niedziela, 15 marca 2015

7. I Love You, Liberian Girl

Obudziłam sie słysząc melodyjny śpiew ptaków oraz szum liści na wietrze. Pomrugałam oczami i skrzywiłam sie nieco, gdy promienie słoneczne przedostające sie przez konary drzew poraziły moje oczy. Jednak mimo wszystko musiałam przyznać, że wyglądało to przepięknie. Miało w sobie magię.

Gdy mój wzrok wrócił do normy spojrzałam na bok gdzie powinien być Michael. No właśnie powinien! Ale go nie ma! Nie ma! A co jeśli ta kanalia, nawiała? " Nie zrobiłby mi tego"- mruknęła moja podświadomość.
Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się sie dokoła. Pomimo burzy, jaka wczoraj panowała, było ciepło i sucho. Nie wiem, jakim cudem, nie znam sie na cudach natury. Tylko ten cwaniak. No właśnie, trzeba go znaleźć.
- Michael? Kanalio? Dupku!- Krzyknęłam, wtedy usłyszałam jego wesoły głosik. Oh wystarczyło zawołać dupku. Dobrze wiedzieć.
- Nie śpisz już- ogromny uśmiech gościł mu na twarzy. Podszedł do mnie i pocałował w policzek, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.- Co sie tak krzywisz? Piękna pogoda ach- wciągnął powietrze.
- Naćpałeś się sie czegoś- podeszłam do niego ostrożnie.
- Ciebie i natury, to wystarczy by biło mi na dekiel.
- A-ha.. To, co robimy?- Spytałam wesoło.
- Ruszamy, niedaleko jest strumień.- Odparł.
- Skąd wiesz?
- gdy ty słodko spałaś, ja postanowiłem sie przejść, no i zauważyłem strumień- wykrzyknął wesoło.
- - No to prowadź!

Szłam za Michaelem juz chyba 20- ścia minut, i gdy chciałam rzucić jakąś kąśliwą uwagę, usłyszałam szum wody. Nieoczekiwanie Michael stanął a ja rzuciłam:



- dlaczego sie zatrzymałeś?
- Nie wiem gdzie iść dalej.
- przecież byłeś harcerzem.
- skautem.
- wczoraj mówiłeś, że harcerzem- mruknęłam zirytowana.
- Nie ważne, nie znam tego lasu, i nie chcę sie jeszcze bardziej pogubić.
- Bardziej się nie da- mruknęłam kąśliwie.
- Znów jesteś wredna.
- taka już moja natura- podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek- teraz ja przejmuje stery, i- ja prowadzę.
- Okej- zaśmiał się. Wyprzedziłam go, i szliśmy dalej, byłam ciekawa, co by mi teraz zrobiła Lisa.
" Zabiła, udusiła, pocięła wiele tego"- powiedziała podświadomość.
- " Ona by mnie żywcem zakopała"- dodałam w myślach, ja i moja podświadomość zaśmiałyśmy się, wtedy spojrzałam, na Michaela. Był taki zamyślony, że nawet nie zauważył jak mu się przyglądam.

