D:" Czy chcesz adoptować dzieci"
M:" Oh z całego serca pragnę adoptować dzieci. Myślę, że to jest co co zawsze chciałem zrobić. Gdyby tak dzieci wszystkich ras. Dzieci arabskie.Żydowskie dzieci. Ciemnoskóre dzieci, wszystkich ras".
D: Ale zamierzasz adoptować dzieci Lisy?
M: "Słucham?"
D: Czy chciałbyś je adoptować?
M: " Oh kocham jej dzieci, są rozkoszne."
D: " Ale czy adoptujesz? Nie?"
M: " Oczywiście"
L: " Ale jeśli posiadaja biologicznego ojca...i on jest... jest ich...
M" Myślę, će one mnie bardzo kochają. A Ja kocham je."
L:" Kochają"
M: " Dobrze się bawimy".
L:" Ale nigdy przedtem nie słyszałam, osobiście... by ktoś adoptował czyjeś dzieci, które są w bliskich kontaktach z własnym ojcem"
Nie wiem co Michael poczuł, ale napewno go to zabolało. Widać, było że się kochaja, ale Lisa doskonale wiedziała, że Michael pragnie mieć własne. Do tego bardzo zaskoczyło mnie, ze powiedziałą, że nie jest gotowa a po rozwodzie z Michaelem, ma aż dwójkę nowych. Z Michaelem Lookwodem. Powiem tak nie będę jechał po Lisie, miała prawo mu odmówić, to ich prywatne życie, ale ja podziwiam i szanuje Debbie za to co zrobiła dla Michaela. Spełniła jego największe marzenie. Tego nie robi się dla byle jakiej osoby, i coś czuje, że Debbie kochała się w Michaelu i nie chodziło jej tylko żeby dać mu dzieci, ale po prostu straciła dla niego głowę. Wręcz mogę powiedzieć ile dziewcząt w tamtych i nadal dzisiejszych czasach dla niego nie straciło? No dobra chodzi mi o to, że w Liberian Girl chciałem przytoczyć właśnie ten moment, to pomoże w pewnym stopniu Michaelowi i Angie. Koniec gadania i idę do pisania.
Zapraszam do czytania:
Wstęp do
9:
Z Michaelem utrzymywałam jedynie kontakty służbowe. Czasem
porozmawialiśmy, ale nie było tego, co było przedtem i mogę się przyznać, że
cholernie mi go brakuje. Ale jest plus Michael przestał się kłócić z Lisą, za
to mała Riley zaczyna mścić się na Lisie, że nie pozwala mówić do Michaela
tato, a przecież każdy widzi jak Ben i Riley go kochają. Nie trzeba być
geniuszem, żeby się tego domyśleć. Idę teraz do siebie. Mi też dała spokój.. Na
jak długo? Czas pokaże, zapewne do czasu, kiedy będę trzymać się jak najdalej
Michaela. No trudno.
9 Rozdział:
Nie mam z nim, jakiego kolwiek kontaktu. Jeszcze do niedawna,
chociaż go widywałam, Był obecnie w Niemczech na trasie. I Neverland był
bez niego taki.. Taki pusty. Nie miał swojego Piotrusia. Od Wayna słyszałam, że
z nim źle, czy aby on też tak źle przechodził, to nasze " rozstanie"
tak wiem, źle dobrane słowo. Ja też nie radziłam sobie z smutkiem, przez ty, ze
nie miałam go blisko. Nie spałam, nie jadałam. Nie chciałam, Tiff wystraszyła
się moim stanem jednak ja musiałam ją trochę uspokoić. Nie mogła się mną
zamartwiać. Miała Rose.
Siedziałam zamknięta w bibliotece, czytając książkę pt
" Mały książę" od Antoine de Saint-Exupery. Miałam dziś chwile
spokoju, gdyż Lisa zabrała małą do fryzjera, i pojechała tam razem z swoja
przyjaciółką i córką od niej, więc Riley po dłuższej chwili się zgodziła. Ben
natomiast siedział bawiąc sie z swoja nową nianią " Betty" Miła
dziewczyna. Dobrze się jej patrzy z oczy, ale wracając, co dzieje się teraz.
Śledziłam wzrokiem każde słowo, i każdy werset, wciągając się w niezwykłą historię,
Małego księcia. Już wiedziałam, dlaczego Michael kocha ta książkę. No właśnie
Michael. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Czułam tu jego
obecność. Jakby tu był, siedział obok i się uśmiechał, pokazując mi jedną
linijkę, uśmiechając się przy tym niczym prawdziwy anioł. Wciągnęłam powietrze
i przymknęłam powieki, było czuć jego perfumy. " Musiał tu być".
