Hejka no i jest kolejna. Co do notki ostatnio zauważyłem, że
pojawiły się dwa pytania. Czy Michael zdradza Lisę? I Czy Michaelowi Angie spodobała
się sie bardziej?
Odpowiedz na pytanie 1. Nie, nie zdradza,
ale w następnej notce, Angie sie bardziej otworzy, i dowiecie się, dlaczego
Michael tak sie o nią martwi i w ogóle.
2. Czy Michaelowi bardziej podoba się
Angie? Na razie nie mogę na to pytanie odpowiedzieć. Po prostu jest ważna dla
niego. On też nie miała łatwo i wie jak to jest, do tego przez to, co się
działo z nią jest w środku jest małą dziewczyną. Mogę się szczerze przyznać, że
charakter Angie to charakter Magdy, ona taka jest, więc, ta postać jest
stworzona trochę na jej podobiznę. No, więc, to tyle jak na razie.
P.S Jakbyście chciały to wstawiłem także
wstęp, jak to wszystko się zaczęło wiec jak coś to możecie poczytać, a teraz na
serio kończę i nie zanudzam moimi kazaniami. Aha i Magda dała sie przekonać więc jej opowiadanie będzie na tej stronie :
http://feel-this-moment.blog.onet.pl/.
http://feel-this-moment.blog.onet.pl/.
Wstęp do 3 części:
Słyszałam
kroki. Stawały sie coraz głośniejsze. Wiedziałam, że zaraz sie pojawi się w
moim pokoju. Poczułam jak moje serce przyśpiesza akcję, a nogi robią się jak z
waty. Cała noc, tortur. Gdyby żył mój tato tego by niebyło jednak. Słyszę, że
jest przed moimi drzwiami, i nagle cały hałas, znika i jest przerażająca cisza.
Może poszedł? Nie on nie odpuści okazji by mnie upokorzyć. I wtedy, gdy staram
się sie uspokoić, drzwi otwierają się z hukiem, a w oczach zbierają mi
się łzy. Opiera się o framugę, i chytrze się uśmiecha. Drwi z mojego lęku,
przed nim. Po moim policzku spływa pojedyncza łza, chcąc ja ukryć, wycieram ja
wierzchołkiem dłoni. Powolnym krokiem ruszył w moim kierunku, stałam przy
ścianie, i starałam się sie jak najbardziej sie da w nią wejść, by uniknąć, go.
Uniknąć, tego jego obrzydliwego spojrzenia, tego jak rozbiera mnie wzrokiem,
tego jak mnie dotyka i całuje.
- Odejdź-
zapiszczałam. Niestety to nic nie dało, zaśmiał się sie głośno, i zbliżył
jeszcze bardziej. Byłam w pułapce. Serce waliło, jakby zaraz miało wyjść mi z
piersi, a ja nie potrafiłam wykonać, jakiego kolwiek ruchu. Co mogę zrobić, mam
dopiero 15 lat.- Idź sobie.
Podszedł do
mnie i tymi obleśnymi łapami dotknął mojego policzka. " Niech to się
skończy! Boże proszę, niech to sie wreście skończy".
- Nie
słyszałeś WYNOŚ SIĘ- warknęłam przygryzając nerwowo wargę.
- Ciśś... Zobaczysz,
że sprawię, że będziesz chciałabym został.
- Nie sądzę-
powiedziałam z mocą. Przyparł do mnie swoim ciałem i pocałował w szyję.
- Nie wrzucaj
sie a nie będzie boleć...
Odciągnął mnie
od ściany szarpiąc za włosy, rzucił na łóżko, następnie pochylił się nade mną i......
Obudziłam się z krzykiem, zalana potem. Ciężko oddychałam, to nigdy nie da mi spokoju. Pomrugałam oczami, by oczy przyzwyczaiły się do ciemności, wtedy poczułam coś ciepłego na ręce. Spojrzałam w bok, i zobaczyłam Michaela, głaskającego moją dłoń.
