poniedziałek, 4 maja 2015

Don't Walk Away 7


Hej! Jestem załamany po spotkaniu z ciocią po pierwsze co zrobiła to
potarmosiła mnie po policzku i powiedziała" Jak tyś wyrósł słońce". Przy wszystkim była moja dziewczyna. Spaliłem buraka, no, ale taką mam rodzinę. Nie zanudzam i zapraszam na kolejną część Don't Walk Away:)
P.S Do notki daje ukochaną piosenkę mojej dziewczyny, chociaż w ogóle nie pasuje no może, do końcówki.



             -------------------------------------------------------------------------------------------
"Przy­jaźń jest niewątpli­wie naj­sku­teczniej­szym le­kiem na cier­pienia za­wie­dzo­nej miłości."

- Nibylandia się wita- rzuciłam wesoło. Spojrzałam na Michaela, który zachichotał. Maddy zaś miała szeroko otwarte usta, i co chwila dało się usłyszeć. " Wow".
- Może zwiedzimy Nibylandię a nie tak będziemy stali?- Zaproponował Mike. Maddy pokiwała głową, Nie byłam zaskoczona, że mała tak zareagowała. To miejsce z dnia na dzień jest piękniejsze.
" Tak jak jego właściciel"- zerknęłam na Michael i zaśmiałam się pod nosem. Mówi się, że na złamane serce dobra jest nowa miłość. Albo, że przyjaźń damsko- męska nie istnieje, ja i Mike jesteśmy najlepszym dowodem, że to tylko gadanie. I przyjaźń damsko-męska naprawdę jest.
- Rose- ocknęłam się i spojrzałam na uśmiechniętego Michaela- Wiem, że podobam sie dziewczyną, ale nie musisz, się tak na mnie gapić.
Spuściłam głowę, czując jak sie rumienię.
- Nie gapiłam.
- Ta jasne- miałam ochotę mu przywalić w łeb. Założyłam jednak ręce na klatce piersiowej i grzecznie za nimi powędrowałam. " Wcale nie jest przystojny".
Usłyszałam w głowie cichy śmiech. " Owszem, jest".
- Wujek- do Michaela podbiegł mały chłopiec, po czym rzucił mu się na szyję. No dobra aż taki mały nie był.- Wujku, kto to?- Zapytał nieśmiało wskazując na Maddy.
- To słodka księżniczka.
- Moja księżniczka. Jestem Taj- mruknął uśmiechając się szeroko. Przewróciłam oczami. Czy nawet on musi flirtować? „ Wujek go nauczył". Michael spojrzał na mnie, po czym wyszeptał coś po cichu do Taja. Ten pokiwał głową, złapał Maddy za rękę i wbiegli do domu. Następnie Michael podszedł do mnie z uśmiechem.
- Co taka nadąsana jesteś.
- Nie jestem nadąsana.
- Rose, o co chodzi?- Zapytał skołowany.
- Musiałeś mi dogadać przy małej.
- Jezu.. Rose nie trzeba było myśleć o niebieskich obłokach.
- Następnym razem to zapamiętam- mruknęłam.
- Rose, o co znów ci chodzi? Obrażasz się o byle, co.
- No i dobrze. Mam zły humor. Już w samochodzie zacząłeś. Zachowujesz się jak..- Nie dokończyłam. Nie miałam ochoty się z nim kłócić.
- No, jak kto?- Zapytał zirytowany.
- Nie ważne. Nie chce sie kłócić.
- sama zaczęłaś,
- Przecież wiem- warknęłam, po czym przysiadłam na schodkach. Michael usiadł obok mnie i wyszeptał:
- Hej Różyczko, co sie dzieje? - Spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami.
- Po prostu jestem na maxa wkurzona- odparłam.- Przepraszam. 
- Nie przepraszaj. Jesteś doprawdy przesłodka, gdy się denerwujesz, ale wolę jak sie uśmiechasz- zaśmiałam się.- Chodź do dzieciaków.
- Okej.. A co u ciebie i Brooke?
- Nic. Co ma być?
- Myślałam.
- Skończyłem z nią raz na zawsze.
- Oh... I Jak Maddy podoba ci się?- Zapytałam, gdy zobaczyłam Maddy, z Tajem w kuchni.
- Fajnie, idziemy sie bawić?- Zapytała.
- To zależy od tego pana- brodą wskazałam na Michaela.
- Ty nie zasłużyłaś.
- No wiesz ty, co.
- No, co?- Uśmiechnął się. Zaczęłam go gilgotać, lecz Obią mnie przycisnął mi ręce do pasa, tak, ze nie umiałam nimi ruszyć.
- I co teraz?- Zapytał z drwiącym uśmiechem.
- Będę płakać. Zabroniłeś mi się bawić.
- Nie jesteś za duża.
- Powiedział stary dziadek.
- Ja starym dziadkiem? 
- Nie ten obok- przeniosłam wzrok na dzieci, które dusiły się ze śmiechu. - Dobra idziemy.
- To ja będę decydował, kiedy pójdziemy.
- I kto się obraża.
- Nazwałaś mnie starym dziadkiem.
Przybliżyłam twarz do jego ucha i wyszeptałam:
- Wyjątkowo przystojnym-, po czym pocałowałam go w policzek. Michael mnie puścił, i oparł się szafkę- Odpłaciłam swoje grzechy.
- Nie do końca.
- Matko, Maddy powiedz mu coś, bo nie mam siły- usiadłam na kanapie.
- Choć my się bawić.
- Tak chodźmy.
****
Kara na to, że nie mogłam się bawić na prawdę obowiązywała. Michael tego dopiłował. Powiedział, że dopóki go nie przeproszę to będę musiała siedzieć sama. A ani mi się śni go przepraszać. Co tam pójdę do Wesołego Miasteczka, i sie wybawię.
" Ale tam nie ma Piotrusia"
" Piotrusia, który zdążył zadziałać mi na nerwy"


