Piosenka do notki:
Słyszałam
kłótnię pomiędzy Michaelem i Lisą i to wszystko było z mojego powodu. Musiałam
to skończyć tą wielką przyjaźń. Musiałam zapomnieć, że on jedyny mnie lubi taką,
jaka jestem. Wiem, ze obiecuje sobie to po raz tysięczny, ale skończę z tą
przyjaźnią. Przeze mnie będą się kłócić, albo, co gorsza wezmą rozwód.
Odpędziłam od siebie te myśli, i spojrzałam na zdjęcie, stojące na mojej szafce
nocnej. Byłam tam razem z moim tatą. Już wiedziałam gdzie chcę iść. Przed tym
jednak postanowiłam się przebrać, gdyż wciąż byłam w brudnych ubraniach.
Ubrałam czarną koszulę, a do tego czarne dżinsy, a na nogi czarne trampki.
Włosy zostawiłam rozpuszczone, i postanowiłam nie robić makijażu. Bo, po co i
tak się popłaczę.
Wypuściłam powietrze i wyszłam z pokoju. Szłam na spotkanie
z diabłem. Nie zdziwiłabym się jakby Lisa teraz zrzuciła mnie ze schodów. Gdy
stałam już przy drzwiach, podniosłam rękę by zapukać, gdy nagle drzwi się
otworzyły a za nich wyszedł Michael.
- Angie?

- Ja
chciałam powiedzieć.
- Słyszałaś, o czym rozmawialiśmy- Zapytał ze spokojem.
" Trudno nie było."
- Nie, chciałam powiedzieć, że musze pojechać w jedno
miejsce.
- Jedź i nie wracaj- mruknęła Lisa.- Co jesteś szczęśliwa,
że psujesz naszą rodzinę? Tego chciałaś.
- To nie, Angie ją psuje.
- Nie broń jej. Kiedy jej nie było cudownie.
- Tak wiem. Żałuje- odparłam. Michael popatrzył na mnie
zaskoczony.- To się już nie powtórzy.
- Co masz na myśli?- Zapytał niepewnie Michael.
- Te kłótnie są przeze mnie. Przepraszam Pana i Panią.,
- Angiee- wyszeptał Michael, patrząc na mnie ze
smutkiem.
- No wreście zmądrzałaś. Nie zwolnię cię, bo Riley i Ben się
zżyli, ale masz się odpieprzyć od Michaela- rozkazała.
- Ty sobie jaja robisz. Nie będziesz za mną decydować- powiedział
wkurzony- Angie nie słuchaj jej.
- Ale ona ma racje. Wszystko knocę. Taka jestem- zaśmiałam
się przez łzy- Tak będzie lepiej- odwróciłam się i zbiegłam po schodach a on za
mną.
- Angie nie rób sobie żartów- złapał mnie za ramie i
odwrócił w swoja stronę- Nie rób..
- Nie robie sobie żartów.
- Dlaczego jesteś taka obojętna.
- Bo twoje życie przeze mnie to piekło.
- Cudowne piekło.
- Dzięki- Michael zaśmiał się i mruknął: - Nie rób mi tego.
- Przepraszam, zostaw mnie w spokoju. Jestem tylko
pracownikiem.- Powiedziałam kierując się w stronę drzwi.
- Nie dla mnie! Angie nie wypuszczę cię. Nie, jeśli,
będziesz tak mówić.
- Michael, jesteś mężem Lisy. To były cudowne dni, ale
musimy o nich zapomnieć.
- Nie zapomnę- odparł, spuszczając głowę- Wszyscy mi to robią.
Ja się przywiązuje, a ludzie, co? Najpierw wielka przyjaźń a potem mają mnie w
dupie.
- Nie rozumiesz idioto, że robię to dla twojego dobra.
- To jest dla jej dobra- syknął- Nie dla mojego.
- Musze iść- wyszłam na zewnątrz i zbiegłam po marmurowych
schodkach.
- Przemyśl swoja decyzję- krzyknął za mną.
Pobiegłam przed siebie wybuchając płaczem. Nie chciałam być
tylko pracownikiem. Chciałam być przyjaciółką, ale nigdy nam nie było to
pisane. Ani jak miałam 16 lat ani teraz. I nic tego nie zmieni. Wybiegłam za
bramy Neverlandu i wybuchłam płaczem. Robiłam to dla nas. A w szczególności dla
niego. Czemu nie umiał tego zrozumieć?
***
Byłam na cmentarzy. Szłam wzdłuż alejek, szukając tak
bliskiej osoby memu sercu. Cały czas zastanawiam się, dlaczego ludzie umierają.
Jaki jest w tym wszystkim sens? Po co człowiek ma sie rodzić skoro i tak stąd
odejdzie. I tak właściwie, dokąd? Czy naprawdę jest takie coś jak niebo? A może
to tylko głupie gadanie? Rozglądałam się do dokoła, patrząc po imionach i
nazwiskach.
Annie Watson 26 lat.
Matt Winslet 5 lat.
Mark Evans. 89lat.
Betty Richardson. 65 lat
Zycie nie było fair. Czasem czułam się jak pionek w jakieś
głupiej grze. Nigdy nie wiesz, na jakie pole dziś trafisz. Dlaczego dzieci w
Afryce umierały z głodu? Dlaczego na świecie są wojny, przez, które umierają
miliony? Dlaczego dziecko zabija inne by przeżyć?
W końcu doszłam do celu. Uśmiechnęłam się widząc, że są
znicze, oraz świeże kwiaty. " Mama tu była"- pomyślałam z
uśmiechem. Położyłam bukiet, na grobie, po czym uklęknęłam, wyciągnęłam
zapałki i zapaliłam znicz. Wstałam i po cichu zaczęłam mówić.
- Dlaczego cię nie ma przy mnie. Ty zawsze umiałeś mi
doradzić. Co mam zrobić? Zerwać kontakt z jedyną osobą, która mnie akceptuje
czy może zerwać kontakt i udawać, że nic dla mnie nie znaczy- oparłam, spuszczając
głowę- Przepraszam, przychodzę tutaj i zawracam ci głowę. Zaśmiałam się sie
przez łzy.
Pomodliłam się, po czym przeżegnałam się i usiadłam na
ławce, przy grobie, rozglądając sie do dokoła. Od śmierci taty doszło sporo
grobów. Z daleka dostrzegłam grób obsypany kwiatami. Nie wyobrażałam sobie, by
znów przechodzić, śmierć bliskiej osoby. Wiem jak to jest i współczuje tej
rodzinie z całego serca. Spuściłam głowę i wsłuchiwałam się w powiew wiatru
poruszającego liście na wietrze. Przykmnełam oczy i starałam się uspokoić,
kiedy nagle usłyszałam jakiś szmer i poczułam rusz, za swoimi plecami. Gwałtownie
otworzyłam oczy, i spojrzałam na załamaną twarz Michaela. Podszedł do grobu i
położył bukiet, po czym uklęknął przed nim, wyciągnął zapalniczkę i zapalił
znicz. Po czym, postawił go koło mojego. Nie wiedziałam skąd go tu przywiało.
" Geniuszu śledził cię"
- " Fajnie nie ufa mi"
- " A ty byś sobie zaufała, widząc siebie w takim stanie,
jakim opuściłaś Nibylandie?"- Zapytał wewnętrzny głos.
- Nie- wyszeptałam i wypuściłam powietrze. Michael
Przeżegnał się, po czym mruknął niepewnie:
- Mogę?
Pokiwałam głową, wtedy usiadł obok mnie.
- Tęsknisz za nim, co?
- Jak cholera, on jedyny mnie rozumiał? Wspierał. I po prostu
był.
- Nadal jest- wziął moja rękę i przyłożył do mojego serca-
o tutaj- dokończył.- Jest przy tobie cały czas.
- Jakby był to by mnie wspierał- odparłam i schowałam twarz
w dłoniach wybuchając płaczem- Tak strasznie za nim tęsknie.
- On
ciebie też kocha słyszysz- ujął moje dłonie, po czym spojrzał mi w oczy- Jest i
nie przestanie. Czuje to.
- Mówisz tak jakbyś był aniołe... No fakt jesteś nim.
- Tylko, gdy śpię.
Słysząc to zaśmiałam się. Wiedział jak poprawić mi humor.
Pokręciłam rozbawiona głową, po czym odwróciłam wzrok.
- Angie,
dlaczego chcesz zerwać naszą więź oboje jej potrzebujemy- wyszeptał.
- Ty potrzebujesz żony, nie jakieś głupiej nastolatki.
- Nie jesteś głupia nastolatką. Jesteś moja przyjaciółką.
Bez ciebie jestem jak zgubiony mędrzec, bez swej gwiazdy, która dzięki swojemu
blasku umiała go poprowadzić- słysząc to poczułam jak w oczach zbierają mi się
łzy.
- Nie kłam.
- Nie kłamie, uparciuchu jeden. Wredota z ciebie, cyniczna
wredota.
- Nie jestem cyniczna. Jestem realistką. Rozróżniaj.
- Ojej... A ja myślałem, że jesteś pesymistką.
- A ja myślałam, ze jesteś optymistą- mruknęłam bawiąc się
rękawem koszuli.
- Bo jestem, wszędzie widzę tęcze. O tam na przykład,
przeleciał różowy jednorożec i strasznie sie wkurzył, bo jesteś smutna i mi
pogroził, że ucierpisz, jeśli nie uśmiechniesz się w tej chwili.
- tak a co zrobi.
- Pogilgocze cię- odparł łobuzersko się uśmiechając, a mnie
aż przeszedł przyjemny dreszcz na ten widok. Boże gdyby nie fakt, że jesteśmy
na cmentarzu, i że nie miał by żony przewróciłabym go na ziemię i...
- Bardzo się boje- wyszeptałam w głowie się karcąc za takie
myślenie, chociaż ten uśmiech coś mówi.- Co to za uśmiech?
- łobuzerski.
- Doprawdy nie, bo...
- bo?
- Nie ważne. Zapomnij..
- Ale, o czym? Wiesz teraz żałuje, że wróciliśmy-
spojrzałam na niego zaskoczona. Ta ja też. Tyle, że boje sie, że bym cię
przeleciała w jaskini jak neandertalanczyk. Chociaż te wstrętne komary dałyby o
sobie znać, chociaż ważne, ze byłby on. " Angie przestań tak myśleć"
_ " Przepraszam no"- zapewne jakbym powiedziała
to na głos, przy okazji wzruszyłabym ramionami i bym zachichotała.
- Ciesz się, że wróciliśmy.
- Czemu?
- Bo wreście jesteś w ciepłym łóżeczku.
- Angie chodzi o coś innego. Uwierz, ze przez ten czas,
kiedy mieszkasz w Neverlandzie umiałem się nauczyć, żeby rozpoznać, kiedy
kłamiesz a kiedy gadasz prawdę.
- Co jeszcze?
- Że nie umiesz wysłuchać człowieka.
- Nie umiem dogadać się z ludźmi... bla, bla, bal coś
jeszcze?- Michael popatrzył na mnie z uśmiechem, po czym energicznie pokręcił
głową.
- Powinieneś wracać- wtrąciłam po chwili. Spojrzał na mnie
z uśmiechem.
- Wyganiasz mnie?
- Lisa na ciebie czeka.
- Niech czeka. Mam jej dość- odparł i spuścił głowę.
- To twoja żona.
- Zabawne a dzieci ze mną nie chce.
- Ale Ben I Riley.
- Angie one nie są moje, a Lis nie daje mi ich zaadoptować.
Nawet nie mogą powiedzieć do mnie, "Tato". Ja tak strasznie chciałbym
mieć juz dzieci- westchnął- wiesz, że od początku naszego małżeństwa brała te
pieprzone tabletki. Wszystko by nie zajść w ciążę.
- Może miała podwód.
- Jaki?
- Nie wiem? Nie jestem nią.- Wzruszyłam ramionami- Z resztą
to nie moja sprawa.
- Nie odcinaj się ode mnie w szczególności teraz- poprosił
a mi się serce krajało.
- Michael, nie chce byście się kłócili- odparłam.- Nie przeze
mnie.
- To nie przez ciebie.
- Tak? Nie przeze mnie, zabawne.. Bo, od kiedy się
pojawiłam ciągle się kłócicie.
- Prędzej też się kłóciliśmy- szepnął- Angie.
- Muszę iść. Nie siedź za długo- mruknęłam.- Pa tato-
wyszeptałam patrząc na grób, po czym poszłam przed siebie.
- Angie!
*****
Siedzieliśmy wszyscy przy kolacji, jednak nikt nie ważył
się odezwać. Michael zerkał, co chwila na mnie jednak ja to ignorowałam. W
pewnym momencie Ben nie wytrzymał.
- Mamusiu, o co kłóciłaś się z tatusiem?
Lisa spojrzała na Michaela, natomiast ten spuścił głowę a
po chwili zerknął na mnie.
- To nie tatuś tylko wujek- poprawiła go. Zacisnęłam
mocniej widelec w ręku i ugryzłam się w język, żeby nie wybuchnąć płaczem. Jak
ona śmiała go tak traktować? On miał rację.. Chociaż nie lepiej go traktuje.
Dobra nie wygłaszam moralnych wypowiedzi, jeśli robię jeszcze gorzej.
- Ale dla nas jest tatusiem- mruknęła Riley.
- Ale cholera jasna nim nie jest!- Wykrzyknęła wstając-
Macie innego ojca
Mała nie wytrzymała i wybiegła. Spojrzałam na Lisę i
wybiegłam za nią.
- Riley.
- Nie Angie mama mnie nie kocha- odparła smutno siadając na
marmurowych schodach.
- Co ty wygadujesz? Kocha, tylko się zdenerwowała.
- A tatę też kocha?
- Też go kocha- odparłam uśmiechając się. Wiesz czasem
trzeba się pokłócić by było coraz lepiej.
- Ale oni ciągle się kłócą- usiadłam obok niej i zaczęłam:
- Wiesz, gdy byłam mała miałam taki sam problem. Strasznie
się bałam, że moja mama odejdzie od taty. A okazało się, że nie mam, czym sie
martwić. Te sprzeczki nic nie znaczyły i bardzo się kochali- mała uśmiechnęła
się i położyła głowę na moim ramieniu.
- Nie chce by się rozstawali.
Spuściłam głowę i wyszeptałam.
- Nie rozstaną.
- Skąd
wiesz?- Spojrzała na mnie pytająco.
- Bo wiem. - Strzeliłam ja w nos, a ta zachichotała- Chodź
dokończysz kolację.
- Nie chce..
- Plosiem dla mnie- szepnęłam robią psie oczka.
- Okej chodź- złapała mnie za rękę. Gdy byłyśmy w jadalni
usiadłyśmy przy stole teraz jednak Riley wzięła swój talerz i usiadła koło
mnie.
- Wiesz nie lubię tego.
- Nie mów tak Tiff się obrazi- odparłam.
- Okej- szepnęła.
- Czemu mówimy szeptem?
- Bo tak jest fajniej- zaczęła się śmiać.
- Aa aa jak fajniej?
- Bardzo, bardzo fajniej. I Tiff nie usłyszy.
- czego Tiff nie usłyszy- Tiffani pojawiła się w jadalni z
uśmiechem.
- Mówiłam nie wie, o czym gadamy.
- To dobrze, dokończymy później-, Riley pokiwała głową
wtedy odezwał się Ben.
- ja też chce wiedzieć.
- To babskie sprawy- odparła, Riley pokazując mu język- Nie
wtrącaj się.
- Ale ja chce wiedzieć..
- a co ty baba?- Zapytała Riley- Chociaż to kobieta można
mu powiedzieć.
- Riley nie bądź złośliwa dla Bena.
- No dobrze, przepraszam. Ale nie wtrącaj się, ja i Angie
mamy swoje tajemnice- puściła mi oczko, na co zrobiłam to samo. Ta mała
dziewczynka wiedziała jak poprawić mi humor. W każdym momencie.- Tylko nasze-
zaśmiała się chytrze,
- Wiedźma.
- Nie tylko jedna, ja też nią jestem- poruszałam zabawnie
brwiami a Ben zrobił przerażoną minę, natomiast ja i Riley wybuchnełyśmy
śmiechem, ona oparła głowę o moje ramie a ja o jej głowę.- Jesteśmy wredne.
- Ale kochasz mnie.
- Twój urok osobisty nie pozwoliłby mi cię nie kochać- Ben
zrobił zadowoloną minę, natomiast Riley mruknęła:
- Nie szczerz sie tak, bo masz coś pomiędzy zębami o tutaj.
- Riley- upomniałam ją z uśmiechem- Palcem się nie
pokazuje.
- Tato to prawda?- Widziałam jak w Lisie sie zagotowało,
jednak miałam to gdzieś. Michael uśmiechnął się i pokiwał głową.
- A tatusiu prawda, że dzieci musze iść się kąpać?
- Dokładnie.
- Nieee Angieee.
- No już- pogoniłam ją. Dzieciaki zrobiły niezadowoloną minę,
lecz poszły w kierunku schodów, jednak przed wejściem na nie Riley na mnie
spojrzała:
- Przyjdziesz do mnie?
- Przyjdę idź...
***
_ I tak sie kończy ta bajka- zamknęłam książkę.
- Czemu zawsze to Happy End.
- Żebyście mogli dobrze się wyspać, dobranoc.
- dobranoc- powiedziała i przykryła sie kołdrą. Odłożyłam
książkę na jej miejsce i wyszłam z jej pokoju, po czym udałam sie do Bena i
zobaczyłam czy śpi. Spał, słodko przytulając się do misia.
- Tu jesteś- usłyszałam za sobą głos Michaela.
- Już idę.
- Angie możemy pogadać.
- Nie mamy, o czym.
- Nie mów tak- błagał- Nie rób mi tego jednak rozmowa.
Niechętnie pokiwałam głową i wyszłam z nim na taras.
- Jakie piękne niebo
- Przejdź do konkretów- mruknęłam siadając na huśtawce
ogrodowej.
- To bycie na szef- pracownik to nie jest dobry pomysł.
- Jest Michael nie zmienię zdania- zerwałam sie, lecz mnie
przytrzymał.
- tego chcesz bym traktował cię jak pracownika?
- Nie wiem, czego chce.. Zostaw mnie w spokoju.
- Angie nie..
- Michael proszę.
- Angie!
Nie odpowiedziałam mu nic po prostu wyszłam z tarasu i
weszłam do swojego pokoju, po czym padałam zmęczona na łóżko.
Przepraszam za dramatyczną albo smutną notkę, ale taka wyszła nie może być ciągle sielanka. Musi sie trochę podziać, ale spokojnie. Przepraszam za "się" powtarzajace się w kółko i " sie" za wszystkie inne błędy i tego typu rzeczy. A i za ilość zdjęć. Teraz kolejna sprawa nie obrazicie się, jeśli bohaterkę Riley będzie grała- Joey King a Bena- Freddie Highmore, tyle że mały? Nie będziecie źli, po prostu będzie mi prościej. Dobra biorę się do pisania kolejnej :) , kolejna w sobotę pozdrawiam~Mike
# InnocentMichaelJackson
Jejkuuu. Ja mam obsesje.. To jest obsesja, uzależnienie. Wiesz jak tęskniłam? Nie wiesz xd :3 lepiej żebyś nie wiedział. Jak byś zobaczył moją mine podczas czytania byś się załamał. Jak ja to kocham.. Jejkuuu.. Ja chcę więcej. <3 kocham, kocham. Dobra tyle o moich wrażeniach. Przejdę do notki. Cud (cód xd jak to sie piszeee? Haha ja i moja ortografia. Ostatnio moja ukochana pani od polaka przyczepiła się, że napisałam wujek przez 'ó'.. Ale to nie moja wina, to mój mózg ma słaby refleks do przetwarzania takich rzeczy) .. Ta Lisa.. To akurat prawda, że brała te świństwa przy tym odbierając szanse Mike na zostanie ojcem, dlatego bardzo doceniam Debbie Rowe, bardzo.. Wiele fanów jest negatywnie nastawionych do niej.. Ja uważam, że nie mogła dać piękniejszego prezentu Mike, dała mu wszystko co najpiękniejsze, dzieci. Ehh a Lisa, trudno mi sie mówi bo lubie ją, a nie lubie ehh.. Mike ją kochał, ona go też.. Ale niestety życie inaczej się potoczyło. Rose ehh niech ona taka nie będzie, przecież cholera oni się kochają i nic i nikt tego nie zmieni. Mike lgnie do niej jak mucha do lepa, a ona go odtrąca.. Why? Ja nie chcę. Riley i Ben.. Kochają Mike jak tatusia, on ich jak własne dzieci. Oj Liska mogła se już darować.. Kurde.. Mam pytanie? Czy w realu było tak, że Lisa zabraniała im mówić do Mike na 'tato'? Bo się zastanawiam :/ .. Jak tak to podła szuja.. Wiesz co mnie boli, że po rozwodzie z Mike miała jeszcze dzieci.. To było hamskie z jej strony.. Grrr -,- ale gadam co było w realu. Ehh jaa xd Notka cudna.. Czekam z ogromną niecierpliwością na następną notke :) Niech Mike nie daje sie Lisie i niech złapie w sidła Rose i będzie cacy ;) Pozdrawiam :) PS; Sorki, troszkuu się rozpisałam ;3
OdpowiedzUsuńWiesz z tego co wiem to nie chciała by ich zaadoptował, a czy pozwalała im mówić do siebie tato nie wiem...
UsuńSorki uświadomiłam sobie jedną rzecz .. Jest mi tak głupio, że aż.. Ah w dupie raz sie żyjeeeeee ja Cię przeepraszam, ale ja zamiast Angie pisze Rose.. Najlepiej się tłumaczyć, ale to i tak nic nie tłumaczy. Ale imie Rose jest tak częste, że huk i blade i itd że się pomyliłam.. Wybacz.. Błagam .. Boże .. Najpierw gadam, że kocham to opowiadanie, a potem myle imiona bohaterek .. Ale .. Ehhh Wybacz błaaagam :*
UsuńNotka jak zawsze cudowna :) Jeśli chodzi o sobotnią notkę to oczywiście chcę żebyś ją dodał ! Z miłą chęcią ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fanka Michaela
Yey! Nareszcie dodałeś nową notkę.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się ona spodobała :3
Mimo, że czytałam ją dzisiaj rano i o mały włos, a spóźniłabym się na lekcje, to i tak uważam ją bardzo ciekawą :D
Zachowanie Lisy ciągle mnie zaskakuje, bo szczerze to nie mogę pojąć tej kobiety...
Dlaczego nie pozwala mówić do niego tato? Osobiście uważam, że powinny... Chociaż, jeśli mają kontakt ze swoim prawdziwym ojcem, to... No sama nie wiem :(
Ale mniejsza o to xD
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Pozdrawiam i życzę weny,
Susie.