piątek, 13 marca 2015

Don't Walk Away 5

Zaczne tak, przepraszam, że nowa notka Another Story się nie pojawiła, ale się nie wyrobiłem. Moge ją wrzucić, ale uważam, ją za totalne dno, i po co mam wrzucić, coś co jest okropne? Postanowiłem zamiast, niej wrzuić, kolejną część Don't Walk Away, a Another Story, to muszę sie ogarnąć, i troche pozmeniać. Co do Liberian Girl, pojawi sie jutro albo po południu, albo wieczorem. Nie wiem dokłądnie, wrzucam ta notkę na szybko bo idę do mojego najlepszego przyjaciela, na urodziny, a znając go i naszych znajomych szybciej niż jutro przed 10 nie wróce,  Aha i chciałbym przeprosić, za niektóre słowa jakie się tu pojawiają.
Pozdrawiam







,, I close my eyes 

Just to try and see you smile one more time 

But it’s been so long now all I do is cry "





Kiedyś musi nadejść, dzień rozłąki. I ten dzień właśnie wypadł dzisiaj. W Neverlandzie spędziłam 5 dni, przez co zżyłam się z Michaelem i Rosario. Wiedziałam, że wracając cały czas będę zastanawiać się, co robią? Czy też o mnie myślą? A może po prostu będą żyli swoim życiem. Podczas tego " krótkiego "według Michaela pobytu w Nibylandii, Brooke nie warzyła się pokazać. Nawet nie odbierała. Z jednej strony się cieszyłam, ale z drugiej widząc zawiedzioną twarz Michaela. Dlaczego życie nie może być proste, tylko w ciąż  nam kopie dołki? Pożegnałam się z Rosario oraz Maxem( ochroniarzem MJ), i razem z moim Piotrusiem wsiadłam do samochodu, ostatni raz spojrzałam przez szybę, by moje oczy mogły nacieszyć sie tą magią, po czym wyjechaliśmy za bramy. Do rzeczywistości, gdzie jest ból, smutek i samotność. Bo te uczucia będą mi towarzyszyć po powrocie. Obawiałam się też, powrotu gdyż mieszam z moją siostrą. A ja nie wiem czy dam radę wytrzymać, patrząc na nią. Nie wiem czy dam radę. Michael zatrzymał samochód przed moim domem i spojrzał na mnie smutno.
- Nie patrz tak na mnie- wyszeptałam, czując w środku ból.
- Nie będę udawał, że jest mi smutno. Miałem nadzieję, że jeszcze trochę pomieszkasz w Neverlandzie- odparł i spuścił głowę-, Ale to twój wybór.
- Michael nie utrudniaj mi tego- poprosiłam, spojrzał na mnie i głęboko westchnął.
- Pod warunkiem, że będziesz przyjeżdżać do mnie na weekendy- odparł weselej- no i czasem na cały tydzień, ale to...
- ok- zaśmiałam się- trzymaj sie Królu- pocałowałam jego policzek i wysiadłam. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w kierunku drzwi, stając juz przy nich spojrzałam na załamanego Michaela. Pomachałam mu, i weszłam do środka. Słyszałam ich śmiechy. Śmiech Roxanne i Marka, oraz ich przyjaciół. Weszłam do salonu i rzuciłam:
- Przepraszam, że wam przeszkadzam.
- Rose, nic ci nie jest?- Zerwała się z miejsca.
- To nie jest już twój interes- mruknęłam i wbiegłam po schodach na górę. Weszłam do pokoju a od progu podbiegł do mnie mój skarb. Mały husky, zwący sie Piorun. Mam go  pół roku i nie wyobrażam sobie życia bez niego. To mój mały przyjaciel. Boże gdybym skoczyła, to on by został tu sam.