Nie wiem ile tak szliśmy, lecz w pewnym momencie, poślizgnęłam się i wpadłam do wody. Michael obudził się z transu, i do mnie podbiegł, sam poślizgajac się i wpadając na mnie. Michael był przerażony a ja roześmiałam się głośno z swojej głupoty. Michael to widząc dołączył do mnie a po chwili nasze śmiechy odbijały się echem po lesie. Jednak ten wesoły moment nie trwał dłużej, gdyż Michael poprawił opadający mi na twarz kosmyk włosów, po czym palcem przejechał po moim policzku, zbliżając się do ust. Nagle się przybliżył, czego obawiałam sie najbardziej, lecz ja zdążyłam w ostatniej chwili zrobić unik.
- Nie możemy- mruknęłam. Wiedziałam, ze to był impuls, ale żałowałby go. Byłam tego pewna.
- Przepraszam nie wiem, co we mnie wstąpiło, ja po prostu..- Przyłożyłam mu palec do ust.
- Nic nie mów.
- Nie będziesz zła?
- Jeśli się pięknie uśmiechniesz to nie- wyszczerzyłam się. Michael nie zastanawiając się długo spełnił moją prośbę, i wysłał mi jeden z jego najładniejszych uśmiechów.
- O właśnie, a teraz idziemy dalej hymn.
Wygramoliliśmy się sie z wody, i gdy zaczęliśmy iść uśmiech spełzł z ust Michaela, i stał się jakoś małomówny. Odwróciłam sie i spojrzałam na niego.
- Mike, co jest?
- Nie nic.
- Przecież widzę, że coś cię gryzie, więc słucham.
- No boo...
- no?
- proszę nieznienawidź mnie za to okej, po prostu musze coś sprawdzić- rzucił tajemniczko, po czym przyciągnął mnie do siebie w pasie i pocałował. Pocałunek był, krótki, ale bardzo namiętny. Tak namiętny, że nogi zrobiły mi sie jak z waty.- Jesteś zła?
- Nie, to było urocze- rzuciłam, sprazaliżowana.
- Musiałem, tak słodko wyglądałaś w tej wodzie no i. Nie umiałem się oprzeć- uśmiechnął sie niczym mały chłopiec, tłumaczący mamie coś typu, „ Ale mamusiu, to nie moja wina, to on zbił twój ukochany wazon". Nie wiem, czemu, ale zachichotałam i mruknęłam.
- Luz, to zostanie między nami.
- Okej.
- No a teraz, komu w drogę temu czas- zaśmiałam się i szliśmy dalej.

Mijały minuty, potem godziny, a my wciąż mijaliśmy drzewa, i prawie każde z nich wyglądało tak samo. Nie wiem, która byłą godzina, ale po temperaturze oraz po wysokości słońca na niebie mogłam wywnioskować, że jest popołudnie. Rozglądaliśmy się dokoła, w nadziei, znalezienia schronienia. Czułam się fatalnie, byłam zmęczona brudna i głodna, do tego mokra. Niech to szlag! Z moich cudownych rozmyśleń, wyrwał mnie radosny okrzyk Michaela.
- Tam jest polana!
- Gdzie?
- no tam- pokazał do przodu.
- I z czego sie cieszysz?
- Może tam będzie zasięg- mruknął- nie bądź pesymistką.
- Ja sie nią urodziłam.
- To nie moja wina- wyminął mnie i poszedł do przodu a tego, co ugryzło.
- A tobie, co?
- zawsze musisz coś dogadywać?
- A żebyś wiedział.
- Mam tego dość! To najdłuższe dni mojego życia.
- Nie było by ich jakbyś zatankował!
- Teraz będziesz zwalać winę na mnie?
- Nie na drzewo, oczywiście, że na ciebie- przyśpieszyłam kroku i szłam przed siebie.
- Pewnie obrażaj się.
- I zrobię tak, żebyś wiedział- warknęłam.
No i dobrze bardzo mnie to cieszy.
- Super- syknęłam. Nie wiem, co go nagle ugryzło. Zawsze był miły i co go teraz wzięło.

