poniedziałek, 16 lutego 2015

Notka specialna cd...

Nie które osoby prosiły no to pisze ciąg dalszy tej notki specialnej. Nie zanudzam i zapraszam do czytania.


Wjechaliśmy na teren przepięknej posiadłości. W pierwszej chwili myślałam, że mam zwidy. " To się nie dzieje na prawdę".
- ty..Ty tu mieszkasz?- Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
- No. A podoba ci się?- Spytał cwaniacko uśmiechając się.
- Tu jest obłędnie- wyznałam, na co zachichotał.
- To miejsce budzi dziecko w każdym- usłyszałam. Spojrzałam na niego. Widząc, że się na niego patrzę spojrzał i spojrzał na mnie uśmiechając się jeszcze szerzej. Odwróciłam głowę, a uśmiech, jaki miałam znikł w jednej chwili. 
- Powiedziałem coś nie tak?- Spytał i zatrzymał się.
- Nie- rzuciłam krótko. 
- To, dlaczego posmutniałaś?
- Nie miałam szczęśliwego dzieciństwa. Gdy.. Moi prawdziwi rodzice nie żyją- wyszeptałam, a po moim policzku spłynęła łza.- Wychowywałam się u cioci. Wiele dla mnie zrobiła.
- Przykro mi- szepnął i zamilkł.
- Sam to wszystko zrobiłeś?- Zmieniłam temat, na co od razu się ożywił. 
- Przy małej pomocy.
- I, że ty tu mieszkasz- wyznałam, na co wybuchnął śmiechem.
- mieszkam, żyję, śpię i jem. No i dobrze się bawię.
- Nie ma to jak wesołe miasteczko na podwórku, boże widzisz to- wysiadłam z samochodu, a słodki chichot wyrwał się Michaelowi- Jak często się tu bawisz?
- Za każdym razem, kiedy jestem w domu- odparł i dotrzymując mi kroku, szedł.
- Zrobiłeś to tylko dla siebie.
- dla siebie i dla dzieci- powiedział, na co zatrzymałam się. Widząc moją minę zaczął-, Co trzy tygodnie zapraszam tu chore dzieci. Nie uleczalnie chore.
- to cudowne- szepnęłam. Naprawdę to, co robił mnie zaskoczyło. Mile zaskoczyło- A jakie fundacje zapraszasz.
- Oh, ,,Make a Wish” , ,, Dream Street” ,  ,, Starlight”. Jest tu wiele dzieci. Przychodzą też zdrowe, ale strasznie kocham patrzeć jak te chore dzieci, chociaż na chwile mogą być w świecie magii. Rozumiesz. Biegają wokoło, śmieją się a ja płacze z radości- wyszeptał gestykulując. 
- To niesamowite, co robisz! Nie każdy chciałby tak pomagać.
- Dziękuje. Kocham pomagać. Wiesz chcę by wreście mogły zacząć żyć. Chciałabyś może zwiedzić moja krainę czy może wejść do domu?
- zwiedzić- wyrwało mi się, na co zachichotał- To naprawdę budzi dziecko w każdej osobie.
- Mówiłem!- Zaśmiał się. Wsiedliśmy go golfowego samochodu, wtedy on ruszył. Po kilku minutach, ( chyba 10 czy jakoś tak) byliśmy w tym cudownym wesołym miasteczku.
- Oh!- Zakryłam usta dłonią.- Tu jest tak magicznie. Czy to Wipeout?!- Krzyknęłam. Michael miał niezły ubaw. Pokiwał głowa a ja krzyknęłam głośne " WOW".- Rozwalasz mój system.
- Cieszę się, że poprawiłem ci humor. 
- Wiesz, ja też się cieszę. Gdybym skoczyła wiele by mnie onimeło.
- Oh jutro czekają cię dalsze atrakcje- wyznał tajemniczko.
- Dlaczego?
- jutro przyjeżdżają dzieciaki- widać było, że cieszył się na tą myśl.
- To ja mam być do jutra?
- Możesz zostać ile zechcesz- spojrzał na mnie. Odwróciłam wzrok i podziwiałam atrakcje. Takie jak : Morski Smok, Kole młyńskim, Bummer Cars.
- tu jest tak pięknie. Przejedziemy się kolejką?- Spytałam z nadzieją.
- Możemy wypróbować, wszystkiego po trochu, co?
- TAK! To miejsce przypomina mi Nibylandię.
- Bo to jest Nibylandia- spojrzałam na niego z ukosa i mimo wolnie się uśmiechnęłam. 
- Tego jest tyle, że w jeden dzień nie zdarzę zwiedzić wszystkiego- mruknęłam smutno.
- No to zostań- nie wiem, czemu, ale czułam w jego głosie jakby błagał mnie o pozostanie.
- Pomyślę nad tym- wysieliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę kino-teatru.
- Jakbyś miał jeszcze sale gier to bym...
- to byś?
- wycałowała cię, od stup po głowę- zaśmiałam się. On też. Z resztą on cały czas się śmiał.
- No to możesz mnie wycałować, bo mam salę gier- słysząc to spojrzałam na niego jak na kosmitę. Pokręciłam zdruzgotana głową. Ten facet ma tu wszystko. Weszliśmy do pięknej sali kinowej. Rozglądałam się dokoła i porywałam trochę popcornu ( za jego pozwoleniem). Potem usiedliśmy na scenie, i zaczął.
- Opowiedz coś o sobie.
- Czuje się jakbym miała wywiad- on słysząc to znów szczerze się zaśmiał. Ile on będzie miał zmarszczek.- Nazywam się Rose Marie Megan Adams. Urodziłam się w Gary w Stanie Indiana. Mam 25 lat. Jako nastolatka uczyłam się grać na pianinie, oraz chodziłam do szkoły tanecznej i plastycznej. Jestem wolontariuszką. Em.. Mam cudownych dziadków i wujostwo, a moi rodzice byli najcudowniejszymi rodzicami na świecie. Mój brat James, też był cudowny. Miałam faceta, który zdradził mnie z moją przyrodzona siostrą. No i co mam ci jeszcze powiedzieć.
- Oh, nie wiedziałem, że urodziłaś się w Gary.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- To z miłą chęcią się dowiem...
- Nie jestem gotowa by, komu kolwiek o tym mówić- spuściłam głowę.
- Ale jak będziesz chciała to mi możesz wszystko powiedzieć- wtrącił.
- Wiem- uśmiechnęłam się łagodnie.- Dziękuje.
- Za co?
- Za powstrzymanie mnie od zrobienia głupstwa.
- Służę pomocą. To może... Idziemy na Bummer cars, co?- Zaproponował.
- Okej- zerwałam się z miejsca.

