( Persepktywa Michaela)
Berlin 23:15
Ciągle
myślałem o tym telefonie. Gdy usłyszałem jej głos mogłem polecieć na skrzydłach
do nieba. Chociaż niebo i raj oznaczało, miejsce, w którym jest Angie. Kogo ja
będę oszukiwał. Oszalałem na jej punkcie. Wiem to jest nie fair w stosunku do
Lisy, ale co ja poradzę, że zakochałem się w tej małej złośnicy. Nie uległa mi
jak każda dziewczyna. Miała zawsze coś do powiedzenia, i wolała żeby ją zabito
niż powiedzieć, że coś jest nie tak. Rozbawiła mnie " tym
przerywanym" połączeniem. Nabrałbym się gdyby nie fakt, że robię to
codziennie, gdy próbuje się wymigać od jakieś odpowiedzi. Tak strasznie
chciałbym teraz ja zobaczyć, chociaż zapewne skończyłoby to się tym, ze
przycisnąłbym ja do ściany i zaczął namiętnie całować, no, ale cóż. Kochałem
patrzeć jak się uśmiecha, jak się miota, denerwuje, gdy szuka, jakiej
interesującej riposty, żeby mi dogadać, i kiedy jej kolana uginają sie na mój
widok. To miłe wiedzieć, że tak działam na kobiety. Ale nigdy nie chciałem tego
wykorzystywać. W porównaniu do moich braci.
Tak
strasznie chciałem, żeby ta złośnica była tylko moja. Boże ile nocy spędziłem rozmyślając
jakby to..No to.. Nie ważne z resztą.
Leżałem w
łóżku i patrzyłem się w sufit nie umiałem zasnąć. Ciągle słyszałem jej
śmiech, jak wypowiada moje imię, przez co po plecach przeszedł mnie bardzo miły
dreszcz. " Jak się nie ogarnę to wsiądę w samolot i jak najszybciej wracam
do mojej bajkowej krainy). Nie byłem szczęśliwy z Lisą, nie tylko z powodu, że
po niemalże dwóch latach małżeństwa, nie chce ze mną stworzyć prawdziwej
rodziny. Do tego, gdy spotkałem Angie po raz pierwszy w wieku 16 lat,
pokochałem ją. I chciałem ją poznać, jednak po tygodniu uciekła. Popadłem w
niezła depresję, myślałem, że się nie zakocham. Przeszukałem pół świata, i
wreście jest. Jeszcze piękniejsza niż kiedykolwiek. Lecz na drodze stoi mi
przeszkoda. Lisa. Wiem, że mnie nie kocha i wiem, że do czasu spotyka się z
Nickiem, wmawiając mi, że to tylko przyjaźń, lecz dzieckiem już nie jestem. Już
dawno wziąłbym z nią rozwód, ale wtedy przed oczami stają mi Ben i Riley. Moje
słoneczka. Nie skrzywdzę ich. Nie umiem... Nie chce.
**** ( Kilka dni później)
Dziś
dzień moich urodzin. 35 Lat. Boże jak te lata lecą. Ubrałem czerwoną flamelową
koszulę w kratkę, zostawiając odpięte dwa guziki, nigdy nie przepadałem za
zapinaniem pod samą szyję, no chyba, że musiałem, czarne dżinsy, co było normą
w moim stroju, no i białe skarpetki i mokasyny. Do dziś pamiętam jak Jermaine
narzekał i krzyczał do mamy:
"
Mamo ten kretyn Michael znowu ubrał białe skarpetki"
A ja
wiedziałem swoje. Wiedziałem, że znów będą modne. Mina, Jerma, gdy znów były
popularne... Bezcenna.
Otworzyłem
drzwi i wszedłem do salonu, gdzie siedziała Karen. Widząc mnie zerwała się z miejsca,
i pod mnie podbiegła. Rzuciła mi się na szyję i pocałowała w policzek. Byłem
zaskoczony. ( Szkoda, że Angie mnie tak nie wita...Ach...)
