Hej! Jestem załamany po spotkaniu z ciocią po pierwsze co zrobiła to
potarmosiła mnie po policzku i powiedziała" Jak tyś wyrósł słońce". Przy wszystkim była moja dziewczyna. Spaliłem buraka, no, ale taką mam rodzinę. Nie zanudzam i zapraszam na kolejną część Don't Walk Away:)
P.S Do notki daje ukochaną piosenkę mojej dziewczyny, chociaż w ogóle nie pasuje no może, do końcówki.
-------------------------------------------------------------------------------------------
"Przyjaźń jest niewątpliwie najskuteczniejszym lekiem na cierpienia zawiedzonej miłości."
-
Nibylandia się wita- rzuciłam wesoło. Spojrzałam na Michaela, który
zachichotał. Maddy zaś miała szeroko otwarte usta, i co chwila dało się
usłyszeć. " Wow".
- Może
zwiedzimy Nibylandię a nie tak będziemy stali?- Zaproponował Mike. Maddy
pokiwała głową, Nie byłam zaskoczona, że mała tak zareagowała. To miejsce z
dnia na dzień jest piękniejsze.
"
Tak jak jego właściciel"- zerknęłam na Michael i zaśmiałam się pod nosem.
Mówi się, że na złamane serce dobra jest nowa miłość. Albo, że przyjaźń damsko-
męska nie istnieje, ja i Mike jesteśmy najlepszym dowodem, że to tylko gadanie.
I przyjaźń damsko-męska naprawdę jest.
- Rose-
ocknęłam się i spojrzałam na uśmiechniętego Michaela- Wiem, że podobam sie
dziewczyną, ale nie musisz, się tak na mnie gapić.
Spuściłam
głowę, czując jak sie rumienię.
- Nie
gapiłam.
- Ta
jasne- miałam ochotę mu przywalić w łeb. Założyłam jednak ręce na klatce
piersiowej i grzecznie za nimi powędrowałam. " Wcale nie jest
przystojny".
Usłyszałam
w głowie cichy śmiech. " Owszem, jest".
- Wujek-
do Michaela podbiegł mały chłopiec, po czym rzucił mu się na szyję. No dobra aż
taki mały nie był.- Wujku, kto to?- Zapytał nieśmiało wskazując na Maddy.
- To
słodka księżniczka.
- Moja
księżniczka. Jestem Taj- mruknął uśmiechając się szeroko. Przewróciłam oczami.
Czy nawet on musi flirtować? „ Wujek go nauczył". Michael spojrzał na
mnie, po czym wyszeptał coś po cichu do Taja. Ten pokiwał głową, złapał Maddy za
rękę i wbiegli do domu. Następnie Michael podszedł do mnie z uśmiechem.
- Co taka
nadąsana jesteś.
- Nie
jestem nadąsana.
- Rose, o
co chodzi?- Zapytał skołowany.
-
Musiałeś mi dogadać przy małej.
- Jezu..
Rose nie trzeba było myśleć o niebieskich obłokach.
-
Następnym razem to zapamiętam- mruknęłam.
- Rose, o
co znów ci chodzi? Obrażasz się o byle, co.
- No i
dobrze. Mam zły humor. Już w samochodzie zacząłeś. Zachowujesz się jak..- Nie
dokończyłam. Nie miałam ochoty się z nim kłócić.
- No, jak
kto?- Zapytał zirytowany.
- Nie
ważne. Nie chce sie kłócić.
- sama
zaczęłaś,
-
Przecież wiem- warknęłam, po czym przysiadłam na schodkach. Michael usiadł obok
mnie i wyszeptał:
- Hej
Różyczko, co sie dzieje? - Spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami.
- Po
prostu jestem na maxa wkurzona- odparłam.- Przepraszam.
- Nie
przepraszaj. Jesteś doprawdy przesłodka, gdy się denerwujesz, ale wolę jak sie
uśmiechasz- zaśmiałam się.- Chodź do dzieciaków.
- Okej..
A co u ciebie i Brooke?
- Nic. Co
ma być?
-
Myślałam.
-
Skończyłem z nią raz na zawsze.
- Oh... I
Jak Maddy podoba ci się?- Zapytałam, gdy zobaczyłam Maddy, z Tajem w kuchni.