Rozdział 3
Przyglądał mi się z troską, czule głaszcząc
moja dłoń. Następnie podniósł swoja i dotknął mojego policzka. Przymknęłam oczy,
zapewne zrozumiał to tak, że do czegoś mnie z zmusza, wiec, gdy już chciał
wziaść dłoń, przyłożyłam na nią swoją. Przy nim czułam się inaczej, czułam się
tą niepowtarzalną. Wiem, że to głupie, ale cos mi mówiło, że mu mogę zaufać. Że
on mnie zrozumie. Poczułam jak do oczu zbierają mi sie łzy, on musiał to zauważyć,
bo bez słowa, usiadł koło mnie i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w niego i
wybuchłam płaczem.
- To tylko zły sen kruszynko. Ciii...- Pogłaskał
mnie po włosach. Mówił to tak czule, że jakbym nie pracowała u niego wykrzyknęłam
bym mu, jaki jest cudowny. Pocałował mnie w policzek, a następnie pogłaskał
tamto miejsce.- To tylko koszmar.
Energicznie potrzasnęłam głową i odsunęłam
się od niego.
- To nie sen.. To wspomnienie- wyszeptałam
przez łzy.
- Chcesz mi o nim powiedzieć?- Spytał, z
troską, głaskajac mnie po włosach, wtuliłam sie w niego i rzuciłam.
- Kiedyś,...Przepraszam nie mogę jeszcze
nie teraz- głos mi sie załamał. Spojrzałam wprost tych pięknych oczu, w których
teraz zbierały sie łzy.
- Nie wiem, co za bydle Cię skrzywdziło,
ale nie daruje mu tego- wydusił przez zaciśnięte zęby.
- Michael masz swoje życie- wtrąciłam,
lecz mi przerwał.
- Teraz ty też jesteś jego częścią-
słysząc, to uśmiechnęłam się sie szeroko, wsłuchując w bicie jego serca.
- Zobaczysz, wszystko się ułoży i będzie
okej.
- Nic nie będzie okej.
- Będzie... Może przejdziemy się hymn?- Zaproponował.
- Dokąd?
- Tak o po Neverlandzie. Pooddychamy Świerzym
powietrzem- rzucił wesoło.
-No dobrze, poczekaj chwilkę, wezmę szybki
prysznic.
Usiadł po turecku i kiwnął głową, że okej.
Z szafy wyciągnęłam czarny podkoszulek i czarne legginsy. Czułam, że znów
zamykam sie w sobie, tak jak wtedy. Dlaczego to akurat teraz musiało wrócić?
Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, i założyłam ubrania na siebie. Po
czym podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam okropnie, jęknęłam
cicho widząc swoje podkrążone oczy, zamknęłam je i wyszłam z łazienki. Michael,
nie zauważył mnie i szperał w moim zeszycie.
- Nie ładnie komuś grzebać w rzeczach-
założyłam ręce na biodrach. Usłyszał mój głos i odskoczył jak oparzony odkaładając
zeszyt na bok.
- Przep...Przepraszam. Piszesz piosenki?
- Tak..
- Czyli to twoje dzieła?- Spytał z
niedowierzaniem.
- A tam wszystkie są do..- Nie dokończyłam,
bo wykrzyknął uradowany.
- Są cudowne w szczególności, o ta po
hiszpańsku, zaśpiewaj mi ją proszę.
- Ale tylko kawałek- wzięłam jeden wielki
wdech usiadłam koło niego i zaczęłam:
Di que sientes cuando pienso en ti
Una y otra vez
Cada instante que no estás junto a mi
Mi mundo esta al revés
Camino en un desierto cuando tu te vas
No se si es un espejismo, te siento tan real
Baby
Quiero volverte a ver
Para calmar mi sed
Un dia sin ti es como un año sin ver llover
Si escapas otra vez no sobreviviré
Un dia sin ti es como un año sin ver llover.
Una y otra vez
Cada instante que no estás junto a mi
Mi mundo esta al revés
Camino en un desierto cuando tu te vas
No se si es un espejismo, te siento tan real
Baby
Quiero volverte a ver
Para calmar mi sed
Un dia sin ti es como un año sin ver llover
Si escapas otra vez no sobreviviré
Un dia sin ti es como un año sin ver llover.
- Jeszcze proszę- zrobił psie oczka.