Po chwili śmialiśmy się, obijając się o siebie samochodzikami. Bawiłam się jak dziecko. A mogę nawet powiedzieć, że tak dobrze to się jeszcze nie bawiłam. Następnie poszliśmy na Diabelski młyn. To była dobra decyzja, bo mogłam zobaczyć całą krainę. Naprawdę ona zapierała dech w piersiach.
- Dlaczego wszyscy faceci nie mogą być tacy jak ty?
- Nie wiem- wzruszył ramionami. Wyraźnie posmutniał.
- Michael, co ci?
- Nie nic- spuścił głowę. Gdy byliśmy na ziemi, i młyn się zatrzymał wysiadł i poszedł. O co mu chodzi. Poszłam za nim, trochę bałam się, że się zgubie, ale raz się żyję. Najwyżej umrę w tej bajkowej krainie. Michael usiadł na ławce i schował twarz w dłonie. Usiadłam obok i dotknęłam jego ramienia.
- Widzę, że coś cię gryzie.
- Nie nic.. Tylko. Mam dość tych plotek. Rozumiesz, o wybielaniu się. O tym myślałem, gdy znalazłem eis na tej polanie. Myślałem, nad tym, co im takiego zrobiłem. Gdy nagle zobaczyłem ciebie. Jak się wahasz. I coś wewnątrz, kazało mi podejść. Mówiło " podejdź nie pożałujesz"- wyszeptał a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Nie przejmuj się. Te plotki to brednie. Przecież widać, na twojej skórze przebarwienia, i nie trzeba być lekarzem, żeby się skapnąć- oświadczyłam. Popatrzył na mnie i wtulił się we mnie. Z jednej strony poczułam eis tak dziwnie, ale  z drugiej... Pogłaskałam go po tych jego loczkach.
- Przepraszam- wstał i wytarł mokre policzki. Podeszłam do niego i po prostu się wtuliłam. On wtulił twarz w moje włosy.
- Nie przepraszaj...









Hej mam pytanko. Chcecie bym to dalej kontynuował? Bo nie wiem i to zależy tylko i wyłącznie od was.

4 komentarze:

  1. Yeey XD Pierwsza xD
    No dobrze. Słodkie to wyszło.
    Cud, miód :3
    Tak świetnie opisujesz, że czuję się jakbym tam była razem z nimi.
    Cieszę się, że mogę czytać Twoje dzieła.
    Tak, tak... dzieła :3
    Uważam, że powinieneś kontynuować tą historię.
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Susie

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej ja przeczytałam dzisiaj w szkole i niezdążyłam dodać koma, ale już pisze co uważam. Więc bardzooo mi się podoba.. Jest ciekawe i wgl. Jaak dla mnie możesz kontynuować .. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej c:
    Wybacz, że dopiero teraz komentuje ale nie miałam internetu :/
    Nie dziwie się Rose, że szalała ze szczęścia. Jakbym to ja była na jej miejscu to bym chyba padła tam z zachwytu ^^
    Rozdział wyszedł Ci bosko, naprawdę super. Bardzo bym chciała, żebyś kontynuował tą serie dalej bo...jest naprawdę świetna c:
    Pozdrawiam The Smile c:
    W wolnym czasie zapraszam do mnie na rozdział X c:
    http://kingpopandkingworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń