdy zeszłam dzis
do piwnicy... Zamarłam. Stała tam postać w czarnym kapturze. Słysząc mnie
podniosła głowę, a ja zobaczyłam ogromne czarne oczu. Nie miało koloru.
Patrzyły na mnie obłąkane i wściekłe.. Do tego ciągle śni mi się jakiś
opuszczony domek i cmentarz przy nim. Nie wiem, co mam robić. Bardzo się boje.
Obok jest rysunek jak one wyglądają.
Wziełam do ręki
kartkę. Było tam kilka rysunków. Zakaptrurzona postać, cmentarz, i te wielkie
czarne oczy. Przeszedł mnie zimny dreszcz.
Przewinełam na
kolejną kartkę z pamiętnika.
' On tu
jest...'
I nie pisało nic
więcej. Przełknełam głosno ślinę.
- Katie jesteśmy-
rzucił wesoło tato.
' To w tym domu
zobaczyłam tego demona. Ciekawe czy znów tam jest'
- Kiedy ostatni
raz odwiedziłeś, nasz dom?- Zapytałam biorąc na plecy plecak.
- Przed pół
rokiem, ale pani Rosalie się nim opiekowała.
Wziął swoją
walizkę i torbę. Ja chwyciłam za rączke mojej walizki, i poszłam za tatą.
Otworzył drzwi i wszedł do środka.
- Co tu się do
cholery..- Rzucił widząc, ze wszystko jest poprzewracane.
Odłożyłam plecak i
wbiegłam do salonu.
- panie Rosie..
Prosze Pani- weszłam do kuchni i chciałam znów to krzyknąć, zamiast tego
wrzasnełam przerażliwie. Pani Morgan leżała na ziemi nie ruszając się. Ale
miała otwarte z przerażenia szeroko oczy
- tato- powiedziałam
zrozpaczony głosem. Tato wszedł do kuchni.
- matko Boska Kate
wyjdź stad- polecił. Wróciłam do salonu, nie umiejąc się uspokoić. Popatrzyłam
na schody. Wbiegłam po nich do swojego pokoju. Zamknełam je na klucz.
' To nie jest za
rozsądne'
- Michael błagam.
Potrzebuję cię do cholery! Proszę Mike.. Okno się otworzyło a po chwili koło
mnie stanął Mike. Popatrzyłam na niego i rzuciłam mu się na szyję.
- katie, co sie stało?
Opowiedziałam mu o
wszystkim. O Pani Rosalie i o tym, co przeczytałam w pamiętniku. Nigdy nie
widziałam Michaela w takim stanie.
- Kate musicie
uciekać.
- Ale gdzie?
- jak najdalej
stąd.. On was znajdzie..
- Ty mnie
ochronisz. Jesteś moim strażnikiem.
- Kate musiałbym
zabrać cię do Neverlandu... A to nie jest...
- Wiem, zę to
pytanie nie na miejscu, ale dlaczego wyglądasz jak w Dirty Dianie?
- Po śmierci każdy
jest młody.
- Ale dlaczego
akurat tak?
- Bo to twój
ukochany teledysk.. I nie zadawaj mi takich pytań. Chodź musimy iść na dół.- Złapał
mnie za rękę. Spletliśmy palce, a ja się przytuliłam do jego boku.
- A co z tatą?
- Nie wiem. Coś
wymyślę.
- Powiemy, zę
jesteś moim facetem- Michael się uśmiechnął- No, co, uwielbiam cie w Dirty
Dianie.
- A w czym mnie
nie uwielbiasz?
- W In The
Closeth, Naomi za bardzo cie obmacuje- oświadczyłam Michael zachichotał.
Usłyszałam trzaski w piwnicy.- Tato- zbiegliśmy po schodach na dół rozgladajac
się za moim jedynym opiekunem. Wszędzie było puste i wyglądało jeszcze gorzej.
- Piwnica.