- Nie mogę, bo tylko tyle mam- mruknęłam.
- Przetłumaczysz?
- Jeśli sie nie mylę, potrafisz język
hiszpański- uniosłam jedną brew do góry.
- Ale nie tak jak ty to proszę.
- Boże, zamęczysz mnie na śmierć. To tak:
Powiedz co czujesz kiedy myślę o tobie
Znowu i znowu
Każda chwila kiedy nie jesteś obok mnie
Mój świat jest odwrócony
Idę po pustyni kiedy ty idziesz sobie
Nie wiem czy to jest fatamorgana, czuję cię tak prawdziwie
kochanie
Chcę znów cię zobaczyć
Aby zaspokoić moje pragnienie
Dzień bez ciebie jest jak rok bez deszczu
Jeśli uciekniesz kolejny raz nie przeżyję
Dzień bez ciebie jest jak rok bez deszczu
Znowu i znowu
Każda chwila kiedy nie jesteś obok mnie
Mój świat jest odwrócony
Idę po pustyni kiedy ty idziesz sobie
Nie wiem czy to jest fatamorgana, czuję cię tak prawdziwie
kochanie
Chcę znów cię zobaczyć
Aby zaspokoić moje pragnienie
Dzień bez ciebie jest jak rok bez deszczu
Jeśli uciekniesz kolejny raz nie przeżyję
Dzień bez ciebie jest jak rok bez deszczu
- Piękna.. Cudowna piosenka- rzucił, co
mnie speszyło.
- Dzięki to idziemy?
- Tak.. Chodźmy.
Ubrałam swój niebieski szlafrok, i u boku
Michaela, wyszłam na zimny dwór. Od samego progu, zadrżałam czując zimne
powietrze, muskające moje ciepłe policzki.
- Może nagramy duet?- Zaproponował po
chwili ciszy.
- Może kiedyś, ach... Neverland jest
cudny.- Mruknęłam, lecz po chwili sobie coś przypomniałam-, Co tak właściwie
robiłeś, u mnie w pokoju?
- Nie potrafiłem zasnąć. Postanowiłem sie
przejść. Wtedy usłyszałem twój głos. Wbiegłem do środka, i spojrzałem na
ciebie. Byłaś taka niespokojna, co chwila przewracałaś sie z boku, na bok,
powtarzając " Zostaw mnie" Lub " Odejdź". Nie potrafiłem
patrzeć jak cierpisz- wyznał.
- A czyli aż tak głośno sie wydzierałam-
chciałam zażartować, lecz raczej mi nie wyszło.
- Nie darłaś sie, po prostu przechodziłem
obok i Cię usłyszałem- wyszeptał.
- Współczuje ci tych problemów ze snem...
- Przyzwyczaiłem się, ale dzięki.
- A przepraszam, a jak tam między tobą a
Lisą, słyszałam, że sie kłóciliście. Wiem, że to nie moja sprawa, ale- wyszeptałam,
po czym żałowałam, że w ogóle sie odezwałam się.- Przepraszam.
- Nic się nie stało. Po prostu, ostatnio
wiele się w naszym życiu pozmieniało. No, wiesz, ukrywaliśmy nasze małżeństwo,
potem sie ujawniliśmy, i Lisa jest wkurzona na to, co piszą. Ja sie
przyzwyczaiłem do tych bredni, ale ona nie- wypuścił powietrze z ust, z
świstem.
- Oh.. Rozumiem.
- Może usiądziemy- wskazał pobliską ławeczkę.
- Właściwie, co mi szkodzi- powiedziałam z
uśmiechem. Było dość, zimno, a ten szlafrok zbytnio mnie nie ogrzewał, Michael
też był w szlafroku i wyglądał olśniewająco. Jak on to robił. Przyciągnęłam do
siebie nogi, a Michael objął mnie ramieniem, na co położyłam głowę, na jegoramieniu a on, oparł o moją głowę.
Następnego ranka, pomagałam w kuchni Tiff,
bo nie zasnęłam. Rozmawialiśmy do 4, nad ranem. Szczerze wątpiłam czy Michael
spał, no, ale może wydarzył się cud. Nakryłam do stołu, kiedy podbiegła do mnie
Riley.