- Niech ta męka się już skończy! Odwróciłam sie gwałtownie i spojrzałam na niego wściekle
- Męka dla ciebie?! To nie ty musisz męczyć się z pieprzoną gwiazdeczką.
- Przepraszam cie bardzo, zapomniałem, że to tylko szanowna panie Angie Castello może mieć zły humor- rzucił.
- Masz mnie dość?
- A żebyś wiedziała.
- To zwolnij mnie, na co czekasz, co! No zwolnij. Z resztą nie musisz mnie zwalniać, zrobię to za ciebie. ZWALNIAM SIĘ!
- Nie rób tego  Riley ona będzie za tobą tęsknić- nagle złagodniał. Spuścił głowę i zamilkł.- Skończmy się kłócić.
- To ty zacząłeś.
- Angie..
- Daruj sobie!- Szłam dalej, a on stał wciąż w tym samym miejscu. No, co za palant, myśli, ze wszystko mu wolno. 
- Angie!
- Wal się!
- Angie po prostu odwala mi, bo jestem zły, że chodzimy w kółko od kilku godzin i nic. Do tego moja jedyna nadzieja, jaką była ta łąka została zgaszona, przez twoje pesymistyczne nastawienie- odparł.
- Michael, myślisz, że nie mam dość? Też chce wrócić do domu, i chce by wszystko wróciło do normy. Modle się o to.
- Ja też. Przepraszam, chce by wszystko wróciło do normy.
- Michael ja też tego chce. Dlatego proszę cię nie kłóćmy się, co.. Musimy mieć dużo siły i musimy działać w parze. Musimy działać zespołowo.
- Ale ja jestem głodny.
- Wiem głuptasie, ja też, chodź- zrobiliśmy jednego wielkiego misiaczka. Boże nasze perypetie są lepsze od komedii. Odsunęliśmy się od siebie i poszliśmy na łąkę. Pomimo tego, iż byliśmy zmęczeni nie obeszło  się od bieganiny po łące, a kłótnia, jaką przeprowadziliśmy przed chwilą poszła w niepamięć. Zmęczeni padliśmy koło siebie na trawę i patrzyliśmy sie w niebo.
- Ach cudowna, pogodna na popołudniową drzemkę- przeciągnął się.
- Ja ci dam drzemkę- walnęłam go kwiatkiem.
Pierw zaśmiał się jednak po chwili spojrzał na mnie nie pewnie i powiedział:
- Naprawdę się zwolnisz?
- Nie, o ile ty nie chcesz mnie wylać.
- Nie chce.
- no to zostaje.
- Witam w rodzinie!
- chciałbyś- prsynełam- ja małpą nie jestem.
- jesteś kapucynką.
- nie mam siły znów sie kłócić- zakryłam twarz ręką.
- okej, to ja idę spać.
- dowalę ci...
- czemu?- Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Niechęcę być pogryziona przez mrówki- odparłam, na co Mike chytrze się uśmiechnął.- Co ty knujesz?
- Nie chcesz być pogryziona tak?... A co powiesz na gilgotki- chyba nie musze mówić, co zaczął robić.
- przestań,
- Nie!
- Mikuś proszę.
- Jak tyś do mnie powiedziała?- Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Mikuś, misiaczek, wszystko tylko przestań mnie gilgotać.
- No dobrze. Czy ta przygoda nie jest cudowna?
- Nie- rzuciłam krótko, on coś fuknął pod nosem i mówił dalej:
- Jako mały chłopiec chciałem by takie coś mi się przydarzyło, więc się o to modliłem.
- Więc to twoja sprawka tak? Wiedziałam! 
- Widzisz, jaki zły jestem- zakrył twarz ręką.
- Michael, kiedy masz wywiad z Diane Sawyer?
- Jutro... O kurczę!- Zerwał się.
- ta.. Co robimy?
- Czekamy?
- Chcesz, chociaż na zakończenie zdążyć- oparłam sie o rękę.
- E tam- machnął, dłonią i sie do mnie przybliżył.- Mam dość bycia w centrum uwagi. Chce być wreście sobą. Chce być normalny.
- A co nie jesteś?- Podpuściłam go.
- nie...To znaczy tak!
- kłóciłabym się.
- Kłóciłabym się.
- to mój tekst!- Warknęłam oburzona.
- to mój tekst- powtórzył.
- Nie przedrzeźniaj mnie.
- Nie przedrzeźniaj mnie!- Widać było jak go to bawi.
- Jestem mega seksowną laską z genialnym tyłkiem.
- Jestem mega seksowną laską z genialnym tyłkiem... e to znaczy- zmieszał się. Ryknęłam śmiechem, na co od wydobył okrzyk oburzenia.
- ty mała, manipulantko.