- Chcesz, zebym
została?
- Nie. To jest za
niebezpieczne. Miej sie na baczności i bądź ostrożna... Nie waż się o niej
zapomniać.
- przytulam się do
umarlaka... Jak mam zapomnieć o ostrożności.
Michael nic nie
odpowiedział na tę odzywkę. Skierowaliśmy się w stronę piwnicy. Otworzył drzwi
i wszedł do srodka. Szłam przytulajac się do jego boku i rozglądajac dokoła.
Zeszliśmy na sam dół.
- Gdzie jest mój
tatuś?
- Nie wiem,
Kate...- Chodź- pociągnął mnie za jakiś szafę. Zmieściliśmy się oboje, ale
musieliśmy stać bardzo blisko siebie. Po chwili po schodach ktoś zaczął
schodzić.
- Kate- usłyszałam
głos taty.
- To on.
- To nie on Kate,
to podstęp- rzucił Michael.
- Michael to on-
chciałam wyjść, lecz przytrzymał się i zakrył mi usta dłonią. Po chwili
przekonałam się, ze miał rację. Po schodach nie schodził mój tata... Tylko
zmora z najgorszych koszmarów.
Witam! Przepraszam, ze dodaję teraz rozdział, ale mam problemy z laptopem. Wredny.. nie powiem co. Ah szkoda, gadac. Raz dałem go młodszemu bratu i takie coś. No, ale nic. Co do notki. Oceniam ją na ..1. Wyszła fatalnie. W kolejnych częściach będzie się trochę więcej działo.
Bo przez pół notki gadała z Michaelem,a potem znalazła martwą sąsiadkę w kuchni. Ja to mam wyobrażnię. Nie chce do tego opowiadania dodawać wampirów, a Magda truje mi łeb. Bo dodają tego czegoś. Chociaż na jedno wychodzi. Co zmieni jednem wampirzy dupek więcej? Chociaż ta maruda nie będzie susyć mi łba. Przeglądajac notki, które mam napisane doszedłem też do wniosku, ze prędzej czy później ta dwójka zakocha się w sobie, co jest nieconormalne. Ale samo opowiadanie w sobie jest... mało normalne :) Więc... chcielibyście by kiedyś Kate była z MJ?
Już sobie to wyobrażam... Matko Boska.. mniejsza.
![]() |
Takich ktosi widziała niegdyś Kate. I jeszcze wiele razy się pojawią. |
Pozdrawiam. Mike
czwartek, 2 lipca 2015
Believe In Ghost, Section 2
Zacznę tak.. jak mija wam dzień? Ja od dwóch godzin jestem w Londynie, i znalazłem chwilę by dodawć notkę. Szczerze pisząc tą i końcówkę ostatniej zaczerpnąłem trochę z little susie, bo słuchałem całego albumu history i męczyłem się z końcówką gdy włączyła mi się własnie ta piosenka. Zawsze powoduje u mnie.. dziwne ( tak dobre okreslenie) uczucie. Z jednej strony przechodzą mnie dreszcze, z drugiej jest mi przykro i jestem zdołowany przez tekst.. a z trzeciej strony jestem totalnie zagubiony. Sam nie wiem czemu. No, ale nic. Dodaję tę smutną lecz prawdziwą piosenkę do dzisiejszej notki. Przeczytałem, że to jest prawdziwa historia.. bo gdzies pisało co nieco o niej, ale nie zagłębiam się za bardzo w tą historię. Jednak duch Susie wkroczy do opowiadania :) Zapraszam do czytania i komentowania.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Strach mnie
sparaliżowała. Chciałam uciec, krzyczeć, ale zamiast tego stałam i z
niedowierzaniem patrzyłam na maleńką dziewczynką. Wiedziałam, ze nas nie
skrzywdzi. Patrząc na nas.. W jej oczach krył się strach. Bała się tak samo jak
my. Musiała być całkiem sama poszukując swojej mamy. Zimno wgryzało mi się w
ciało, wargi drżały ze strachu i zimna a serce waliło jak szalone. Dziewczynka
popatrzyła na nas z nadzieją, przytuliła swojego misia. Katem oka zerknęłam na
Paris.