- Co nadal się obrażamy?- Usłyszałam jego melodyjny głos.
Odwróciłam głowę i mruknęłam:
- Tak, bo jesteś wyjątkowo irytującym właścicielem.
- Ale nie jestem obrażalski.
- Jesteś arogancki. Zachowujesz się jak świnia, a ja na takie zachowanie ci nie pozwolę.
- Tak a co zrobisz.
- Nie wiem, musze przemyśleć wszystkie możliwości.
- Będziesz mieć trochę mało czasu- zachichotał. Spojrzałam na niego zaskoczona. Wziął mnie na ręce, po czym skierował się w stronę basenu. Zaczęłam sie drzeć, i kopać, ale nic sobie z tego nie robił. I wylądowałam w basenie.
- Jesteś martwy!- Krzyknęłam odgarniając włosy z twarzy.
- Bardzo się boje.
- Podejdź no tu- oparłam się o brzeg- No chodź. Nie gryzę.
- tego nie byłbym pewny.
- Jesteś tchórzem.
- Nie po prostu.. Idę do dzieci- zachichotał. Miał iść w kierunku dzieci, jednak zadzwonił do niego telefon i poszedł gdzie indziej. Ja w tym czasie, pokazałam dzieciom, żeby podbiegły.
- Co jest Rose.
- Lubice słodka zemstę?
- Uwielbiam!- Krzyknął Taj.
- Ja też!!!
- Zrobicie tak- przybliżyłam się i wyszeptałam_ Maddy poprosi Michaela, by wszedł na tą trampolinę i pokazał jak to jest wysoko. Ty taj w tym czasie tam wejdziesz i popchniesz go do wody okej?
- Nic mu nie będzie?- Zapytała Maddy.
- A co mnie to obchodzi? Mnie umiał wrzucić.
- No to tego nie robie.
- Nic mu nie będzie- powiedziałam.
- Naprawdę.
- tak, idzie.. Idźcie, ale nie mówcie nic o mnie- dzieci pokiwały głową, i pobiegły. Michael spojrzał na mnie, na co mu pomachałam.
" Zemsta jest taka słodka"- pomyślałam. Po 10 minutach Maddy, podeszła do Michaela. Nie chciała podejść szybciej by sie niczego nie domyślił. Michael chwilę się zastanawiał, po czym pokiwał głową.
" No dalej Jackson. Czekam"