- Karen..
-
Wszystkiego Najlepszego kochany.- Pocałowała mnie w policzek, po czym wyjęła za
pleców, pudełko opakowane czerwonym papierem.
- Jejku
nie musiałaś.
- Owszem
musiałam, otwórz misiu- poleciła. Zawstydziłem się słysząc jak się do mnie
zwraca. Czułem jej wzrok. Wiedziałem, że nigdy nie odzajemnie jej uczuć. Przez to,
jaka była peszyła mnie, I to cholernie. Może, dlatego wolę Angie. Nie zachowuje
się jakbym był jakimś bogiem, tylko normalnym facetem. I nie boi się mi stawić
czoła. Do tego ma Cety język, i jest cholernie pyskata. Za to ją kocham, lecz
ostatnio poznałem też jej inną stronę, która wzruszyła moje serce. Karen
złapała mój podbródek. Podniosłem głowę i niepewnym wzrokiem się jej
przyglądałem. Czułem jakbym zaraz miał zemdleć. " Tylko mnie nie całuj...
Nie całuj!". Dotknęła mój policzek, i po czym palcami sunęła w kierunku
ust. Przełknąłem ślinę i uważnie przyglądałem się jej ruchom. Zaczęła się
zbliżać, nie wiem, czemu, ale przymknąłem oczy. Tęsknota za Angie nie wiem, co
zrobiła, ale potrzebowałem bliskości, a Karen się nie obrazi.
"
Stój idioto, co, z Angie?! Ogarnij się.. Huhu jestem tu"- odezwał się głos
rozsądku. Stykaliśmy sie nosami, gdy nagle.
-
Michael- usłyszałem głos Wayna i odskoczyłem od Karen jak oparzony wysyłając
jej uśmiech. Speszony uśmiech. Krzywy... Kwaśny.. Tak kwaśny uśmiech.
" Boże,
co ja chciałem zrobić. Wayne Dziękuje ci. Dam ci podwyżkę"
- Widzę,
że wstałeś, i co wyspałeś się królu?
- Ta..
Tak.
-
Najlepszego..
- Dzięki-
powiedziałem zawstydzony zerkając na Karen.
-
Przeszkodziłem w czymś?
- Nie-
powiedziałem, i spuściłem głowę.
- Usiądź
wygodnie musze3 coś ci pokazać- mruknął wesoło. Grzecznie go posłuchałem a on
podszedł do telewizora.- Nie tylko my mamy ci coś do powiedzenia- mruknął a na ekranie
pojawiło się zdjęcie, które zrobiliśmy, kiedy przyjęliśmy Angie. Uśmiechnąłem
się na ten widok. Wszyscy się zmienili, a Angie w szczególności, włosy sięgające
go ramion sięgały teraz do łopatek. Uśmiechnąłem się i wtedy zobaczyłem napis.
- "
Najlepszego nasz Piotrusiu"
-
Neverland bez ciebie nie istnieje, i pewne osoby ci o tym przypomną.
Na
ekranie pojawiła się Tiffany, ubrana w sukienkę w kwiaty siedząca jak zwykle w
kuchni. Jej królestwie.
Tiffany: Drogi Michaelu,
znamy się już kope lat. A ty nadal nie wyrosłeś z rozrabiania. Tylko czekam na moment,
kiedy Mac znów zawita w Neverlandzie wtedy się zemszczę, za te wiele razy,
kiedy lądowałam w basenie. Ale mniejsza, dziś jest cudowny dzień. Są twoje
urodziny. Życzę ci samego szczęścia, miłości.... Bardzo dużo miłości, żeby te
hieny zdechły, marzę o tym. A no i udanych koncertów. Tęsknimy za tobą
kochany."