- Ona nas skrzywdzi- szepnęła
cicho.
- Boi się...
- Czego.. To ona jest
duchem- powiedziała zirytowana Paris.- Kate nie podchodź.
- Pobawimy się?- Spytała
smutno- Bo moja mamusia gdzieś się zgubiła.
Najbardziej ciekawiło
mnie, to, ze słyszymy i rozumiemy, co mówi. Zazwyczaj duchów się nie widzi, ani
nie słyszy. Ich głos jej dla nas szumem.
- Kate ona się tylko
patrzy.. I na pewno chce nas skrzywdzić.
- Spytała się czy się z
nią pobawimy.
- Ona nic nie mówiła
Kate- spojrzałam, na Paris.
- Dlaczego ona cię nie
słyszy?
- Bo nie była przy
śmierci innej osoby. Ty byłaś...
- Paris...Widzisz ją?
- Nie, tak sobie stoję- mruknęła
cofając się do tyłu. Złapałam ją za nadgarstek.
- Skoro nie słyszysz
duchów, czemu je widzisz..
- Nie, wiem...
- Jak się nazywasz?-
Spytałam.
' Zwariowałam. Urządzam
sobie pogadankę z duchem. Przed momentem nie umiałam wydobyć z sobie słowa a
teraz?"
- Susie...
- Nie zginęłaś w
wybuchu?
- Nie...Nie wiem dokładnie,
co sie stało.. Pamiętam tylko ból..- Powiedziała to tak smutnym głosem, że
zrobiło mi się przykro.- To jak pobawicie sie ze mną.
- teraz nie możemy. Może
innym razem.
- Teraz- powiedziała
stanowczo...- O nie..
- Co sie stało?
- Kate ktoś tam szedł- szepnęła
Paris.
- Uciekajcie... On nie może
was widzieć- rzuciła mała. Przez chwilę nas obserwowała- Ani mnie z wami-
dodała. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
- czekaj... Znasz..- Raz
kozie śmierć- Michaela Jacksona?- Uśmiechnęła się i pokiwała głową.- Gdzie
jest?
- Gdzieś gdzie jest jego
miejsce...- Dodała.
- Pozdrów go
- " Co?
Oszalałaś?"- Usłyszałam głos swojego rozsądku.
Pokiwała głową i
pobiegła. Gdy przebiegała koło mnie poczułam cholerny chłód, i ból, przez co krzyknęłam
i padłam na kolana.
- Kate, co ci?- Zapytała
Paris.
Odwróciłam głowę, mała
biegła przez korytarz, gdy nagle wyparowała.
- Po prostu, bo..- Nie
dokończyłam słysząc jak wybija północ.- No nie...
- Kate, chodźmy proszę-
poprosiła. Wstałam i poszłam razem z Paris. Za nami ktoś podążał, ale nie wiedziałyśmy,
kto. Było słychać kroki, coraz głośniejsze. Zaczęłyśmy biec, te kroki też się
nasiliły.
Wpadłyśmy do jakiegoś
korytarza, a kroki ucichły. Było słychać nasze głośne oddechy. Złapałam sie za
serce, nadal czułam ten ból, gdy ta mała przebiegła obok mnie. Lecz opłacało
sie tędy iść. Michael jest w Neverlandzie naprawdę. To nie jest kłamstwo.
' Wierzysz jakieś dziewczynce?"-
Po raz kolejny odezwał się głos rozsądku, który naprawdę zaczął mnie irytować.
' No wiesz jest duchem'
- Kate słyszałaś?-
Spytała Paris, odwróciłyśmy się. Za nami były drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Stałyśmy
kawałek za nim, ale dokładnie widziałyśmy te drzwi, lekko uchylone, a potem jak
są zamykane na.. Klucz?