Czuła niezwykle zmysłowy oraz słodki zapach. Uśmiech sam
wpełzł mi na twarz. Och ile bym dała, żeby się teraz do niego przytulić. A może
pójdę na górę i...
" ANI MI SIĘ WAŻ!"- Krzyknął głos rozsądku"
Wreście się nie kłóci z swoja ukochaną. Chcesz to znowu popsuć?"
To sprawiło, że chęć pójścia do Michaela zniknęła tak
szybko jak się pojawiła. Z reszta dopiero po chwili dotarło do mnie, że zastałabym
pusty pokój a co to da? Tylko zwiększy moja rozpacz. Potrząsnęłam głową i
wróciłam do czytania. Przeniosłam wzrok na drobnym drukiem zapisane strony, a
kiedy doszłam do końca, zauważyłam, że róg następnej jest zagnieciony. Czyżby
Michael też czytał tą książkę i nie zdążył dokończyć? Musiał to zrobić
przed wczoraj. Po wczoraj popołudniu wyjechał. Nagle usłyszałam jego chichot i
odwróciłam głowę, lecz nikogo nie było. Byłam tylko ja głośno oddychająca, oraz
pusta biblioteka wypełniona sprawdzimy dziełami literatury.
" Okej to było dziwne"- pomyślałam.
" Nie myśl o nim to przejdzie"- mruknął
podświadomość. Wróciłam do czytania i po raz kolejny usłyszałam ten pieprzony
przeklęty chichot i cichy głosik.
" Oh Angie, Angie skoro tak tęsknisz, dlaczego nie
pójdziesz na górę?"
- Angie spokojnie to tylko podświadomość Plata ci figle-
uspokajałam się na głos.
- Hej- usłyszałam za sobą.
Krzyknęłam przerażona, lecz kiedy zobaczyłam uśmiechniętą (
no teraz zdziwioną twarz Rose) oodetchnełam z ulgą.
- Wszystko w porządku?
- Jak najlepszym.. A po co tu przyszłaś? No w sensie..
- Przepraszam, że przeszkadzam ci w czytaniu.. Nie rozumiem,
co jest w tym fajnego... Mniejsza. Michael za 5 dni urodziny i z wszystkimi
postanowiliśmy oprócz prezentów nagrać film, na którym składamy mu życzenia. W
końcu jest tak daleko. Sam- odparła uśmiechnięta. Boże za 5 dni będą jego
urodziny. Jak mogłam zapomnieć?
- Kto o tym wiedział.
- Ty, ja, moja mama, Wayne, Bill, Riley, Ben, Betty, Kate,
Elizabeth, Mac'- wymieniła siadajac obok.
- A Lisa?
- Ona nie będzie, jest złośliwa, małpa jedna, dziś rano,
gdy przez przypadek na nią wpadłam to krzyknęła " Uważaj jak chodzisz dziewucho"
Boże, jaka ona jest zazdrosna. Michael musiał ja dawno przelecieć, bo jest do
niezniesienia.
- O boże- zakryłam usta ręką. Przecież, od kiedy tu byłam
ani razu nie słyszałam nic.
" Może nie chcieli cię obudzić"
- Co?
- Nic?.. Okej a co mam powiedzieć?- Zapytałam.
- Złóż mu życzenia.- Mruknęła i włączyła kamerę- Już.
Pomachałam do kamery i szeroko się uśmiechnęłam.
- Hej
wiem, że teraz jesteś w Niemczech, z daleka od nas. Nawet nie wiesz jak
tęsknimy. Ba umieramy z tęsknoty- zaśmiałam się się- Ale chodzi, o co innego. Dziś
są twoje rodzinki. Najlepszego kochany. Czego twoje małe serduszko sobie
zażyczy, szczęścia, miłości i gromadki, ale takiej dużej wiesz, o co chodzi,
dzieci. 13 Dasz radę sam tak mówiłeś... No, co by tu jeszcze powiedzieć. Nudno
tu bez ciebie. Wracaj do nas, ale uśmiechnięty i wypoczęty. Całuje. - Wysłałam
mu całusa i zaśmiałam się do kamery.
- O to chodziło. Ciekawe, co robi. Neverland jest bez niego
taki pusty.