Uśmiechnęłam się pod nosem, lecz ugryzłam się w język by nie wybuchnąć śmiechem. Michael wszedł na trampolinę. Popatrzył na mnie, na co mu pomachałam. On zaczął sie wydurniać, i nie zauważył Taja, stojącego za nim z uśmiechem. Powoli do niego podszedł, po czym lekko popchnął Michaela.
Ten zachwiał się i wpadł do wody, a ja wybuchłam śmiechem. Michael sie wynurzył i mruknął:
- To twoja sprawka.
- Nie.
- Jak ja cię złapie- Wygramoliłam się z wody, i zaczęłam biec, lecz nie miałam z nim szans, i po chwili mnie złapał.
- Zemsta jest słodka!- Krzyknęłam dusząc się ze śmiechu.
- Doprawdy- zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak wariatka, lecz w końcu udało mi się uciec.
- Zemszczę się.
- Czekam- rzuciłam z uśmiechem. 
***
Siedziałam na ławce wyciągając nos do słońca by się trochę ogrzać, i by ubrania mi wyschły. Gdy nagle ktoś zasłonił mi słońce. Otworzyłam oczy, i zobaczyłam Michaela z uśmiechem. Poprawka. Michaela ubranego w biały szlafrok z chytrym uśmiechem.
- Królu zasłaniasz mi słońce.
- To ty ich napuściłaś.
- Nie. Jak możesz mnie oskarżać?- Zapytałam.
- Bo chciałaś się zemścić. Wszystkie dowody wskazują na ciebie- odparł.
- Mądrala w białym szlafroku, przesuń się, bo chce się popalać. Owszem jesteś gorący, ale nie mam zamiaru przelecieć cię na trawniku- dopiero po sekundzie dotarło do mnie, co wypłynęło z moich ust- To znaczy.
- Michael zaczął się śmiać jak wariat, po czym poruszał zabawnie brwiami.
- Nie wiedziałem, że aż tak cię kusze.
- Nie wiedziałam, ze aż tak zadziałasz mi na nerwy.
- Michael chodź- popatrzyłam przed siebie i zobaczyłam Maddy z Tajem. Rzecz jasna oni też postanowili się schłodzić tego ciepłego dnia.- Ty Rose też.
Wstałam i wyminęłam Michaela, lecz on złapał mnie za ramię.
- Bez numerów Adams mam cie na oku.
- Mam z tego powodu płakać czy skakać z radości.

Jak się okazało Taj nam chce pokazać swoje skoki do wody. Szczerze ja za bardzo bym się bała. Skakał z tej trampoliny jak zawodowiec. A my z Michaelem klaskaliśmy.
- Michael teraz twoja kolej- mruknął.
- Nie podziękuje.
- Królu pokaz, co potrafisz.
- Uwierz, ze nie chcesz bym pokazał, co potrafię.
- Czy ty coś sugerujesz.
Wzruszył ramionami i pokręcił głową:
- Nie.
Obserwowałam dokładnie Taja, który skradał się za plecami Michaela. Nie wiedziałam, czy mu powiedzieć czy nie. Biorąc pod uwagę jak zadziałał mi dziś na nerwy?