- Fajnie,
idziemy sie bawić?- Zapytała.
- To
zależy od tego pana- brodą wskazałam na Michaela.
- Ty nie
zasłużyłaś.
- No
wiesz ty, co.
- No,
co?- Uśmiechnął się. Zaczęłam go gilgotać, lecz Obią mnie przycisnął mi ręce do
pasa, tak, ze nie umiałam nimi ruszyć.
- I co
teraz?- Zapytał z drwiącym uśmiechem.
- Będę
płakać. Zabroniłeś mi się bawić.
- Nie
jesteś za duża.
-
Powiedział stary dziadek.
- Ja
starym dziadkiem?
- Nie ten
obok- przeniosłam wzrok na dzieci, które dusiły się ze śmiechu. - Dobra idziemy.
- To ja
będę decydował, kiedy pójdziemy.
- I kto
się obraża.
-
Nazwałaś mnie starym dziadkiem.
Przybliżyłam
twarz do jego ucha i wyszeptałam:
-
Wyjątkowo przystojnym-, po czym pocałowałam go w policzek. Michael mnie puścił,
i oparł się szafkę- Odpłaciłam swoje grzechy.
- Nie do
końca.
- Matko,
Maddy powiedz mu coś, bo nie mam siły- usiadłam na kanapie.
- Choć my
się bawić.
- Tak
chodźmy.
****
Kara na
to, że nie mogłam się bawić na prawdę obowiązywała. Michael tego dopiłował.
Powiedział, że dopóki go nie przeproszę to będę musiała siedzieć sama. A ani mi
się śni go przepraszać. Co tam pójdę do Wesołego Miasteczka, i sie wybawię.
"
Ale tam nie ma Piotrusia"
"
Piotrusia, który zdążył zadziałać mi na nerwy"
- Co
nadal się obrażamy?- Usłyszałam jego melodyjny głos.
Odwróciłam
głowę i mruknęłam:
- Tak, bo
jesteś wyjątkowo irytującym właścicielem.
- Ale nie
jestem obrażalski.
- Jesteś
arogancki. Zachowujesz się jak świnia, a ja na takie zachowanie ci nie pozwolę.
- Tak a
co zrobisz.
- Nie
wiem, musze przemyśleć wszystkie możliwości.
-
Będziesz mieć trochę mało czasu- zachichotał. Spojrzałam na niego zaskoczona.
Wziął mnie na ręce, po czym skierował się w stronę basenu. Zaczęłam sie drzeć,
i kopać, ale nic sobie z tego nie robił. I wylądowałam w basenie.
- Jesteś
martwy!- Krzyknęłam odgarniając włosy z twarzy.
- Bardzo
się boje.
- Podejdź
no tu- oparłam się o brzeg- No chodź. Nie gryzę.
- tego
nie byłbym pewny.
- Jesteś
tchórzem.
- Nie po
prostu.. Idę do dzieci- zachichotał. Miał iść w kierunku dzieci, jednak
zadzwonił do niego telefon i poszedł gdzie indziej. Ja w tym czasie, pokazałam
dzieciom, żeby podbiegły.
- Co jest
Rose.
- Lubice
słodka zemstę?
-
Uwielbiam!- Krzyknął Taj.
- Ja
też!!!
-
Zrobicie tak- przybliżyłam się i wyszeptałam_ Maddy poprosi Michaela, by wszedł
na tą trampolinę i pokazał jak to jest wysoko. Ty taj w tym czasie tam
wejdziesz i popchniesz go do wody okej?
- Nic mu
nie będzie?- Zapytała Maddy.
- A co
mnie to obchodzi? Mnie umiał wrzucić.
- No to
tego nie robie.
- Nic mu
nie będzie- powiedziałam.
-
Naprawdę.
- tak,
idzie.. Idźcie, ale nie mówcie nic o mnie- dzieci pokiwały głową, i pobiegły.
Michael spojrzał na mnie, na co mu pomachałam.
"
Zemsta jest taka słodka"- pomyślałam. Po 10 minutach Maddy, podeszła do
Michaela. Nie chciała podejść szybciej by sie niczego nie domyślił. Michael
chwilę się zastanawiał, po czym pokiwał głową.