- Nie ma swojego Piotrusia- mruknęłam podpierając sie o
rękę.
- Brakuje mi go- usiadła obok mnie.- On mnie rozumiał.
- Wiem, o co ci chodzi.
- Dlaczego sie tak odcięłaś?
- Co wcale się nie odcięłam- mruknęłam.
- Angie nie jestem idiotką widziałam jak się unikacie. No
raczej ty go, więc, w czym rzecz?
- Gdy byłam blisko niego myślałam, ze mogę wszystko.
Cudownie sie dogadywaliśmy, ale przez to kłócił się z Lisą. Nie chciałam, żeby przeze
mnie sie kłócili, więc odsunęłam się w cień.
- Ta małpa tylko potrafi manipulować innymi.
- Chyba tak.. Dobra dawaj teraz ty sie nagrywasz- mruknęłam
kradnąc jej kamerę.
- Hej tu
ja Rose. Emm Angie ukradła mi kamerę i czuje się onieśmielona, Angie, co mam
powiedzieć?
- Cokolwiek- zaśmiałam się.- Michael widzisz onieśmielasz
ja nieładnie- dodałam.
- Cicho... Najlepszego Michael. Udanego koncertu,
szczęścia, miłości, udanego dnia. Jakieś miłej niespodzianki, i wszystkiego, co
sobie zażyczysz. Pa- pomachała do kamery i tak jak ja przedtem wysłała buziaka.
- Cięcie- krzyknęłam chichocząc, po czym odwróciłam kamerę
w swoją stronę: Wayne pilnuj go i dopilnuj żeby był uśmiechnięty. Bo inaczej ucierpi.
Pa Wayne, Pa Piotrusiu. Tęsknie
- daj- wyrwała mi kamerę- wyszłam jak idiotka. Dobra lecę
do innych.- Mruknęła i wybiegła z biblioteki, po której rozniósł sie mój
szczery śmiech.
Ciekawe, co robi? Ciekawe czy myśli o mnie? Nie na pewno
nie..
****
Siedzieliśmy
przy kolacji. Ja koło Riley i Rose, natomiast Lisa, na przeciw mnie, wraz z
Tiff oraz Benem. Ona siedziała na przeciw mnie, przez co nawet nie chciałam
podnosić głowy. Kto wie, może tylko czekała byśmy zostały same a wtedy ukręci
mi łeb.
- Angie
źle się czujesz, co tak nagle zamilkłaś?- Zapytała Tiff.
- Eee nie
mam nic do mówienia.
-
Powiedziałam coś nie tak?
- Nie
oczywiście, że nie- uśmiechnęłam się i spojrzałam na Lisę,- Tylko nie jestem
głodna, i przejdę się dobrze?- Wzięłam swój talerz i odsunęłam krzesło od
stołu, po czym wstałam i skierowałam się w stronę kuchni. Odłożyłam talerz i
oparłam się o blat. Nie wiem ile wytrzymam z Lisą pod jednym dachem. Może
gdybyśmy zaczęły inaczej naszą znajomość, ale nie ja to mam pecha. Niby się nie
odzywała, lecz wiedziałam, że mnie nienawidzi. Wyszłam na zewnątrz i
skierowałam się w stronę jeziora. Po czym usiadłam na brzegu i głośno westchnęłam.
- Nawet
nie wiesz jak mi ciebie brakuje Piotrusiu- mruknęłam przyciągając do siebie
nogi.- Neverland bez ciebie nie istnieje. Teraz to wiem na sto procent. Proszę
wracaj jak najszybciej.- Po moim policzku popłynęła łza- Nie chciałam kończyć
znajomości, ale nie chciałam żebyś kłócił sie z Lisą. Chciałam dla ciebie
dobrze. Bo co mogłam innego zrobić. Nie mogłam cię skrzywdzić. Moje uczucia do
ciebie mi na to nie pozwalają. Kocham cię Mike- dodałam spuszczając głowę.
Mówiłam to po cichu, ale zapewne jakby ktoś mnie usłyszał pomyślałby sobie, że
jestem idiotką.
Dlaczego
jest takie uczucie jak tęsknota? Niby, po co ona ma być? Sprawia ludziom tylko
ogromny ból. To jest taki bolesny czas. W szczególności, jeśli tęsknisz za
facetem, który jest tysiące mil od domu, do tego ma żonę i dzieci a ty jesteś
tylko pracownikiem. Lub przyjaciółką? Nie mogę się dużej oszukiwać, od miesiąca
moje zerkanie na Michaela zamieniło się na wgapianie. Wręcz pożeranie wzrokiem.