E tam to nie moja sprawa. Nagle wyskoczył koło niego Taj, a ten zaskoczony nie wiedział, co robić. Taj pomyślał za niego. Po raz drugi dnia dzisiejszego Michael Jackson skończył w basenie.
- Rose zrób coś- rzucił.
- Bravo Taj- przybiłam mu piątkę. Michael spojrzał na mnie oburzony a ja mu pokazałam język. Przybliżyłam się do brzegu, uklęknęłam i wyszeptałam:
- zemsta zawsze była słodka, królu.
- Przekonajmy się- pociągnął mnie za sobą. Z pluskiem wpadłam do wody. Szok spowodowany zimną wodą ( dość długo siedziałam na słońce, a tu nagle takie coś) ścisnął mi płuca wybijając z nich powietrze. Udało mi sie na chwile wynurzyć, a potem znów poszłam pod wodę, nie byłam w stanie utrzymać się na powierzchni. Myślałam, ze to koniec, gdy zobaczyłam Michaela. Podpłynął szybko do mnie, chwycił za rękę i zaczął wyciągać na powierzchnię Wypłynęliśmy, zakrztusiłam się wodą, i zaczęłam kaszleć. Michael posadził mnie na brzegu basenu. Oparł się obok mnie i wciąż ciężko oddychał. Wypuściłam powietrze, i położyłam się. Michael nim się obejrzałam klęczał nade mną. Był przerażony nie miej niż ja.
- Różyczko wszystko w porządku.
- Już tak- wyszeptałam, lecz wciąż było trudno mi złapać powietrze.
- Rose- podbiegły do nas dzieciaki- Nic ci nie jest.
- Nie w porządku- uśmiechnęłam się słabo.
- Chyba jak na dziś koniec zabawy z wodą- mruknął Mike.
- Zgadzam sie w 100%- uśmiechnęłam się do niego. - Dzięki za uratowanie życia.
Michael uśmiechnął się krzywo i rzucił.
- Nie ma, za co...
****
Dostałam ubrania na przebranie. Szybko się w nie przebrałam, po czym wysuszyłam włosy. Dzieciaki poszły na górę się przebrać, Michael też.

Siedziałam w salonie z szklanką herbaty, gdy nagle przed oczami mignął mi Michael.
Uklęknął przede mną i wyszeptał:
- na pewno wszystko w porządku. Martwię się o ciebie- odgarnął mi włosy z twarzy, po czym włożył je za uszy.
- W jak najlepszym.
- Naraziłem twoje życie. Przepraszam.
- Opłacało się. Sam Michael Jackson mnie uratował.
- A najpierw podtopił.
- Oj nie marudź. Dziękuje.
- za co?
- za cudowny dzień.
- To jeszcze nie koniec.
- Cos zaś wymyślił?
- Pójdziemy an Brummer cars, potem do zoo, a potem do kina hymn?
- To bezpieczniejsze- uśmiechnęłam się.