- Hej to jest niezłe-
powiedziała Paris.
Złapałam ją za rękaw i
pociągnełam w kierunku wyjścia.- No, co?
- Zanim ta mała
uciekła.. Powiedziała, że ktoś nie może nas tam zobaczyć. Bała się go.
- Myślisz, ze to jakiś
szef duchów?- Delikatny uśmiech wpełzł mi na twarz.
- Nie wiem.. Ale jest on
na tyle niebezpieczny, że nawet duchy sie go boją.
- Ciekawe czy tato go
zna.
- On siedzi w
Neverlandzie- odparłam narzucając kaptur na głowę, na dworze zrobiła się
prawdziwa wichura- Widoczno twój tatuś koleguje się z Susie.
- Z kim?
- Tą małą.
- Powaliło cię. Nie
uwierzę ci, ze z nią gadałaś... To nienormalne... Nie możliwe.
Gwałtownie sie
zatrzymałam.
- Widziałaś ducha, ktoś
nas śledzi i chce się nas pozbyć... Już dawno powinnaś zmienić swoje zdanie, co
jest możliwe a co nie.
- Po prostu nie wierze,
że takie rzeczy istnieją...
- Paris też nie chce w
to wierzyć! Chce być normalna dziewczyną, która wiedzie życie jak każda
nastolatka, a nie uganiać się za duchami.. A raczej być śledzona przez duchy i
na każdym kroku je spotykać. Mnie też to nie cieszy.
- Wiem.. Przepraszam.
- Nie masz, za co mnie
przepraszać. Też chce by ten koszmar się skończył- oświadczyłam.
- Mamy przerąbane.
- Czemu?
- Jak Prince sie
skapnie, że uciekłyśmy i o północy chodziłyśmy po opuszczonych fabrykach...
- Nie chce być w naszej
skórze.
- Tobie bardziej
współczuje- mruknęła- Za pewne dostaniesz opieprz od Prince, Josepha i swojego
taty.
- Ta.. twój dziadek
trochę mnie przeraża- odparłam z uśmiechem.
- Nie tylko ciebie. Jak
sie wydrze.. Nie ma zmiłuj się.
- Chodź tam jest
wyjście.
W ciszy szłyśmy w
kierunku wyjścia. Paris otworzyła drzwiczki i wyszła, chciałam zrobić to samo,
ale wtedy poczułam na ramieniu ludzkie palce i szarpnięcie.
Odwróciłam się
rozglądając dokoła.
- Katie, co jest?
- Ktoś szarpnął mnie za
ramię..- Powiedziałam. Koło drzewa zobaczyłam jakiś ruch.. Podeszłam tam.
- Kate wracaj!- Powiedziała
stanowczo. Cień poruszył się bardzo szybko i nim zorientowałam się, co sie
dzieje, pobiegł w moja stronę i zamiast wpaść na mnie, ( co jest takie ludzkie)
przeszedł przez moje ciało.
Otworzyłam usta d krzyku
i wtedy odkryłam, ze nie mogę złapać tchu. Od palców rozchodził sie chłód,
który wgryzał mi się w całe ciało. Płynął żyłami, powodując okropny,
palący, nie do wytrzymania ból. Ból ścisnął serce. Biło coraz wolniej,
nogi zrobiły się jak z waty..
Popatrzyłam na
przerażoną Paris, który zaczęła biec w moim kierunku. Chciałam cos powiedzieć,
ale przed oczami rozbłysło mi białe światło, które po chwile, zmieniło sie w
całkowitą ciemność.
Obudziłam się z potężnym
bólem głowy. Otworzyłam oczy i skrzywiłam się widząc białe światło.
' Doprawdy oryginalne.'
- Chwila... Kopnęłam w
kalendarz?