- Tęskniłeś- pogłaskałam go, na co pomerdał ogonkiem.- Ciekawe czy byś lubił Michaela?- Uśmiechnęłam się do siebie. Usiadłam na łóżku, i wyjęłam telefon z kieszeni kurtki. Weszłam w galerie, i chwile przyglądałam się zdjęciu Michaela.
Od razu polepszył mi sie humor. On był inny, niż wszyscy, był małym chłopcem zamkniętym w ciele dorosłego. Był moim osobistym Piotrusiem Panem. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc spojrzałam w tamtą stronę. Stał tam Mark. Zrobiło mi się niedobrze na jego widok. Co ja w nim widziałam?
- Rose, muszę ci to wytłumaczyć.
- Ależ nie ma, czego.- Zaprzeczyłam. Mówiłam z dziwną ulgą- Najwidoczniej nie było pisane być nam razem.
- To znaczy, że mi wybaczasz?
- Taa a co mi szkodzi- rzuciłam z uśmiechem.
- Jesteś wielka, wiem, że trudno ci zaufać, ale postaram się być dobrym kolegą- uśmiechnął się i wyszedł. Czy mnie do diaska popieprzyło całkowicie? 5 Dni temu chciałam sie zabić a teraz przechodzę z nim w stosunki koleżeńskie? Ja naprawdę jestem popieprzona. Ale z drugiej strony, co mi szkodzi, Roxanne, to moja jedyna rodzinna ( nie licząc wujostwa) a Marka znam od dziecka.... Należy mi sie nagroda jak nic.- Rose chodź tu!- Krzyknął.
Zbiegłam po schodach i weszłam do salonu.
- Przepraszam cie siostra, kochałam Marka od dawna wiem, zachowałam sie jak suka, ale żałuje, nie zdziwię się, jeśli mi nie wybaczysz, ale daj mi szansę, nie chce stracić jeszcze ciebie- wyszeptała. Mówiła szczerze dokładnie wiedziałam, kiedy moja siostra żałowała, i teraz był taki moment.
- Przytulas?- Zaproponowałam, na co pokiwała głową.- A teraz mi opowiadać, co robiliście przez te 5 dni, co?
Tymczasem u Michaela:

Myślałem, że zwariuje, bez niej. Bez tych oczu, uśmiechu i melodyjnego głosu. Ona byla tak różna, od Brooke. Liczyła sie z moim zdaniem, ale kochała tez mi dogadywać. Była cudowna, była moja najlepszą przyjaciółką ( Nie licząc kochanej Liz), zawsze mogłęm na niej polegać.
- Michael usiądź na swoich 4 literach- mruknął zirytowany Tito. Zapomniałem wspomnieć, że jestem w domu moich rodziców w Hayvenhurst.
- Oh tak- usiadłem speszony.
- Co u Rose?- Na wspomnienie tego imienia ogromny uśmiech wpełzł mi na twarz, po czym moja twarz została oblana rumieńcem, słysząc gwizdy chłopaków.
- C-co?
- nasz mały Mikuś się zakochał ojoj- zażartował Jermaine. Bez uprzedzeń wziąłem jedną poduszkę i dowaliłem mu w ten jego głupi łeb.
- Odwal się.
- Bo co?- Nadal się szczerzył, A Rose mówi, że to ja jestem czasem irytujący.
- Co ci zęby powybijam- zaśmiałem się.
- Oj no dobrze. Co u tej Rose hym?- Ogarnął się. Wszyscy słuchali w skupieniu.
- Wróciła do siebie, i nudno mi tak bez niej- szepnąłem, bawiąc sie swoją czerwoną bransoletką.- Ale mnie odwiedzi.
- To może zaproś ją, do nas w przyszłą sobotę na kolacje?- Zaproponowała moja mama.
- Okej, to ja idę do niej zadzwonić- zerwałem sie, przez co potknąłem sie o poduszkę- Nic mi nie jest!
- Uważaj- zachichotała mama. Wbiegłem do mojego dawnego pokoju, i wykręciłem numer do mojej, no jeszcze nie w pełni mojej księżniczki, i czekałem. Jeden sygnał, drugi, trzeci.
- Halo.
- ROSE!
- Auć- piskneła- Tak to ja, co sie stało, że chcesz bym ogłuchła- zaśmiała się.
- No, bo wiesz jest taka sprawa, moja mama zaprasza cię na kolację, za tydzień w sobotę i zależy jej byś przyszła- wtrąciłem. 
- " Jej czy tobie?"- Usłyszałem głos mojej podświadomości. 
- Okej, z miła chęcią sie zjawię- się mógłbym przysiąść, że uśmiecha w tym momencie.
- A co u ciebie?
- Ach, pogodziłam sie z siostrą, i nawet życzyłam szczęścia mojemu ex-owi i mojej siostrze- zachichotałem-, Ale nudno tu bez ciebie.
- Mi bez ciebie też, zobaczymy sie za nie długo, co?
- Się wie, królu...Musze kończyć, jeśli to nie problem to zadzwoń za dwie godzinki okej- poprosiła.
- żaden.
-
 tęsknie- rzuciłem.
- ja też tęsknie Piotrusiu... Pozdrów ode mnie Janet, La Toyę, Twoja mamę, no wszystkich... Zamknij się Roxanne.
- Złazisz czy nie chce pogadać, z tobą potem sobie pogruchacie- słysząc to zaśmiałem się.
- Wal się.
- Rose, zadzwonię później. Całuje papa.
- Całuski.
Rozłączyłem się i wróciłem do salonu.
- Macie pozdrowienia- odparełm wesoło.
- Oh, a ty ją pozdrowiłeś.
- Tak- machnąłem ręką.
- Nie miał, kiedy- zaśmiała się mama.
- Mamo skończ- poprosiłem. 
- No dobrze. 
- Idę pochodzić- odparłem i wyszedłem do ogrodu. Natura zawsze mnie uspokajała. Wziąłem jeden wielki wdech, po czym wypuściłem powietrze, z ust. Rose odmieniła moje życie. Po prostu jest inna. Z jednej strony taka silna a z drugiej taka niewinna. Taka niebezpieczna, ale taka troskliwa, taka słodka, że aż odurza i czaruje. Nie ma to jak rozmyślać, na temat mojej przyjaciółki. Wtedy, gdy rozmawialiśmy o Tomie Cruisie to naprawdę poczułem się sam nie wiem, czemu cholernie zazdrosny. A potem, gdy do mnie przyszła taka wystraszona. Ach jest magiczna. Tyle, że zamknięta w sobie, przez co mnie tak do siebie przyciąga. Chce ją poznać w pełni. Chce wiedzieć, co czuje, myśli. Może na razie nie jest mi to pisane. Rozmyślając tak o Rose, zacząłem cicho nucić:

Nie odchodź
Zrozum ja poprostu nie potrafię znaleź odpowiednich słów do powiedzenia
Próbowałem,ale cały mój ból staną na przeszkodzie
Powiedz mi co muszę zrobić żebyś została
Czy mam upaść na kolana i się modlić.

Z uśmiechem na ustach szybko wróciłem do domu, i podbiegłem do pisanina, po czym zacząłem od nowa, a salę wypełniła łagodna melodja fortepianu:

Nie odchodź
Zrozum ja poprostu nie potrafię znaleź odpowiednich słów do powiedzenia
Próbowałem,ale cały mój ból staną na przeszkodzie
Powiedz mi co muszę zrobić żebyś została
Czy mam upaść na kolana i się modlić

I jak mam przestać cię tracić
Jak mam zacząć mówić
Kiedy nie ma już nic innego wyjścia tylko odejść

Zamykam oczy
Żeby spróbować zobaczyć twój uśmiech jeszcze raz
Ale to było tak dawno jedyne co teraz robię to płaczę
Czy nie możemy znaleźć miłości żeby to odeszło
Ponieważ ból jest silniejszy każdego dnia

Jak mogę zacząć jeszcze raz
Jak mam zrozumieć
Kiedy nie ma już innego wyjścia tylko odejść

Widzisz teraz dlaczego
Wszystkie moje marzenia były zepsute
Nie wiem dokąd zmierzamy
Wszystko co powiemy i zrobimy teraz
Nie puszczaj nie chcę odchodzić
Wiem dlaczego
Wszystkie moje marzenia były zepsute
Nie wiem dokąd zmierzamy
Wszystko zaczyna nas uwalniać
Czy nie widzisz nie chcę odchodzić

Jeśli odejdziesz nie zpomnę cię dziewczyno
Czy nie widzisz,że zawsze będziesz
Nawet kiedy będę musiał cię puścić
Nie można już nic zrobić
Nie odchodź


- Don't Walk Away Rose- wyszeptałem. No i mam piosenkę, kto by pomyślał.

                                                                            ***
Moje kontakty z Roxanne, były już lepsze, znów rozmawialiśmy, pomimo iż, mnie zraniła, I to bardzo bardzo mocno. Kto wie, może gdyby nie Michael nigdy bym jej nie wybaczyła? Powiedziałam jej o Michaela, przez co najpierw mnie wyśmiała, a gdy podałam jej do telefonu Michaela, przeprosiła, i znów była normalna. Szykowałam się właśnie na wyjście z Piorunem na spacer, gdy usłyszałam głos Roxanne.
- Rose!
Zbiegłam po schodach i podeszłam do niej. Stała z pilotem w ręce.
- Co?
- Bo ty i Michael jesteście razem?.
- Nie.
- To dobrze- rzuciła.
- Dlaczego?
- Patrz, włączyła TV, a na ekranie pojawił się napis:

Gorący romans Jacksona z Madonną.
A pod tym kilka ich zdjęć, potem zaś odezwał się dziennikarz.
- Jak dowodzą fakty, Michael Jackson oraz Madonna spotykali się od pewnego czasu regularnie. Muzyk zapraszał ją do siebie a ona go. Wychodzili na romantyczne, kolację, oraz spotkania. Jednak ich związek był po wielkim znakiem zapytania. Do wczoraj. Para udała się wczoraj do jednej z najdrożych restauracji Las Vegas, po czym udali się do domu Jacksona. Jest to szok, gdyż niedawno Jackson całował się publicznie z Brooke Shields. Brooke Shields i Madonna.
Stałam jak wryta przez chwile coś  środku zakuło mnie. Wbiegłam schodami na górę i rzuciłam się na łóżko. Przecież kocha Brooke, a tu spotyka się z Madonną. A ja go usprawiedliwiałam. Boże, jaka byłam głupia. Byłam załamana. Rozmawiałam z nim wczoraj rano i gdy chciałam go odwiedzić, powiedział, że całą noc spędzi na treningu.
" Trening łóżkowy"- syknęła moja podświadomość. Usłyszałam dzwonek telefonu. To on dzwonił. Nie odbierałam. Nie chciałam. Nie mogłam.


Michael:
Od tygodnia nie miałem kontaktu, z Rose, co bardzo mnie zmartwiło. Odwołałem kolację, u rodziców i zamknąłem się w Nibylandii. Nie wyobrażam sobie życia, bez niej, i nie wiem, co mam zrobić. Nieoczekiwanie usłyszałem dzwonek telefonu. Z nadzieją, że to Rose, podbiegłem by odebrać, niestety to była moja młodsza siostra Janet.
- Czyś ty kurwa powariował?!- Warknęła./
- Ale, o co ci chodzi.
- Nie wcale, sobie dzieci nie zrobię z Madonną, bo one są już kurwa w drodze!- Syknęła.
- Ogarnij się i mów, o co chodzi- starałem się zachować spokój.
- Kilka dni temu w wiadomościach był pokazywane twoje zdjęcia z Madonną, z romantycznej kolacji, a dziś ona wyznała, że jest z tobą w ciąży. Masz mi się wytłumaczyć, ale już!- Rozkazała.
- Nigdy jej nie tknąłem, owszem byliśmy razem na jednej kolacji, ale nic więcej- doparłem.
- Mam nadzieję,
- Janet wiesz co z Rose?
- Oprócz tego, że uważa, że zrobiłeś dziecko Madonnie i czuje się oszukana, bo podobno podczas twojego rzekomego treningu byłeś z Madonną na randce- no tak. Musiała się dowiedzieć. Boże i co ja teraz zrobię. Michael myśl- rozkazałem sobie.


- Dzięki, Janet, ale teraz musze jechać, załatwić, bardzo ważną sprawę- odparłem i odłożyłem słuchawkę. Musze ja odzyskać, choćby nie wiem, co.




A teraz kilka postaci, które się pojawiły:
Roxanne Adams. 27 Lat. Siostra Rose.
Mark Williams. 29. Były facet Rose.
Piorun.

3 komentarze:

  1. Jaaa Cie.. Oj ptaszkiu mi ćwierkają, że Mikuś sie zakochał i na odwrót.. Hmm. Szczerze to dobrze.. Czekaam na kolejną notkee z niecierpliwością xddd" Nie wcale, sobie dzieci nie zrobię z Madonną, bo one są już kurwa w drodze!" Padłam na te słowa
    Janet.. Hahaha do tej pory mam głupawe :* Noo to życze weny i Pozdrawiam ~MeryMJ..

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Mam nadzieję, że ta sytuacja z Madonną się wyjaśni. I że Mike nie będzie z Brooke bo ona go tylko wykorzystuje. Lel. Rose jest kochana. Tak. Niech w końcu zrozumieją ci czują, bo jak nie to kopnę ich osobiście w tyłek. XD
    Czekam na nexta
    Pozdrawiam
    ~Bunia ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ożesz...
    Tyle się porobiło :O
    Ale zacznę od początku:
    ~ Wyjazd Rose z Neverlandu - smutny moment :(
    Już wyobraziłam sobie, jak są oboje smutni... Mickey szczególnie.
    ~ Pogodzenie się ze wszystkimi + uroczy zwierzaczek <3 <3 - nie mam słów. Cieszę się, że już wszyscy się pogodzili, a Rose im wybaczyła :D
    ~Rozmowa Michaela z rodzeństwem - xDDD Nie, to jeden z najlepszych momentów xDD Te dogryzanie się Mikowi.
    ~ TERAZ WAŻNY MOMENT!!! Domniemana ciąża Madonny z Michaelem... :O To mnie zszokowało :O Ale reakcja Janet powaliła xDD

    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, a Mickey wyjaśni Rose te wszystkie gadki sratki mediów xDD
    Pozdrawiam i życze weny :)
    Susie.

    OdpowiedzUsuń