Michael pokiwał głową, po czym zerknął na moje usta. Zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Widząc to przełknęłam ślinę.
Popatrzyłam na jego usta, a potem przeniosłam wzrok na jego oczy. Patrzące teraz tak intensywnie na mnie. Nie były roześmiane, kryły się w nich uczucia, które nie umiałam odgadnąć.
- Przeszkadzamy?- Odskoczyliśmy od siebie słysząc wesołe głosiki dzieci.
- Nie, to jak idziemy?- Rzucił Michael szybko oddychając. Zerknął na mnie, i przygryzł wargę. Ta bliskość, źle na nas zadziała.
- Dobra zróbcie ten " całus" i idziemy.
- Co jaki całus?- Zapytałam.
- No wiesz Rose CMOK-CMOK- zachichotał Taj. Spuściłam głowę czując, ze się rumienię.- No dalej. Michael przybliżył sie do mnie, popatrzył na usta, lecz pocałował mnie w policzek.
" Dzięki ci Boże. Nie chce faceta. Chce przyjaciela. Nie chce znów cierpieć".
- Chodźmy na Brummer Cars- rzucił wesoło Mike.
- Tak chodźmy na Brummer Cars- wyszeptałam wciąż oszołomiona bliskością, jaką miałam z Michaelem. Jak dla mnie był za blisko..
***
Po kilku godzinach incydent z salonu, ze mną i Michaelem w rolach głównych odszedł w niepamięć. Byliśmy za bardzo pochłonięci zabawą, by o tym myśleć. Na każdej karuzeli pojeździliśmy z trzy razy. A teraz, gdy trochę sie uspokoiliśmy szliśmy w kierunku Zoo.  Taj i Maddy za rączki, uśmiechając się do siebie, a ja z Michaelem z tyłu przyglądając się im uważnie.
- Chyba się zakochali- wyznałam, na co Mike pokiwał głową i uśmiechnął się- Co?
- To takie urocze.
- No wiem, czekaj- zatrzymałam go- patrz- Taj zerwał kwiatka dla Maddy, po czym, pocałował ją w policzek, a ona nie była mu dłużna.- Oh to urocze.
- Przesłodkie- zaśmiał się Mike. Nieoczekiwanie wziął mnie na ręce i okręcił w koło, skończyło się to na tym, że wylądowaliśmy na ziemi. Ja na Michaelu. Ale oczywiście, przeturlał się i to ja musiałam być na dole.
- Co cie tak nagle wzięło?- Zapytałam z uśmiechem.
- Cieszę sie, że jesteś obok.
- Nie rozumiem.
- Cieszę sie, że jesteś moją przyjaciółką. Możemy rozmawiać o wszystkim. Wielu ludzi, mówi, że mnie uwielbia, i chwalą sie, że jesteśmy przyjaciółmi a chodzi..
- o pieniądze- wtrąciłam. Spuścił głowę. Podniosłam ją, po czym pocałowałam go w nos.- Nie smutaj się.
- Dlaczego.
- Lubię twój uśmiech.
Uśmiechnął się szeroko, po czym przygryzł warge.
- Nie podrywaj kumpla.
- Dobrze kumplu- zaczęłam się śmiać, lecz uspokoiłam się, gdy usłyszałam pisk Małej. Jak sie okazało, tamta dwójka nas powtarzali dokładnie to, co my.
- Powtarzają nas. Fajnie, co nie.
- Lepiej dla nich, żeby nas nie powtarzali- Michael pokiwał głową, po czym zerwał się na równe nogi, i wstał.
- Masz rację. Dobra dzieciaki, idziemy do Zoo.
*****
W Zoo bawiliśmy się cudownie. Co chwila się śmialiśmy, chociaż nawet nie wiem, z czego. Pokochałam Bubblesa, był cudowny. Miałam go na rękach i podarowałam mu buziaczka, w główkę, na co Michael się obraził. Bo on też by chciał dostać. Normalnie jak z dzieckiem.
- Pójdziemy do kina?- Zapytał z nadzieją Taj.
- Pooglądamy kreskówki- powiedziała wesoło Maddy.
- Okej.
- Słyszałaś- pocałował małą w policzek.
- Taj, co tak całujesz Maddy?- Zapytał Michael podchodząc do nich.

- To moja dziewczyna- pochwalił się, a ja zrobiłam głośne " Ohh" z Michaelem.
- Jakie to słodkie Mickey- zaczęłam piszczeć.
- No przecież wiem.
- Weźmiemy ślub- dodała Maddy- Bardzo sie kochamy.
- Jakie to słodkie, boże- mruknęłam, po czym wtuliłam się w Michaela.
- Chodźmy- złapali sie za rączki i udali do kina.
- Różyczko, coś czuje, że zrobimy im ślub, co?- Pokiwałam głową i się zaśmiałam.
Gdy byliśmy w kinie usiadłam w ostatnim rzędzie, dzieciaki poszły zaś do przodu. Michael włączył film, po czym usiadł obok.
Był jeden problem. Ja i Michael nie umieliśmy zachować sie w kinie, co chwila się śmialiśmy, rzucaliśmy w siebie popcornem.
- Cicho!- Upomniał nas Taj.
- Dobra.. Dobra nie nerwuj się tak- rzucił Michael chichocząc pod nosem.
- Gorzej niż z dziećmi- dodała Maddy.
- By duże dzieci jesteśmy- mruknęłam.
- Im starsze tym głupsze.
Spojrzeliśmy na siebie z Michaelem, po czym rzuciliśmy równocześnie.
- Nie prawda!
***
Po 17- nastu upomnieniach, uspokoiliśmy się nieco i zaczęliśmy mówić do siebie używając wszystkich chwytów retorycznych ze słownika sarkazmu, dzieci miały dość. I postanowiły się do nas nie odzywać.
- Nie lubią nas- wyszeptałam mu na ucho.
- My ich też nie lubimy.
- Mów za siebie ja ich kocham
- A ja uwielbiam.
- A mnie lubisz.
- Biorąc pod uwagę ile razy dałaś mi w łeb+ w mordkę do tego to jak mi dogadywałaś.
- Matko
- To...
- Hę?
- Uwielbiam cię, jesteś moją różyczką.
- No właśnie, czemu różyczką.
- Bo jesteś piękna jak róża. Olśniewasz swoją pięknością, lecz kujesz, gdy ktoś chce cię zranić. Bronisz się tak jak róża przed zerwaniem- poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy.
- Róża kuje, ale olśniewa każdego, kto ją zobaczy. I cieszę się, że ja zerwałem taką różyczkę- pogłaskał mnie po policzku.
- Cieszę sie, ze ty mnie zerwałeś.
- hej a wy, dokąd?- Zapytał Mike. Dzieci wchodziły po schodach i nawet do nas się nie odezwały. - Chodźmy.

