Zapraszam do czytania:
Jeśli
ktoś nigdy nie przeszedł załamania nerwowego a jest ciekaw jak to jest to
musiałby spotkać się z moim kuzynem. Tak głupiego faceta jeszcze nie spotkałam.
Siedziałam z nim w jednej z kawiarni patrząc się przez szybę. Nie miałam do
niego siły. Wiedziałam, że te jego " Interesy " źle sie skończą.
- Halo Violet mówię do ciebie- mruknął niecierpliwie.
Przeniosłam na niego wzrok i mruknęłam:
- Co?
- Boże nico,. Zadzwoniłem do ciebie, żeby się poradzić, a
ty jak zwykle coś odwalasz.
- Ja odwalam? Ja? Czy ty się słyszysz?! A co mam
powiedzieć? " Tak Daniel wpakuj się w te narkotykowe bagno?" Chce dla
ciebie dobrze, ale ty jesteś głupi jak but!- Warknęłam i oparłam się o rękę.
- Violet to nic takiego.
- Daniel narkotyki to... Co osiągniesz, co? Nic. Tylko się
stoczysz.
- A ty, co osiągnęłaś? No, co? Każdy twój facet okazywał
się zwykłym draniem, od dziecka rodzice mają cie gdzieś, a po skończeniu 18 lat
musisz wyjść za tego matoła Jake'a , którego nienawidzę- mruknął biorąc łyk
kawy- Nigdy go nie kochałaś, jak można poślubić kogoś takiego..? To ty wpadasz
w bagno Violet nie ja..
- Daniel myślisz, że tego chce? Nienawidzę tego gościa, ale
nigdy nie miałam nic do powiedzenia. Zawsze rodzice mówili..
- No właśnie zawsze ich sie słuchałaś. Dlaczego nie
posłuchasz głosu serca?
- Oj przestań pieprzyć, co cię tak nagle wzięło na "
Posłuchaj głosu serca"?
- Bo widzę, że każdego dnia jest z tobą gorzej. Dusisz się
Violet, im dłużej będzie słuchać rodziców tym będziesz miała gorzej- odparł.
Wiedziałam, że miał rację, ale co ja miałam zrobić? Nigdy nie miałam wyboru.
- Muszę spadać Selena na mnie czeka- zmieniłam temat i ściągnęłam
z oparcia płaszcz.- Pamiętaj Daniel ostrzegałam cię. Nie rób nic głupiego.
- Wiem Vi, nie bój się.
- Lecę,
trzymaj się- mruknęłam i skierowałam się w stronę wyjścia. Nie chciałam by
widział, że chce mi się płakać z powodu mojej sytuacji. Rodzice kazali wyjść mi
za Jake, żeby ukręcić interes. Sprzedali własną córkę. Zapięłam guziki płaszcza
i schowałam ręce do kieszeni idąc powoli w kierunku parku. Podniosłam głowę
słysząc wesołe śmiechy imprezowiczów, ile ja bym dała, żeby móc się trochę
rozerwać. Ale nie mogę. Najpierw nauka. Tak to się skończyło, że mam jedna
przyjaciółkę, do tego mam dwa zawody sercowe, o których rzecz jasna rodzice nie
wiedzą. Usiadłam na ławce i czekałam. Miałyśmy razem z Sel wracać do akademika,
lecz minuty dłużyły się a na dworze robiło się coraz to zimniej.
Westchnęłam, masując dłońmi zmarznięte kolana. Wyjęłam
telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Zbliżała się 21, postanowiłam jeszcze
trochę poczekać, bo znając życie jak sobie pójdę to zrobi mi takie kazanie,
jakie popamiętam do końca życia.
Nie wiem ile czasu minęło, ale niebo zrobiło się całkowicie
ciemne, odgłosy balujących imprezowiczów zniknęły, gdy skręcili za rogiem.
Zostałam sama. No dobra jest parę gołębi i wiewiórek. " Nie ma, co.
Cudowne towarzystwo".
Po prawie dwóch godzinach czekania wstałam i
skierowałam się w stronę lasu. Jedynie tak dało się dojść do akademika. Żałowałam
jednak, że nie postanowiłam iść szybciej. Spacer po parku o prawie północy nie
jest cudowny. Tak to, chociaż wracałabym z miłą panią z pieskiem, a teraz
musiałam iść całkiem sama.
Wracanie przez ciemny las nigdy nie należało do
najprzyjemniejszych szczególnie samotny powrót. Pomimo iż z ojcem mieliśmy
różne zdania zrobiłabym wszystko by się teraz do niego przytulić. Wiem, może to
dziecinne, ale ja naprawdę boje się wracać sama.
Usłyszałam jakiś szmer, więc odwróciłam się nerwowo, wiatr
rzucił mymi włosami do tyłu tylko grzywka padała mi na twarz. Odgarnęłam
grzywkę z twarzy by lepiej widzieć. Rozglądałam się, dokoła lecz byłam sama.