" No
dalej Jackson. Czekam"
Uśmiechnęłam
się pod nosem, lecz ugryzłam się w język by nie wybuchnąć śmiechem. Michael
wszedł na trampolinę. Popatrzył na mnie, na co mu pomachałam. On zaczął sie
wydurniać, i nie zauważył Taja, stojącego za nim z uśmiechem. Powoli do niego
podszedł, po czym lekko popchnął Michaela.
Ten
zachwiał się i wpadł do wody, a ja wybuchłam śmiechem. Michael sie wynurzył i
mruknął:
- To
twoja sprawka.
- Nie.
- Jak ja
cię złapie- Wygramoliłam się z wody, i zaczęłam biec, lecz nie miałam z nim szans,
i po chwili mnie złapał.
- Zemsta
jest słodka!- Krzyknęłam dusząc się ze śmiechu.
-
Doprawdy- zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak wariatka, lecz w końcu udało mi
się uciec.
-
Zemszczę się.
- Czekam-
rzuciłam z uśmiechem.
***
Siedziałam
na ławce wyciągając nos do słońca by się trochę ogrzać, i by ubrania mi wyschły.
Gdy nagle ktoś zasłonił mi słońce. Otworzyłam oczy, i zobaczyłam Michaela z
uśmiechem. Poprawka. Michaela ubranego w biały szlafrok z chytrym uśmiechem.
- Królu
zasłaniasz mi słońce.
- To ty
ich napuściłaś.
- Nie.
Jak możesz mnie oskarżać?- Zapytałam.
- Bo
chciałaś się zemścić. Wszystkie dowody wskazują na ciebie- odparł.
- Mądrala
w białym szlafroku, przesuń się, bo chce się popalać. Owszem jesteś gorący, ale
nie mam zamiaru przelecieć cię na trawniku- dopiero po sekundzie dotarło do mnie,
co wypłynęło z moich ust- To znaczy.
- Michael
zaczął się śmiać jak wariat, po czym poruszał zabawnie brwiami.
- Nie
wiedziałem, że aż tak cię kusze.
- Nie
wiedziałam, ze aż tak zadziałasz mi na nerwy.
- Michael
chodź- popatrzyłam przed siebie i zobaczyłam Maddy z Tajem. Rzecz jasna oni też
postanowili się schłodzić tego ciepłego dnia.- Ty Rose też.
Wstałam i
wyminęłam Michaela, lecz on złapał mnie za ramię.
- Bez
numerów Adams mam cie na oku.
- Mam z
tego powodu płakać czy skakać z radości.
Jak się
okazało Taj nam chce pokazać swoje skoki do wody. Szczerze ja za bardzo bym się
bała. Skakał z tej trampoliny jak zawodowiec. A my z Michaelem klaskaliśmy.
- Michael
teraz twoja kolej- mruknął.
- Nie
podziękuje.
- Królu pokaz,
co potrafisz.
- Uwierz,
ze nie chcesz bym pokazał, co potrafię.
- Czy ty
coś sugerujesz.
Wzruszył
ramionami i pokręcił głową:
- Nie.
Obserwowałam
dokładnie Taja, który skradał się za plecami Michaela. Nie wiedziałam, czy mu
powiedzieć czy nie. Biorąc pod uwagę jak zadziałał mi dziś na nerwy?
E tam to
nie moja sprawa. Nagle wyskoczył koło niego Taj, a ten zaskoczony nie wiedział,
co robić. Taj pomyślał za niego. Po raz drugi dnia dzisiejszego Michael Jackson
skończył w basenie.
- Rose
zrób coś- rzucił.
- Bravo Taj- przybiłam mu piątkę. Michael spojrzał na mnie oburzony a ja mu pokazałam
język. Przybliżyłam się do brzegu, uklęknęłam i wyszeptałam:
- zemsta
zawsze była słodka, królu.
-
Przekonajmy się- pociągnął mnie za sobą. Z pluskiem wpadłam do wody. Szok
spowodowany zimną wodą ( dość długo siedziałam na słońce, a tu nagle takie coś)
ścisnął mi płuca wybijając z nich powietrze. Udało mi sie na chwile wynurzyć, a
potem znów poszłam pod wodę, nie byłam w stanie utrzymać się na powierzchni.