Wróciliśmy do domu. Przeprosiliśmy dzieciaki, po czym udaliśmy się do kuchni by zrobić im kolację. Robiliśmy kanapki sercem nie odzywając się do siebie. Michael coś nucił pod nosem, a ja zerkanałam na niego od czasu do czasu. Zaniosłam kanapki dzieciakom, po czym wróciłam do kuchni. Wzięłam do ręki kubek z herbatą, kiedy odezwał się Michael.

- Powinnyśmy zostać swatkami. Popatrz połączyliśmy dwójkę słodkich dzieci.
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.
- Nibylandia łączy ludzi.
- To chyba dobrze- oparł się o blat, z kubkiem herbaty w ręce. Wyglądał świetnie. Trzy guziczki rozpięte przy szyi jego koszuli, loczki opadające na ramiona i uśmiech, który potrafi zauroczyć każdą dziewczynę.- Co mi się tak przyglądasz.
- A podziwiam, jakiego mam przystojnego kumpla- Michael zawstydził sie i spuścił głowę.
- jak przystojnego?- Zapytał po chwili i znów na mnie spojrzał.
- A to jest sekret. Idę zobaczyć czy zjadły- odparałam. Michael lustrował mnie wzrokiem uśmiechając się przy okazji. Zapomniałam wspomnieć, że w końcu zostajemy na noc, u niego. Gdy weszłam dzieciaki ziewały.
- Komuś sie oczka kleją.
- I to nie jesteś ty- koło mnie pojawił się Michael- Idziemy lulu?
- Tak, ale chcemy mieć jeden pokój- odparł Taj. Michael zerknął na mnie, po czym wzruszył ramionami.
- Niech będzie. To ja wam idę pościelić, a Rose przypilnuje byście się wykąpali i umyli ząbki, co?
- To najłatwiejsze zostawiasz dla siebie, co.
- Nom.
***
- Nawet nie wiesz jak trudno było wybić im z głowy wspólną kąpiel- odparłam wchodząc do salonu. Michael siedział na kanapie z uśmiechem- W końcu po 20 minutach się zgodzili. Jeszcze tego brakuje, by wzięli tą kąpiel..
- śpią?
- tak, umyli ząbki, a potem nie umieli zasnąć no musiałam im przeczytać bajeczkę.
Michael zarechotał i rzucił.
- Chciałbym to widzieć.
- Czemu się czuje.. Z resztą nie ważne.
- jak?
- Jakbyśmy byli małżeństwem, a te małe skarby..
- To samo czuję.
- Chociaż gdyby byli rodzeństwem nie byli by parą.
- I było by łatwiej- wstał i podszedł do mnie. - I co będziemy teraz robić.
- A co chcesz robić.
- jest wiele możliwości.
- Boje się je poznać.
- Czemu.
- Tobie różne rzeczy przychodzą do głowy.
- Tym razem to jest tylko taniec. Już ostatnio obiecałaś mi, ze razem zatańczymy.
- Ale teraz?
- Teraz- podszedł do odtwarzacza.
- Ale dzieci ledwo, co zasnęły- Michael podszedł do mnie ujął moją rękę i wyszeptał:
- No to musisz być cicho.
- nadepnę ci na nogę.
- Dziewczyno nie zaczynaj
- Mike nie umiem tańczyć- wyszeptałam mu do ucha.