- Nie, ale bardzo
chciałaś- odwróciłam głowę na bok, wtedy zobaczyłam zapłakaną Paris. - Jesteś w
szpitalu- oświadczyła. Rozejrzałam się.. Byłam podłączona do tych wszystkich urządzeń.
Głośno westchnęłam. Nigdy nie lubiłam szpitali.
- Ile tu jestem?- Spytałam
słabym głosem.
- Od tygodnia. Byłaś w
śpiące...Oni..Oni reanimowali cie prawie pół godziny.. Myślałam, ze to koniec.
Że stracę cię tak jak tatę- wybuchła płaczem.
- Paris nie płacz-
-poprosiłam.
- Mówiłam, ci żebyś tam
nie podchodziła.
- Wiem..Ale to nie dało
mi żyć. Gdzie Prince?
- W domu. Babcia
rozmawia z lekarzami- oświadczyła.- O wilku mowa- dodała wycierając łzy. Do
sali weszła jej babcia z lekarzem.
- Witam panno McKay.. Jak
sie pani czuje?
- Boli mnie głowa i
jestem zesztywniała.
- Tydzień leżała pani w
śpiące- usiadł obok mojego łóżka na krzesełku.- Gdy została pani do nas
przywieziona pani serce nie biło.
- Wiem.
- Przeżyła pani takie
coś jak śmierć kliniczna- oświadczył.
- Oh...Ale nic już mi
nie ma- uśmiechnął się.
- Zrobimy badania.
- I jak będzie okej.
- Pojutrze pani wyjdzie
do domu- dodał i wyszedł. Opadłam na poduszki, głośno wzdychając.
' Nie ździerżę dłużej
niż jeden dzień w tym szpitalu'.
***
- Pojebało was!- Krzyknął
Prince krążąc nerwowo po pokoju. Dwa dni temu wróciłam do domu ze szpitala, a
on nie mógł sobie oszczędzić wrzeszczenia na nas przy swojej dziewczynie. Do
tego szlabanu nie dałyśmy rady uniknąć. Ja zostałam opieprz od taty, Prince'a i
Josepha.
- Nie krzycz na nas-
poprosiła Paris.
- Jesteście głupie i
nieodpowiedzialne
- Babciu- Paris zwróciła
sie do starszej kobiety.
- Dlaczego pozwoliłeś im
wtedy wyjść?- Zapytała starając się zachować spokój.
- Nie pozwoliłem.
- Nie zauważył, bo
pieprzył się z tą wywłoką!- Wrzaskneła wskazując na Sandrę.
- No, no wypraszam sobie.
- Weź stul dziób- wymsknęło
mi się.
- A ty..
- Co riposty się
skończyły? To doprawdy smutne, idź lepiej zobacz czy twoja klienteria nie czeka
przy latarni- mruknęłam pod nosem. Paris zachichotała, a ona wybiegła z
uniesioną głową.
- Jak śmiałaś jej tak powiedzieć?-
Warknął patrząc na mnie.
- Nie warcz na nią. Ma
rację- mruknęła Paris siadając koło mnie.
- Kate to było nie miłe
z twojej strony- powiedziała spokojnie Pani Katherine.
- Wiem.
- Ona ma racje babciu.
Ten drań się ciągle na nas wydziera i poucza nas.. Więc my też mamy prawo coś powiedzieć
na jego laleczkę.
- Jestem starszy!
- Za to głupi jak but. Nie
wierzę, ze jesteś moim bratem!
- Dzieciaki przestańcie.
Co sie z wami stało? Kiedyś tacy nie byliście.
- Kiedyś żył tato... I
wszystko było łatwiejsze- mruknęła Paris. Spuściła głowę.
- No właśnie.. Nie ma go
i musicie trzymać się razem.
- Wasza babcia ma rację-
szepnęłam- Michael nie chciałyście się kłócili- dodałam.
- A ty skąd możesz wiedzieć,
co chciałby nas ojciec syknął Prince.