Myślałam, ze to koniec, gdy zobaczyłam Michaela. Podpłynął szybko do mnie,
chwycił za rękę i zaczął wyciągać na powierzchnię Wypłynęliśmy, zakrztusiłam
się wodą, i zaczęłam kaszleć. Michael posadził mnie na brzegu basenu. Oparł się
obok mnie i wciąż ciężko oddychał. Wypuściłam powietrze, i położyłam się.
Michael nim się obejrzałam klęczał nade mną. Był przerażony nie miej niż ja.
-
Różyczko wszystko w porządku.
- Już
tak- wyszeptałam, lecz wciąż było trudno mi złapać powietrze.
- Rose-
podbiegły do nas dzieciaki- Nic ci nie jest.
- Nie w
porządku- uśmiechnęłam się słabo.
- Chyba
jak na dziś koniec zabawy z wodą- mruknął Mike.
- Zgadzam
sie w 100%- uśmiechnęłam się do niego. - Dzięki za uratowanie życia.
Michael
uśmiechnął się krzywo i rzucił.
- Nie ma,
za co...
****
Dostałam
ubrania na przebranie. Szybko się w nie przebrałam, po czym wysuszyłam włosy.
Dzieciaki poszły na górę się przebrać, Michael też.
Siedziałam
w salonie z szklanką herbaty, gdy nagle przed oczami mignął mi Michael.
Uklęknął przede
mną i wyszeptał:
- na
pewno wszystko w porządku. Martwię się o ciebie- odgarnął mi włosy z twarzy, po
czym włożył je za uszy.
- W jak
najlepszym.
- Naraziłem
twoje życie. Przepraszam.
-
Opłacało się. Sam Michael Jackson mnie uratował.
- A
najpierw podtopił.
- Oj nie
marudź. Dziękuje.
- za co?
- za
cudowny dzień.
- To
jeszcze nie koniec.
- Cos zaś
wymyślił?
-
Pójdziemy an Brummer cars, potem do zoo, a potem do kina hymn?
- To
bezpieczniejsze- uśmiechnęłam się.
Michael
pokiwał głową, po czym zerknął na moje usta. Zaczął się niebezpiecznie zbliżać.
Widząc to przełknęłam ślinę.
Popatrzyłam
na jego usta, a potem przeniosłam wzrok na jego oczy. Patrzące teraz tak intensywnie
na mnie. Nie były roześmiane, kryły się w nich uczucia, które nie umiałam
odgadnąć.
-
Przeszkadzamy?- Odskoczyliśmy od siebie słysząc wesołe głosiki dzieci.
- Nie, to
jak idziemy?- Rzucił Michael szybko oddychając. Zerknął na mnie, i przygryzł
wargę. Ta bliskość, źle na nas zadziała.
- Dobra
zróbcie ten " całus" i idziemy.
- Co jaki
całus?- Zapytałam.
- No
wiesz Rose CMOK-CMOK- zachichotał Taj. Spuściłam głowę czując, ze się rumienię.-
No dalej. Michael przybliżył sie do mnie, popatrzył na usta, lecz pocałował
mnie w policzek.
"
Dzięki ci Boże. Nie chce faceta. Chce przyjaciela. Nie chce znów cierpieć".
- Chodźmy
na Brummer Cars- rzucił wesoło Mike.
- Tak chodźmy
na Brummer Cars- wyszeptałam wciąż oszołomiona bliskością, jaką miałam z
Michaelem. Jak dla mnie był za blisko..
***
Po kilku
godzinach incydent z salonu, ze mną i Michaelem w rolach głównych odszedł w
niepamięć. Byliśmy za bardzo pochłonięci zabawą, by o tym myśleć. Na każdej
karuzeli pojeździliśmy z trzy razy. A teraz, gdy trochę sie uspokoiliśmy
szliśmy w kierunku Zoo. Taj i Maddy za rączki, uśmiechając się do siebie,
a ja z Michaelem z tyłu przyglądając się im uważnie.
- Chyba
się zakochali- wyznałam, na co Mike pokiwał głową i uśmiechnął się- Co?
- To
takie urocze.