Elizabeth : Kochanie ty moje małe. Nawet nie wiesz, jak mi smutno, że nie mogę być tam teraz z tobą. Bardzo mnie to boli, ale cieszy mnie myśl, że już za niedługo. Miłości, bo zasługujesz na nią jak nikt inny, szczęścia, żebyś wiecznie chodził uśmiechnięty i zauraczał nas swym uśmiechem, zdrowia, i żeby Lisa była dla ciebie lepsza, bo jest nerwowa. Co w niej widzisz nie wiem?.. Lepsza jest Angie, ale ja tego nie powiedziałam- słysząc to głośno zachichotałem, ta Liz, ona mnie dobija. Elizabeth westchnęła i dodała- Masz się uśmiechać i nie przejmować, tymi gnidami już w moim interesie, no i Janet a no i pani rozróbka Angie Castello, która.. Sam wiesz, jaka jest by powybijać te hieny, ale my nic nie planujemy.- Usłyszałem głos, Angie i jak mówi, żeby nic nie mówiła, a po chwili zachichotała i rzuciła " Ja się poddaje"-Tęsknimy. Całuje.
Riley i Ben: Cześć tatusiu. W tym cudownym dniu życzymy ci dużoooooooo szczęścia, miłości, dużo słodyczy, które lubisz, udanych koncertów, farta w gry w monopoli, em, co by jeszcze aaa Żebyście się z Angie pogodzili, ale tak w tajemnicy to jej odbija bez ciebie, więc spokojnie już nasza w tym głowa, żeby wybaczyła.
Ben:, Ale Angie tańczyła do Black Or White i krzyczała, jaki ty jesteś zaje...-Riley zamknęła mu usta i spojrzała przepraszająco do kamery.
- Co tam się wyrabia- mruknął Wayne, a ja z uśmiechem się.
-
Masakra- mruknąłem i się skrzywiłem widząc jak Riley robi groźną minę a Ben
kuli się ze strachu.
Riley:
Wracając na poprzedni tor. Brakuje nam ciebie tatusiu. Mama nie umie czytać
tak bajek na dobranoc, nie bawi się z nami. Siedzi i nawet się do nas nie
odezwie. Brakuje nam ciebie..- Po jej policzku spłynęła łza- Kochamy cię.
Ben:
- Jesteś najlepszym tatom na świecie!
W oczach zebrały mi się łzy. " I ja bym miał je skrzywdzić?" Spuściłem głowę i przygryzłem wargę. Dlaczego Lisa do mnie nie dzwoni, dlaczego chce mnie od nich odciągnąć?
Rozmyślałem
tak, gdy nagle usłyszałem głos, Rose.
-
Złóż mu życzenia- poleciła
Popatrzyłem
na ekran i zobaczyłem Angie siedzącą w bibliotece, z książką Mały książę, jedną
z moich ulubionych i machającą do kamery, po czym się uśmiechnęła.
Angie: Hej wiem, że teraz jesteś w Niemczech, z daleka od nas. Nawet nie wiesz jak tęsknimy. Ba umieramy z tęsknoty- zaśmiałam się się-, Ale chodzi, o co innego. Dziś są twoje rodzinki. Najlepszego kochany. Czego twoje małe serduszko sobie zażyczy, szczęścia, miłości i gromadki, ale takiej dużej wiesz, o co chodzi, dzieci? 13 Dasz radę sam tak mówiłeś... No, co by tu jeszcze powiedzieć. Nudno tu bez ciebie. Wracaj do nas, ale uśmiechnięty i wypoczęty. Całuje. - Wysłała całusa i zaśmiała się do kamery.
Zaśmiałem się i przygryzłem wargę. A więc tęskni. Wiedziałem. A to intrygantka, niech ja ją tylko spotkam.. Zaraz tańczyła do Black Or White'a? Tego nie było.. Boże zaczynam żałować, że w ogólne wyjechałem. Potem do kamery mówiła jeszcze Rose, lecz ja byłem jeszcze w świecie Angie, dopiero ocknąłem się słysząc jej głos.