Był zabawny, lecz także stanowczy. Przyciągał a z drugiej strony irytował.
Rozczulał i denerwował. Budził we mnie tyle sprzecznych uczuć. Tak nie powinno
być. Nie powinno. Przynajmniej nie miał budzić uczuć we mnie. Usłyszałam
dzwonek telefonu, ostrożnie wyciągnęłam go z kieszeni i zerknęłam na
wyświetlacz. Dzwoniła Annie.
- Angie
żyjesz?
-
Niestety..
- Angie,
co się stało?
- Oprócz
tego, że wciąż stoję w tym samym miejscu. I nic tak naprawdę nie osiągnęłam. A faceci,
na których zawsze trafiałam okazywali się idiotami., Jeden wyczyścił moje konto
w banku, drugiemu chodziło tylko o seks, a trzeci był ze mną, dlatego, że
założył się z kumplami.- Odparłam patrząc w dal- Moje istnienie nigdy nie miało
większego znaczenia.
- Angie
ty bredzisz.
-
Bredzeniem nazywasz popatrzenie praw dzidzie prosto w oczy?
- Angie
mam do ciebie przyjechać?
- Nie,
odezwę się, kiedy indziej- mruknęłam i skończyłam połączenie. Nie miałam ochoty
z nikim gadać.
Odłożyłam
telefon i wsłuchiwałam się w wiatr. Przez to, że nie było go obok. Dostawałam
do głowy. Ciągle go widziałam. Słyszałam jego śmiech. Po chwili
otworzyłam usta i zaczęłam nucić, dobrze znany mi tekst. Kiedyś napisany, lecz
nigdy niedokończony……..:
Czy możesz mnie poczuć,
Kiedy o Tobie myślę?
Z każdym oddechem, który biorę,
Każdą minutę
Nie ma znaczenia co robię
Mój świat jest pustym miejscem
Tak jakbym przechadzała się pustynią od tysiąca dni
Nie wiem czy to fatamorgana,ale zawsze widzę Twoją twarz,
kochanie
Bardzo za Tobą tęsknię - nic nie poradzę, jestem zakochana
Dzień bez Ciebie jest jak rok bez deszczu
Potrzebuję Ciebie przy moim boku, nie wiem jak przeżyję
Dzień bez Ciebie jest jak rok bez deszczu
Gwiazdy płoną
Słyszę Twój głos w moich myślach
Nie słyszysz jak Cię wołam
Moje serce jest stęsknione
Tak jak wysychający ocean za wilgocią
Złap mnie, upadam
Tak jakby ziemia zapadała mi się pod stopami, (Nie ocalisz
mnie?)
Zacznie się monsun kiedy wrócisz do mnie,
oh, kochanie
Bardzo za Tobą tęsknię - nic nie poradzę, jestem zakochana
Dzień bez Ciebie jest jak rok bez deszczu
Potrzebuję Cię przy moim boku, nie wiem jak przeżyję
Dzień bez Ciebie jest jak rok bez deszczu
Więc niech ta susza się już skończy
I może ta pustynia znowu zakwitnie
Cieszę się, że mnie znalazłeś, trzymasz się mnie
Kochanie kochanie kochanie
Jest to świat cudów z Tobą w moim życiu
Więc szybko kochanie nie trać więcej czasu
Potrzebuję Cię tutaj, nie potrafię tego wyjaśnić
Ale dzień bez Ciebie
Jest jak rok bez deszczu
Bardzo za Tobą tęsknię - nic nie poradzę, jestem zakochana
Dzień bez Ciebie jest jak rok bez deszczu
Potrzebuję Cię przy moim boku, nie wiem jak przeżyję
Dzień bez Ciebie jest jak rok bez deszczu
Teraz
zdałam sobie sprawę, że piosenkę, którą niegdyś śpiewałam Michaelowi, z myślą,
że tęsknie o tacie wcale nie była o nim. Była o Michaelu i o tęsknocie, jaką miałam,
gdy go zostawiłam. Może gdybym wtedy inaczej postąpiła było by teraz prościej.
Może mogłabym widzieć te oczy każdego ranka, kiedy bym się obudziła, i uśmiech,
na którego widok każdej kobiecie miękną nogi.
Lecz
teraz tak nie może być. Nie mogę snuć planów, które nigdy nie będą miały
miejsca. Nigdy nie będzie tylko mój…, chociaż moje serce już jest jego.