- zasłużyłeś- wystawiłam mu język.- Niezła z ciebie laska Jackson.
- osz ty!- Rzucił się na mnie, najpierw gilgotał, potem zaś położył się na mnie
- złaź capie!
- Nigdy!
- Pojebało cię!
- Nie, ale jesteś bardzo wygodna- położył głowę, na mojej klatce piersiowej. I weź sie tu gniewaj.
- Słońce przegrzało ci czajniczek.
- nom.. Angie wierzysz w te plotki na mój temat?
- Nie. One są głupie, jedyną plotką, w jaką mogłabym uwierzyć to, że nie jesteś z tego świata, bo jesteś za dobry na ten świat- odparłam.
- Naprawdę tak myślisz?- Zsunął sie ze mnie i położył obok.
- Tak.
Michael zerwał kwiatek, i rzucił:
- Wiesz, że jesteś śliczna, kiedy sie złościsz- mruknął, muskając kwiatkiem moje ramie.
- Dziękuje.
- Angie powiedz mi, o co chodziło Lise.
- Pamiętasz?- Pokiwał głową- Pamiętasz ten dzień, kiedy w nocy, usłyszałeś jak krzyczałam przez sen, i potem wyszliśmy na zewnątrz by szczerze porozmawiać?- Pokiwał głową-, gdy pojechałeś do studia, Lisa wpadła do mnie do pokoju i powiedziała, że jeśli sie od ciebie nie odczepię, to pożałuje. 
- c-co?
- Mówię prawdę nie chce byś sie z nią przeze mnie kłócił- odparłam nieśmiało.
- Angie, miałaś mi to powiedzieć. Co Lisa sobie myśli? Owszem jesteśmy małżeństwem, ale to nie oznacza, że nie mogę mieć przyjaciółek. To chore. Ona może kurwa się spotykać z Dannym a ja, co, mam siedzieć tylko z nią. 
- Michael nie denerwuj sie - poprosiłam.
- Angie jak mam się nie denerwować, co? Nie dość, że to znaczy, że ona mi nie ufa to do tego... Nie chce cie stracić. Wiedziała, że jesteś dla mnie wyjątkowa, i ważna, więc postanowiła odciągnąć mnie od ciebie. A sama kurwa mnie dołuje, i mówi, że masz mnie dość, i udajesz moja znajomą dla pieniędzy. Ja sobie z nią porozmawiam.
- Nie!
- Angie- po moim policzku popłynęła łza- Nie płacz, proszę.
- Nie chce byście się kłócili. Możesz udawać, że tego nie było?
- Angie nie mogę nie wierzę, że Lisa była zdolna do czegoś takiego- spuścił głowę-, Ale nie będę sie z nią kłócił.
- Dziękuje.
- Kochanie popatrz, ci młodzi nie mają, co robić, tylko leżeć, na łonie natury i sobie słodzić- podniosłam głowę i zobaczyłam starsze małżeństwo, które uśmiechało się do nas szeroko.
- Eeee.
- Co sie stało, że wyglądacie, jakbyście przez tydzień się nie myli, do tego nic nie jedli- rzuciła kobieta.
- Dwa dni temu, wjechaliśmy do lasu, i zabrakło nam paliwa, wtedy zaczęliśmy szukać drogi powrotnej. Jednak nie umiemy jej znaleźć- odparł.
- Wędrówka po lesie hymn.
- Mam żonę.
- Oh, panienka- wskazała na mnie- ma pan gust. Słysząc to zachichotałam.
- Nie Lisę.- Rzuciłam.- To Michael Jackson.
- CO? Oj nie poznaliśmy pana.
- Nic sie nie stało, wiem, ze to dziwna, prośba, ale czy mogliby państwo, pomóc nam wrócić do domu?
- Pomożemy, ale najpierw damy wam coś zjeść, i żebyście mogli sie przespać hymn?
- Nie chcemy robić kłopotu- zaczęłam.
- To nie kłopot. Spokojnie,. Nie damy tego do gazety. Nienawidzimy mdii.- Odparła kobieta- a Mój mąż to pana fan- wskazała na swojego męża.
- Bardzo mnie to cieszy- uśmiechnął się.
- To jak idziecie.
Spojrzeliśmy na siebie i rzuciliśmy:
- Idziemy.
                                                                            ***
Zjedliśmy, wzięliśmy prysznic, i dostaliśmy czyste ubrania do spania. Nasze ubrania Pani Marrow zaproponowała wyprać i do jutra będę suche, jednak był problem, bo oni mieszkali w małym domu, i nie było pokoju gdzie byśmy mogli iść spać, więc postanowiliśmy spać w stodole. Zawsze chciałam spać na sianie, od dziecka. Wzięliśmy koce, oraz poduszki, po czym położyliśmy się koło siebie. Rozmawialiśmy jeszcze 4 godziny, po czym poszliśmy spać.




