wtorek, 19 maja 2015

Don't Walk Away 9 Part I

Wiem, że miała się pojawić nowa z Liberian Girl, ale wrzucę ją jutro zamist TMBGITW. Gdyż teraz jestem w " uderzeniu" i mam kilka pomysłów na Don't Walk Away, nie zawsze będą to dobre scenariusze. Pozdrawiam. Mike



Staliśmy na deszczu. Serce waliło mi jak młot, bałam się, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Jak sie czułam? Było coś w tym pocałunku.. że nie chciałam przerywać. Znów czułam te pieprzone motylki, dreszcze, ale czy byłam, aby gotowa? Michael czując, że nie odwzajemniam odsunął się ode mnie.
Spuścił głowę, po czym szepnął zawstydzony:
- Przepraszam.
Nie byłam wykrztusić siebie, żadnego słowa. Patrzyłam na niego gubiąc się w własnych uczuciach.
- Rose wybaczysz mi?
- Tak- powiedziałam bez wahania.- To..To było miłe- popatrzył na mnie uśmiechając się niewinnie- Przyjacielski gest?
- Przyjacielski gest- uśmiechnął się.

- To jak idziesz mnie odprowadzić.
- A mam wybór?- Wzruszyłam ramionami.
- Niewielki.
Michael pokręcił rozbawiony głową, po czym rzucił:
- Wracajmy. Późno już, a ty jesteś cała przemoknięta.
- Michael, co się stało, widzę, że coś cie gryzie.
- Nie wydaje ci się... Chciałem ci coś powiedzieć.
- To powiedz- mruknęłam, Michael pokręcił głową i przygryzł wargę.
- Nie teraz. Nie chce cię stracić- mruknął, po czym poszedł wymijając mnie.
- Michael powiedz, przecież to nie zaważy na naszej przyjaźni, co nie?
- Chciałbym tak myśleć- szepnął.- Znienawidziłabyś mnie.
- Jesteś nadal z Brooke?
- Nie chodzi o nią.
- Ale ma z nią związek.. Nadal z nią jesteś- rzuciłam, śmiejąc się zirytowana- Traktuję cię jak zabawkę, a ty nadal..
- Rose odpuść.
- Jesteś dla niej zabawką- warknęłam.
Odwrócił się i wyszeptał:
- A dla ciebie, kim jestem?

Stałam jak wryta.
No właśnie, kim jest dla mnie Mike?
Milczałam. Spuściłam głowę. Usłyszałam jak Michael prysnął krótkim śmiechem.
- Tak jak myślałem.
- Na pewno nie jesteś zabawką..
- Więc kim jestem? Rose, kim..
- Przyjacielem, a kim miałbyś być?- Zapytałam przygryzając wargę.
- Nikim.. Masz rację.. Jestem przyjacielem.
- Michael..
- Chodźmy- powiedział obojętnie.
Skinęłam głową i szłam za nim, nie odzywając się do niego ani słowem. Rozmyślałam nad danym pytaniem. Michael jest dla mnie tylko..Tylko przyjacielem? Spojrzałam na Michaela. Szedł pogrążony w własnych myślach.
- Przepraszam.
- za co?- Zatrzymał się.
- Za to, że nie spadłam z tego mostu i musiałeś mnie poznać, a teraz musisz znosić moje pieprzone humorki- odparłam, po czym uciekłam z płaczem. To było oczywiste, że mnie dogonił. Złapał mnie za łokieć i odwrócił w swoją stronę.
- Nigdy tak nie mów. Nigdy! 
- Ale Michael.
- Zamknij się. Wkurzasz mnie tym gadaniem- syknął- Idziemy.
Świetnie obraził się. Jeszcze tego mi trzeba było. Jeden pieprzony pocałunek zmienił wszystko. Po prostu cudownie.
***
Kilka tygodni później:

Nadal miałam napięte kontakty z Michaelem. Dzwonił raz na jakiś czas, ja pisałam do czasu jakiegoś esemesa, ale po za tym, czułam sie tak jakbyśmy w ogóle się nie znali. Postanowiłam, więc odwiedzić moją dawną znajomą, z którą ostatni raz rozmawiałam przed moją próbą samobójczą. Zapukałam do drzwi i czekałam. W końcu otworzyła drzwi i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Wyglądasz tak jakbyś zobaczyła ducha- oświadczyłam.
- teraz sobie przypomniałaś o przyjaciółce?
- Oh Isabel, nie zaczynaj. Mogę wejść.
- Ee, bo ja..Ta wchodź- rzuciła. Niepewnie weszłam do środka, od razu poczułam dym z papierosów, oraz zapach alkoholu.
- Co tu..- Weszłam do salonu. Jednak najbardziej zaszokowała mnie kartka z białym proszkiem.- Ty bierzesz?
- Nie twój interes.
- To narkotyki.
- Mała wyluzuj- mruknął jakiś chłopak siedzący na kanapie. Widać było, że był pod wpływem.
- Nie wyluzuje, bo cholera jasna, to ciebie zabije- warknęłam zerkając na Issę.
- Lalu wyluzuj,.. Może jesteś podniecająca jak się denerwujesz, ale.
- Stul Dziób- syknęłam.
- Że co?
- Nie pozwolę Isabeli się zniszczyć.
- I co zrobisz?- Zapytała siadając na kanapie.
- Coś dobrego- mruknęłam, po czym wyszłam. Nigdy nie podejrzewałabym jej o takie coś. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Michaela.
- Halo.
- Mike, możemy pogadać?
- Ta, czemu by nie..

Opowiedziałam mu o wszystkim, co widziałam u Isabeli. Nie krył zaskoczenia.
- Michael, co ja mam zrobić. Nie chce donieść na nią..
- Nie wiem. Ale jesteś pewna, że to była heroina?
- Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyśleć- mruknęłam.- Michael nie chce jej zrobić problemu, ale nie chce też, żeby się wykończyła- dodałam.
- Razem coś wymyślimy, co? Przyjadę wieczorem.
- Czekam..
- Nie zamkniesz mi drzwi przed nosem.
- Jak będziesz grzeczny to nie- roześmiałam się.- Brakowało mi tego.
- Mi też, dobra kończę, a ty wracaj do domu- polecił- Czekaj na mnie.
- Zostały 3 godziny do wieczora.
- No, właśnie to tylko chwilka.
- Ha.. Ha ha.
- Całuje pa- rozłączył; się. Pokręciłam głową, schowałam telefon do kieszeni i udałam się do domu.
***
Michael przyjechał wieczorem. Tak sie jak umawialiśmy. Niestety był Mark, i domyśliłam się, że zacznie dogadywać Michaelowi.
- My idziemy do mnie- oświadczyłam.
- Rose możemy pogadać?- Spytał Mark.
- zapomnij. Nie mamy, o czym.
- Juz nie pamiętasz, co nas łączyło? Myślałem, że ten pocałunek...
- Jaki pocałunek?- Zapytała, Roxy.
- Bo, jak ty pojechałaś, to.. To Mark mnie pocałował.
- A może ty jego.
- Jak możesz tak myśleć- powiedziałam, spojrzałam na Michaela. Wyglądał na wkurzonego. A tego, co ugryzło? Złapałam Michaela za rękę i pociągnęłam za sobą do mojego pokoju.- A ciebie, co ugryzło?
- Całowałaś sie z tym palantem.
- To on mnie pocałował. I nie rób scen zazdrości, okej?
- Nie robie scen zazdrości- mruknął.
- Zazdrośnik- przytuliłam się do niego. Tak strasznie mi go brakowało. Zabolało mnie jednak, gdy Michael nawet mnie nie przytulił i był obojętny- Okej, jak chcesz- podeszłam do okna. 
_ No, co?
- Nic?.
- Opowiesz mi, co się stało?
- Co łaskawie mnie wysłuchasz, co..
- O co znów ci chodzi?
- Mówisz, że to ja jestem obojętna, a tak naprawdę nie jesteś lepszy.
- Jesteśmy przyjaciółmi pamiętasz.
- jasne po prostu przeleciałeś Brooke.
- Nawet, jeśli to nie twoja sprawa.
- No i dobrze, idź sobie nawet do burdeli. Wszyscy jesteście tacy sami.
- Rose nie przyjechałem sie kłócić- podszedł do mnie- Przepraszam, za tą obojętność. Zachowuje się jak debil.
- A ja jak debilka- odwróciłam się.
- To jak Rozejm?
- Rozejm.
***

Roxy się na mnie obraziła. Baa wyprowadziła, się, a Mark cudowny też. Zostałam teraz sama. Ale jest plus. Pogodziłam się z Michaelem. Wracałam akurat z zakupów, kiedy usłyszałam znajomy głos. Należał do tego faceta, który był u Isabeli.
- Posłuchaj mnie pieprzona dziwko..
- Hej przystopuj okej.
- Nie przerywaj. Nasłałaś na nas psy, i mogę ci obiecać, że nie ujdzie ci to na sucho.
- Nikogo nie nasyłałam.
- Rozglądaj się uważnie.. Pożałujesz wszystkiego.. Nigdy nie wiesz, kiedy dostaniesz kulkę w plecy.
- Grozisz mi?
- Obiecuję... Taka śliczna laleczka nie powinna sie wtrącać, bo ktoś może mieć na nią ochotę.
- Spierdalaj- warknęłam.
Złapał mnie za szyję i przyciągnął do drzewa. Oddychało mi sie coraz gorzej. Juz myślałam, że to koniec, kiedy usłyszałam aksamitny dobrze znany mi głos. Ten, który trzymał mnie za szyję, uciekł, a do mnie podbiegł Michael.
- Rose kto to był?
- Znajomy Isabeli.
- Czego od ciebie chciał?
- Ktoś nasłał na nich policję, i uważają, ze to ja..
- A to nie ty?
- Nie. Nie zrobiłabym jej tego.
- Rose on coś ci mówił. 
- Zdawało ci się.

- Rose mów.. Co on ci powiedział?
- Kazał mi sie trzymać na baczności, bo..
- Bo?
- Nigdy nie wiem, kiedy może mnie trafić kulka w plecy.
- Rose, to jest groźba. Trzeba to zgłosić.
- Nie policja i tak już spieprzyła sprawę. Wróćmy po prostu do domu. Proszę.
Michael Obią mnie ramieniem.
- Masz mi się meldować, co pół godziny. Zrozumiano?
- Tak tatusiu.
- Rose to nie jest śmieszne.
- A czy ja się śmieje?
- Nie traktujesz tego poważnie.
- Bo wiem, że nic nie mogą mi zrobić.
- Rose.. Nie każdy rzuca słowa na wiatr. Musisz być ostrożniejsza- szepnął.
- Wiem.. Wiem.


Każdego dnia było coraz gorzej. Czułam się obserwowana. Bałam się siedzieć w własnym domu.  Owszem Michael przyjeżdżał na noc, bo w dzień musiał pracować, ale i tak się bałam. Od kilku dni zostawałam listy z pogróżkami.. Oczywiście jak to ja.. Michaelowi nic nie wspominałam. Ma teraz pełno spraw na głowie, za niedługo zaczyna nagrywać Black Or White i musi myśleć o swojej karierze.. A nie przejmować się tym, co się dzieje. Chciałam się  czymś dziś zająć, więc wyszłam na spacer, rozglądając się dookoła. Jednak dzisiejszy dzień był inny. Nikt mnie nie obserwował, nie wysłał listu z pogróżkami. Uśmiechnęłam się do siebie. Może po prostu odpuścili. Usłyszałam dzwoniący telefon.. Jak się okazało to był Michael.
- Cześć misiu.
- Miałaś zadzwonić- powiedział oburzony. On i ta jego nadopiekuńczość.
- Ale nic mi nie jest.
- Siedzisz w domu?
- Eee..
- Nie kręć.
- Nie..
- Obiecałaś!
- Nie umiałam wysiedzieć w domu..
- Rose, wracaj do domu. Jest 22 godzina. Zachciało ci się spacerów.
- Nocne powietrze, zawsze pomagało mi w zasypianiu.
- Masz wracać do domu. 
- No, dobrze- westchnęłam- Za ile będziesz?
- Za 10 minut. A ty wypad do domu.
- No dobrze, już tak nie marudź.
- ROSE DO CHOLERY TU CHODZI O TWOJE ŻYCIE!- Warknął.
- Przyjeżdżaj- mruknęłam i się rozłączyłam. Okej byłam nieodpowiedzialna. Wiem, to, ale nie musi mnie pouczać. Schowałam telefon do kieszeni, po czym skierowałam się w stronę domu.
Podeszłam od drzwi i byłam bardzo zdziwiona widząc, ze są otwarte.
- Co?- Chciałam wejść, ale usłyszałam jakieś hałasy. Usiadłam na ławce przed domem. Podkuliłam nogi i przyciągnęłam je pod brodę czekając na Michaela. Po 10 minutach go usłyszałam:
- Mówiłem ci, żebyś wróciła do domu.
- Tam ktoś jest- szepnęłam drżącym głosem.
- Co?
- Gdy wracałam drzwi były otwarte- wyjaśniłam- Wolałam poczekać na ciebie.
- Dobrze zrobiłaś.. Idę sprawdzić, kto tam jest..
- Michael nie.. Nie puszczę cię.
- Spokojnie. Zostań tu.
- Nie..
- Dobrze, chodź, ale trzymaj się mnie.
- Będziesz potrzebował kija, żeby mnie odpędzić.
- Dość miła wizja, ee.. Idziemy- byłam zaskoczona jego zachowaniem.
Weszliśmy do domu, rozglądając się uważnie.