Angie: - Cięcie- krzyknęłam chichocząc, po czym odwróciłam kamerę w swoją stronę: Wayne pilnuj go i dopilnuj żeby był uśmiechnięty. Bo inaczej ucierpi. Pa Wayne, Pa Piotrusiu. Tęsknię.
- Michael?- Popatrzyłem na niego wciąż się uśmiechając- Podobało ci się? Pokiwałem głową i przygryzłem wargę. Szkoda, że Lisa nie złożyła życzeń. Za to Mac, który był na końcu gadał z 5 minut, jak strasznie tęskni. Ja też tęskniłem, ten mały potwór był dla mnie jak brat a zarazem jak syn.
- To było cudowne... Boże jak ja ich kocham.
- Oni ciebie też..
- Chciałbym ich przytulić -" P.S Dla Angie ze sto całusów:)
„- pomyślałem, i się głośno roześmiałem.
- za niedługo- mruknął tajemniczo.
- Ty coś knujesz czuje to..
- Nie, nic nie knuje a teraz przepraszam, ale czekam na ważny
telefon- mruknął i wyszedł. Chciałem go pośpiegować, ale usłyszałem głos Karen.
- A więc to ona... To jest, Angie.
- Tak to ona.
- Piękna jest.. Niezwykła. Ma chłopaka?
- Nie.
- Jest u was nianią.
- Nianią i guwernantką. Dzieci ją kochają.
- A ty? - To pytanie mnie zaskoczyło. Czyżby zauważyła, że
cały czas się uśmiecham, gdy o niej mówię.
- Bardzo ja lubię. Jest miła i zabawna- " I pyskata, i złośliwa,
i pięknaaaaaaaa"
- Cudownie-
powiedziała, a ja w jej głośnie usłyszałem zazdrość. No trudno.
****
Dzieci zawsze sprawiały, ze szeroko się uśmiecham. Kochałem,
i nie przestanę je kochać. Są szczere i niewinne. Gdy zacząłem dorastać nie
przeszkadzało to im. Dla nich wciąż byłem tym samym Michaelem. Nic się nie
zmieniłem, pomimo iż nie byłem już tym słodkim dzieckiem, co kiedyś.
Popatrzyłem na te maleńkie aniołki, gdy nagle odezwał się jeden chłopiec:
- Michael jak to jest stać na scenie?
- Nie boisz się?- Wtrąciła mała blondyneczka, tuląc do siebie
misia. Uśmiechnąłem się szeroko i pokręciłem głową.
- Kocham występować. Scena to mój dom. A ty jak się zwiesz?
- Angie- wykrzyknęła dumnie, a na mojej twarzy pojawił się
uśmiech w rozmiarze XXL.- To cudowne imię.
- Wiem. Bardzo mi się podoba.
- Angie są najlepsze!- Mruknął nieśmiało Tom. Angie się uśmiechnęła
i wyszeptała:
- Słaby podryw- słysząc to wybuchnąłem śmiechem. " To,
aby na pewno nie jest siostra mojej Angie?"
Zaklaskałem i tak jak pozostali zaśmiałem się. Angie odgarnęła
włosy do tyłu i uśmiechnęła się dumnie.
- Michael a
dlaczego lubisz moje imię?
- Bo moja
przyjaciółka tak się nazywa.
-Jest ładna?
" Oj tak. I
kusząca też"
- Przepiękna- wyszeptałem-,
Ale dogadać umie.
- Może ją znam
- Też sie nad tym
zastanawiam- zachichotałem- Anioł z Różkami z niej- dodałem.
- Napisałeś dla
niej piosenkę?
" Nie jedną....."
- Tak.
- Zaśpiewaj-
poprosiły.
- Nie, nie-
pokręciłem zawstydzony głową.
- To zaśpiewajmy
razem!
- I to jest
pomysł- przyznałem z uśmiechem.
****
- Michael mam złe
wieści- odparł Wayne. Podniosłem głowę i popatrzyłem na niego zdziwiony.- Max
stoi w korku i przyjedzie, za góra godzinę.