- Angie tak się bałam- wtuliła sie we
mnie.
- Dlaczego?
- Przyszłam do ciebie jak sie obudziłam, a
ciebie nie było...- Mówiła, a po jej policzku spłynęła łza- Nie odchodź.
- Nie odejdę, a teraz kotku, idź, do
rodziców i zawołaj ich proszę, na śniadanko, co?- Powiedziałam, na co pokiwała
głową i pobiegła na górę.
- Masz na nią dobry wpływ.
- Dzięki Tiff....
- Tak?
- Od kiedy Michael ma problemy ze
spaniem?- Spytałam przyciszając głos.
- Ach- westchnęła- Od dawna. Martwię się o
niego, ale jest cholernie uparty jak to on. Z resztą sama rozumiesz.
- Tak.. Rozumiem- mruknęłam a wtedy do
kuchni, weszła rodzinka Jacksonów. Riley, idąca z Ben'em za rękę, i Michael i
Lisa, uśmiechający sie do siebie szeroko. Wyglądali cudownie razem.
- Cześć wszystkim- przywitał się Michael.
- Dzień dobry- rzuciłam- Orientuj się-
rzuciłam mu mandarynkę. Złapał i uśmiechnął się dumnie-, Co tak się szczerzysz?
- Jestem dumny z siebie...
- A no fakt, bo przecież złapanie
mandarynki to naprawdę wyczyn, należy ci się medal- mruknęłam, za co zostałam
sójkę w bok.- Auć! Jackson!
- Co Castello!
- Jesteś brudny o tu- mruknęłam wskazując
na jego czerwoną koszulę. Podążył za moim wzrokiem, palcem, zaś podniosłam jego
podbródek i strzeliłam w nos- Dałeś sie nabrać!- Zaśmiałam się sie zwycięsko.
- Uduszę cię- złapał mnie w pasie, i
zaczął gilgotać.
- Prze..prze..Przestań- wydusiłam ledwo łapiąc
powietrze,
- Przeproś.
- Ani mi sie śni!- Wykrzyknęłam, na co
znów zaczął tortury.
- Mickey.., Błagam....Oh no przepraszam- rozpłakałam
się sie ze śmiechu. Odeszłam od niego kawałek, i się zaśmiałam. Poprawiłąm moją
czarną koszulę z napisem You're Idiot, i spojrzałam na Lisę oraz Riley. Ri uśmiechała
się sie szeroko, za to na twarzy żony Michaela, gościł uśmiech, ale cholernie
sztuczny.
- Przepraszam- wydukałam, i wyszłam z
kuchni. Dziwnie sie poczułam. Patrzyła na mnie wzrokiem mordercy.
Po chwili zasiedliśmy do stołu. Michael, Lisa
i Riley śmiali sie w niebo głosy, a ja milczałam. Musiałam zachować, dystans do
Michaela. W końcu to mój szef. Tylko szef.
Po skończonej kolacji, Michael i Lisa
poszli na spacer. Ja pomogłam Tiff, i razem z Riley, też poszłam sie przejść.
Benem zaopiekowała się sie jego niania, Daisy, więc, gdy byłyśmy wolne,
wyszłyśmy na dwór. Narzuciłam na siebie jeszcze granatową bejsbolówkę, i
wyszłam na dwór. Trochę pożartowaliśmy po, chwili jednak mała usiadła na
kocu, na trawie, i robiła wianek, a ja siedziałam na ławce, mając ja na oku. W
pewnej chwili usłyszałam dobrze mi śmiech. Obejrzałam sie przez ramię, i
zobaczyłam Michaela i Lisę, byli tacy szczęśliwi. Trzymali się za ręce i
śmiali. Szczerze zazdrościłam im, w tej chwili, ja nigdy nie poznam uczucia,
jakim jest miłość.