- No
wiem, czekaj- zatrzymałam go- patrz- Taj zerwał kwiatka dla Maddy, po czym,
pocałował ją w policzek, a ona nie była mu dłużna.- Oh to urocze.
-
Przesłodkie- zaśmiał się Mike. Nieoczekiwanie wziął mnie na ręce i okręcił w
koło, skończyło się to na tym, że wylądowaliśmy na ziemi. Ja na Michaelu. Ale
oczywiście, przeturlał się i to ja musiałam być na dole.
- Co cie
tak nagle wzięło?- Zapytałam z uśmiechem.
- Cieszę
sie, że jesteś obok.
- Nie
rozumiem.
- Cieszę
sie, że jesteś moją przyjaciółką. Możemy rozmawiać o wszystkim. Wielu ludzi,
mówi, że mnie uwielbia, i chwalą sie, że jesteśmy przyjaciółmi a chodzi..
- o
pieniądze- wtrąciłam. Spuścił głowę. Podniosłam ją, po czym pocałowałam go w
nos.- Nie smutaj się.
-
Dlaczego.
- Lubię
twój uśmiech.
Uśmiechnął
się szeroko, po czym przygryzł warge.
- Nie
podrywaj kumpla.
- Dobrze
kumplu- zaczęłam się śmiać, lecz uspokoiłam się, gdy usłyszałam pisk Małej. Jak
sie okazało, tamta dwójka nas powtarzali dokładnie to, co my.
- Powtarzają
nas. Fajnie, co nie.
- Lepiej
dla nich, żeby nas nie powtarzali- Michael pokiwał głową, po czym zerwał się na
równe nogi, i wstał.
- Masz
rację. Dobra dzieciaki, idziemy do Zoo.
*****
W Zoo
bawiliśmy się cudownie. Co chwila się śmialiśmy, chociaż nawet nie wiem, z
czego. Pokochałam Bubblesa, był cudowny. Miałam go na rękach i podarowałam mu
buziaczka, w główkę, na co Michael się obraził. Bo on też by chciał dostać. Normalnie
jak z dzieckiem.
-
Pójdziemy do kina?- Zapytał z nadzieją Taj.
- Pooglądamy
kreskówki- powiedziała wesoło Maddy.
- Okej.
- Słyszałaś-
pocałował małą w policzek.
- Taj, co
tak całujesz Maddy?- Zapytał Michael podchodząc do nich.
- To moja
dziewczyna- pochwalił się, a ja zrobiłam głośne " Ohh" z Michaelem.
- Jakie
to słodkie Mickey- zaczęłam piszczeć.
- No
przecież wiem.
-
Weźmiemy ślub- dodała Maddy- Bardzo sie kochamy.
- Jakie
to słodkie, boże- mruknęłam, po czym wtuliłam się w Michaela.
- Chodźmy-
złapali sie za rączki i udali do kina.
-
Różyczko, coś czuje, że zrobimy im ślub, co?- Pokiwałam głową i się zaśmiałam.
Gdy
byliśmy w kinie usiadłam w ostatnim rzędzie, dzieciaki poszły zaś do przodu.
Michael włączył film, po czym usiadł obok.
Był jeden
problem. Ja i Michael nie umieliśmy zachować sie w kinie, co chwila się
śmialiśmy, rzucaliśmy w siebie popcornem.
- Cicho!-
Upomniał nas Taj.
- Dobra..
Dobra nie nerwuj się tak- rzucił Michael chichocząc pod nosem.
- Gorzej
niż z dziećmi- dodała Maddy.
- By duże
dzieci jesteśmy- mruknęłam.
- Im
starsze tym głupsze.
Spojrzeliśmy
na siebie z Michaelem, po czym rzuciliśmy równocześnie.
- Nie
prawda!
***
Po 17-
nastu upomnieniach, uspokoiliśmy się nieco i zaczęliśmy mówić do siebie
używając wszystkich chwytów retorycznych ze słownika sarkazmu, dzieci miały
dość. I postanowiły się do nas nie odzywać.
- Nie
lubią nas- wyszeptałam mu na ucho.
- My ich
też nie lubimy.
- Mów za
siebie ja ich kocham
- A ja
uwielbiam.
- A mnie
lubisz.