No to tak, na początku przepraszam, że notka pojawia się dopiero dziś, ale po urodzinach mojego kumpla, nie czułem sie najlepiej, a głowa do dziś mnie boli, no, ale trudno, 
Dwa: przepraszam, za niektóre słowa, pojawiające sie w notce.
Trzy: za ilość zdjęć, mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe.

Pozdrawiam ~ Mike

6 komentarzy:

  1. Jejuuu...
    TA NOTKA JEST SUPER!!
    Ta złość Angie... i Michaela xDD
    No właśnie, co ta Lisa sobie wyobraża?! Mickey też może mieć przyjaciółki i wgl xDDD
    Ale cieszę się, że w końcu Angie wyjawiła całą prawdę.
    Końcówka najlepsza xDD Już sobie wyobraziłam jak leżą na tej polanie i po chwili widzi ich jakieś inne małżeństwo.
    Sianko... :3 :3 xD
    Jestem zachwycona. Kurczę, teraz mam jakiś napad głupawki. Oznaka, że notka jest świetna i pełna humoru :D
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Susie.
    P.S. Co do zdjęć, to ja nie mam nic przeciwko ich ilości. Lubię jak ktoś wrzuca ich trochę więcej, bo łatwiej wtedy sobie wyobrazić jak wygląda w tym czasie otoczenie/bohater... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo tak paadłam (w przenośni oczywiści) ale szczerze jak bym miała wyliczać moje wszystkie padnięcia podczas czytania twoich opowiadań to bym była cała poturbowana xdd.. Rozdział genialny. Ten pocałunek w lesie. Ciekawe jak by zareagowała Lisa jak by się dowiedziała o całym zajściu.. Teksty padające w tym opowiadaniu ... Koooocham .. Nie no braaak słów .. Czekam na kolejne notki. Może jakaś romantyczna scena w stodole hmmm?? Noo czekakam, czekam. Życze dużo weny. Pozdrawiam! ~MeryMJ..
    PS: Sorki za błedy, ale pisze przez telefon :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś mistrzem w pisaniu opowiadań ! Ta notka jak i poprzednie jest genialna :)
    Podrawiam i życzę weny :)
    Fanka Michaela

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej
    No teraz ja. Ja mam zupełnie odmienne zdanie. Zacznę od początku.
    "Owszem jesteśmy małżeństwem, ale to nie oznacza, że nie mogę mieć przyjaciółek"- przyjaciółek które całuje w usta i kładzie się na nich i mówi kochanie. No przecież to dla mnie w ogóle nie jest dziwne że Lisa chciała odizolować Angie, poprostu była o nią zazdrosna. Ja uważam że Michael gra na dwa fronty i jeszcze ma pretensje do Lis. A kto ty podrywa kogoś na boku? On chyba sam nie wie czego chce. Nie uważam że Lisa jest idealna i dobra, bo nie jest. Ale nie jest też do końca zła.
    Sorry że tak po nich pojechałam ale ja tak mam zawsze. Uwielbiam to kiedy źli bohaterowie nie są do końca źli. I uwielbiam ich bronić i szukać pozytywów. Do mnie Lisa nie jest zła.
    No to tyle. Czekam na cd. I na another story
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć.
    Mego rozdział! Ja fajnie, że ktoś, w końcu przedstawił Michaela, w trochę innym świetle. Jeszcze nie spotkałam się z opowiadaniem gdzie Michale powiedział kurwa :3 Hehe Angie przypomina mi moją przyjaciółkę...współczuje Michaelowi Xd
    Na miejscu Lisy też bym się trochę wkurzyła :/ No... w końcu to jest jej mąż .-.
    Hehe chciałabym zobaczyć Michaela Jacksona śpiącego w stodole xD Najlepiej w mojej xD Nie wiem co bym w tedy zrobiła, albo podła na miejscu, albo zaczęłabym się drzeć wniebogłosy Xd
    Rozdział super i czekam na kolejny c:
    Życzę weny c:
    Ps. Przepraszam, że nie skomentowałam ostatnich .-.
    The Smile

    OdpowiedzUsuń
  6. Super notka. Przepraszam, że nadrabiam dzisiaj, ale no... szkoła, zdrowie i inne czynniki mi to utrudniły. Mam nadzieję, że Mike zostawi Lisę i będzie z Angie XD (Boże, rozwalam ludziom związki) xDD No ale mówię, że chciałabym xd A wizja twoja.
    Życzę weny
    Pozdrawiam
    ~Bunia ;3

    OdpowiedzUsuń