Pasowali
do siebie. W końcu ona jest córką Króla Rock and Roll, a on Królem Popu, żywą
legendą. Zastanawiałam się nad tym, co powiedział dziś w nocy, " Ty jesteś
jego częścią" chodziło, rzecz jasna o jego życie. Jego żona, chyba nie
była by szczęśliwa jakby to usłyszała, a może Michaelowi, chodziło o to, że w
końcu mieszkam u niego, więc, jesteś z nim na codzień, bo co innego mógł mieć,
na myśli? Nie oczekiwanie stało się coś, czego nie chciałam by się stało.
Zatrzymali sie, Lisa, uśmiechnęła się i pociągnęła Michaela za loczki ten
wtopił się w jej wargi. Poczułam znajome ukucie, gdzieś w sercu. Nie mogłam
jednak sobie pozwolić, na takie zachowanie. Pomimo prób, powstrzymania łez nie
udało się. Odwróciłam głowę, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Ostatnia raz, która będzie dla niego. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Kiedyś go kochałam. Ale jako fanka, to
uczucie wypełniało mnie od środka, i dopiero teraz dotarło do mojego
fanowskiego ja, że nie potrzebnie snuje plany, na przyszłość. Ale taka już
byłam. Usłyszałam dzwonek telefonu, więc wyciągnęłam go z kieszeni, i
spojrzałam na wyświetlacz. " Annie dzwoni"
- Halo?
- Angie, dlaczego sie nie odzywasz?-
Spytała przerażona.
- Po prostu, nie miałam czasu.
- Płakałaś.
- Nie.
-TAK! I Nie bujaj, kto cię skrzywdził-
rzuciła wściekle.
- Nikt po prostu uświadomiłam sobie, cos,
co powinnam uświadomić, sobie już wcześniej.
- Chodzi o Michaela- złagodniała- Nie odpowiadaj
wiem, że chodzi o niego.
- Tęsknie za tobą- zmieniłam temat.
- Ja kochana też, wracaj tu do mnie, nie mam,
z kim plotkować- zaśmiała się.
- Hehe, a Lucas?
- On sie nie nadaje- wybuchłam śmiechem.
- No wiesz, jakby to usłyszał to obraziłby
się- odparłam z szerokim uśmiechem, na ustach.
- A chcesz by się dowiedział?- Zapewne,
jakbym ja teraz widziała to podniosła jedną brew do góry.
- Hehe nie... Czekaj- podeszła do mnie
Riley- Stało sie coś.
- Kto to?
- Moja koleżanka, czekaj- dałam na
głośnik- Annie przywitaj się z Riley.
- Cześć.
- Hej jestem Riley.
- A ja Annie, przyjaciółka tej wariatki.
- Ja ci dam wariatki, ty świrze- zaśmiałam
się.
- Przyjedziesz?- Spytała Riley, siadając
obok.
- Nie wiem czy mogę...
- Po proszę tatusia- rzuciła Riley.
- Nie chcę wpraszać się.
- Nie będziesz...
- To dajcie mi znać.
*** Godzinkę później.
Michael wyraził zgodę bym zaprosiła Annie,
Lisa trochę po marudziła, ale się zgodziła, na moich oczach, obściskując się. Zaczęłam
sie zastanawiać czy ona tego nie robi przypadkiem specjalnie. Siedziałam
właśnie z Annie, i Riley, chichocząc, oglądając jakiś Talk Show, i słuchając
Ann.
- Naprawdę tak zareagował?- Spytała Riley.
- Chłopcy są nieprzewidywalni- oświadczyła
moja przyjaciółka.
- A teraz ty mów, co u ciebie kochana-
zwróciła sie do mnie.
- Jak widzisz, bawię się z, pyśką, więc-
pogłaskałam mała po włosach. Juz chciałam coś dodać, kiedy do domu wróciła
wściekła jak osa, Lisa.
- daj mi spokój!- Warknęła.
- Nie dasz sobie powiedzieć prawdy!- Rzucił
Michael, wchodząc do środka.- Wolisz, słuchać kłamstw.
- Wiesz, co Jackson... Ach- wbiegła po
schodach, an górę, a ja z dziewczynami patrzyłyśmy an niego, gdy do niego to
dotarło, uśmiechnął się zawstydzony, i mruknął:
- Przepraszam, że musiałyście być tego
świadkami.