- Ale, po co Max
odjechał?
- Emm, bo musiał zatankować-
mruknął a ja uniosłem wysoko brew patrząc na niego wzrokiem "
Czyżby?"
- O-k-e-j...
- dzieci cieszycie
się.
- A co z niespo...-
Ktoś zakrył, Angie usta- Tak!
- Co chciałaś
powiedzieć.
- Co za
niespodzianka prawda- zwrócił się do małej, która pokiwała główką.
On coś knuł.. To
widać.
****
Patrzyłem
podejrzanie na Wayna, który stał oparty o ścianę i co chwila sprawdzał telefon.
W końcu ktoś do niego zadzwonił a on wyglądał na szczęśliwego. Przeprosiłem na
chwile dzieci i szłem za nim trzymając się w ukryciu.
- Wszystko gotowe?
Ta.. Następnym razem ty.. Wiesz, że jest trudno...On jest za sprytny.. Połączy
fakty... Oh Angie jakby to usłyszał to by sie obraził- mruknął chichocząc. Gada
z moją Angie? A to menda.. Tylko ja.. Zaraz czy ja właśnie obrażam się na
własnego ochroniarza za to, ze gada z moja Angie?
" Nie twoją
pajacu"
- " Ktoś cie
pytał"
- " Jesteś
taki głupi czy tylko udajesz"- mruknął zirytowany głos w mojej głowie -
" Mam cię dość"
" Nikt cię
nie zapraszał do mojej głowy"
" Jestem w
niej od dawna, ale jesteś za głupi"
" Odezwał się
sie, z resztą zamknij się"
" Bo
co?"
" Pierdol
się"- mruknąłem w myślach a głos zamilkł. Kłócę się z własnymi myślami. Boże,
co ze mnie wyrosło.
- Angie dlaczego
mu nie powiesz... Rozumiem cię.. Też chce dla niego dobrze... Zrobisz jak
uważasz, a chcesz go do telefonu?
" Powiedz
Tak, tak!"
- No dobra,
trudno- uśmiech od razu spełzł mi z twarzy- A wszystko gotowe? Okej wzywam
Maxa.
Wyłączył się i
schował telefon do kieszeni, a ja niechęcąc być przyłapany na gorącym uczynku,
pędem pobiegłem do sali, niestety skończyło się to wylądowaniem na podłodze.
- Michael?- Podbiegła
do mnie mała Angie- Wszystko w porządku?
_ Tak..
- Jackson nie
czyść podłogi- zażartował- dobre wieści Max już przyjechał.
- Ooo to jedziemy?
- Zazwyczaj chcesz
siedzieć z dziećmi-, Bo chce, ale wy cos knujecie a ja dowiem się, co... Ha..Ha..
Bosz....
- Bo chce..
- Dobra jedziemy.
Pożegnałem sie z
dzieciakami, po czym wyszliśmy i wsiadłem do samochodu, patrząc przez okno. Zastanawiałem
się, dlaczego Angie nie chce ze mną rozmawiać. Oparłem policzek o szybę i
patrzyłem przez nie.
- Co tak nagle zamilkłeś.
- Hę?
- Michael dobrze
się czujesz?
- Tak, ale dziś
jest koncert i boje sie,... Cholera, za półgodziny zaczyna sie koncert.
- Zmiana planów.
Masz odwołany koncert.
- I teraz się o
tym dowiaduje?- Zapytałem wściekle.
- Sorrki, - wzruszył
ramionami- A też dopiero, co się dowiedziałem- uśmiechnął się i mruknął: - Już
się nie obrażaj.
- Nie obrażam.
- A ja jestem
Matka Teresa.
- Szczęść Boże..- Powiedziałem
zirytowany. Oni coś knuli za moimi plecami, a ja, co mam siedzieć bez czynnie.
To było nie fair. Do tego stanęliśmy w gigantycznym korku.