- Kate miała z nim
najlepszy kontakt. Zawsze umiała z niego wszystko wyciągnąć. Jak myślisz, skąd
wiedziałam, ze całowałeś sie z Patty Ossbron na urodzinach Dicka?
- Hej..
- Tata mówił jej wiele
rzeczy. Tamtego dnia, na urodzinach Blanketa... Tata zniknął po wizycie Pani
Presley... Tylko Kate wie, co sie stało.. No właśnie, co sie stało?- Spytała
zerkając na mnie. Wszystkie pary oczu spojrzały na mnie.
- Nie ważne. Obiecałam
waszemu tacie, ze nie powiem.
- No wiesz ty, co..- Szturchnęła
mnie łokciem.- I tato jest przy nas nadal..
- ta znów zaczyna-
jęknął zirytowany Prince padając na sofę koło Josepha.
- O co chodzi?- Zapytała
zaciekawiona Katherine.
- Paris nie
odpowiedziała, tylko poszła po płytę gdzie był film z Neverlandu i dyktafon. Po
chwili leciał już film, a tymczasem Paris opowiedziała wszystko swojej babci i
dziadkowi. Zatrzymała na dwudziestej szóstej minucie i podeszła do ekranu
telewizora- Kto to jest?
- Nikogo takiego tam nie
było- powiedział zaskoczony Joseph.
Paris przybliżyła
tamta postać wtedy, Katherine wykrzyknęła.
- O mój boże! To
Michael!
- Michael nie żyje-
warknął Joseph- Nie ma go.
- To on. Nikt inny tak
nie wygląda Joe.
- On nie żyje.
- Joseph! Rozpoznam
własnego syna-usłyszałam zbieganie po schodach. Popatrzyłam na nie i zobaczyłam
zapłakanego Blanketa.
- Blanket co się stało?-
Spytałam. Rzucił mi sie na szyję i przytulił.
- U mnie w pokoju ktoś
jest- szepnął. Popatrzyłam na Paris. Światło zaczęło migać telewizor zgasł.
Blanket sie mocniej przytulił. Usłyszeliśmy kroki. Paris spojrzała na
Katherine, która wyglądała jakby zaraz miała umrzeć ze strachu.
- Idę do piwnicy-
powiedziałam.
- Żartujesz- szepnęła
Paris.
- Trzeba zobaczyć
korki.- Odłożyłam na bok koc. Wzięłam latarkę.- Idzie ktoś ze mną? Wszyscy
siedzieli cicho.
- Jak nie wrócę za 10
minut, idźcie do piwnicy- rozkazałam.
- Kate nie- powiedziała
Paris bliska łez.
- Cicho bądź Paris.
Zobaczymy naszego " Martwego" przyjaciela- skierowałam się w stronę
zejścia do piwnicy. Oświeciłam latarkę i skierowałam strumień światła na
schody, po czym powoli po nich zeszłam. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz.
Myślałam, ze oszaleję ze strachu.
Gdy byłam na dole,
poświeciłam po piwnicy rozglądając się za kimś, gdy poczułam zimną rękę na
ramieniu.
- Witaj Kate.
Odwróciłam się i
poświeciłam na tą postać, wtedy latarka wypadła mi z ręki.
- Mi..Michael?
No cześć. Znowu sie powatrzam no nic.. jutro pojawi się nowa z Liberian Girl, a po jutrze kolejna z tego. Szczerze teraz musiał pojawić się Michael, który powróci dopiero w 7 rozdziale. Cholernie nie kusiło, zeby dodać go w tym rozdziale. Chociaż na pocżatku mówiłem sobie stanowcze " Nie". Jednak Kate nie będzie za bardzo wierzyć, w to co widzi.. Przepraszam za błędy.
A i dziękuje, za te 10 tyś wyświetleń :)
Pozdrawiam. Michael
Subskrybuj:
Posty (Atom)