- Spoko, daj mi autograf, a będziemy
kwita- tym właśnie różniłam się z Ann, ona była szczera do bólu, bezpośrednia i
odważna nie to, co ja.
- Robi się- wysłał jej oczko uśmiechając
się, następnie spojrzał na mnie i posmutniał- Wszystko w porządku?
- Jak najlepszym- rzuciłam-
- Na pewno?
- Raczej tak.
- To, dlaczego tak dziwnie mówisz?- Zapytał
nieśmiało. Wzruszyłam ramionami.
- Możemy porozmawiać, na osobności?-
Podszedł do mnie. Domyśla się, no to wpadłam.
- Pewnie.
Wyszliśmy razem na taras, zamknął drzwi i
usiadł na huśtawce ogrodowej.
- Siadaj- polecił. Grzecznie wykonałam,
jego polecenie, więc zaczął:
- Widzę, że coś się stało. Powiedz prawdę.
- Niby, czemu miało sie coś stać?- Zaśmiałam
się sie sztucznie, lecz on tego nie zauważył. Co mam mu powiedzieć, że moje
fanowskie ja krwawi, z powodu Lisy?
- Zmieniłaś się..
- Wydaje ci się - prysnełam.
- Angie, mnie nie oszukasz. Robie takie
same uniki, gdy coś mnie boli.- Przysunął się do mnie, na co odsunęłam się od
niego.- Angie nie zamykaj się w sobie, proszę.
- Nie zamykam sie w sobie, po prostu uświadomiłam
sobie coś, co już dawno powinnam zrozumieć.- Odparłam.
- Ma to jakiś związek ze mną? I co teraz?
Angie myśl?
- Nie, spokojnie.
- Ale jak zrobię coś, co ci się nie
spodoba mi powiesz?
- Dam Ci po mordce- zaśmialiśmy się. ANGIE
DYSTANS!- sykneła moja podświadomość.
- Cieszę się- pogłaskał moją dłoń.- No to
ja cie nie zatrzymuje- poczochrał mnie po włosach.
- Ludzie, co wy macie z tym czochraniem
włosów.- Jęknełam, co go rozbawiło. - A masz- tym razem to ja go poczochrałam, przucił
mnie sobie przez ramię i ruszył w jakimś kierunku.
- Proszę, mnie nie wrzucać, do basenu!
- Nie wpadłem na to, ale jak chcesz-
nieoczekiwanie zmienił kierunek.
- Nie... Idź do Annie.
- Oh no dobrze- westchnął zawiedziony. Zaśmiałam
się, a po chwili byłam już w salonie.
*** Późnym wieczorem.
Niestety Michael musiał coś załatwić, w studiu,
więc go nie było w domu. Annie pojechała około 17, a Riley i Ben już dawno
spali. Było po 21, i siedziałam u siebie w pokoju, kiedy wparowała do niego
Lisa.
- O dzień dobry- przywitałam się.
- Słuchaj mnie guwniaro, odczep sie od
mojego męża. Co ty myślisz, że jak go uwiedziesz, to więcej będziesz zarabiać-
warkneła.
- Ale ja nie rozumiem?..
- Ty dobrze, rozumiesz, odczep sie od niego.
On jest tylko i wyłącznie twoim szefem!- Dodała wściekle.- Jeszcze raz Cię z
nim zobaczę, a pożałujesz.
- Grozi mi pani?
- Ja obiecuje- doskonale znałam te słowa. Danny
wypowiadał je codziennie.- Odczep sie od mojej rodziny- dodała i wyszła,
trzaskając drzwiami, a ja wybuchłam płaczem. Co ja takiego robiłam? Tylko się z
nim śmiałam, i żartowałam, czy to jest flirt. Nigdy nie chciałam go uwieść, a
ona wyskakuje z takim czymś. Ma rację, nie powinnam się z nim nawet za
kolegować. Od jutra koniec, nie pozwolę, by przeze mnie się kłócili. Ja jestem
pracownikiem on moim pracodawcą i koniec kropa! Koniec, z fantazjowaniem o
przyjaźni, i innych rzeczach. KONIEC.
P.S Bardzo przepraszam za wszystkie błędy. Kolejna za tydzień. Pozdrawiam.