Las wygadał się mroczny i tajemniczy. Cienie, jakie rzucały drzewa, przez pełnie,
jaka była na niebie pogarszała tylko wygląd obecny lasu.
Serce biło mi w piersi jak oszalałe, oddech zrobił się
szybszy a oczy zapewne straciły niebieskie kolory. Patrzyłam z przerażeniem na to,
co tu się działo. Obejrzałam się jeszcze raz i ruszyłam przed siebie, po czym wyciągnęłam
telefon z kieszeni. Wybrałam numer do Seleny, jednak, gdy usłyszałam w komórce
jakieś trzaski, zasięg był bardzo słaby i znikał, co kilka sekund.
- Nie rób mi tego.. Błagam- wyszeptałam popatrzyłam na
ekran gdzie pojawił się sygnał połączenia.
Jednak nie odebrała Selena odezwała się jej skrzynka
pocztowa.
" Cześć tu Selena, nie mogę teraz rozmawiać, ale
oddzwonię, tylko nagraj się po sygnale"
- Jasna cholera gdzieś ty jest!? Zafundowałaś mi samotny
powrót przez ciemny las, całkiem samej o północy. Miałyśmy razem wracać, a ty
zostawiłaś mnie samą. Jeśli poszłaś z Erickiem to cię zabije! Zadzwoń do mnie
jak najszybciej.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Nie wiem,
po co dzwoniłam. Dobrze wiedziałam, że odsłucha tą wiadomość dopiero za
tydzień. Nagle usłyszałam dźwięk łamiącej się gałęzi, więc obejrzałam sie za
siebie.
- Boże
niech to się skończy- wyszeptałam i wypuściłam powietrze. Gdy nagle ktoś zakrył
mi usta. Zaczęłam się szarpać, lecz ten ktoś okazał sie silniejszy.
- Piśnij tylko a cię zabije..
- Nie groź mi- warknęłam.
- Nie grożę obiecuje- Poczułam jak przykłada mi do szyi coś
zminego. Trzymał przy moim gardle nóż, gdy nagle wypuścił mnie i rzucił a ja upadając
walnęłam o drzewo.
- Odejdź pierdolony zboczeńcu!- Wrzasknełam.
- Nie wierć się do cholery- wymierzył mi solidny policzek a
ja zawyłam z bólu.
- POMOCY!
**
Płakałam, wyrywałam się, ale na
marne. Miał nawet gdzie przekleństwa kierowane w jego stronę. Myślałam, że to koniec,
gdy nagle usłyszałam jakieś kroki.
- Pomocy!- Wrzasknełam, za co
wymierzył mi taki policzek, że zaczeło szczypać jak cholera- Pomocy!
Kroki zrobiły się jeszcze
głośniejsze a ten drań wyszeptał:
- Pożałujesz tego- po czym uciekł.
Skuliłam się, gdy nagle ktoś do mnie podbiegł i wyszeptał:
- Wszystko w porządku?
Zamiast odpowiedzi ryknęłam
płaczem.
- Ciśś jesteś bezpieczna- szepnął,
po czym zdjął swoja marynarkę i narzucił mi na ramiona- Trzeba to zgłosić.
- NIE!
- Musi zapłacić za to, co ci
zrobił- powiedział gniewnie, lecz nagle jego oczy poszerzyły się, z
przerażenia- Matko boska ty krwawisz.
Drżącą ręką dotknęłam szyi i
poczułam coś mokrego pod palcami, po chwili z przestrachem odkryłam, że to moja
krew.
- To.. To nic, zaraz przestanie.
- Musi zobaczyć cię lekarz.
- Nie.. Proszę nie- skuliłam się i
znów ryknęłam płaczem usiadł obok mnie i przytulił do siebie. O dziwo wtuliłam
się w niego. Gdyby nie on nadal by..
Nie znajomy uśmiechnął się
nieśmiało i wyszeptał:
- Michael, a ty?
- Vi..Violet- opuszkami palców dotknęłam
drżących warg. Popatrzyłam na siebie ze wstrętem.
" Nikt cię nie uratuje
dziecino"
Jęknęłam zrozpaczona i ukryłam
twarz w dłoniach.
- Violet spokojnie.
Podniosłam wzrok i przyjrzałam mu
się dokładnie. Jego oczy patrzące na mnie z troską w odcieniu niezwykłej
brązowej barwy.. Nie brązowej.. Czekoladowej.
- Nie płaczemy
już?- Delikatnie wytarł kciukiem moją łzę, z policzka. Ten drobny gest sprawił,
że delikatny uśmiech wpełzł mi na twarz. Wyciągnął wyhaftowaną jasno-niebieską
chusteczkę i mi ją podał.