- zamknij oczy i daj się ponieś muzyce- szepnął.
- Jestem samobójcą.
- No cóż.
- nigdy więcej z tobą nie tańczę.
- Niby, dlaczego?
- Bo jesteś mistrzem, a ja?
- Mistrzynią- odparł i mnie okręcił. Zaśmiałam się i rzuciłam:
- Nawet nie jest źle.
- Bo tańczysz ze mną.
- Na serio nadepnę ci na nogę.
- Nie psuj chwili.
- Nie psuje.
- Ja psuje- zaśmiałam się.
- Przepraszam.
- Za co?- Zapytałam zaskoczona.
- Za to, no wiesz, że o mało cię nie pocałowałem. Top był impuls, chce byśmy byli przyjaciółmi.
- Mam tak samo. Nie szukam na razie faceta.
- No i dobrze.
- Zabiłbyś go, co?
- Wcale, że nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Koniec kłótni.
- No właśnie.
- To był magiczny dzień.
Michael przechylił mnie i wyszeptał;

- Magiczny, bo jest przy mnie magiczna dziewczyna....






Przepraszam, że dodaję dopiero teraz, ale " goście mamy byli aż do wczoraj, a mnie po raz kolejny złapała jakaś grypa, i siedzę pod kołdrą z laptopem na kolanach. Mam do was pytano wolicie, żebym dodał dzis The Most Beautiful Girl In The World, ale krótką, czy żeby ją dopracować, a dziś wrzucić You Rock My World? Wybór nalezy do was. Przepraszam, że ostatnio nie skomentowałem notek. Mam dziś cały dzień więc biorę się do komentowania:)

Przepraszam, za błędy i tą fatalną notkę.
Pozdrawiam~

3 komentarze:

  1. Moze dodaj na spokojnie you rock my world a potem TMBGITW. Nie ma pośpiechu.
    Świetna notka. Prawie było buzi buzi <3 love
    A te dzieci? Słodkie.
    Przepraszam ze dopiero teraz ale wczoraj wieczorem wróciłam dopiero do Domu
    A kiedy sie moge spodziewać Liberian Girl? Skończyłeś w takim momencie ze... Uh zżera mnie ciekawość. ;_;
    Pozdrawiam
    ~Bunia ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Heeejka :)
    Po pierwsze przepraszam, że dopiero teraz, ale dziś miałam totalne urwanie głowy (dosłownie), ale z ręką na serduchu przeczytałam na przerwie, chociaż koleżanka mi przez cały czas głowę suszyła bo miałam pokazać jej rozmowy z moim 'chłopakiem' XD (wiesz takie babskie sprawy XD).
    Notka, cudna.. Poprawiła mi humor.. Strasznie tęskniłam za 'Don't walk away'.
    Jakie to urocze dzieciaki, normalnie księdza zamawiać i ślub :) i będzie cudownie.. Ehhh, ale to też dzieciaki.. Ja pamiętam jak w przedszkolu się z kolegą za stertą materacy całowałam XD pierwsze doznania hihi..
    Mam nadzieję, że coś między Rose, a Mike coś zaiskrzy.. W huk prawie by się pocałowali więc mogę.. Więc przyjmijmy, że w serduchach jest zapalnik. A kiedy Rose zaczęła się topić to nie wiem czemu zaczęły boleć mnie nogi.. To jest chore.. Takie 'przyjęcie na klatę' odczucia bohaterów :)
    Czekam z niecierpliwością na nexta :) Lece czytać YRMW 1 więc jeszcze nie pozdrawiam :)
    PS: U mnie nowa zapraszam :) http://storiesmj.blogspot.com/ ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, dzieci... Cudowne :D Przypomniało mi się teraz, jak byłam na wf i taka mała dziewczynka chciała się ze mną bawić... :3 hihi ^^
    No, ale do rzeczy:
    Ostatnie zdanie - jest cudowne i słodkie :3 Chcę tak xD
    Nom, to teraz czekam na ciąg dalszy.
    Trzymaj się!
    Susie.

    OdpowiedzUsuń