****
Kolejny
dzień tortur. Każdego dnia jest coraz gorzej. Każdej nocy, umiem przepłakać
tonę łez. Bez niego nic nie miało sensu. Czułam się nie tylko fizycznie gorzej,
lecz psychicznie. Moja wyobraźnia plotła mi figle, i za każdym razem, kiedy
byłam gdzieś gdzie było on, widziałam go. Jakby stał tu żywy, pomimo iż jest
daleko od swojej krainy. Daleko ode mnie. Wstałam i podeszłam do lustra,
wyglądałam jak upiór, sine usta, blada skóra, oraz cienie pod oczami. Najgorsze
były jednak oczy, które straciły blask.
„
Roześmiane oczy”- powtarzał tato, w dzieciństwie.
Teraz
tego nie miały. Bo jak można być szczęśliwym, bez drugiej osoby, która zajmuje
całe twoje myśli?
Czułam
się jakby niewidzialne dłonie zaciskały się na mojej szyi, przez co nie mogłam
oddychać. Byłam jak w płapce. Złapałam się w sidła i nikt nie zdąży mi z
pomocą. Czy miłość nie powinna być pięknym uczuciem? Tak wszyscy mówią.. Więc
dlaczego musimy cierpieć? Wolałam umrzeć, niż siedzieć tu samotnie. Wszystko
straciło sens. Wszystko.
Zerknęłam
na zegar, który wskazywał 2 w nocy.
Głośno
westchnęłam.
Moje
jedyną nadzieją, na ocalenie z nudów była Riley. Mała dziewczynka, która nawet
największego marudę umiała zmienić na radosną osobę. Lisa postanowiła odebrać
mi jedyną możliwość rozerwania się. Wyjechała do swojej matki, zabierając Riley
oraz Bena ze sobą. Z reszta, kto by chciał mieszkać ze mną pod jednym dachem?
Przygryzłam wargę i ściągnęłam z wieszaka czarny jedwabny szlafrok, po czym się
nim otuliłam. Zostawił go. Przymknęłam na chwilę oczy by poczuć zmysłowość oraz
słodkość męskiej wody. Przez moment nawet mogłabym przypuszczać, że to Michael
otula mnie swoimi ramionami. Otworzyłam oczy i zamarłam w bezruchu. Stał za mną
z tym swoim delikatnym uśmiechem patrząc na mnie z błyskiem w oczu.
„ Angie
to tylko wyobrażnia" On jest daleko. Nie ma go tu”- przypomniałam sobie
nerwowo w myślach. Jednak wyglądał jak żywy. Jego długie loczki, opadające
teraz idealnie na ramiona jakby dopiero, co zostały ułożone przez fryzjera,
oczy świecące prawdziwym blaskiem, pomimo ciemnego odcieniu. Już wiedziałam, co
je rozjaśniało. To te iskierki, wyglądało to jak gwiazdy rozjaśniające nocne
niebo. Nieziemski uśmiech błąkający się na tych idealnie wyrysowanych ustach.
Wyglądał fantastycznie, lecz zimny dreszcz przeszył moje ciało.
Michael
widząc moja obawę przygryzł dolną wargę i podniósł rękę, po czym położył ją na
moim ramieniu.
_ Odejdź-
poleciłam ledwo powstrzymując się od łez. On jednak nie zniknął, a ziemia nie
rozstąpiła się i go nie wzięła do środka. To było nie możliwe.
"
Wszystko jest możliwe"- zabrzmiał mi w głowie cichy szept. Podniosłam rękę,
która cała drżała ze strachu i przyłożyłam do ramienia. Jednak pod palcami
nic... Była nicość. Szczerze się rozczarowałam.
"
czegoś się spodziewała?"
****
Pomrugałam
powiekami a Michael stojący za mną znikł. Byłam sama w łazience otulona jego szlafrokiem.
Musiałam się ogarnąć. Nie mogłam w kółko o nim Myślec, bo trafię do szpitala
psychiatrycznego, na oddział zamknięty. Muszę się go pozbyć z moich myśli.