- Cholera-
zaklnełem opadając na siedzenie.
Wayne wyciągnął
telefon i do kogoś napisał Sms’a, a ja zapytałem z chytrym uśmiechem.
- Do kogo tak
piszesz? Do ukochanej- Wayne zaśmiał się i pokiwał głową.
" Zaraz Angie
i on nie są razem. Nie mogą... Nieeeeeeeee"
Mój świat sie
zawalił, myślałem, ze oszaleję. Ale by się zgadzało. Przed wyjazdem ciągle
gadała z nim, uśmiechali się do siebie, do tego ciągle do siebie dzwonią i
zaraz.
" Angie,
dlaczego mu nie powiesz... Rozumiem cię.. Też chce dla niego dobrze... Zrobisz
jak uważasz,"
Czego mi nie powie?
Czego? Chce dla mnie dobrze.. Boże może dotarło do niej, ze ją kocham a nie
chce mnie zranić, dlatego tak sie odsunęła? Ta niewiedza doprowadza mnie do
szaleństwa.
Po półgodziny
korek się ruszył, wtedy Wayne znowu napisał jakąś wiadomość, a jak widział, że
zerkam odsunął sie ode mnie.
" Ta świntusz
sobie z nią.. Co tam"- oparłem się o rękę i popatrzyłem przez okno. Nie
zmierzaliśmy do hotelu. Więc gdzie.
" Może chcą
cie wrzucić do rzeki, bo maja cie dość?"
" Mówiłem, żebyś
się odpierdolił. Nikt cię o zdanie nie pyta"
" Jestem tobą
kretynie"- przewróciłem oczami.
" Irytującym
mną"
" Ty jesteś
taki na codzień... Udajesz takiego głupiego czy rzeczywiście taki jesteś?"
" Wypraszam
sobie. Nie odzywaj sie do mnie!"
" Jak chcesz!
Obrażalski"
"
Świnia"
" Pan szlag
trafił dobre maniery przez swoja dumę"- mruknął i zamilkł.
Świetnie pokłóciłem
się z własną podświadomościom. Nie należy mi się nagroda jak nic.
-- Michael?- Spojrzałem
na Wayna- Teraz mnie posłuchaj- " A co robię do cholery?"-
Musze zawiązać ci oczy.
" Więc jednak...
Ale nie pożegnałem się z mamusią"
-, Po co?
- Dowiesz się i
nie będziesz żałował- uśmiechnął się podejrzanie. Wysiadłem z samochodu, po
czym Wayne zawiązał mi oczy.
- Po jaką cholerę zawiązałeś mi
oczy?- Zapytałem oburzony.
_ żebyś się głupio pytał.
- Aha..
- A teraz mnie słuchaj..Skręć w
swoje prawo.. Dokładnie... Teraz w lewo- idę na śmierć. Cudownie, do czego to
doszło. Nie lepiej, żeby dowalił mi w łeb i wrzucił w worku do rzeki.
- teraz prosto, o właśnie.. Jeszcze
kawałek.. Możesz zdjąć opaskę- Dzięki ci pani litościwy, zszarpałem opaskę, i
popatrzyłem na niego zaskoczony.
- No i?- Popatrz tam- pokazał
palcem w prawo odwróciłem się i stanąłem z delikatnym uśmiechem. No tego to ja
się nie spodziewałem.
I jak
podobał wam się kolejny rozdzialik? Bo mi jakbym miał go oceniać od 1-10 dałbym
marne 1! No dobra góra 3, góra. Mógł być dłuższy, ale wtedy kolejny by nie grał
z resztą. Oczywiście kolejna Liberian Girl pojawi się w sobotę, natomiast w
czwartek będzie notka specjalna, która… z reszta co ja będę zdradzał. Przepraszam za błędy i za ilość zdjęć.
Pozdrawiam~ Michael
Pozdrawiam~ Michael
Hejka :) Pierwsza ?