Zaśmiałam się i wydukałam:
- Szkoda ją wybrudzić.
Michael zaśmiał się łagodnie, po
czym dodał:
Dasz rade wstać.
- Nie wiem chyba tak.
Wstał, po czym podał mi rękę,
jednak nie umiałam ustać, kolana od razu się mi ugięły. Złapałam się jego
ramienia. Potrzymał mnie w pasie i rzucił:
- Wezmę cie na ręce.
- Nie!
- Nic ci nie zrobię. Obiecuje.
Chwilę milczałam, jednak nie pewnie
pokiwałam głową. Wziął mnie na ręce i skierował się w jakimś kierunku, gdy
dotarliśmy do samochodu. Nagle przed oczami pojawiły mi się dziwne mroczki.
Michael widząc to przełknął ślinę i posadził mnie na siedzeniu, po czym sam
usiadł za kierownicą i ruszył, co chwila na mnie zerkając.
- Trzymaj się Violet. Już nie
daleko... Nie poddawaj się- w jego głosie zabrzmiało przerażenie.
Spojrzałam na niego i wyszeptałam:
- Nie mam siły.
- Nie rób tego Violet. Nie wolno ci
zamykać oczu.. To rozkaz nie prośba. Nie rób tego Vi..
Powoli powieki same zaczęły mi
opadać.
- Otwórz te pieprzone oczy- mruknął
i się zatrzymał, po czym wysiadł i otworzył drzwi od mojej strony. Wziął mnie
na ręce i skierował się w stronę jakiegoś budynku, po chwili byliśmy w środku,
poraziło mnie trochę światło, więc zamknęłam powieki- Violet proszę, szedł
gdzieś. Nim straciłam przytomność usłyszałam głos, który odbił się echem kryjąc
panikę i przerażenie:
- Dzwońcie po Conrada!
Przepraszam, ze ta notka jest taka dramatyczna, ale ostatnio wzieła mnie taka wena, do tego to będzie też miało znaczenie w " Przyszłości" no, ale nic. Przepraszam za błędy. Chcecie ciąg dalszy? Acha tak wyglądają postacie.
Daniel Baker ( 19 l.) Kuzyn Violet.
Selena Morgan ( 17 l.) Przyjaciółka Violet.
Spodobało mi sie. I to bardzo <3 krew cieknąca po szyi *-* Boże, co ja gadam xD
OdpowiedzUsuńTak. Jestem pesymistką. Nic na to nie poradzę.
Aj tam, że dramatyczna. Lubie takie :D
Mike bohater. Jak zawsze. A co. Bardzo dobrze ;3
Życze weny
Pozdrawiam
~Bunia ;3
What the fuck ? Sory, ale.. Przepraszam wiem, że cała notka nie jest do śmiechu bo łza się w oku zakręciła, ale co Mike robił w lesie o północy? Wiem to najgłupsze pytanie jakie mogłam zadać i za pewne odpowiedź będzie, że tak pasowało do histori.. Nie olej to.. Notka cudna, dramatyczna, smutna i przykra..
OdpowiedzUsuńWiesz jestem zdruzgotana.. Motyw o treści 'wyjście za mąż bo tatuś kazał' sama planowałam zastosować w swoim opowiadaniu.. Chyba z moją przyjaciółką stałyśmy 2 godziny po szkole na ulicy i gadałyśmy o tym.. Oszz tyyy.. Nie obrażam sie wręcz przeciwnie mam kopa do działania, ale żeby nie było moja historia będzie zupełnie z innej beczki, ale to okaże się dopiero we wrześniu i czy do tamtej pory nie wykituje.. Bo jest coraz gorzej ze zdrowiem.. Lilka łączmy sie .. No to czekam na następną notke.. Przepraszam za błędy .. Pozdrawiam ~MeryMJ
Ps; nie złość się za ten komentarz..
UsuńBo naprawde mi się podoba :)
Rany! Notka The Best! Ubóstwiam Twoje opowiadanie, a to jest bomba!
OdpowiedzUsuńKocham ;3
Mike taki opiekuńczy ^^
Cudowne.
Pozdrawiam i życzę Ci weny.
Susie.
17 lat akademik? A i już przeczuwam wątek romantyczny więc czy nie za dużo różnica wieku? 11 lat to trochę dużo. Ale wszystko się fajnie zapowiada moje klimaty. Możesz dodać następna. Tylko ten wiek mi strasznie nie pasuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pozdrawiam
A gdzie jest licznik odwiedzin?
OdpowiedzUsuń4000 tyś czyli 4 mln czy 4000 odwiedzin?
Uwielbiam twoje opowiadania ! Notka faktycznie dramatyczna ale lubię takie klimaty :) Możesz kontynuować to opowiadanie ! Przyznam , że dla mnie różnica wieku nie ma żadnego znaczenia !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny !
Fanka Michaela