***
Podeszłam
do poręczy, i drżącą jeszcze ręką ją złapałam, po czy powoli postawiłam nogę na
jednym schodzie, potem zaś drugą. Odmawiały mi posłuszeństwa i bałam się, że
zaraz tu się wywrócę. Tak wiec stawiając małe kroczki, drżącymi nogami
schodziłam po schodach w dół, natomiast dłonią zjeżdżając po poręczy. Neverland
stał się moim horrorem. Ludzie naprawdę, nie wiem czy to tęsknota sprawiała, że
mam omamy, czy gorączka, lub jeszcze, co innego. Ale dało się usłyszeć echo
śmiechów małych dzieci bawiących sie wraz z ich Piotrusiem. W końcu doszłam do
salonu, który obudził we mnie przerażenie. Meble rzucające przeróżne cienie,
jeden większy drugi mniejszy, wiatr za oknem, oraz deszcz bijący o szybę. Rozejrzałam
się dokoła czy aby na pewno jestem tu sama. Na myśl, że coś tu jest zrobiła mi
się gęsia skórka, a włosy stanęły dęba. Rozglądając się uważnie weszłam do
kuchni, która wcale nie była lepsza, teraz od pozostałych pomieszczeń. Pierwszy
raz chciałam być jak najdalej tej cudownej ( teraz pełnej mroku) krainy. Bez
Piotrusia nie jest wesołym miejscem,
Tylko
pełnym tajemnic i mroku...
Otworzyłam
szafkę i szukałam leków, na sen niestety szturchnęłam jedna z szklanek, która
spadła a uderzając o ziemię rozbiła się na drobne kawałeczki. Nie umiałam
zrobić z tym nic. Patrzyłam na to jakby w zwolnionym tempie.
Oświeciło
sie światło a do kuchni wkroczyła przestraszona Tiff. Lecz widząc mnie trochę
się uspokoiła.
- Angie
wszystko w porządku?
- Ja nie
chciałam- wydukałam opierając się o blat.
- Nic się
nie stało, dobrze sie czujesz.. Wyglądasz jakbyś.. Jakbyś..Umierała.
- Umieram
o tutaj- ręką wskazałam na serce.
- Boże
siadaj- mruknęła- Zaraz to posprzątam- usiadłam na krześle wtedy ona do mnie
podeszła i dotknęła mojego czoła- Dziewczyno ty masz gorączkę. Parzysz.
- On tu
był..
- Kto?
-
Michael- do oczu napłynęły mi łzy.
- Angie wydawało
ci się, po co tu przyszłaś?
- Żeby
się czegoś napić..
- Proszę-
nalała trochę wody do szklanki i mi ją podała. Wypiłam ja za jednym razem-
Lepiej?
- tak już
lepiej.
- Masz-
podała mi jakąś tabletkę- powinnaś po niej zasnąć i gorączka powinna się zmniejszyć-
powiedziała z troską.,
-
Dziękuje- wstałam i powoli skierowałam sie stronę mojego pokoju.
***
4 dzień bez Michaela...
Ubrałam
czarny podkoszulek, ciemne dżinsy, oraz białe trampki na niskiej koturnie. Moje
długie włosy rozpuściłam luźno i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Wyglądałam
całkiem nieźle, pomimo iż codziennie śnią mi się koszmary. Znów wracał strach
bez Dannym najgorszej jednak było, że Michaela nie ma przy mnie.
Nie miałam, co robić, bo Lisa nadal
nie wracała, więc postanowiłam pomóc Tiff, oraz Molly w ich obowiązkach i przy
okazji zapoznać trochę Betty z Neverlandem.
*****
Kiedy otworzyłam szafę Michaela (
gdyż miałam tam dać jego wyparne ubrania) zobaczyłam jego czerwoną koszulę, na
co Mimowolnie się uśmiechnęłam. To była jego ukochana koszulka. To w niej mnie
powitał. Odłożyłam ubrania, i wyciągnęłam czerwoną koszulę, po czym przyłożyłam
do nosa, i wciągnęłam cudowny zapach perfum Black Orchid' Toma Forda. Z
wrażenia zakręciło mi sie w głowie, przez co musiałam potrzymać się szafki. Odsunęłam
koszulę i usiadłam na skraju małżeńskiego łoża.
Lisa miała farta mając takiego
męża. Był niezwykły. Nie wiem, co mnie skusiło, ale rzuciłam się na łóżko, i wyciągnęłam
telefon, po czym wybrałam numer do Michaela. " Raz się żyje"
Jeden sygnał, drugi, trzeci..
- Janet dasz mi do cholery wsiąść
ten pieprzony prysznic.
Zaśmiałam się sie cicho i
wyszeptałam:
- Janet owszem, lecz ja nie..