- Biorąc
pod uwagę ile razy dałaś mi w łeb+ w mordkę do tego to jak mi dogadywałaś.
- Matko
- To...
- Hę?
-
Uwielbiam cię, jesteś moją różyczką.
- No właśnie,
czemu różyczką.
- Bo
jesteś piękna jak róża. Olśniewasz swoją pięknością, lecz kujesz, gdy ktoś chce
cię zranić. Bronisz się tak jak róża przed zerwaniem- poczułam jak w oczach
zbierają mi się łzy.
- Róża
kuje, ale olśniewa każdego, kto ją zobaczy. I cieszę się, że ja zerwałem taką
różyczkę- pogłaskał mnie po policzku.
- Cieszę
sie, ze ty mnie zerwałeś.
- hej a wy,
dokąd?- Zapytał Mike. Dzieci wchodziły po schodach i nawet do nas się nie
odezwały. - Chodźmy.
Wróciliśmy
do domu. Przeprosiliśmy dzieciaki, po czym udaliśmy się do kuchni by zrobić im
kolację. Robiliśmy kanapki sercem nie odzywając się do siebie. Michael coś
nucił pod nosem, a ja zerkanałam na niego od czasu do czasu. Zaniosłam kanapki
dzieciakom, po czym wróciłam do kuchni. Wzięłam do ręki kubek z herbatą, kiedy
odezwał się Michael.
-
Powinnyśmy zostać swatkami. Popatrz połączyliśmy dwójkę słodkich dzieci.
Uśmiechnęłam
się i pokręciłam głową.
-
Nibylandia łączy ludzi.
- To
chyba dobrze- oparł się o blat, z kubkiem herbaty w ręce. Wyglądał świetnie.
Trzy guziczki rozpięte przy szyi jego koszuli, loczki opadające na ramiona i
uśmiech, który potrafi zauroczyć każdą dziewczynę.- Co mi się tak przyglądasz.
- A podziwiam,
jakiego mam przystojnego kumpla- Michael zawstydził sie i spuścił głowę.
- jak
przystojnego?- Zapytał po chwili i znów na mnie spojrzał.
- A to
jest sekret. Idę zobaczyć czy zjadły- odparałam. Michael lustrował mnie
wzrokiem uśmiechając się przy okazji. Zapomniałam wspomnieć, że w końcu
zostajemy na noc, u niego. Gdy weszłam dzieciaki ziewały.
- Komuś
sie oczka kleją.
- I to
nie jesteś ty- koło mnie pojawił się Michael- Idziemy lulu?
- Tak,
ale chcemy mieć jeden pokój- odparł Taj. Michael zerknął na mnie, po czym
wzruszył ramionami.
- Niech
będzie. To ja wam idę pościelić, a Rose przypilnuje byście się wykąpali i umyli
ząbki, co?
- To
najłatwiejsze zostawiasz dla siebie, co.
- Nom.
***
- Nawet
nie wiesz jak trudno było wybić im z głowy wspólną kąpiel- odparłam wchodząc do
salonu. Michael siedział na kanapie z uśmiechem- W końcu po 20 minutach się zgodzili.
Jeszcze tego brakuje, by wzięli tą kąpiel..
- śpią?
- tak,
umyli ząbki, a potem nie umieli zasnąć no musiałam im przeczytać bajeczkę.
Michael
zarechotał i rzucił.
-
Chciałbym to widzieć.
- Czemu
się czuje.. Z resztą nie ważne.
- jak?
-
Jakbyśmy byli małżeństwem, a te małe skarby..
- To samo
czuję.
- Chociaż
gdyby byli rodzeństwem nie byli by parą.
- I było
by łatwiej- wstał i podszedł do mnie. - I co będziemy teraz robić.
- A co
chcesz robić.
- jest
wiele możliwości.
- Boje
się je poznać.
- Czemu.
- Tobie
różne rzeczy przychodzą do głowy.
- Tym
razem to jest tylko taniec. Już ostatnio obiecałaś mi, ze razem zatańczymy.
- Ale
teraz?
- Teraz-
podszedł do odtwarzacza.
- Ale
dzieci ledwo, co zasnęły- Michael podszedł do mnie ujął moją rękę i wyszeptał:
- No to
musisz być cicho.
- nadepnę
ci na nogę.
-
Dziewczyno nie zaczynaj
- Mike
nie umiem tańczyć- wyszeptałam mu do ucha.
- zamknij
oczy i daj się ponieś muzyce- szepnął.
- Jestem
samobójcą.
- No cóż.
- nigdy
więcej z tobą nie tańczę.
- Niby,
dlaczego?
- Bo
jesteś mistrzem, a ja?
-
Mistrzynią- odparł i mnie okręcił. Zaśmiałam się i rzuciłam:
- Nawet
nie jest źle.
- Bo
tańczysz ze mną.
- Na
serio nadepnę ci na nogę.
- Nie
psuj chwili.
- Nie
psuje.
- Ja
psuje- zaśmiałam się.
-
Przepraszam.
- Za co?-
Zapytałam zaskoczona.
- Za to,
no wiesz, że o mało cię nie pocałowałem. Top był impuls, chce byśmy byli
przyjaciółmi.
- Mam tak
samo. Nie szukam na razie faceta.
- No i
dobrze.
-
Zabiłbyś go, co?
- Wcale,
że nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Koniec
kłótni.
- No
właśnie.
- To był
magiczny dzień.
Michael
przechylił mnie i wyszeptał;
- Magiczny,
bo jest przy mnie magiczna dziewczyna....
Przepraszam, że dodaję dopiero teraz, ale " goście mamy byli aż do wczoraj, a mnie po raz kolejny złapała jakaś grypa, i siedzę pod kołdrą z laptopem na kolanach. Mam do was pytano wolicie, żebym dodał dzis The Most Beautiful Girl In The World, ale krótką, czy żeby ją dopracować, a dziś wrzucić You Rock My World? Wybór nalezy do was. Przepraszam, że ostatnio nie skomentowałem notek. Mam dziś cały dzień więc biorę się do komentowania:)
Przepraszam, za błędy i tą fatalną notkę.
Pozdrawiam~
Moze dodaj na spokojnie you rock my world a potem TMBGITW. Nie ma pośpiechu.
OdpowiedzUsuńŚwietna notka. Prawie było buzi buzi <3 love
A te dzieci? Słodkie.
Przepraszam ze dopiero teraz ale wczoraj wieczorem wróciłam dopiero do Domu
A kiedy sie moge spodziewać Liberian Girl? Skończyłeś w takim momencie ze... Uh zżera mnie ciekawość. ;_;
Pozdrawiam
~Bunia ;3
Heeejka :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze przepraszam, że dopiero teraz, ale dziś miałam totalne urwanie głowy (dosłownie), ale z ręką na serduchu przeczytałam na przerwie, chociaż koleżanka mi przez cały czas głowę suszyła bo miałam pokazać jej rozmowy z moim 'chłopakiem' XD (wiesz takie babskie sprawy XD).
Notka, cudna.. Poprawiła mi humor.. Strasznie tęskniłam za 'Don't walk away'.
Jakie to urocze dzieciaki, normalnie księdza zamawiać i ślub :) i będzie cudownie.. Ehhh, ale to też dzieciaki.. Ja pamiętam jak w przedszkolu się z kolegą za stertą materacy całowałam XD pierwsze doznania hihi..
Mam nadzieję, że coś między Rose, a Mike coś zaiskrzy.. W huk prawie by się pocałowali więc mogę.. Więc przyjmijmy, że w serduchach jest zapalnik. A kiedy Rose zaczęła się topić to nie wiem czemu zaczęły boleć mnie nogi.. To jest chore.. Takie 'przyjęcie na klatę' odczucia bohaterów :)
Czekam z niecierpliwością na nexta :) Lece czytać YRMW 1 więc jeszcze nie pozdrawiam :)
PS: U mnie nowa zapraszam :) http://storiesmj.blogspot.com/ ~MeryMJ
Och, dzieci... Cudowne :D Przypomniało mi się teraz, jak byłam na wf i taka mała dziewczynka chciała się ze mną bawić... :3 hihi ^^
OdpowiedzUsuńNo, ale do rzeczy:
Ostatnie zdanie - jest cudowne i słodkie :3 Chcę tak xD
Nom, to teraz czekam na ciąg dalszy.
Trzymaj się!
Susie.