Nawet Michael był przerażony.
Gdy usłyszałam jakieś kroki przytuliłam się do Michaela.
- Ktoś jest w salonie- szepnęłam.- Michael?
- Idź do mojego samochodu, i zaczekaj tam do momentu, kiedy nie wrócę, zrozumiano?
- Nie! Michael nie.. Co jeśli ktoś coś ci zrobi.
- Idź do samochodu.
- Nigdzie się nie wybieram,
- Uparciuchu do samochodu!- Rozkazał.
- Potem się popsprzeczamy, a teraz idziemy- Michael zirytowany przewrócił oczami, po czym razem weszliśmy do salonu. Michael rozglądał się sie dookoła, jednak mnie przeraziła jedna rzecz- Mike?
- Tak.
Drżącą ręką pokazałam na okno.
Było tam napisane dużymi literami:


TO DOPIERO POCZĄTEK!


Niebez­pie­czeństwo jest ciche. Nie usłyszysz gdy nad­le­ci na sza­rych piórach.




I Jak podobała się nowa notka? Szczerze ten rozdział będzie podzielony na trzy części. Tylko tyle powiem. Przepraszam za błędy 
Pozdrawiam. Michael

3 komentarze:

  1. No nie! No ja się zjem! No co to do licha się dzieje?!
    Nie wierzę, że Rose grozi niebezpieczeństwo :(
    Ale w sumie to robi historię bardziej ciekawszą :3
    No, no... Ciekawa jestem co w dalszych odcinkach ;)
    Trzymaj się i dużo weny!
    Pozdrawiam, Susie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka :)
    Notka cudna jak zwykle.. Co ten Michael, Czo ta Rose? No fajnie.. Ja dam se ręke uciąć, że Mike ją kocha.. Mówią kolokfialnie wkurzył się, a może i nie?.. No chciał jej coś powiedzieć, chroni ją jak Anioł Stróż.. Krzyczy bo krzyczy, ale troszczy się. Jestem przerażona końcówką, ale no nic mówiłeś, że będą schody no nie? Trzymaj się chłopaku, życze weny, Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  3. Dum Dum Dum!
    Jestem w końcu! Nawet nie wyobrażasz sobie, co muszę robić, żeby zdać w tym roku ze ścisłowców ;_;
    Rose i Mike muszą być razem noooooo.
    Mimo, że Michael jest nerwowy, to się o nią troszczy. Obstawiam, że ją kocha ^^
    Super notka. Bardzo mi się podoba. A pytanie. Kiedy Liberian Girl? Bo się nie mogę doczekać <3
    Życzę weny
    Pozdrawiam
    ~Panda ;3

    OdpowiedzUsuń