W słuchawce słyszałam jego cichy oddech,
kiedy wreście szepnął:
- Angie?
- Taaa.
- Ty żyjesz.
- a co myślałeś, że zdechłam? Spokojnie
jeszcze się nie przekręciłam- zaśmiałam się.- Umieram z nudów.
- A nie z tęsknoty za mną.
- Czy ty przypadkiem nie miałeś wziąć
prysznica?
- Poczeka odpowiadaj..
- a więc.. Uważam.. Mike?...Jesteś
tam...Coś strasznie przerywa...Nie słyszę cię.
- Angie znam ten numer z kartka
gniecionego papieru robię go codziennie rozmawiając z moją rodzicielką.
- Spróbować mogłam.
Michael zaśmiał się i wyszeptał:
- Mogłaś. Co u Ben'a i Riley?
- Nie dzwonią do ciebie?- Zapytałam
zaskoczona.
- Od dwóch dni nie, ostatnio nieźle
się pokłóciłem z Lisą.
- Oh..
- A co u ciebie kwiatuszku?
- NUDYYYY zaraz kwiatuszku?
- Nom.
- Nie pozwalasz sobie za dużo?
- Ja nie, tęsknie za tobą.
- Rose za tobą też.
- Angie ja sie pytam czy ty
tęsknisz?
- Macie ładną pogodę- zmieniłam ten
temat.
- Angie..
- Nie macie wiatrów?- Michael
głośno się roześmiał i mruknął:
- Mamy, bo przerywają rozmowy.
Odpowiadaj.
- No może trochę...
- Brakuje mi ciebie. Czyli wszystko
wraca do normy?
- Ale co?- Usiadłam po turecku.
- Nadal się przyjaźnimy?>
- Michael będzie lepiej, jeśli nie..
Nie wiem, po co dzwoniłam. Zapomnij.
- Dlaczego mi to robisz?
- Dla twojego dobra. Żebyś był
szczęśliwy- krzyknęłam i się rozłączyłam. Ja już sie sama nie rozumiałam. Pragnęłam
go, a odtrącałam go.
Położyłam sie na łóżku i zaczęłam
myśleć.
Skoro miał wsiąść prysznic to
znaczy, że był w samym ręczniku. O boże.
" Nawet, jeśli to, co?"
" Nawet o tym nie myśl"-
upomniałam się, lecz było za późno. Policzki zaczęły mnie szczypać, przez to,
ze się zawstydziłam.
Nawet nie myśl, jakby to było
wplątać rękę w jego delikatne loczki, jak jego zwinne palce przesuwają po
twojej nagiej skórze, kiedy jego usta, pieszczą twoja szyję, kiedy wypowiada
twoje imię.. Kiedy jego oddech staje się szybszy.
- Boże!- Zerwałam sie na równe
nogi- Koniec! Nigdy więcej tak nie myśl.
Ale gdyby był tutaj mogłabyś
wplątać palce w jego miękkie loczki przyciągając go do siebie za nie. I wpić
sie w te ciepłe wargi. Jęknęłam z rozpaczy. Nie mogłam tak myśleć. Nie mogłam.
***
Znów słyszałam kroki. W progu
stanął Danny chytrze się uśmiechając. Ja czułam się jakbym umierała każdym razem,
kiedy tu przychodził.
- Nie rób tego.
- Ciśś nic nie mów.
- Proszę. Danny- poprosiłam wciskając
się w ścianę.
- Powinnaś się nauczyć, że twoje
" proszę" nic mi nie robią- uśmiechnął się szatańsko- No chodź..
- Nie..Nie... NIE!
Obudziłam sie z krzykiem i
rozejrzałam się po pokoju. Drżącą ręką dotknęłam spoconego czoła, wciąż ciężko
oddychając. Wszystko mnie bolało. Nie chciałam już dłużej tego widzieć, tego
pamiętać. Nie ma przy mnie Michaela, który mi nie pomoże. Wstałam, po
czym usiadłam na podłodze opierając się o łóżko, sięgnęłam do mojej torebki i wyciągnęłam
leki na sen. Wysypałam na dłoń kilka tabletek. Podniosłam rękę, po czym
przyłożyłam do ust i......
Ciąg dalszy nastąpi...
Hej co u was słychać? Bo u mnie niezbyt wesoło. Wszystko się pieprzy, chociaż jest światełko w tunelu. Pogodziłem się z ważną dla mnie osobą. Potrzbuje trochę czasu, ale chociaż jej co nieco wyjaśniłem. Notka dzisiejsza jest trochę dziwna, no ale cóż.