OdpowiedzUsuńJa Ci dam marne 3.. ja bym postawiła Ci 11 ( i więcej). Uwielbiam jak akcje są z perspektywy Mike, tak jakoś może dlatego, że lubię wiedzieć jak się czuje w danym momencie. Te rozmowy w podświadomości.. Padam XD Mikuś przeklina oj nie ładnie, ale to jednak człowiek. A z tymi skarpetkami, że bracia się czepiali bo to 'nie w modzie' to jest prawda o ile pamiętam Mike pisał o tym w Moonwalku (ale nie jestem pewna).. Notka cudowna jak zwykle. Ja się nie lubię czepiać, ale dlaczego mi skończyłeś w takim momencie? Ja się pytam .. Ale domyślam się kto tam może być XD ciekawe.. hehe.. A Mike podejrzewa Wayna o romans z Angie XDD nie no koocham <3 Czekam z niecierpliwością na następną notkę. Życzę duuuużo weny <3 Pozdrawiam :3
Co ja będę pisać ! Notka jak zawsze cudowna :). Nie przepraszaj za każdym razem za ilość zdjęć bo dodają one uroku każdemu rozdziałowi ! Czekam na sobotnią notkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny ! Proszę Cię też żebyś nie oceniał się tak surowo bo piszesz bardzo dobrze :)
Fanka Michaela
Nie! Nie! Nie!
OdpowiedzUsuńCzemuż to w takim momencie ja się pytam?! CZEMUŻ?!
Nie rób mi tego, mistrzu... :(
Notka cudna, podoba mi się strasznie :3
Ach, ulodzinki (gadam jak mała dziewczynka xD A raczej piszę xDD)
A mnie nie zaprosili :( Beboki jedne xDD
Widzisz, coś mi zrobił?
Teraz jest mi wesoło i to aż za bardzo xDD
No, nic. Czekam na następną notkę :D
Pozdrawiam Cię i życzę dużo weny.
Susie.
Ej ja chce wiecej. Czemu w takiej chwili? Specjalnie to zrobiłeś, co? XD
OdpowiedzUsuńNo ok rozumiem.
Ale Angie i Mike tak do sb pasują. A lisa? Pf. Łaski bez, c'nie?
Czekam na następna ^_^
Pozdrawiam
~Bunia ;3
Nigdy nie byłam zbyt dobra w pisaniu komentarzy.
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiedziałam jak zacząć, co napisać itd. :/
Nie jestem przyzwyczajona do oceniania cudzych prac :3
Co ty gadasz? Dobrze piszesz, i koniec.
Widać masz dużo samokrytycyzmu w sobie.
He, skarpetki nie w modzie? Kiedy Michael zaczął je nosić to nagle reszta ludzkości również :") Moim słabym punktem ( jak większości kobiet ) są sceny, w których dzieci robią coś słodkiego np: składają życzenia :")
Taka to już moja natura, trudno muszę z tym żyć B)
Dalej ciężko jest mi się dostosować do tego, że Michael przeklina. "Ta, mój problem :)))))"
Ale to jest twoje opowiadanie, więc biernie czytam dzieła twojej wyobraźni : )
Czekam na więcej.
Pozdrawiam.
The Smille
Ps. Nie wiem czy wiesz, ale na moim blogu " Ludzie Ulicy " pojawił się pierwszy rozdział c:
Nieeeee, ja nie zmuszam :)))))) xDDD
Hehe, oczywiście żartuje. Wpadnij jeślibyś miał ochotę i czas c:
http://ludzieulicyniepadajnakolana.blogspot.com/
Hejo
OdpowiedzUsuńUprzejmie informuje że odrobiłam lekcje z Liberiana i jestem na bieżąco. Długością się w ogóle nie przejmuj!!!! Chodzi o jakość;) a po za tym czytasz książki, nie? No żartuje sobie napewnp czytasz :) więc wiesz że nie wszystkie rozdziały są długie 😉
Czekam na nn
Pozdrawiam 😍