Przepraszam za błędy jest ich dziś bardzo dużo, za co przepraszam,do tego przepraszam też za ilość zdjęć i tego typu rzeczy. Dzięki Madziu za pomoc w napisaniu tej notki. a teraz kiedy chcielibyście kolejną notkę? W wtorek, czy w sobotę?
Pozdrawiam~ Michael
Hej od razu się przyznam, że nie przeczytałam jeszcze tej części, ani poprzedniej. Jakoś nie mam nastroju, ale na pewno to nadrobi nie długo. Chciałam się dowiedzieć kiedy planujesz następną na TMBGITW?
OdpowiedzUsuńWięc co chcę skomentować?
Nie będę komentować ILLB bo dodam kolejny komentarz jak ją już przeczytam. Sorry za to, ale nie mam nastroju....
Myślę, że z Debbie mogło być tak, że naprawdę go kochała i zrobiła by dla niego wszystko, a on jakby nie zauważał tej miłości. Widział w niej przyjaciółkę. Często tak jest, że szukamy miłości, a nie zauważamy jej w okół siebie. Cóż kocham Michaela cały sercem i nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. Strasznie dużo mu zawdzięczam. Pewnie nigdy bym nie zaczęła rysować portretów gdyby nie on, nie rozwinęłabym swoich umiejętności językowych, ani nie nauczyła się grac na gitarze. Po za tym bardzo mi pomógł. Ale wiem, że był nie dojrzały emocjonalnie, ale to nie była jego wina. Przeważenie to własnie kontakty społeczne pozwalają nam dorosnąć, a nie oszukujmy się kontakty z rówieśnikami miał prawie zerowe.
Kurcze, ale się rozpisałam. Ale mam dzisiaj taki dzień weny. Napisałam 5 stron także moje plany o blogu są coraz wyraźniejesz. Może jesień? Ale wiesz jak się dziś wkurzyłam na Beethovena???? Tak wyszło, że go rysowała i gość ma okropną twarz do rysowania, parzy na ciebie tak groźnie i lekceważąco. Masakra....
Ale się rozpisałam........ Ale pytałeś co tam. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Wiesz jak to mówią nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło. Wszystko nas czegoś uczy ;)
Pozdrawiam i obiecuję, że przeczytam zaległe notki. Czekam do następnej i do TMBGITW :)
Przepraszam za wszelkie błędy, ale piszę z telefonu. Notka cudowna. Najlepszy moment to jak dziewczyny nagrywają życzenia dla Michaela xD. Oho! Angie powoli zaczyna o nim myśleć w sposób... No, niegrzeczny... Bad girl, oj Bad xD. Ciekawa jestem co dalej. Pozdrawiam i życzę Ci dużo weny. Susie. P.S. Co do pytania - według mnie możesz wrzucić we wtorek ^^
OdpowiedzUsuńOjej ciesze się, że się pogodziłeś. Chyba chodzi o tą osobe co myśle hmm?
OdpowiedzUsuńWracają do notki początek i ten 'Mały Książe' akurat sie składa, że mam tą lekture teraz.. No właśnie mam, a nie czytam.. Ehh wiem to jest piękna książka, pięknie opisuje przyjaźń, ale utkwiłam na 9 rozdziale i dalej ani rusz.. Leń mi sie załącza.. Ej pożycz mi Madzie.. Taka przyjaciółka to skarb.. Chociaż na swoją nie narzekam.. Sama czasem mi daje niezłe pomysły często ją zachęcam, żeby sama zaczęła pisać opowiadania, ale to uparciuch, że nie wiem. No powiem Ci, że notka jest świetna.. Ehh to co Rose czuje to takie piękne .. Jak ty to opisujesz.. Cudooo. Niech l on już wraca z tych Niemiec, bo sama tęskniee xd a co dopiero Angie.. Kocham to opowiadanie <3 wstawiaj we wtorek :) Pozdraaawiam ~MeryMJ
Nareszcie sie zebrałam zeby skomentować. Wypas notka. :) Angie taka uparta no. Niech wyznają sb z Mikiem to co czuja a Lisa niech pójdzie w p... Ekhem. W każdym razie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejna
Pozdrawiam
~Bunia ;3
Jest kilka błędów ale nie przejmuj się nimi bo notka jest cudowna :) Kolejną możesz wstawić we wtorek !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fanka Michaela